Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość natka67788

wylewam frustracje

Polecane posty

Gość natka67788

w skrócie : po kilku latach związku rozstaliśmy się. no i ok, on tego chciał, choć nie umiał też się określić ( ciągle się ze mną kontaktował, chciał się spotykać), ogólnie robił ciągle nadzieje na powrót. Ja głupia dziewucha zamiast kopnąć pana w dupę tkwiłam w tym dziwnym układzie( do niczego poza spotkaniami nie doszło, na szczęście, bo chyba bym sobie tego nie darowała). po jakimś czasie spytałam co dalej? a on, że go naciskam lol :D wtedy moja duma, do tego czasu głęboko ukryta pod uczuciami do niego dała o sobie znać i zakończyłam tą zabawę. mieliśmy sporadyczny kontakt, kilka sms na miesiąc. Ja powoli się ogarnęłam, spadły mi różowe okulary, pogodziłam się z rozstaniem, choć jak wiadomo coś tam jeszcze czułam, w końcu to 5 lat życia. Nawet kogoś poznałam. jakiś czas temu obudził się z miłością do mnie, 2 bite miesiące prosił o spotkanie, słuchałam litanii jak to on żyć beze mnie nie może, że nie umie się ze mnie wyleczyć, czy możemy spróbować to odbudować. Zdecydowałam spotkać się z nim, żeby zobaczyć czy serducho zabije gdy go zobaczę po kilku miesiącach, czy mój względny spokój nie zostanie zburzony. Chciałam wyjaśnić wiele niedokończonych spraw, i w końcu definitywnie zakończyć tą farse, co wcześniej przez moje uczucia sie nie udawało. No i przechodzę do meritum sprawy :D Żebrał o spotkanie, ok, umówiliśmy się na konkretny dzień, jednak coś mu wypadło. Moja intuicja dała o sobie znać i trochę powęszyłam. Dziś się dowiedziałam, że szanowny pan jest w związku. A kilkanaście dni temu jeszcze taki zrozpaczony był i chciał wrócić. Przeżyłam niezły szok, choć o dziwo nie rozkleiłam się, jestem za to tak wściekła, że nie wiem co ze sobą zrobić. Przez to zawędrowałam na forum, choć nie mam w zwyczaju udzielania się w internecie. I oczywiście, zamiast uznać temat za zamknięty, bo on już pokazał kim jest ( tchórzem i kłamcą) to siedzę i rozmyślam, zastanawiam się po co mu to było. Minął rok od rozstania, myślałam, że każde ma swoje życie i mimo wszystko życzyłam mu dobrze. A ten musiał się odezwać i namieszać w głowie, może i sama jestem sobie winna, bo nie zerwałam definitywnie kontaktu. Ja rozumiem, ludzie się rozstają, ale po co robić drugiej osobie przez tyle czasu nadzieję? jak można nie mieć w sobie ani krzty empatii? Zostawił sobie otwartą furtkę, wiem :) może coś tam czuł, może chciał podbudować ego. Wątpię, aby komukolwiek chciało się czytać te wypociny, wpisów tego rodzaju jest na pęczki. Chyba każdy musi kiedyś dostać po dupie, plusem jest to, że takie sytuacje kształtują charakter. Z jednej strony jest mi przykro, czuję się oszukana. Z drugiej jednak chyba było mi to potrzebne aby zrozumieć z kim miałam do czynienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeczytałam ;-) to zwykly dopek i nie masz za kim płakać. Pewnie nowa dziewczyna mu się znudzila i szukał pocieszenia u byłej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×