Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość załamana56

Nienawidzę menstruacji

Polecane posty

Gość załamana56

Dlaczego muszę to znosić!!? Kto to wymyślił, jak się tego cholerstwa pozbyć, nie zamierzam czekać kilkudziesięciu lat! Co to za pomysł, żeby z narządów płciowych leciała krew?! Nie wnerwia Was to, że musicie się co miesiąc męczyć?! Jeszce dostałam jak miałam 10 lat, tragedia...Która miała pierwszą menstruację w wieku 10 lat? Jak na to zareagowałyście?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja dostałam w wieku 13 lat, byłam wtedy bardzo dumna. Teraz mam 33 i znoszę normalnie, ani mnie ziębi ani grzeje. Skoro nie mogę tego zmienić, to zaakceptowałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez nienawidze. Wszystkiego co jej dotyczy, krwawienia samego w sobie, zapachu krwi, podpasek i tamponow, plam na bieliznie, bolu w podbrzuszu, tego uczucia podczas chodzenia, nie mozna sie bzykac, chce sie jesc, plakac, spac, ale spac nie mozna w obawie o wycieki, a i jeszcze dodam pobrudzone reczniki. NIE NA WI DZE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tea nienawidze, ale taka kara za bycie kobieta , bo uwazam ze Sam fakt ze ktos sie rodzi kobieta to kara za zycie I caly zywot to meczarnia. Wlasnie mam1 dzien okresu I znow mnie wszystko boli, leze slaba. Przed okresem jakies 10 dni zaczyna sie , przed samym okresem opuchnieta jak kula, bolace cycki, zmiany humorow, nerwowosc, drazliwosc. Tak wiec 10 dni dolegliwosci przed + 5-6 dni okres i takim oto sposobem 15-16 dni cierpien a normalnosci zostaje jakies 12 dni. Kurde, to jest koszmar nie zycie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana56
Też uważam, że urodzenie się kobietą to swego rodzaju kara, tylko że za nic. Los kobiety jest straszny, nigdzie nie można przed tym uciec. Nienawidzę swojej płci od przedszkola, nie byłam świadoma, że kobiety mają menstruację, kiedy dostałam, to byłam zdziwiona, jak można znosić coś takiego. Wolałabym się nigdy nie urodzić niż urodzić kobietą, nie ma dnia, w którym bym nie pomyślała o samobójstwie z powodu swojej płci, nie mogę patrzeć na siebie w lustrze, ciało kobiety budzi we mnie odrazę, chociaż męskie narządy płciowe też mnie odrzucają. Nienawidzę siebie, patrzeć na siebie nie mogę, uważam, że nie jestem człowiekiem, tylko krową, maszynką do zapładniania. Czy zdołacie znaleźć chociaż słowo pocieszenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jakby Ewa nie zjadla tego pieprzonego jablka to bysmy tego problemu nie mialy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana56
Trudno, żeby dzieci odpowiadały za grzechy rodziców. Jak widać, nikt nie ma budujących słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wlasnie cierpie. Pobudka o 6 z bolu, po czterech h snu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaciąż i nie będziesz przez rok mieć problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana56
Za to będą mdłości, wymioty, zachcianki i ogromna zależność od własnej biologii. Złośliwość. Proszę o słowo pokrzepienia, nie pognębienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety drogie panie, ale nie ma zadnego plusu bycia kobieta, bo niby co? To ze ciagle ktos sie slini I chce ci zagladac do majtek? Ja Wiem, ze sa laski, ktore to kreci I wrecz uwazaja za swoja misje zyciowa byc sexi I sie wypinac, ale nie ja. W doopie mam facetow I ogolnie c***jowy zywot "samicy". Nie ma zadnych plusow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana56
A może jednak pomimo tego wszystkiego to życie może być piękne? Jasne, że różnice między płciami są duże, ale wszystkie aspekty człowieczeństwa są wspólne. Jesteśmy czymś więcej niż narządy płciowe-jesteśmy ludźmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xgość
Masz niezłe piekło w głowie :). No ale co chcesz z tym zrobić? Użalać się i czuć zazdrość do facetów już zawsze? Jedyna metoda to operacje i kuracje hormonalne. No i samobójstwo :P. Niejedna pewnie chciałaby mieć to co ty. Jakoś ponad 3 mld kobiet musi żyć na tym świecie, też z okresem i nie robią z tego piekła. Muszą sobie radzić z bólem i np. brakiem dostępu do środków sanitarnych. Robicie chyba z igły widły. Na ból są dostępne różne środki. Ja jak idę do pracy, w której jest taki gnój, że czasem nie można zejść do kibla po prostu faszeruje się tabletkami i jakoś żyję. Trudno - jakoś trzeba przetrwać. Nie raz podpaska aż "pływała". Już bardziej mnie w*****a to wzdęcie i czasem brzuch jak balon. Nie można spać? Sypiam z facetem i jakoś żadne z nas ani się tego nie brzydzi czy obawia o jakieś 'wycieki'. Owszem, zdarza się że przecieknie, ale skoro macie podejrzanie obfite i bolesne miesiączki to może warto się przebadać na wypadek jakiejś endometriozy czy mięśniaków (nie pamiętam)... Tak, faceci mają "lepiej". Sama jestem typem raczej chłopczycy, nie interesują mnie babskie sprawy za bardzo. Bardziej mi odpowiada zachowanie chłopaka niż wielkiej damy - przeklinam jak marynarz, za kołnierz nie wylewam, co ciekawe chętnie poszła bym do mundurowych, albo wojska, od którego nasi "silni" meeenczyźni tak uciekają, a dostają wezwanie NA TACY. Mam raczej męskie zainteresowania. Wolałabym narzucić na siebie bluzkę i wyjść, a nie się stroić. Ściąć włosy 'na jeża', a nie się babrać z tymi kołtunami, mycie, suszarka, prostownica - jak na ironie, chłopcy, zamiast korzystać ze swoich "przywilejów" to coraz częściej stroicie się na ciotki. Chciałabym nie ryczeć z byle powodu, nie obawiać się wracając w nocy, móc odkręcić cholerny słoik :D, nie obawiać się że jak usiądę to gdzieś mi przecieknie podpaska, nie tyć WSZĘDZIE, nie liczyć kalorii, itede.... Aczkolwiek nie jestem typem tłusty babo-chłop/lesba krótko ścięta chodząca w skejtówach. I... Żyję. Nie chciałabym zmieniać płci, nawet jakby mi ktoś to sfinansował. Nie czuję nienawiści do siebie, do facetów, do świata, bo to nie ma sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana56
Mam 20 lat i teraz do mnie w pełni dociera, że życie kobiety to piekło. Oczywiście, nie zamierzam się mścić na mężczyznach, bo niby za co, jak ktoś się urodził, tak ma. Ale faktycznie, te fizjologiczne uciążliwości są dla mnie nie do zniesienia wręcz. Jak dla mnie, to porąbany pomysł, żeby z narządów płciowych leciała krew, piersi mnie uwierają, niski wzrost przeszkadza, w czasie menstruacji mam wieczny strach, że coś przecieknie i wrażenie, że wszyscy się patrzą na moje spodnie, świadomość, że można mnie zapłodnić, że nie mam wpływu na moją biologię, a mój organizm jest niestabilny, doprowadza mnie do szaleństwa. Menopauza rozwiąże te problemy, ale wnerwia mnie to, że o ile menstruacja ustanie, to mój organizm znów będzie wariował i nie da żyć, a potem będę żyć 93 lata i stanę się żywą skamieliną. Nienawidzę swojej płci, męczę się coraz bardziej. Spróbujecie napisać mi coś budującego? Czy popełniam jakiś błąd w myśleniu? Przecież jeśli czegoś nie zmienię, to się wyniszczę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xgość
Czyli czujesz się wewnętrznie mężczyzną czy po prostu czujesz się kobietą, tylko nie możesz znieść naszej (kobiecej) biologii?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana56
Mam "męskie" zainteresowania (ale to chyba nic złego?), polityka i historia. Na pewno lepiej byłoby mi jako mężczyzna, myślę jednak, że najbardziej mnie dobija fizjologia organizmu kobiet. Zastanawiam się jednak, czy jest sposób na to, żeby to wszystko zaakceptować, nie uwielbiać, ale żeby nie mieć z tego powodu myśli samobójczych. Macie na to jakieś pomysły?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xgość
To przeczytaj mój pierwszy post. Czasem myślę, że jestem duszą w niewłaściwym ciele ;). To, że ktoś np. męczy się, bo czuje że umysł nie pasuje do ciała to raczej coś innego niż skupianie się na trudniejszej fizjologii. Do tego mam dosyć duży poziom agresora i nie raz trzasne łapą w ścianę przez co mam powikłania zdrowotne. To jest moje naturalne zachowanie, a nie że kreuje się na jakąś twardą laskę, która płacze do poduszki wieczorami. Ale nie mam z tym problemu w zasadzie. Nie czuje wstrętu do siebie czy potrzeby zmiany płci. Czasem zazdroszczę, że nie umiem się tak prowadzić jak moje znajome, tj. wyglądać bardziej dziewczęco, być bardziej subtelną... Myślę, że faceci boją się wchodzić w relacje z takimi "laskami". Śmierdzi to trochę jakimiś zaburzeniami psychicznymi. Może wymaga to interwencji psychologa. Kobito, masz jeszcze przynajmniej z 50 lat życia przed sobą. Chcesz całe przeżyć w depresji, bo sobie coś ubzdurałaś że mamy źle? Za dużo o tym myślisz, a przecież tego nie zmienisz. Żeby ci tego okresu kiedyś nie zabrakło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość załamana56
Nie rozumiem ostatniej linijki Twojego postu. I wnerwia mnie to, że organizm kobiety (nawet nie wiecie, jak ciężko mi przyjąć do wiadomości, że jestem...tak, kobietą) jest tak niestabilny. Męczę się coraz bardziej, próbowałam sobie mówić "grunt to dusza, nie ciało", ale...tak się nie da, kiedy zapominam o ciele, to daje mi się jeszcze bardziej we znaki, jeszcze bardziej mi dokucza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MagdaM87
Taki już nasz los ;) owszem są to męczące dni, ale staram się je jakoś złagodzić, np leżąc po pracy w łóżku, robiąc sobie ciepłe kompresy na brzuch. A od jakiegoś czasu zaczęłam też stosować suplement Castagnus firmy Herbapol :) widzę różnicę i nie czuję się aż tak słabo dzięki temu: http://www.castagnus.pl/ :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×