Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

opowiadanie na polski...

Polecane posty

Gość gość

Hej, nauczycielka na polskim kazała nam to zinterpretować i powiedzieć, czy nam się podoba. Byłby ktoś miły i by mi pomógł? To opowiadanie jest takie: Cienie przeszłości Patrzył, a ona tańczyła w deszczu. Jej bose stopy wytrwale wybijały rytm na mokrej trawie. Blade ramiona wirowały wokół ciała, sprawiając, że wyglądała jakby miała odlecieć w stronę szarych chmur. Drżące z zimna i ekscytacji wargi wyginały się w niemal szaleńczym uśmiechu. Nie wiedział dlaczego sprawia jej to tak wielką radość. W ogóle jej nie znał. Jedyne co o niej wiedział to , że była najpiękniejszą istotą, jaką w życiu widział i podczas każdej ulewy, które tego lata zdarzały się wyjątko często, zjawiała się pod jego oknem i tańczyła bez opamiętania. Czasami kusiło go, by do niej dołączyć. Ale nigdy się na to nie zdobył. Zawsze mówił sobie "jeszcze nie dziś, może następnym razem". Mimo to był tak zaintrygowany, że gdy tylko słyszał pierwsze krople nieśmiało udeżające w szybę jedynego okna w tym niewielkim mieszkaniu, rzucał ołówek, zostawiał na sztaludze niedokończony szkic i czekał w bezruchu. Za każdym razem przeżywał męki, zastanawiając się, co będzie, jeśli tym razem nie przyjdzie. Jak przetrwa bez niej? Jednak nie było deszczowego dnia bez tej dziewczyny. Zawsze się zjawiała. Była niezawodna. - Co tak stoisz? Zatańcz ze mną! Z początku nie zorientował się, kto wypowiedział te słowa, jednak po chwili dotarło do niego, że nie mógł być to nikt inny, jak tylko deszczowa tancerka. Poczuł, że całe jego ciało zesztywniało. Nie mógł wykonać żadnej czynności, poruszyć najmniejszym mięśniem. "No, rusz się!" krzyknął w myslach, próbując otrzeźwieć. Miał jednak wrażenie, że w tym momencie jego umysł i ciało wcale nie stanowiły jedności. To, że chciał jednym susem przesadzić framugę okna i podbiec do nieznajomej, nie zmieniało faktu, że jego nogi stały w miejscu, jakby wrosły w podłogę. - Hej, przecież wiesz, że mówię do ciebie!- Dziewczyna radosnym krokiem podeszła do okna, uchwyciła się zewnętrznej framugi i... z łatwością i gracją wskoczyła do pokoju. - Odsuń się, zamoczysz mi dywan! Nie wierzył, że wypowiedział to na głos. Jak to możliwe, że po tylu miesiącach oczekiwania, właśnie tak ją powitał? Otworzył okno i wystawił przez nie rękę, by upewnić się, czy rzeczywiście pada. Z przerażeniem stwierdził, że wzrok go nie mylił. Zimne krople spadały na jego palce, prędko staczając się z nich i znikając w wodnym wirze. Stał tak przez dobre dziesięć minut, zupełnie nie przejmując się dłonią wciąż pozostającą poza oknem. Jak to możliwe? Jak mogło jej nie być? Przecież zawsze się tam zjawiała podczas ulewy... Zacisnął powieki i przywołał obraz jej sylwetki. Bose stopy. Mokra letnia sukienka. Blade ramiona wirujące w powietrzu. Ciemne włosy opadające na twarz. Zsiniałe z zimna usta. Błyszczące, błękitne oczy. Widział to wszystko tak wyraźnie... Ale gdy otworzył oczy, wciąż jej tam nie było. Zamknął wreszcie okno. Potrząsnął mokrą dłonią. Widok kropel spadających na drogocenny kaszmirowy dywan sprawił, że przypomniał ją sobie, jak stała w tym pokoju, ociekając wodą i prosząc go, by wyszedł na dwór i zatańczył tak jak ona wcześniej. I wyszedł. Tańczyli razem w deszczu, a potem... Więc jak mogła odejść? Teraz, gdy stało się coś, co on z pewnością zapamięta do końca życia? Niecierpliwe dłonie, przenikliwie zimny deszcz, który po jakimś czasie przestał mu przeszkadzać i stał się czymś tak naturalnym jak promienie słońca w ciepły dzień... A może ona już zapomniała? Tak wiele pytań i żadnej odpowiedzi... - Śniadanie na stole... Zamrugał sennie i zobaczył szczupłą postać, nieśmiało wsuwającą się do pokoju. Kobieta miała ciemne włosy i błętne oczy. Jednak gdy przetarł powieki i spojrzał po raz drugi, stała przed nim pulchna blondynka o brązych oczach. Pochyliła się nad nim i czule pogładziła go po dłoni. - Czas wstać. Wiem, że jesteś zmęczony... Widziałam światło pod drzwiami około trzeciej nad ranem, gdy szłam do łazienki. Pisałeś, prawda? Automatycznie pokiwał głową. Nie miał pojęcia, kim była ta kobieta. No i co robiła w jego mieszkaniu? Zaraz, zaraz... Na wprost niego znajdowały się otwarte drzwi ukazujące korytarz wyłożony szarą wykładziną, a po jego drugiej stronie ciemna, drewniana framuga, za którą widział fragment pomieszczenia ze stołem, kilkoma krzesłami i zlewem. W jego mieszkaniu nie było takiego pomieszczenia... W jego mieszkaniu skromny aneks kuchenny znajdował się w lewym tylnym rogu, a bezpośrednio za drzwiami sypialni znajdowała się łazienka. Jakim cudem znalazł się w tym dziwnym miejscu, którego w ogóle nie znał? Rozejrzał się. Co się stało z aneksem kuchennym? Gdzie była jego sztaluga, komplet ołówków i pędzli oraz walające się wszędzie tubki z farbami? Dlaczego jego okno nie wychodziło na trawnik? - Gdzie ja jestem?- wyszeptał skonsternowany, wpatrując się w nieznajomą. - U siebie w domu. Spokojnie, kochanie, wszystko w porządku...- Przytuliła go do siebie, jakby wiedząc co zaraz nastąpi. I rzeczywiście, poczuł jak z jego gardła wyrywa się szloch. Co się do jasnej cholery działo? Czuł się zupełnie bezradny. W obcym miejscu, z kobietą, której zupełnie nie rozpoznawał, mimo, że najwyraźniej powinien... Kobieta o blond włosach stoi przy zlewie. Zawzięcie szoruje jakieś naczynie, a ramieniem przyciska do ucha telefon komórkowy. - Tak...- po głosie można poznać, jak bardzo jest zmartwiona.- Dzisiaj ma się dużo gorzej... On już chyba w ogóle nic nie pamięta. Tak, wiem... Ale to takie frustrujące. To trwa już tak długo i zdaje się, że jest tylko gorzej! No dzięki, kochana. Tak, do zobaczenia. Z westchnieniem odkłada telefon na blat koło zlewu i wraca do zmywania. Nagle z sąsiedniego pokoju słyszy krzyk: - Gdzie jesteś? Wzdycha ponownie, spokojnie spłukuje pianę z rąk i udaje się do sypialni męża. Gdy staje w progu widzi dokładnie taką scenę, jakiej się spodziewała. Mężczyzna stoi przy otwartym oknie, wystawiając dłoń na zewnątrz i z rozpaczą wpatruje się w ścianę deszczu za szybą. - Gdzie jesteś?- powtarza ze łzami w oczach. Kobieta łagodnie odsuwa go od okna i zamyka je. Sadza męża na łóżku i obejmuje najczulszym, a zarazem najsmutniejszym gestem jaki można sobie wyobrazić. - Tu jestem, kochanie- szepcze, ze ściśniętym gardłem. "Dlaczego wciąż tkwisz w przeszłości?" dodaje w myślach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O nie! Co mu sie przydarzylo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie nie bardzo rozumiem o co w tym opowiadaniu chodzi, a mam je zinterpretować... Pomoże ktoś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×