Mężczyźni, przyznajcie, cieszycie się, że nie urodziliście się kobietami?

Który z Was nie myśli czasem "ale mam szczęście, nie urodziłem się kobietą, nie muszę znosić tych wszystkich uciążliwości, menstruacji, szybszego starzenia się, przy seksie nie muszę martwić się, że zajdę w ciążę."? Nie myślicie czasem, widząc, jako kobiety muszą się męczyć ze swoją fizjologią, że macie wyjątkowe szczęście? Ja zawsze sobie myślałam "mój los jest okropny, ale najważniejszy jest umysł, nie zwracaj uwagi na organizm", ale to nieprawda, im bardziej próbuję zapomnieć o swojej fizjologii, tym bardziej daje mi się we znaki. Jest okropnie.

Ja tam chciałbym sie moc zmienić w kobietę na powiedzmy tydzien.

Ja zaluje ze nie urodzilem sie kobieta bo na 100% byłbym lesbijka;)

Moja żona też tak myślała do czasu aż nie zaczeła uprawiać swingu. Po nim wszystkie rozterki jej przeszły i czuje się znakomicie jako kobieta przez duże K. Spełnienie seksualne jest bardzo ważne. W końcu bo ja kocham kobiety.

cieszę się, że mam większy mózg, bo jak byłbym kobietą miałby za mały do większego myślenia

Ja cieszę się, że jestem kobietą i krew mi nie odpływa z mózgu do kuski jak zobaczę spódniczkę. Niedokrwiony mózg i tego konsekwencje- wiecie o czym mówię.

Trzeba przyznać, że los kobiety jest beznadziejny, musicie się chyba cieszyć z braku menstruacji, prawda?