Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

wierzycie, że bolesne doświadczenia czy zdarzenia mogą kiedyść wyjśc na korzyść?

Polecane posty

Gość gość

jak w temacie. Kiedyś przeżyłam bardzo bolesny zawód miłosny. Chłopak bardzo okrutnie mnie potraktował. Od tamtej pory nie mam co prawda nikogo. Czasem nawet zastanawiałam się jak traktuje inne. A może właśnie trzeba myśleć inaczej- że przez to mam szansę na kogoś lepszego, który nie będzie np. dużo pił i będzie dobry i troskliwy. Co o tym sądzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
złe doświadczenia mają tę zaletę, że uczą więcej. natomiast pamiętamy je dłużej niż te dobre...niestety. musisz wiedzieć czego chcesz, bo jeśli chcesz być w szczęśliwym zdrowym związku, to prędzej czy późnej taki zbudujesz, bez oglądania się za siebie. powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zależy jak odbierasz ten ból? Jako porażkę życiową czy jako doświadczenie. Doświadczenie cię motywuje do zmian a porażka pogłębia destrukcje. Czując porażkę nie mobilizujesz się do zmiany swojego nastawienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiście,że tak..to tylko kwestia czasu no i drogi którą trzeba przejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
właśnie chyba w moim przypadku niestety traktuję to jako porażkę, chociaż jedyną porażką jest może wybór partnera i to, że się w nim zakochałam. Nic więcej ''złego'' nie zrobiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem, czy wyjda na lepsze, ale oczyszczają życie. Ale Hiobem( gdy tracisz wszystko) można być tylko 1 raz w zyciu. Każdy ma jakiś krzyż i swą pokutę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja w to nie wierzę - tzn wierzę, że niektóre wychodzą na korzyć, ale w ostatecznym bilansie Ci pechowcy, do których należę, zawsze wychodzą na minusie. Jestem młoda, a miałam już w życiu tyle cierpienia, głównie psychicznego ale nie tylko, że gdyby to się miało jakoś odbić to powinnam być teraz super szczęśliwą osobą, której się powodzi w większości sfer życia. G****o prawda - z moich obserwacji wygląda to mniej więcej tak: ..............---.............-......-...-----............... Ból to kropki, radość i szczęście to kreski. Innymi słowy: co się polepszy, to się popieprzy. Dlatego jedynym sposobem na szczęście dla osób, które życie kopie po d***e jest cieszenie się najmniejszymi rzeczami, tego się trzeba nauczyć bo inaczej tylko depresja, syf, kiła i mogiła. I pięć metrów mułu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×