Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Do doświadczonych: czy da uratować się małżeństwo ?

Polecane posty

Gość gość

Czy komuś się to udało? Pokochać męża na nowo? Rozbudzić namiętność ? Ja mojego nigdy chyba nie kochałam. Traktuje jak przyjaciela. W łożku klapa. Chcę rozwodu bo to dalej nie ma sensu. On się nagle ockną i chce naprawiać, ale ja wiem ze ta jego zmiana będzie trwała góra 2 tygodnie. Czy da się kogoś pokochać jeżeli nie czuje sie kompletnie nic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie da sie tez tak mam, ale nie rozstaniemy sie bo mamy dziecko i drugie w drodze i dom w budowie, otwarcie mówimy sobie ze sie nie kochamy , a seks jest maszynowy, wystarczy ze sie bedziecie dogadywac i tolerowac i da sie życ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, Ja również chyba nie kocham swojego męża... nic nas nie łączy wiecej oprócz 3 latniego dziecka, w łóżku jest beznadziejnie, wręcz był okres że się zmuszłam i wypijałam prawie butelke wina żeby było "lepiej" - to był okres gdy stwierdziliśmy że drugie dziecko ociepli nasze relacje... cieży nie ma do tej pory, my żyjemy jak pies z kotem. Ogólnie jest tragedia. Czuję że zmarnowałam swoje życie wychodząc za niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej, ja jestem w identycznej sytuacji. 5 lat po ślubie, od dwóch brak seksu. Ukochana córka, która nas ubóstwia i nowy dom do którego się niebawem wprowadzimy... i co dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurcze ile kobiet jest w takiej samej sytuacji. Ja czasami sobie mówie że robie to dla dziecka, żeby miał pelną rodzinę ale ojciec i tak poświęca mu garstke czasu, cały dzień przeleżałby na łóżku z gazetą albo tabletem, aaaa i z piwem żeby nie było, W nocy jak się kładę spać marzę sobie że poznam jakiegoś mężczyznę - kochanka i on zastąpi mi to czego nie potrafi dac mąż... W ogóle czasami to mam wrażenie że wręcz sie go brzydzę... sex jest okropny... a ja zawsze chciałam mieć troje dzieci... to cud że mamy jedno...a ja tak bardzo chce jeszcze jedno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Będziesz miała jeszcze jedno dziecko to tym bardziej będzie Ci trudniej się rozstać. Również marzę o kochanku, do którego na dodatek odejdę bo będzie miłością mojego życia, a ja jego ha ha ha :( Nic mnie nie cieszy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to sie nazywa kryzys małżeński, nigdy juz nie bedzie takiej milosci jak na poczatku, nigdy nie bedziecie sie tak juz czuly z tym samym mezczyzną, ale trzeba myslec o dzieciach, ja mysle tylko o dzieciach , moj maz nie pije nie bije poswiaca duzo uwagi synowi ma dobra prace ogolnie nie jest zly ale czegos mi juz brakuje, niepotrafi byc juz tak czuly jak na poczatku, chyba u wszystkich sie tak dzieje, namowilam go na 2 dziecko z egoistycznych powodów- jak bede kochac dwoje dzieci to bedzie usprawiedliwiony brak milosci do meza - przyzwyczailismy sie do tej sytuacji i jakos trzeba zyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsze pytanie: czy jesteście osobami wierzącymi i czy macie ślub kościelny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak czytam te marzenia o kochankach to mi się śmiac che... Naczytałyście się Harlequinów czy co?! Pracujcie razem z mężem nad małżeństwem o szczęście małżeńskie się odrodzi - albo narodzi, bo pewnie wszytskie jesteście młode a dzieci z wpadek... Los się mści, ale można go jeszcze odwrócić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja to miałam problem w małżeństwie trochę inny, przez ten problem musiałam ratować siebie a nie małżeństwo, z resztą nie było czego ja nic nie czułam nawet choćby nie wiem co zrobił i jak się zmienił, ja już tego nie chciałam, nie po tym wszystkim. Poznałam kogoś rozwiodłam się teraz jestem zakochana i szczęśliwa i nigdy tak nie kochałam jest całkiem inaczej, zupełnie inaczej niż było z moim byłym mężem nawet na początku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochanek ma być receptą na życie udane? Zabawi się z wami póki będzie mu wygodnie i pyrgnie w kąt, szczególnie że macie dzieci. Jak mąż jest zły (czyli ma nałogi lub/i bije cię) - nie ma czego ratować. Separacja tak, unieważnienie małżeństwa też się da (chodzi mi o kościelne). Jak mąż nie jest wyśnionym ideałem, to się obudź księżniczko i zobacz, że tobie do ideału tez daleko - i razem pracujcie nad małżeństwen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja uważam że jak między parterami nie ma uczucia to co tu "ratować " ? Nie ma sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My z mężem w pierwszych latach małżeństwa bardzo darliśmy koty, chociaż nie była to decyzja pochopna. Głównie o jego lenistwo, brak pracy i odkładanie decyzji o dziecku. Zawsze w tych najgorszych momentach pomagał mi film "Ognioodporny/Fireproof". Potem zbliżyła nas bardzo choroba i śmierć jego ojca, wtedy też zbliżyliśmy się do Kościoła. Dalej zdarza się, że się kłócimy, ale jestesmy bardziej dla siebie wyrozumiali. Nie bez znaczenia jest fakt, że i pracę znalazł, i ogarnął się jako małżonek, no i czekamy na naszego pierworodnego - po 5 latach burzliwego małżeństwa! Tylko my się zawsze kochaliśmy, po prostu nie była to miłość łatwa... No i z seksem tez były u niego problemy, ale jak w głowie siedziała mu choroba ojca i bezrobocie, to trudno było, żeby był ogierem - ale to wiem z perspektywy czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No widzisz jak Twój mąż chce chodzić z Tobą do kościoła to jest już duży krok... mój ani na święta do spowiedzi, ani w święta do kościoła... ostatecznie gdzie nie pojedziemy to się upija i robi z siebie idiote...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale to tez nie jest reguła - moja matka zrobiła się "kościółkowa" po 50 roku życia, a ojciec dalej odwiedza pod przymusem kościół dwa razy do roku :) Też się kłócą, ale są trwałym małżeństwem, wspaniałymi rodzicami i dziadkami, i każdemu życzyłabym takiego wychowania do życia w rodzinie (wielopokoleniowej!) jakie ja dostałam :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tamte linki nie działają, spróbujcie znaleźć stronę Ognioodporny uratuj swoje małżeństwo na FB.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja autorka. U nas nie brakuje pieniędzy, mąż mnie nie bije, nie pije. On jest wręcz taką ciapą. To ja jestem tym silnym charakterem. Męczę sie z nim strasznie. Część z was marzy o kochanku a ja nikogo nie chce. Chce być sama z dziećmi. Nie mam już ochoty niańczyć żadnego faceta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To zamiast myślec tylko o sobie pomysl o dzieciach. Dlaczego chcesz ich pozbaiwć ojca i rozbic im rodzinę? Zamiast pracować nad małżeństwem wybierasz wyjście awaryjne? Wiesz, że dzieci rozwodników statystycznie radzą sobie gorzej w relacjach międzyludzkich, bo nie mają zaufania do innych ludzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli większość uważa , że dla dobra dzieci trzeba sie poświęcić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nikt, poza Tobą samą nie wie, jak jest u Ciebie. Plebiscyt nic Ci nie da. Ja ze swojej strony polecam zaczęcie od siebie. Danie szansy i porządna praca (terapia małżeństw, rozmowy o tym co jest, jak powinno być wg Ciebie i Twojego męża i jak to osiągnąć itp.) Ja generalnie jestem fanką utrzymania małżeństwa, ale nie na zasadzie pokuty czy poświęcenia (bo tak łatwiej), ale codziennej harówy. Zmienić trzeba małżeństwo, nie małżonka, bo zmiana małżonka nie zmieni małżeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak wypaliła się namiętność to już jej nie wzniecisz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam to samo . ale tylko dziecko nas razem trzyma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moje malzenstwo sie wlasnie rozpadlo...mamy dwoje dzieci, 7 i 2lata, siedze i wyje, nie za mezem ale z zalu, ze dzieci nie beda mialy pelnej rodziny, nie wiem jak sobie poradze finansowo, czuje sie jak zyciowa porazka, nie wiem co bedzie, mieszkamy w uk, nie mam tu nikogo, nawet przyjaciol, czuje sie bardzo samotna, moi rodzice jeszcze nie wiedza, pewnie zlamie im to serca...Boze nie chce mi sie zyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez bez
Gościu a z jakiego powodu rozpadło sie Wasze małożeństwo? Czy próbowaliście je w jakikolwiek sposób ratować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Teraz tak myslisz bo jestes w dolku. Zobaczysz sama ze wszystko sie ulozy i za te pare lat bedziesz zupelnie inaczej patrzec w przyszlosc. Wez sie w garsc, masz dwoje dzieci wiec masz dla kogo zyc. Meza natychmiast podaj o alimenty i sama bedziesz musiala rozwiazacjakos sprawe opieki na dziecmi i do pracy. Potem pojdzie z gorki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 2 115
bylismy malzenstwem 10lat ale ostatnie dwa nam sie nie ukladalo, w zeszlym roku juz o malo co sie nie rozstalismy ale jakos sie dogadalismy i byl ok przez kilka miesiecy, teraz to juz koniec, czemu? sama nie wiem, nie ma zdrady, picia czy bicia ale kompletnie inne priorytety, brak szacunku. tak bardzo mi szkoda dzieci, jak narazie sie zgoodzilismy na wspolna opieke, pracujemy w innych gdzinach i maz dekaruje, ze bedzie sie dziecmi zajmowal jak ja bede w pracy, musimy sie wyprwadzic z domu w ktorym mieszkamy, jest za duzy, maz musi znalezc kawalerke, dalismy sobie czas na to do lutego, nie spalam od pieciu dni, ciagle placze, a do pracy musze chodzic, jestem pielegniarka, czuje ze zmarnowalam zycie sobie i dzieciom...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" On jest wręcz taką ciapą. To ja jestem tym silnym charakterem. Męczę sie z nim strasznie." A co powiesz na taką o to dziwną mieszankę. Za dnia bardzo dominujący, wybuchowy choleryk, który nieźle potrafi mnie wytresować (nawet bez mojej pełnej świadomości, dopiero po długi czasie dociera do mnie że wykonuję coś pod jego wpływem) a w łóżku ciapa totalna i najchetniej to by chciał żeby kobieta zawsze była na górze co na dłuższą mete mogłoby być irytujące ale i tak nie ma znaczenia bo libido miał zawsze słabe a teraz to już w ogóle od wielu lat bez seksu żyjemy całkowicie. Nie boleję nad tym bo lata temu tak bardzo przytył że mnie odrzuca od niego i byłaby to dla mnie tylko męka. Nie sądziłam że ktos tak dominujący może być w łóżku tak inny, ale moja to wina, powinnam była przewidzieć że będzie mi z nim ciężko, tzn. przewidywałam ale nie sądziłam że stanie się to wszystko dla mnie tak nieznośne. Niestety jestem po slubie kościelnym i nie wiem co zrobić. Tkwię w tym bo mamy dziecko a ja i tak nie mam innej alternatywy na życie. Najbardziej mnie boli fakt że mimo że zawsze byłam o wiele atrakcyjniejsza od niego to on nigdy nie postrzegał mnie jako kobiety wyjątkowej o której się marzy a miałam w przeszłości co najmniej kilka takich hmmm znajmości że dużo atrakcyjniejsi faceci zabiegali o mnie i dawali wyraźne sygnały że byłabym ich spełnieniem marzeń. Mój mąz nigdy mi nie powiedział że mam piękną figure, włosy. Nigdy... Cały czas mam wrażenie że ma mnie za przeciętną. Czasami się zastanawiam gdzie ja miałam rozum, oczy... Dopiero teraz do mnie docierają te wszystkie sytuacje kiedy ludzie z mojego otoczenia się dziwili że zwróciłam na niego uwagę i że z nim jestem. Teraz widzę jak bardzo spieprzyłam sobie życie i że lepiej było być starą panną nawet. Nie mogę sobie poradzić z tym żalem do siebie. To mnie zjada od środka. A najgorsza jest świadomość że z biegiem kolejnych lat będziemy coraz starsi i będzie już tylko gorzej. Czasami mam ochotę skonczyć ze sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×