Każdy zazdrości sławnym, pięknym ludziom, a oni są nieszczęśliwi i się wieszają

każdy utożsamia szczęście z pieniędzmi, sławą, atrakcyjnością, dużą ilością partnerów seksualnych, a celebryci to wszystko mają i mimo to są głęboko nieszczęśliwi, ich życie to jeszcze większy gnój niż przeciętnych cywili, uciekają w ćpanie, alkohol, uzależnienie od seksu, nie pomaga, są tak nieszczęśliwi, że stają się degeneratami, którym odwala. Wiecie czemu? Wy jeszcze tych wszystkich rzeczy co oni nie zdobyliście, więc jakoś się trzymacie nadzieją, że osiągnięcie ich da wam szczęście. Oni osiągnęli już wszystko co jest utożsamiane ze szczęściem i nie ma nic dalej, a mimo to są nieszczęśliwi, bo okazało się, że to wszystko nie tak jak myśleli, organizm się przyzwyczaja szybko do seksu, pieniędzy, bycia podziwianym, sławy, użwek, itd...i zostaje gnój, bo niczym już nie można sprawić sobie przyjemności, a dlaczego tak jest? Bo natura tak stworzyła ludzi, że muszą cały czas zmieniać bodźce inaczej nic by nie robili i nie następowałby progres ewolucyjny. Mózg ma możliwość dania człowiekowi szczęścia na zawsze, jednak to jest zablokowane, bo inaczej człowiek siedziałby i nic nie robił. Jak ktoś dostaje orgazmu to aktywują się ośrodki przyjemności na kilka sekund do tego stopnia, że odczuwa nieziemską rozkosz i mózg człowieka miałby możliwość utrzymania go w tym stanie przez cały czas bez orgazmu, ale to jest zablokowane, bo byśmy się nie rozmnażali...chooyowa sprawa.