Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

czy są tu ambitne mamy?

Polecane posty

Gość gość

Czy są tu mamy, które nie zamknęły się w domu po urodzeniu dziecka? Chce mieć dziecko, ale mam wątpliwości. Jestem aktywną osobą, prowadzę firmę, która wymaga częstych wyjazdów (tylko Europa), lubię spontaniczność, ale i fajnie spędzony czas w domu z mężem. Nie przeraża mnie jakoś poród i brak snu, tylko boję się tego zawężenia horyzontu, że będę musiała myśleć o tym jakie pieluchy kupić, kiedy podać marchewkę, a co to emolient itp. czy to aż taka dominująca część życia w wychowywaniu dziecka te wszystkie pierdoły co kupić, czym myć, co założyć i kiedy czapkę a kiedy nie? Przyznam, że strasznie mnie zniechęca ten okres niemowlęcy, wolałabym od razu mieć 3-4 letnie dziecko, ale wiem, że to pobożne życzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak ktoś nie ma nic innego do roboty to i spuszcza się nad każda butelczyną mydła, słodko pierdzi i ma pieluchowe zapalenie mózgu. Ze świecą szukać matek które w dzisiejszych czasach mają do rodzicielstwa zdrowe podejście. Bez nadęcia. Mam czasami wrażenie że to jakiś wyścig. Im więcej udziwnień tym lepszą jesteś matką. Uprzedzeń cię że Twoje życie nie będzie już takie jak wcześniej. Ale przy dobrej organizacji dasz rade pogodzić rodzicielstwo z pracą zawodową. Tylko do wszystkiego podchodz ze zdrowym rozsądkiem. Nie wyszukuj na siłę udziwnień typu " kupię dziecku emolienty mimo że nie ma problemów ze skóra, bo to teraz modne". Słuchaj tego co pod opowiada ci instynkt a będzie ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorkaa
No właśnie chciałam wiedzieć czy to wszystkim się tak udziela czy można tego uniknąć? Właściwie jestem minimalistką, nie gromadzę rzeczy, często przegląda szuflady, szafki i wywalam do kosza zbędne rzeczy (często się przeprowadzamy z mężem i to do różnych miast i krajów ze względu na pracę i wolimy nie mieć miliarda bibelotów). Nie chcę nagle przy dziecku obrosnąć w rzeczy. W ogóle mam takie podejście, że dla niemowlaka najlepiej same białe ciuszki, jednolicie, nie trzeba prać oddzielnie, takiemu dziecku nie robi różnicy chyba kolor śpiochów. Zabawki też limitowane, dziecko i tak nie bawi się wszystkim. Żadnych baldachimów, p*****lników, miliarda kosmetyków....nie wiem czy tak się da. I tak na nasz wszyscy dziwnie patrzą bo nie mamy mamy samochodu ani mieszkania na kredy (wynajmujemy). W PL jest taki mega nacisk na tę słynną stabilizacje, że aż mnie mdli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem ci cos ze swojego doswiadczania: Przed urodzeniem dzieci bylam bardzo czynna zawodowo , odnosilam sukcesy, mialam ambitna pracę , ciekawe zycie towarzyskie, duzo jedzilam ( po odchowaniu dzieci tez to wszystko mam). A ze nie lubie bylejakosci w tym, co decyduję sie robic, do dzieci tez podeszlam- mozna powiedzic- ambitnie. Nie, nie - bez baldachimow, spioszkow najlpeszej firmy i morza zabawek ALE jednak staralam sie poswiecie dziciom jak najwiecej czasu (sensownie zaplanowanego), dbalam bardzo o ich rozwoj tak psychiczny, umysłowy, jak fizyczny. To zajmowalo mi bardzo duzo czasu , enegii, przemysleń - ale nie poszlo na marne - dzieci nie chorowaly, nie sprawialy klopotow wychowawczych , świetnie sie rozwijały - i mozna powiedzic , ze od czasow ich szkoly mialam juz zdecydowany luz. Myślę, ze ambicje mozna miec ( i powinno) nie tylko w pracy zawodowej, ale we wszystkich istotnych działaniach w zyciu. W kazdym momencie co innego jest wazne- trzeba umiejetnie i elastycznie wybierac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20:35, z ust mi to wszystko wyjęłaś. Ktoś, kto ambicję mierzy pracą, karierą zawodową czy zarobkami jest.... delikatnie mówiąc lekko ograniczony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorkaa
tu nie chodzi o ambicje mierzoną sukcesami w pracy. Dla mnie najlepszym motywatorem do posiadania dziecka jest właśnie to, że będę mu mogła pokazać świat, nauczyć krytycznego myślenia itd. Tylko przeraża mnie ten okres niemowlęcy, obawiam się tego ubezwłasnowolnienia intelektualnego i zredukowania swoich pasji do emolientów, szczepień i dobierania ubranek...Nie wiem jak to przetrwać nie tracąc siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za dużo kombinujesz, za dużo rozkminiasz. Urodzenie i wychowywanie dziecka (zwłaszcza niemowlaka) to sprawa prosta jak budowa cepa. Pod warunkiem, że sama sobie nie utrudniasz. Czyli: nie czytasz durnych, kolorowych gazetek, nie czytasz i nie sugerujesz się wypowiedziami na tak idiotycznych forach jak to, nie oglądasz "ekspertów" w śniadaniówkach przekonywujących do nowoczesnych, oświeceniowych teorii. Zaufaj intuicji i ew dobremu pediatrze z polecenia. Reszta poukłada się sama, za dużo kombinujesz - w taki sposób ten pierwszy okres naprawdę może stać się dla Ciebie udręką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorkaa
dzięki... wiem, wiem, kombinuje, bo decyzja o dziecku to u mnie spora rewolucja. Długo się nad tym zastanawiałam i nie jest to dla mnie takie hop siup i to moje ukochane polskie "jakoś to będzie". Odstawiłam antykoncepcję i cały czas mam wahania, raz chce bardzo a innym razem absolutnie nie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorkaa
nie mam za bardzo nawet z kim o tym pogadać. moje koleżanki albo już mają dzieci albo próbują mieć i nie mają żadnych wątpliwości czy to dobra decyzja. Też bym tak chciała dostać absolutnego zaćmienia i nie rozkminiać tego tak bardzo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ile masz lat? Słuchaj, tak naprawdę wszystko zależy od Ciebie. Ja tam mam swoje poglądy odnośnie poświęcenia czasu dziecku przez pierwszych parę miesięcy, ale to nieistotne. Przy dobrej organizacji, wsparciu partnera, ew. fajnej, wspierającej rodzinie wszystko jest do zrobienia. I powrót do pracy, i podróże służbowe i budowanie fajnej więzi z dzieckiem. ALE. Pamiętaj, że to nie tylko Ty jesteś w centrum tego wydarzenia. Rzecz rozchodzi się o żywą istotę, dla której będziesz najbliższą osobą w całym wszechświecie. I w tej sytuacji jednak jakiekolwiek przewartościowanie (przynajmniej chwilowe) priorytetów, celów, pewnie będzie dla Ciebie musem. Z drugiej strony - już nie rób z siebie (i my nie róbmy z Ciebie ;) ) jakiejś wiedźmy, która chce urodzić dziecko, bo "tak wypada" czy bo "przyszedł już czas". No bo chyba tak nie jest, nie? ;) Przecież na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie chomik, którego nakarmisz, napoisz, któremu włączysz karuzelę i po balu. Jedno jest pewne, dziecko potrzebuje dwóch rzeczy: szczęśliwej, spełnionej i uśmiechniętej matki, która nie jest smutną, nieszczęśliwą i niezrealizowaną frustratką ORAZ uwagi, czułości, poczucia bezpieczeństwa i świadomości, że zawsze obok ktoś przy nim czuwa. Na każdym etapie jego życia. Jeśli jesteś w stanie mu zapewnić te dwie rzeczy - nie rozmyślaj, tylko bierz się za robotę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jeszcze co do Twoich pytań z pierwszego postu: Wiesz co, kiedy zaszłam w ciążę, bardzo się ucieszyłam, bo to było planowane i wyczekane dziecko. Tu, na forum poznałam kilka dziewczyn (miałyśmy ten sam miesiąc porodu), przeniosłyśmy się na forum zamknięte. Dostały wszystkie, co do jednej amoku, nie było ważne czy to było pierwsze, drugie czy czternaste dziecko każdej z nich. Pieluszki, ciuszki, kosmetyki, ręczniczki, przewijaczki, słoiczki, buteleczki, czapeczki - nie było tematu, którego nie przewałkowałyby miliard razy. Trylion linków, cen, sklepów, opinii, dyskusji nt tego, czy lepszy dresik welurowy czy ten z polaru. I ok - ja rozumiem to, że niektóre kobiety się w tym odnajdują. Ale ja nie potrafiłam, wymiksowałam się z tego towarzystwa. Dla mnie sprawa była jasna: wybrać bezpieczny, wygodny wózek, kupić bezpieczny fotelik do auta z atestem, wyprawka - kupić to, co niezbędne, ograniczyć się do absolutnego minimum kierując się zasadą, że jeśli coś bedzie potrzebne - żyję w XXI wieku, mam pod nosem sklepy, markety, samochód, wszystko jest do kupienia w 5 minut. Kiedy urodziłam, byłam najszczęśliwsza na świecie. 3 tyg po porodzie pierwszy raz wyszłam na romantyczną kolację z mężem, dziecko zostało pod opieką babci - żyje. Ja jestem na urlopie wychowawczym obecnie, ale taki był mój wybór, całkiem świadomy, przemyślany i zaplanowany od dawna. Ale znam matki, które mając dziecko w moim wieku z powodzeniem pracują, maluchy są w żłobku (i one też żyją!) lub pod opieką rodziny/opiekunek. A mamy są szczęśliwe i zadowolone, że wyszły z kieratu, jakim było dla nich siedzenie na dywanie z dzieckiem i słuchanie po raz siedemdziesiąty szósty "Krówki Mufki". Tak więc sama widzisz - nie ma patentu na bycie szczęśliwą matką, dla każdego to oznacza co innego. Jeśli uważasz, że Ty spełniona będziesz wracając do pracy po 2 miesiącach po porodzie - zrób tak. Tylko zrób to z głową, pamiętając o tym, że to Twoje dziecko i Ty jesteś za nie odpowiedzialna. Nie piszę o mężu/partnerze, bo jednak rola matki to coś zupełnie innego, potem jej ewentualne wyrzuty sumienia czy jakieś niepewności mocno mogą odbić się na psychice. No i weź poprawkę na to, że po 9 miesiącach noszenia pod sercem własnego dziecka, wszystko może (choć oczywiście nie musi) Ci się odmienić, światopogląd może Ci się zmienić o 180 stopni ;) Powodzenia! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko wydajesz sie byc rozsądna kobieta ,ale.. Dziecko pomniejszy twoje horyzonty ? Nie bedziesz sie rozwijac,poznawac nowych rzeczy ? Co za bzdura ! Myslisz , ze ta wiedza o twoim dziecku, te rodzaje kremów pieluch, wózków, mlek ip. z których lekko szydzisz ,ciebie nie nauczy czegos nowego ? Nie rozwinie ? Nie nabierzesz nowych umiejetnosci w zupełnie nowej dla ciebie dziedzinie ? :) Uważasz , ze to nie rozwój ? : ) Nie martw sie,bedzie dobrze przed toba tyle do odkrycia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiesz sama jak zareagujesz, bo to głównie hormony... są kobiety które tych kupek i zupek nie mogą się doczekać, śnią nocami o dzieciach, a po porodzie wpadają w depresję, izolują się od dziecka, odtrącają je, uciekają od niego, wracają natychmiast do pracy bo czują się jak w pułapce. I bywa odwrotnie, kobieta podchodzi do macierzyństwa z dystansem a po porodzie dostaje pieluszkowego zapalenia mózgu i siedzi na różowej chmurce, każdy uśmiech daje jej ogromną radość a każdy płacz powoduje że i ona jest nieszczęśliwa... Myślę że lepiej podchodzić z dystansem, pewnie że możesz tak mieć że skupisz się na tym jaką kaszkę teraz podać i czy welurowe spodenki nie będą za ciepłe, bo może lepiej bawełniane, ale jeśli będziesz z tym szczęśliwa? Twój świat się zmieni i grunt żeby się w tym wszystkim odnaleźć, nie podchodź do dziecka i do macierzyństwa z jakimiś konkretnymi oczekiwaniami, tylko po prostu bierz to co dostajesz od życia. Nieszczęśliwi są tylko ludzie którzy na siłę buntują się przeciwko sytuacji której nie mogą zmienić albo chcą zmieniać otoczenie zamiast popracować nad problemem który tkwi w nich samych. Co do podanych przykładów- uważałam że dziecko trzeba od początku chować w miarę naturalnych warunkach i nie cackać się z nim jakoś wyjątkowo. Nie przegrzewałam, nawet jako niemowlę ku zgrozie otoczenia nie nosił czapeczki kiedy pogoda sprzyjała, znalazłam pediatrę która była raczej zwolenniczką syropu z cebuli niż antybiotyków... ot, podchodziłam do dziecka naturalnie, bardziej jak do delikatniejszej wersji siebie, a nie kosmity, i działało, mały choruje minimalnie, mimo że obecnie przedszkolak nie brał nigdy antybiotyków. Tak samo przy karmieniu piersią- uznałam że będę karmić jak długo nam obojgu będzie to pasować, bez żadnego cudowania z dietą dla matki karmiącej czy ostrożnego obchodzenia się z alergenami- również działało, jadłam czekoladę z orzechami, ryby z pomidorami, cytrusy, dziecko spokojne i szczęśliwe. Ale... uznałam też że nie ma co cudować z praniem w płatkach mydlanych, w proszkach dla niemowląt i prasowaniem każdej sztuki (chociaż te pierwsze i tak miałam wyprasowane- przez mamę). Że nie będę wygłupiać się z emolientami i kremami dla alergików, krem nivea czy oliwka wystarczą. I... nie działało. Synek miał prawie natychmiastową, paskudną wysypkę po każdym kontakcie z ubraniami czy pościelą wypranymi w zwykłym proszku, to co miał bezpośrednio przy skórze musiało być prasowane, całe pranie w domu w proszku dla niemowląt, podwójnie płukane, wszędzie poza domem musiał mieć swój kocyk odpowiednio przygotowany bo leżenie na kanapie u babci kończyło się jątrzącą się buzią którą potem tydzień leczyliśmy. I to trwało 1,5 roku... podobnie reagował na kontakt ze skórą posmarowaną kremem czy balsamem do ciała, zwłaszcza zapachowymi, dla niego również specjalne kosmetyki koniecznie. Wszystkie nasze teorie są fajne dopóki dziecko współpracuje. Ja przejmowałam się tym wszystkim i owszem, wychodziłam, dalej byłam aktywna, dalej miałam swoje zainteresowania, dość szybko złapałam dorywczą pracę, ale myśl o każdych dolegliwościach dziecka- jeśli były- ciągle tkwiła gdzieś tam w głowie i nie mogłam się jej pozbyć. Mąż z kolei potrafił skupić się na pracy nawet jeśli w pokoju obok synek płakał pod moją opieką (dla mnie, niemożliwe), ale kiedy z kolei ja wyjechałam a mały został pod wyłączną opieką tatusia i akurat wtedy się rozchorował, mąż nie był w stanie żadnych spraw bieżących ogarnąć bo zajmował się wyłącznie dzieckiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jeszcze co do tych swobód, wyjazdów, przeprowadzek... też nie mamy tej stabilizacji (oj, tego mi czasem jednak brakuje), ale jeździć lubimy. I mały właściwie od 4. mca jeździł z nami, samochodem, pociągami, autokarem, kamperem, o komunikacji miejskiej nie mówiąc, prom też zaliczył. Ale to taki mały wagabunda który lubi zwiedzać świat, wszędzie się czuje dobrze, na początku mu wystarczała domowa przytulanka żeby usnął wszędzie gdzie tylko zechciał z uśmiechem na buzi, podróże znosił tak jak żaden znany mi dorosły, nigdy nie marudził, nigdy się nie nudził, nigdy mu nie było niewygodnie, za gorąco czy za zimno... Ale co gdybym miała dziecko z chorobą lokomocyjną? Takie dla którego podróż powyżej kilkunastu kilometrów to przykre dolegliwości? Dziecko z problemami zdrowotnymi, nawet nie poważnymi ale takimi które wykluczają dłuższe siedzenie czy jazdę? Albo po prostu dziecko które wszędzie w obcych miejscach czuje się źle, nerwowo, jest przestraszone, zapłakane i dla spokojnego snu musi mieć swoje łóżeczko i swoje cztery ściany? Odpuściłabym pewnie podróże, bo nie chodzi o to żeby maluch się męczył i my razem z nim, albo żeby cała podróż redukowała się do dbania o jego wygodę i dobre samopoczucie... czy byłabym wtedy nieszczęśliwa? Pewnie nie, po prostu znalazłabym inną drogę do szczęścia. Już nieraz moje jakieś pobieżne plany brały w łeb bo drugiego człowieka nie zaprogramuję, pewnie że nie jestem robotem i jak wychodziłam ubrana na rozmowę kwalifikacyjną a synek przytulił mnie łapkami z czekolady to miałam przez chwilę świeczki w oczach, ale to jakieś momenty, do opanowania, mam prawo do emocji jak każdy. Pamiętam co mi koleżanka mówiła kiedyś o lekcjach jogi: "jak pójdziesz na pierwsze zajęcia z jakimiś konkretnymi oczekiwaniami- bo chcesz schudnąć, kontrolować oddech, uelastycznić ciało, popracować w grupie, wyciszyć się, wyjdziesz zawiedziona. Bo podchodzisz do czegoś obcego z planem w głowie i kiedy coś ci się nie zgadza, czujesz rozczarowanie. Trzeba podchodzić do tego z dobrymi emocjami ale bez oczekiwań, i poznawać to co się dzieje, wtedy dostaniesz więcej niż inni oczekiwali". Moim zdaniem, z macierzyństwem jest dokładnie tak samo. Fajnie że masz jakieś założenia, chcesz kupić same podstawowe- proste i białe ubranka- kupuj. Ale jeśli potem okaże się że jednak robi ci się ciepło na widok słodkich, disney'owskich bluzeczek, i myślisz tylko o tym jak maleństwo by w nich wyglądało, to nie wyrzucaj sobie że Ci IQ spada że się takimi pierdołami zajmujesz, tylko kup małej tą bluzeczkę z myszką miki i korzystaj z tego że potrafisz się cieszyć z drobiazgów. Nie bądź sfrustrowana jeśli się okaże że tygodniami dociekasz na co dziecko ma uczulenie, a mimo rozsądnego żywienia i warunków higienicznych dziecko nie wiadomo skąd ma alergie pokarmowe i wziewne, ważne co masz w głowie kiedy się tym wszystkim zajmujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślacej kobiety na pewno dziecko nie ograniczy. Dziecko zmienia sie doslownie z dnia na dzien, jest fascynujace o ile szybciej od doroslego uczy sie, przyswaja nowe umiejetnosci i wiadomosci. Ambitna matka powinna byc tworcza - ile wsadzisz w male dziecko, tyle w nim zostanie, od nikogo nie zalezy tyle, co od niej. A ze do tego masz zupki i kupki - kupki to konkretna informacja o stanie zdrowia ( z niemowlakiem sie nie dogadasz), a zdrowe zupki przy okazji mozesz robic takze sobie , jestesmy zawaleni niezdrowy jedzeniem, wiec to,ze nabierzesz wprawy w pzrygotowywaniu zdrowego, na pewno sie oplaci. Mycie, ubieranie - na logike, nie ma co kombinowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsze czego nauczy cię dziecko po pojawieniu się na świecie to to, że nie ma co planować, bo każdy plan - rodzinny, zawodowy, taki-śmaki i owaki może wziąć w łeb w każdej chwili. Urodź to zobaczysz jak będzie, jak zareaguje twój organizm, twoja psychika - tu się nie da przewidzieć pewnych rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorkaa
A propos pytania wyżej, mam 33 lata. Dzięki dziewczyny za fajne posty, rzadko się czyta na kafe takie fajne wypowiedzi! Ja mam tyle wątpliwości bo jestem z grona tych kobiet, które nie lubią dzieci i nigdy ich nie chciały mieć. Fakt po trzydziestych urodzinach, właściwie chwile wcześniej coś mi się odmieniło, hormony zadziałały i stwierdziłam, że miks mój i męża może być nie kosmitą a fajnym małym człowiekiem. Niestety zauważam też, że dzisiejsza sytuacja kobiet jest serio średnia. Mają urodzić wychować, osiągnąć sukces i przejść test białej rękawiczki....a ja i bez dziecka czasami mam bałagan bo mam sporo pracy - jak to we własnej firmie, a wieczorem serio wolę wypić lampkę wina z mężem niż nabłyszczać dom. Z drugiej strony, pracuję na swoim, mogę pracę połączyć z wychowaniem dziecka chyba. Męża też mam fajnego, który patrzy an wszystko co robimy jako na wspólne i domyślam się, że zostawienie go z dzieckiem samego na weekend nie byłoby problemem. Tylko że nie mamy absolutnie nikogo do pomocy. Rodzice męża nie żyją moi strasznie daleko, przyjaciele też zostawieni setki kilometrów stąd...tego się boję trochę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dupa nie ambicja! zrobilam podyplomówke i staz i to koniec moich osiagniec. gdy dzieciak zachorowal to stalam po 8godzinach w pracy w kolejce do lekarza(90minut) a potem za dwa dni to samo. mialam rownoczesnie trudny egz na podyplomowce, bo skonczylam socjologie a poszlam na rachunkowosc. no i gdy malemu sransko sie skonczylo i minela grypa zoladkowa to ja zachorowalam na hemoroidy ktore na dwa tygodnie zlamaly mi zycie. bylam tez po pracy 7 razy co dwa dni u lekarza bo nic nie pomagalo w tym 5 godzin do chirurga raz czekalam. wiem ze macie ciezej. ale tak dostalam popalic, bo i jeszcze mąż poodwalał bo przeciez musi podokuczac bo go zaniedbywalam i moje ambitne mamy mam w d***e prace i kolejne studia i wszystko. nie szukam pracy mam 3 latka i chodze na spacery, wyciagam sie na plecach i jak mnie ktos namawia tym sztandarowym haslem: maly do przedszkola a ty do pracy to bucham smiechem. a potem co 3 razy po 2 tygodnie zwolnienia? albo znowu te kolejki? mam to w nosie babka za 2 lata idzie na emeryture a ja nie zamierzam robic szpagatów na suficie i sie denerwowac!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ambitna mamo musze wysmiac twoje hasla "krytyczne spojrzenie na swiat"? pogielo cie? dlaczego dziecko cie ograniczy? "zapomnialam ksiazek, a ucze sie ludzi"-agnieszka osiecka na macierzynskim tak pisala "jeden czlowiek to wiecej niz cala biblioteka"-edelman chyba pisal rozumiem ze doluje cie to, jak wygladaja matki. z papierochem w zebach pod mopsem, albo w biedronce. to twoje zycie.ty nim kierujesz. ja majac jedno dziecko jezdze do biblioteki raz w meisiacu i mam czas. do wojewodzkiej, bo miejska mam pod nosem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najwieksza glupota to wybór kandydata 'tylko po studiach' albo myslenie ze majac 35 lat bedziecie tylko gadac o filozofii(sztuce). przezyc zycie po ludzku i nie narobic swinstw to wielka sztuka, wychowac czlowieka tez. moja ambicja sie spelni, gdy maly zrobi zawód i pojdzie do pracy.jego sprawa jaki-elektryk ksiadz albo iinzynier.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorkaa
Różne jest rozumienie pracy. Ja nie "chodzę" do pracy, praca to część mojego życia. Nie mam takiego podziału 8h w robocie i fajrant. Czasami pracuje po 16h a czasami robię sobie tydzień wolnego....takie uroki własnego biznesu. Poszczęściło mi się w życiu bo robię to co lubię i nie traktuje tego w ramach przymusu.Nie mam zamiaru wbijać do głowy dziecku że ma być lekarzem czy prawnikiem. Ma robić to co lubi, nawet być w ekipie cyrkowej, jego życie, będzie miało tylko jedno. W sumie to nie wiem czego się tak boję, chyba najbardziej tych zmian, że teraz czasami z czymś się nie wyrabiam, że lubię spać w sobotę do 10 i leniuchować w łóżku z kubkiem kawy. Podczytuję kafe, może to mi skrzywiło obraz matki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorkaa
a propos krytycznego spojrzenia na świat, chyba nie do końca się zrozumieliśmy. Chciałabym żeby moje dziecko samodzielnie myślało, podważało wszystko, nie brało nic za pewnik i było otwarte na różne światopoglądy. Nie marzę o wychowaniu inżyniera z kredytem na 30 lat. Marzę o wrażliwym dziecku, tolerancyjnym na odmienność, otwartym na zmiany, odważnym, akceptującym ale i dostrzegającym granicę między dobrem a złem....i myślę sobie, że to cholernie trudne! że odchowanie dziecka i wbicie mu do głowy, że ma iść na studia, sparować się z koleżanką z roku, wyprawić wesele, kupić mieszkanie, samochód, spłodzić dziecko i jeździć na wakacje do Egiptu....to dla mnie przerażające...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bunt dwulatka-krytyczne myslenie. ale zanim do tego doplyniesz to ci sie odechce planów takich. te rozmowy o motylkach i kwiatuszkach :) te wymiotne tematy zalecialo ale zjełczałym kartezjuszkiem. czeka cie plankton zamiast platona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko widać fajna z ciebie babka,tak niestety dziecko ogranicza,szczególnie przez pierwsze 2 lata i to bardzo,tak bardzo ze twoje wyobrażenie o posiadaniu dziecka w starciu z rzeczywistością może cie rozczarować,możesz się okazać taką osobą jak ja ze pierwszy ząb czy krok Cię nie ucieszy a zmęczy,ja prawdziwą radość z macierzyństwa zaczełam czerpać gdy dziecko skończyło 2 lata i przestało być niemowlakiem a zaczęło stawać się małym cżłowiekiem, u Ciebie może być zupełnie inaczej,ale pewna jestem ze niestety część siebie stracisz ale za to możesz dużo zyskać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×