Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

annn93

Jestem aspołeczna?

Polecane posty

Witam! Piszę tutaj, bo w zasadzie nie mam komu tego powiedzieć. I od kogo oczekiwać... rady? wyjaśnienia? Otóż mam 22 lata, studiuję, pracuję jako wolontariuszka, chodzę na dwa kusy językowe... I czuję się samotna. Mam chłopaka- i w zasadzie z nim mogłabym rozmawiać cały czas, o wszystkim, ale... przeszkadza mi, że jest on jedyną taką osobą w moim życiu. On ma kolegów, do których zadzwoni i spotka się na piwie, ja niekoniecznie... Nie chodzi o to, czy mu zazdroszczę (troszkę tak ;), ale dlaczego nie mam psióły? Ostatnią miałam w LO, ale teraz dzieli nas jakieś 600 km (przeprowadziłam się po maturze, więc ze starymi znajomymi mam raczej kontakt gdy sporadycznie wracam w rodzinne strony). Na początku studiów poznałam fajną laseczkę, super nam się spędzało razem czas, martwiłyśmy się o siebie, zawsze mogłyśmy pogadać, ale po pół roku umarło, teraz nie jesteśmy nawet na 'cześć' (nie chcę tego komentować...). Poznaję ludzi i rozmawiam z nimi, ale spotkam się tylko w ramach wykonywania jakiegoś zadania, czasem poplotkuję, pośmieję się, ale jest sobota wieczór a ja nie mam z kim pogadać. Czasem rozmawiam o tym z moim, ale nie bardzo chcę się żalić na ten temat. Mam takich "średnich znajomych"- na piwku spotkamy się raz na 2-3 miesiące. Czyli słabo. Ja oczywiście nie choruję na nadmiar wolnego czasu, mam co robić, ale często mam ochotę zrobić sobie przerwę i mieć do kogo zadzwonić lub z kim wyjść- aktualnie dzwonię tylko do mojego, lub mamy :D Nie rozumiem, jak to się stało, kiedyś jakoś zawierałam trwałe znajomości (a raczej jakby zawierały się same?) a teraz.. oczywiście nikogo nie będę napastować, zmuszać, jestem trochę nieśmiała jeśli chodzi o relacje z nowopoznanymi ludźmi (bardzo z tym walczę, objęłam nawet koordynację nad jednym z projektów w tym celu). Na studiach mam tylko takich znajomych, z którymi mogę pogadać o pracy dyplomowej i dołączenia do zespołu w jakimś tam projekcie. Ale nawet nie bardzo o życiu prywatnym. Nie mówiąc nawet o piwie, czy kawie! Zaczyna mnie to boleć, bo nie wiem, czy ja jestem dziwna? Czy już po prostu straciłam umiejętności i chęci interpersonalne na poziomie jakiegoś zaangażowania w czyjeś życie (jak to bywa z przyjaciółkami). Nie wiem. Nie wiem, co się dzieje. Niestety też nie jestem osobą która zagada kogoś itd, czasem się do tego zmuszam (w ramach walki ze sobą), ale to jednak jest walka... Sama nie wiem, czego ja właściwie oczekuję pisząc Wam o tym tutaj. Czytałam pytania innych dziewczyn, które miały problemy z zawieraniem nowych znajomości. I nic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jesteś aspołeczna. Po prostu jesteś introwertyczką. Masz swój swiat, a w codziennych relacjach z innymi ludźmi nie jesteś ani wylewna, ani nadskakująca, najczęsciej łączy cię z innymi jakieś zadanie do wykonania. Zadanie się konczy, wszyscy się rozchodzą.. Myslę, ze zawrzesz fajne znajomosci przez przypadek, w niespodziewanej sytuacji, i będziesz wiedziała, czula, ze to są wartosciowe relacje na dluzej. Jestes osobą na poziomie, z klasą, i nawet nie znizysz się do poziomu pustej gadki, o tzw.byle czym. Znajomosci ze szkoly rzadko są kontynuowane z chwilą wejścia w dorosłosc... Problem, z czasem do pokonania, jest w tym, ze w danym środowisku, mieście, jesteś nowa, obca, wyrwana ze swoich korzeni. Potrzeba czasu, by pomieszkać, wsiąknąć, i być zaakceptowanym, postrzeganym jako "ziomal", "swojak", "tubylec". Znam to z własnego doswiadczenia, bo przez kilka przeprowadzek po kraju znajomi się wykruszyli. Ale pojawili się nowi ludzie, nowe relacje. Tez jest coś takiego, rodzaj urazu, ze nie wszystkie znajomosci okazywały się w dalszym biegu pozytywne. Czasem wręcz odwrotnie, okazywały się toksyczne. Przez takie doswiadczenia jest się ostrozniejszym, bardziej nieufnym i...wybrednym. A gdy stawia się wysoko poprzeczkę, niewielu moze ją dosięgnąć. Ale chyba tak trzeba. Nie ilosc, a jakosc:) Zyczę Ci poznania wspaniałych, uczciwych ludzi:) Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakbym czytała o sobie... Tyle, że ja nie mam nawet chłopaka. :D Też studiuję, ale na studiach moje kontakty z ludźmi są bardzo powierzchowne, w zasadzie ograniczają się jedynie do sztywnych rozmów pod salą, a i tu nie zawsze mam z kim pogadać. Większość moich przyjaźni porozpadała się. I również pracuję jako wolontariuszka, przy czym powiem Ci, że to jest jedno z niewielu miejsc, gdzie mogę być naprawdę sobą. Nie znam Cię, ale myślę, że taką po prostu masz osobowość, taki charakter. To nic złego. W każdym razie doskonale Cię rozumiem, bo mam niemal identycznie. Rada? Nie mam żadnej. :) Może tylko tyle, że jeśli spotkasz jakieś fajne osoby, z którymi naprawdę będziesz nadawać na tych samych falach, automatycznie zaczniesz się otwierać i samo jakoś pójdzie. Tylko no właśnie, bardzo ciężko trafić dzisiaj na bratnią duszę. Ehh... Głowa do góry. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie spodziewałam się, a jednak trochę mnie to pocieszyło ;) No cóż, prawda jest taka, że to jest po prostu mój kompleks. I pewnie dlatego to tak przeżywam... Wiadomo, że raczej trudno zrobić coś w tym kierunku, ale jednak czuję się winna, że siedzę z założonymi rękoma. Pozdrawiam i dziękuję za chwilę czasu! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×