Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Żywy Samobójca

Skoczyłem z krawężnika do kałuży

Polecane posty

Gość Żywy Samobójca

Jak każdy chyba, zastanawiałem się kiedyś nad własną śmiercią. Nie, nie zabił bym się - życie jest za fajne i tyle. A może po prostu już nie żyje... Od pewnego czasu, otacza mnie dziwna sytuacja życiowa.... nie mam powodów do smutku i żalu , ale także brakuje mi powodów do radości... zbyt silny by przegrać z losem, zbyt słaby by zrealizować swoje cele i na gruncie towarzyskim jak i zawodowym. Zastanawia mnie...czy tylko ja jestem takim życiowym Samobójcą... który zleciał z mostu a nie dotknął ziemi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćM
Fajna metafora na końcu. Czytając tytuł pomyślałam sobie: "i ani się nie połamałeś, ani się nie utopiłeś". Ja przegrywam na własne życzenie. Bo zamiast coś zrobić, co muszę, to odwlekam, odwlekam, odwlekam - sama sobie przyciągając w ten sposób kłopoty. Ogólnie bardzo towarzyska nigdy nie byłam. Ale miałam taką bliższą koleżankę, to sama ją olałam, zrezygnowałam z kontaktu. Choć dobrze wiem, że jak się odezwę, to ona się ucieszy, ale nie chcę się z nią kolegować. Coraz rzadziej widuję się z rodziną. Ciotkami, kuzynostwem. Odsuwam się od wszystkich aż w końcu zostanę sama. Zamiast żyć - egzystować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja z dywanu na podłogę :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żywy Samobójca
Do ,,gośćM" - ja zaś stałem się niewolnikiem planowania, swoich aspiracji.... czasem chciał bym mieć dwa dni wolnego - dwa dni bez myślenia o.... o czymś... po prostu być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćM
Planów, to ja mam mnóstwo i ubolewam, że doba jest tak krótka, bo nie jestem w stanie wszystkiego pogodzić - fizycznie się nie da. Ale nie ma w tych planach ludzi (pomijając pracę z ludźmi i zaplanowany wolontariat). Ostatnio odpowiadałam sobie na pytania kim jestem, czego chcę, co jest dla mnie ważne. Chwilkę zastanowiłam się czy chcę miłości, po czym stwierdziłam, że nie jest dla mnie. O rodzinie nie pomyślałam nawet przez krótką chwilę. O tej rodzinie, do której należę. Szczerze, to mnie to troszkę przeraziło. Młoda jestem, życie przede mną, a ja je sobie pomalutku marnuję. Przecież kariera, to nie wszystko, czyż nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
GośćM... tak kariera to nie wszystko. Czasem uciekamy do swego świata, chcemy zbudować coś, co wg nas da nam bezpieczeństwo i stabilizację... przecież to nam może uciec a rodzina jest... traktujemy ją jako coś stałego... a karierę jako dynamiczne i zmienne. tym tracimy czas dla siebie. Ja mam trochę inaczej... postanowiłem kiedyś walczyć - idealny związek i super praca... mimo że spotykam się z kobietami... nie mam tego czego pragnę - związek... mimo że jakoś tam istnieję na rynku pracy... mimo wykształcenia.... ceniony jestem na halach produkcyjnych... nie osiągnąłem swoich celów... ale także nie przegrałem walk o nie - jeszcze nie przegrałem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćM
Pracowałam kiedyś na hali produkcyjnej. Nie było źle, nawet fajna robota - tak sobie myślałam, ale jednak miałam taką myśl w tle, że nie mogę tam zostać, bo przecież to nie jest to czego chcę, nie do tego dążę, nie po to tyle się uczę, robię kursy, płacę pieniądze żeby skończyć na produkcji. I nawet jak coś mi wychodzi, myślę sobie "jestem z******ta", to zaraz wpada ta druga myśl, że co z tego, że coś zdałaś, że udało ci się dostać pracę w zawodzie, jak nikt cię nie kocha? Jaką wartość mają sukcesy, którymi nie ma się z kim dzielić? Jakieś spełnienie dają ale to tylko fragment. Tylko jak się z tego wyplątać? Jak zacząć podążać w stronę ludzi nie tylko w charakterze zawodowym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
GośćM.... może czas na zmiany co? Gdy walczysz... dobrze jest wrócić ,, do domu" :) ja też wyczekuje swego związku już... by chociaż na weekend... położyć się obok i przytulić ją... bo siedząc w domu ambitne plany przeganiają kolejne ambitniejsze...Myślę że masz podobnie do mnie, świat analiz... czasami brakuje tej czytso optymistycznej myśli...Psychodelirium - czasem na główkę warto, by się w niej poprzestawiało :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćM
Ja myślę, że żyję planami, bo ... są pozytywne! Bo to taka ucieczka od tego co teraz. Zarabiałam grosze? To nic, przecież skończę tą szkołę, tamten kurs i popracuję trochę za półdarmo, to na pewno będzie tak jak chcę. A nie jest? To nic, zrobię jeszcze to i to i tamto. Plany gonią plany, bo zawsze dają nadzieję. Przytulić się do "niego" to jedno, ale iść na fitness z koleżanką, na rower z kuzynką, pogadać do ciotki, czy na imprezę z kumplami, to inna sprawa. Ja mam mniej niż 25 lat. Z dawnych bliskich znajomych mam kontakt z dwoma koleżankami. Czemu z nimi? Bo z jedną zawsze kontakt był raz na kilka miesięcy, z drugą nie od zawsze ale jakoś też tak wyszło. Brak czasu. Zmiany? I tu mamy przyczynę moich różnych dołków: nie radzić sobie z czymś ale próbować, to nic, ale nie radzić sobie z czymś i tylko narzekać nic nie robiąc, to już problem. Czemu studiowałam dziennie, pracowałam codziennie i chodziłam do szkoły w weekendy? Bo to świetna ucieczka od wszystkiego i super wymówka, że czegoś nie zrobiłam. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stawiaj na bliskich znajomych... lepiej jest czasem mieć kilku... a właściwych... niż stado jadowitych żmij - które czekają... by przy piwie napawać się twoimi upadkami :) Sam czasem zastanawiam sie kim jestem? Co mnie ogólnie czeka? Walczę... ale jest czas... że czuję zmęczenie... zamykam oczy i myślę o śmierci... ona by mnie uwolniła... ale poddać się dziadydze bez walki? I wracamy na codzienne tory...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie nie wiesz, czy śmierć by Cię uwolniła. Nie wiesz, co będzie po niej, a jeśli wierzysz w niebo, to i tak nie wiesz, czy do niego trafisz. Dlatego trzeba też dbać o to co teraz. Dlaczego nie przystopujesz? Dlaczego nie wyrzucisz co drugiego, co trzeciego planu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćM
Się nie podpisałam wyżej. :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzisz, ambitnie rozpocząłem ten rok.... złożyłem wypowiedzenie w swojej firmie i przeszedłem do innej... większe perspektywy rozwoju. Teraz z czasem okazuje się że tak naprawdę to załatwiłem sobie wycieczką z pod Leningradu do Stalingradu..... mam trzecią opcję... ale tu już wchodzą do gry osoby trzecie... nie ja mam wpływ na wydarzenia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
etat w korporacji czy urzędzie jest wyborem dla kompletnych przegrywów życiowych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zależy moja droga od położenia, czasem strategia ma szersze znamiona.... obejmuje więcej dziedzin życia. Do wyprowadzenia ofensywy.... te etaty co Ty wymieniasz... dla mnie są dobrymi pozycjami wyjściowymi - dają czas.... którego, obecnie jest mało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×