Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gośćgrrgrerre

jestem stara, a nie wiem czasami co czuje

Polecane posty

Gość gośćgrrgrerre

mma 27 lat, wiec powinnam juz wiedziec czego w zyciu szukam, a zachowuje sie chyba jak nastolatka, albo jakbym przegapila etap zabawy w zyciu? Otoz, jestem od roku z facetem, fajny, poukladany facet, dobrze sie czuje w jego towarzystwie, ale moje uczucia nie sa stale, to ciagle sinusoidy. Wydaje mi sie, ze to przez, ze probuje ciagle stlumic moje obawy i uczucia. Denerwuje mnie w nim jego nietowarzyskość, ja tez nie mam optrzeby chodzenia nawet co tydzie do znajomych, ale on to juz w ogole spotyka sie sie raz w porywach 2 razy na pol roku z kims. Jego zycie to praca i rozwoj zawodoy, po pracy przychodzi i odpoczywa, rozumie, bo pracuje ciezko i dlugo, ale tak wlasciie wyglada kazdy jego dzien. Weekendami tez oglada tv lub siedzi z rodzicami. O ile ja tez jestem rodzinna i spedzamy czesto weekendy w rodzinnym gronie, to u niego mnie to wkurza, ze on juz prawie w ogole nie spotyka sie z rowniesnikami... przez ten rok nie poznalalm zadnych jego znajomych, on moich poznal, ale to byly dlugie podchody z mojej strony, mnie ciagnie, zeby spedzac czas wsrod ludzi, jemu wystarcze tylko ja. Doszlo do tego, ze gdy w koncu widzimy sie z kims, to jest niezrecznie, mam wrazenie, jakby nikt nikogo nie znal, moj facet jest spiety, rozmawia ze wszystkimi raczej dosc formalnie, brakuje mu luzu. Ja tez taka po czesci jestem, ale staram sie luzowac. Wychodzi na to, ze nawet jesli spedzamy czas zawsze jakos, to i tak nie czuje w tym zycia, energii, bo jest to jakby z przymusu, zbey nie bylo, ze siedzimy w domu? nie wynika to z silnej potrzeby serca, z pasji, czy chociaz zainteresowania. Zdarza sie, ze jezdzimy z pizzeri, na lody do maca, albo an zakupy, na ktorych on nigdy i ta nie kupuje, tylko po to, zeby nie siedziec w domu, Tzn fajne sa te wyjscia, ale troche na sile?(nie wiem, czy to dobre okreslenie) Marzy mi sie, zeby ten zwiazek mial wiekszy ped, zebysmy sie mogli spontanicznie z kims spotkac na piwie od czasu do czasu i mile spedzic czas, zalatwic co trzeba i wrocic do domu, a my wlasciwie nie mamy co ze soba robic. I o ile mozemy robic wszystko, bo jezdzimy na rowerach, ogladamy filmy, gramy w siatke, gotujemy, to cos nie gra. Wkurza mnie, ze my tak ciagle we dwojke, ze wyjscia do kogos jesli juz rowna sie od razu spinka. Zastanawiam sie, czy my do sebie pasujemy w ogole, a moze tak wygkada kazdy zwiazek?Moze zatrzymalalam sie na etapie studentki, w zyciu ktorej wiecej sie dzialo i musze przyznac, ze zle znosze etao przechodzenia w dorolosc. Nie mam duzego doswiadczenia i boje sie, ze podejme zla decyzje, ze jesli bysmy sie rozstali, to zalowalabym tego,a odwrotu nie bedzie, moze mam w swojej glowie obraz idealnego zwiakzu z filmow/lektur? Gdzie spedzamy czas razem, ale tez takzde ma czas dla siebie, da znajomych, zalatwiamy wspolnie sprawy spotykamy wspolnie w wiekszym gronie, nawet rodzinnym, gdzie rozmowa plynie troche lzej, a nie polega na wymianie czynnosci zminionego dnia, a czasami u nas tak to wyglada. Moze jestem gowniara po prostu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
życie nie jest filmem, ani bajką, jeśli on nie lubi towarzystwa innych, możesz sama czasem gdzieś wyjść jeśli tego potrzebujesz, dla mnie nie ma problemu wyjść np.do kina samej. Masz znajomych, więc się z nimi spotykaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćgrrgrerre
problem w tym, z mieszkamy w roznych miastach i caly czas mysle o tym, ze nie jestem w stanie zamieszkac w jego miescie, bo jego zycie to praca i dom plus brak jakiejkolwiek bliskiej mi osoby w tym miescie plus nietowarzyskosc mojego sympatycznego faceta=katastrofa. wiem, ze bym sie meczyla, ja potrzebuje zmian, wspolnych i oddzielnych wyjsc. Boje sie, ze tak odleglosc nas zniszczy, nie damy rady i nie wiem, czy ja kiedykolwiek bede 100% szczesliwa, jesli zdecyduje sie przeprowadzic i nie chce wnic za to pozniej jego. Gybym wiedziala, ze sie przeproewadzam i zyskuje chociaz nowych znajomych, przyjaciol, ze bedziemy zyc intensywniej, to do rodziny mozna pojechac co jakis czas i nie odczuwalalabym tej tesknoty. A tak, znajomych 0, rodziny 0 i co, ciagle tesknota>Nie, nie przeprowadze sie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×