Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Trudny związek, toksyczny?

Polecane posty

Gość gość

Jestem/byłam w związku od 7 lat. Mieszkamy razem od 3. Mam dopiero 23 lata, więc całe moje powiedzmy dojrzałe życie odbywało się razem z nim. W związku z tym, że wszyscy wokół mnie, w tym rodzina, zawsze truli mi głowę, że bez sensu wiązać się w takim wieku na stałe, że będę żałować, 3 lata temu (w czasie kiedy wprowadzaliśmy się do wspólnego mieszkania)pojawił się w moim życiu człowiek, który bardzo chciał ze mną być. Pisałam z nim chwilę, potem raz się spotkałam, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu. Mój partner się o tym dowiedział. Awantura straszna. Mimo, że nawet tego drugiego nigdy nie dotknęłam, wzięłam na siebie winę zdrady. Wybaczył mi. Zawsze był chorobliwie zazdrosny, ale po tych wydarzeniach podejrzliwość była jeszcze większa. Ale rozumiałam, nie miałam pretensji. Od ok. pół roku się oddalamy od siebie. Przestał być czuły. Nie mówi kocham Cię, mimo, że w pewnym momencie po prostu powiedziałam mu, że brakuje mi takich słów, ciepła, nic to nie dało. To człowiek z którym się nie rozmawia. Można walnąć monolog po którym nic się nie zmieni. Dlatego zawsze jak szukam w internecie porad, szlag mnie trafia "porozmawiaj, to takie proste" otóż jak widać nie takie proste... 5 dni temu wyjechał za granicę, po powrocie wziął mój telefon i sprawdził smsy. Nie sądziłam, że jest z nim aż tak źle... Z okazji pięknej pogody umówiłam się w pracy z kolegą na piwo w plenerze. On miał pojechać rowerem nad jezioro, a ja z inną koleżanką z pracy miałyśmy tam przyjść. Sms brzmiał mniej więcej. "hej, za godz będę, jak wpadniesz to daj znać" ja: "dopiero wracam z uczelni więc nie dam rady" on: "ok, najwyżej innym razem" i zaczęło się, odepchnął mnie, rzucił koci poduszkę na kanapę, a sam zamknął się w sypialni. wczoraj nie było go cały dzień, telefonów nie odbierał, wrócił, chciałam porozmawiać, zastąpiłam mu drogę, złapał mnie mocno i odepchnął. Ignorował cały czas. Dziś rano chodziłam za nim, prosiłam o rozmowę, pytam co ja takiego zrobiłam, odpowiedział, że sama powinnam wiedzieć, zgłupiałam serio... kazał mi dać mu odpocząć. Ja rozumiem, że kiedyś go zraniłam i nie umie mi zaufać na 100%, ale dodam tylko, że on też nie zawsze był fair wobec mnie. Ale ja potrafię powiedzieć: "słuchaj, nie lubię kiedy to i tamto, dlaczego to robisz itd" On zawsze zakłada, że jest tak jak on sobie to wymyśli i koniec. To bardzo męczące i ja nie widzę sensu żeby to ciągnąć, skoro taka jestem zła dla niego. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Wiadomo, diamentem bez skazy nie jestem, ale na pewno nie zasługuję na takie traktowanie. Problem jest taki, że nie mam możliwości się wyprowadzić, on tego na 100% nie zrobi. Ja już wolałabym to skończyć i uciec, ale to nie takie proste. Studiuję dziennie. Pracuję dorywczo, zarabiam ok 700 zl, nie mam jak się za to utrzymać. Nie wiem już co robić. Nie mam siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wzięłam na siebie winę zdrady, wczoraj nie było go cały dzień, telefonów nie odbierał, wrócił, chciałam porozmawiać, zastąpiłam mu drogę, złapał mnie mocno i odepchnął. Ignorował cały czas. Dziś rano chodziłam za nim, prosiłam o rozmowę, pytam co ja takiego zrobiłam...Pracuję dorywczo, zarabiam ok 700 zl Dlaczego przyjmujesz od razu rolę osoby winnej, skoro nie masz sobie nic do zarzucenia? Dlaczego się tak dajesz, nie chce rozmawiać to nie, idziesz sobie do koleżanki i nie prosisz o uwagę. On robi z Tobą co chce, bo ty na to pozwalasz, przepraszasz go chociaż nic nie zrobiłaś, łazisz za nim jakbyś nmie umiała bez niego funkcjonować, łazisz, błągasz, prosiszm, wydzwaniasz on robi co chce a ty się ze wszystkiego mu tłumaczysz jakbyś była winna zdradzała go imprezowała, raniłą... Czym go zraniłaś? ym że ktoś sie z Tobą spotkał? Ze ten kmtoś inny chciał z Tobą być a ty mimo to wybierałaś jego? Tym go zraniłaś? W takich wypadkach lepiej się nie odzywać, ja sobie daje spokój i się nie narzucam jak ktoś nie chce a niech se będzie obrażony, a ty żyj dziewczyno i nie zatracaj się, nie rób z siebie męczennicy jakiejś winnej bo nic złego nie robisz. MAsz prawo do spotykania się ze znajomymi obu płci. A on niech się obraża i się nie odzywa, ale nie daj się mu bo to nic dobrego na przysżłośc z tego nie wyjdzie, jesteś wolnym człowiekiem i nic złego nie rtobisz. To on robi. Nuiech on za tobą chodzi i prosi a nie ty za nim, powinnas mu to wszystko wyjkrzyczeć może by się otrząsnął i sama strzelić focha żeby to on Ciebie przepraszał za swoje zachowanie bo ty nie masz za co przep[raszać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję za odpowiedź. To jest właśnie mój największy problem. Od zawsze było tak, że kiedy ja się obraziłam o coś o co miałam prawo się obrazić, kończyło się tak, że to ja pierwsza rękę wyciągałam. Zawsze mnie zmanipuluje. A ja nigdy nie lubiłam się kłócić. Nie mogę się powstrzymać kiedy go widzę. Jak go nie ma mówię sobie "mam go gdzieś, już się nie odezwę, a jak przychodzi to prędzej czy później robię to... Ciężko mi dopuścić myśl, że osoba którą kocham robi to specjalnie, manipuluje mną, moimi uczuciami. Traktuje mnie jak g*wno i tak też się czuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×