Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość BlackSea

Problem ze znajomymi, odcinanie kontaktow

Polecane posty

Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, podałam tylko przykłady. Nie wkładam wszystkich Polaków do tego samego wora bo nie byłoby to sprawiedliwe. Po prostu jedni popadają w skrajności a pomiędzy, poznałam wspaniałe osoby z którymi mam kontakt do dzisiaj. Nie wiem dokładnie na czym opiera się ten mechanizm. Napisałam swoje reflekcje i domysły po przeczytaniu Twoich bo się pokrywają i temat jest ciekawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BlackSea
ja tez nie szufladkuje ludzi, a szukam 'wspolnego mianownika' wlasnie dlatego, ze tak sie stalo w przypadku wiekszosci moich znajomych. I tak, w pierwszej kolejnosci pomyslalam ze wina/powod lezy we mnie - ale wtedy byl to jeszcze okres ze sie z nimi spotykalam (inicjowalam spotkania) na ktorych bylo jak za dawnych latach - wszyscy grali i udawali?? watpie. Wszystko konczylo sie (kontakt) w momencie mojego odlotu, i tak do nastepnego razu (inicjowanego przeze mnie). Nie robilam tego w nieskonczonosc po ok 2 raazach dalam sobie spokoj. Dlatego zaczelam szukac szerszych przyczyn i podloza takiego zcahowania. Widac wiele osob tutaj ma podobne doswiadczenia - wiec to moze byc sprawa kulturowa jednak..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
BlackSea wczoraj ja juz na 100% zostalam wyoutowana - juz tez mi sie znudzilo zabieganie gość 2015.06.02 , cd.: W moim przypadku nie tyle chodzi o znudzenie/znuzenie nagabywaniem dotychczasowych znajomych i przyjaciolek, co o poczucie wlasnej godnosci. Gdyby polozono na mnie krzyzyk na 100%, czulabym sie nawet lepiej, sytuacja bylaby jasna. Jednak poki co od tych kilku osob slysze (od swieta, tzn. gdy po dlugim milczeniu skrobna mi na mejla), ze gdy bede w Polsce "musimy sie spotkac". Zaczynam jednak coraz bardziej myslec, ze te spotkania mialyby wynikac z ich jak gdyby poczucia obowiazku ze wzgledu na stare czasy niz ze szczerej checi. Bo gdyby faktycznie za kazdym (rzadkim) razem cieszono sie na moj przyjazd, to czy w miedzyczasie mejle przychodzilyby do mnie z tak mala czestotliwoscia, jak z laski na ucieche?... Odpowiedz nasuwa sie sama. A Ty gdzie teraz mieszkasz, BlackSea? Ja w dalekiej Azji. Kraj cywilizowany, ludzie rozni, jednak poznalam tu kilka osob, na ktore zawsze moge liczyc. Tylko ze nie mam w zwyczaju zamieniac jednych relacji na drugie, tj. - jak Ty to okreslilas - spuszczac kogos na drzewo tylko dlatego, ze nie mam go juz pod nosem. Tym bardziej wiec uwiera mnie, ze ktos moze tak traktowac mnie. Ale pozostaje chyba przyjac fakt do wiadomosci i zaczac myslec o dawnych bliskich sobie ludziach bardziej na luzie, bez emocji, ktore juz zdaja sie nie miec racji bytu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Narzekająca, że ją spuścili na drzewo autorka sama robi to samo z czytelnikami tego tematu. Nieładnie. Dlatego ja się nie dopiszę, choć tytuł przyciągnął moją uwagę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co chcesz, pobawila sie ludzka uwaga i sobie poszla. Zachowanie na miare XXI wieku, Maly Ksiaze by sie za glowine zlapal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokladnie. Kazdy ma swoje zycie i wiadomo, ze nie spedza tu polowy zycia. Wydaje mi sie, ze sledzenie tematu, ktory sie zaklada i chociazby podziekowanie za udzial (kulturalnej, co sie czesto nie zdarza) konwersacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Masz rację. Ja zawsze w taki sposób zamykam temat, gdy uważam za wyczerpany lub wiem, że już nie będę do niego wracać. To raptem chwila, nawet najbardziej zapracowana osoba może ją sobie wygospodarować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mieszkam już prawie 30 lat, od dziecka, w usa. Wychowałem się tu od połowy podstawówki, niestety tylko z ojcem. Co do rodziny w Polsce, to oni są tam dziwni. Mają bardzo małą inicjatywe jakoś. Dawniej rozmowy telefoniczne były drogie itp, nie było internetu, rozumie, nie mogli dzwonić bo ich nie stać czy coś itp, ok rozumie, ale były listy itp i mogli wysyłać gdyby chcieli. Troche pisali ale nie za wiele. Ostatnie 5-10 lat jest internet, skype( rozmowa za darmo!!! ) i powiem że jak ja do nich pierwszy nie zadzwonie na skype to się nie odezwą sami, nawet własna matka ( bardzo rzadko ). Nie wiem czy to jakies małomiastowe ograniczone myślenie czy jakaś inna blokada, ale troche to przykre że ta komunikacja jest taka jednostronna, zawsze z mojej inicjatywy. Zacząłem to olewać i po prostu już nie dzwonie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo kiedys trzeba dorosnac i zajac sie swoim zyciem a nie cudzym. Ludziom sie nie chce sluchac o dyrdymalach, wola po pracy posiedziec z zona/mezem, wweekend odpoczac zamiast wloczyc sie po knajpach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na studiach poznałam koleżankę Iwonę, w sumie znałam ją już z widzenia z czasów liceum. Na drugim roku studiów zamieszkałyśmy w jednym pokoju w akademiku i wiele rzeczy robiłyśmy razem, gotowanie, uczelnia, zakupy, wieczorne wyjścia itp. Fajnie nam się gadało, miałam wrażenie, że nadajemy mniej więcej na tych samych falach, mieszkała z nami jeszcze jedna dziewczyna Ala. O Ali też bym mogłabym wiele napisać ale tym razem chciałam się skupić na Iwonie.Iwona była w miarę normalną osobą, według mnie ładną dziewczyną, jej wadą jeśli chodzi o wygląd była figura (niska, szerokie biodra), ale miała wiele zalet piękne włosy, oczy usta, nos, paznokcie.. Niestety nie miała powodzenia u facetów i to sprawiało, że czasem była nieprzyjemna i zgorzkniała, nie była singielką z własnego wyboru. Jednak ja nigdy nie dałam jej odczuć, że jest gorsza ode mnie bo jest sama wręcz przeciwnie. Jak facet jest to jest a jak nie to nie znaczy, że dziewczyna nie może być szczęśliwa. To nie facet powinien wyznaczać wartość kobiety. To Iwona czasem dogryzała mi, mam wrażenie, żeby poczuć się lepiej. Czułam to i nie odpowiadałam na jej złośliwości, żeby jej nie ranić. Chciałam, żeby kogoś sobie znalazła i była szczęśliwa. Charakter też miała trudny była miła i koleżeńska tylko wtedy jak miała dobry humor, nie zawsze wiedziała jak się zachować choć sama nie była tego świadoma. To też myślę odstraszało facetów. Gdy spotkała na ulicy kogoś znajomego nie uśmiechnęła się i nie powiedziała nigdy pierwsza cześć, tylko udawała, że nie widzi, dopiero jeśli ktoś się do niej odezwał wtedy raczyła odpowiedzieć, z jednej strony próbowała czuć się lepsza od innych a to sprawiało, że stawała się niemiła i nieprzystępna. Czasem zachowywała się tak sztucznie, udawała taką damę i była strasznie poważna. Wiedziałam, że to nie jest prawdziwa Iwona bo przecież poznałam ją na wylot po kilku latach mieszkając z nią w jednym pokoju, tak naprawdę była równą dziewczyną, z którą można było się powygłupiać i pośmiać, nasze wieczorne wyjścia były fajne i jest co wspominać, nie raz wieczorami puszczałyśmy głośniej muzykę i tańczyłyśmy w pokoju, żeby odreagować lub otwierałyśmy butelkę wina.Po latach gdy spotykałyśmy się po pracy często była taka sztywna i poważna a ja chciałam się pośmiać, porozmawiać na luzie, dopiero po jakiejś godzinie zapominała się, że ma być sztywna dama i dało się z nią normalnie pogadać. Gdyby nie udawała nikogo tylko była po prostu sobą byłaby naprawdę fajna z niej kobietka.Po studiach utrzymywała ze mną kontakt, ale przeważnie wychodziło to ode mnie, proponowałam spotkania. Myślę, że miała nadzieję, że z kimś ją poznam dlatego się ze mną kumplowała. A ja po prostu chciałam mieć może na siłę bliską koleżankę, z którą można pogadać o wszystkim. W naszym wieku już większość ludzi jest zajęta lub już po ślubie, ale ja mam wolnego brata i mąż też. Raz poznałam ją z bratem męża. Po kilku dniach powiedziała mi, że ją tylko poznałam i tyle, że mogłabym jeszcze coś zaaranżować. Nie chciałam bawić się w swatkę.Po roku od skończenia studiów wyszłam za mąż. Zaprosiłam Iwonę na ślub i wesele. Na wesele przyszła z kolegą i zachowała się jak należy, uśmiechała się i bawiła jak to na weselu. Nie robiła naburmuszonych min jak miała czasem w zwyczaju gdy zazdrość przez nią przemawiała. Kiedy byłam mężatką też często się spotykałyśmy, bo w sumie mój ślub nic nie zmienił. Większym szokiem dla niej byłoby to gdybym też była samotna a nagle kogoś poznała.Wszystko zaczęło się zmieniać jak okazało się, że jestem w ciąży. Byłam szczęśliwa z tego powodu ale i przestraszona jak to będzie, wiadomo pierwsze dziecko i człowiek nie wie co go czeka i czy da radę. Powiedziałam Iwonie, że jestem w ciąży, ona wyobrażała sobie, że to nic dobrego dla mnie, może, że tego nie chciałam ale było wręcz przeciwnie i byłam prze szczęśliwa. Iwona po tej wiadomości powiedziała mi, że ciężko jej w to uwierzyć, że ma nadzieję, że jak kolejny raz pójdę do lekarza okaże się, że jednak nie jestem w ciąży. Nie życzyła mi poronienia tylko miała nadzieję że to pomyłka. Spotkała się ze mną jeszcze od czasu do czasu jak byłam w ciąży.Jak urodziłam wysłałam wszystkim znajomym wiadomość ze zdjęciem maleństwa. Iwona napisała smsa z gratulacjami. Po jakimś czasie zadzwoniłam do niej, że już doszłam do siebie po porodzie i mogłaby nas już odwiedzić. Powiedziała, że chętnie nas niebawem odwiedzi, ale minęło kilka miesięcy i nie odwiedziła nas ani się nie odzywała. Dodam, że Iwona mieszka sama i pracuje, więc nie ma żadnych obowiązków poza pracą a na pewno nie takich, że przez tyle miesięcy nie miałaby czasu nas odwiedzić. Po kilku miesiącach znów ja do niej zadzwoniłam zapytać co słychać, czemu się nie odzywa i kiedy nas wreszcie odwiedzi. Normalnie ze mną gadała jakby nigdy nic i obiecała, że kiedyś wpadnie. Minęło znów kilka miesięcy i miałam już się do niej nie odzywać ale były jej urodziny i stwierdziłam, że jeszcze ten jeden raz zadzwonię i złoże jej życzenia, i znów taka sama rozmowa jak gdyby nigdy nic i obietnica, że niebawem odwiedzi nas. I znów minęło kilka miesięcy i ani się nie odezwała ani nie zadzwoniła. Ja już po raz kolejny pierwsza się nie odezwę, ale jest mi przykro, że nie chciała poznać mojego dziecka. Koleżanka się tak nie zachowuje, to już nie jest koleżanka. Niby gadała normalnie ze mną jak ja do niej zadzwoniłam ale ewidentnie chce urwać kontakt. To jej sprawa i nie powinnam się tym przejmować ale to takie nieprzyjemne dla mnie jak sobie pomyślę, że olała mnie i moje dziecko i zastanawiam się co ona sobie myśli, o co jej chodzi. Po innych koleżankach prędzej bym się spodziewała, że mnie nie odwiedzą niż po niej, bo często się widywałyśmy i ma do mnie najbliżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×