Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ToxicMaruder

Dzieci toksycznych rodziców Grupa wsparcia

Polecane posty

Gość ToxicMaruder

Cześć! Zakładam ten wątek jako grupę wsparcia i wyżalnię dla tych z Was, którzy nie mają dobrych relacji z rodzicami. Opisujcie tutaj swoje historie, wpisujcie kontakty do osób ( psychologów, księży, terapeutów ), które mogłyby służyć dobrą radą, sami też dzielmy się tutaj radami i wspierajmy się nawzajem. Jeśli taki wątek już był przepraszam, nie wiedziałam i nie znalazłam. Na początek - moja własna historia. Dzieciństwo spędziłam raczej pod opieką babci i dziadka, dopiero w zerówce zamieszkałam z rodzicami. W sumie nie pamiętam jak to było w czasie mojego dzieciństwa, ale na pewno u babci wymagało się ode mnie żebym ustępowała młodszemu kuzynowi, a w domu mama szczególnie wymagała samych najlepszych ocen. Ogólnie rzecz biorąc mało wspominam ojca jako ojca, raczej nie mogłam na niego liczyć. Matka za to gdy przychodziłam do niej z problemem mawiała, że w życiu spotkają mnie gorsze rzeczy. Czasy licealne to czasy kiedy zaczęło się najgorsze. Nie mogłam się spokojnie uczyć bo ojciec musiał głośno słuchać TV. Pamiętam jak raz wyszłam uczyć się na dwór, to było jesienią a na dworze było ok 14 stopni. Dużo się ode mnie wymagało: oceny, kultura osobista i wieczna uległość - nie mogłam nawet pisnąć że coś mi nie pasuje ( raz ojciec zrobił awanturę bo powiedziałam do niego "człowieku" ), sprzątanie na tip top, ogólna gotowość do pomocy zawsze i wszędzie. Zazwyczaj nawet nigdzie nie wychodziłam, a jak znalazłam sobie chłopaka to na tydzień zamknęli mnie w domu żebym z nim nie miała kontaktu, bo zajdę w ciążę!!! Reszta za chwilę, bo może się nie zmieścić w jednym poście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ToxicMaruder
Po maturze, matka zagoniła mnie do robót domowych - sprzątanie musiało się odbywać dwa razy w tygodniu ze względu na to, że syf w domu tworzył się błyskawicznie. Nienawidziłam zbierania pustych butelek po piwie ojca. Fuj... W relacji między moimi rodzicami też było źle - kochanki, zdrady, rzucanie w matkę kuflami i butelkami, które roztrzaskiwały się o ścianę. Poczułam, że muszę uciec. Nadarzyła się okazja - studia w innym mieście! Wyjechałam! Od poniedziałku do piątku raj na ziemi, powrót na weekend - koszmar i poczucie winy, że pozwoliłam sobie wyjechać. Pod koniec pierwszego roku, gdy rodzice mieli kryzys finansowy poczułam, że powinnam być w domu i im pomagać. Chciałam ze studiów zrezygnować, ale powstrzymał mnie chłopak. W ogóle to jest cud, że rodzice pozwolili mi iść na te studia... W sumie dlaczego tak się stało sama nie wiem. Może to jakiś przejaw normalności. Na drugim roku wzięłam dla rodziców kredyt - bo przecież mieli problemy finansowe. Mama zaciągnęła mnie do jakiejś specjalistki kredytowej, która mi naopowiadała różnych rzeczy, których w ogóle nie rozumiałam. Ale ok - pomoc rodzicom jest najważniejsza. Podpisałam kredyt, potem kolejny! Choć myślałam, że papiery dotyczą tego samego. Rok później mama powiedziała mi "Chodź do banku - podpiszesz tylko, że wiesz, że my z tatą bierzemy kredyt". Pojechałam, bez czytania podpisałam. I co? Jestem ich poręczycielem, o czym dowiedziałam się dopiero pół roku później, gdy przestali ten kredyt spłacać bo się rozstali!!! Dziś mieszkam u babci, z moją mamą i jej nowym facetem. Ojciec mi wypomina, że tutaj mieszkam a nie z nim i wyzywa mnie że jestem taka sama jak oni. Matka wyzywa mnie że jestem taka sama jak ojciec. Niebawem wychodzę za mąż. Organizatorką wesela z mojej strony jest tylko matka - gości zapraszamy wg jej uznania, zabroniła mi zaprosić pewną osobę którą kocham pod groźbą że sama nie przyjdzie. Marzę by uciec, by o siebie zawalczyć. Dziś jestem bardzo zakompleksiona, nie wierzę we własne możliwości. Nie mam normalnej pracy i jeszcze mam takie długi, że nie wiem czy kiedykolwiek je spłacę. To tyle. Wiem, że niewiarygodne ale prawdziwe. Do tego ojciec zadręcza mnie smsami i właśnie przez te smsy zapewne nie zdam egzaminu w niedzielę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uciekinierkazpiekła
Witaj! Ja też jestem DDTR i dziękuję Ci że założyłaś ten temat, jest gdzie się wyżalić. Moja historia - Ojciec typu mebel, niby jest a jakby go nie było. Jestem najmłodsza z rodzeństwa gdzie różnica wieku wynosi 15 lat. Jestem dzieckiem z konieczności-matka miała problemy kobiece a lekarz stwierdził że żadne leczenie z tym sobie nie poradzi tak dobrze jak ciąża. Już chyba wolałabym być z wpadki. Moja matka zawsze była toksyczna, nie tylko dla mnie, również dla mojej siostry i brata z tym że oni mieli siebie nawzajem a ja nie miałam nikogo, bo gdy ja zaczynałam odczuwać toksyczność wobec mnie to moja siostra była już na studiach, potem zaraz wyszła za mąż a brat był w wojsku, potem on się ożenił i się wyprowadzili, więc zawsze byłam sama. Pogadać z nimi też nie było zbyt komfortowo bo spora różnica wieku i fakt że nigdy ich nie było oddaliły nas od siebie bardzo mocno. A teraz najgorsze - matka... Wymagająca, pracoholiczka w roli, dom był na mojej głowie odkąd tylko pamiętam. To nic że byłam najlepszą uczennicą całą podstawówkę i gimnazjum, że każdego dnia musiałam pracować a to w polu, a to w ogrodzie - zawsze coś znalazła, jak pisałam, była pracoholiczką. Całe życie truła mi że jestem nikim, debilem, głąbem, nieudacznikiem, że wstydzi się za mnie, że nic w życiu nie osiągnę i żebym się nie leniła bo tylko praca jest w życiu najważniejsza. Od gimnazjum w wakacje chodziłam do pracy żeby zarobić na książki, zeszyty, plecak i jakieś ciuchy do szkoły. A po pracy musiałam jeszcze pomagać w polu (plantacja truskawek, aronii, porzeczki,borówki) Jako nastolatka od maja do października codziennie nosiłam około 2 ton owoców, sezon na jedne się kończył to zaczynał się na drugie a po co tracić kasę i zatrudnić chłopaków do noszenia skrzynek z owocami skoro ja byłam za darmo. Njagorsze jednak zaczęło się po maturze. Maturę napisałam jako jedną z lepszych w klasie. Dostałam się na studia. Oczywiście za wszystko płaciłam z własnej kieszeni. I gdy wyjechałam do obcego miasta na studia okazało się że mam fobię społeczną. cóż się dziwić jak całe życie wkładała mi do głowy że jestem debilem,kretynem,nikim... Zadzwonić nawet gdzieś,do dentysty,do rejestracji,wyjśc do ludzi to był zawał serca. Pomyślcie czego się najbardziej w życiu boicie-pająków, myszy,węży - dla mnie takim strachem byli obcy ludzie; a teraz wyobraźcie sobie że te wszytskie wasze strachy są tuż za drwziami waszego mieszkania - na uczelnię chodziłam do grudnia a że był to pierwszy rok z usosem na uczelni i był niemały burdel z tym, ja miałam iść ustalić sobie zajęcia gdzieś do kogoś. Ale strach przed rozmową z obcym człowiekiem był na tyle silny że nie poszłam. Przez dwa lata udawałam że studiuję. Nie macie pojęcia co się działo w mojej głowie i w moim sercu. Całe dnie,tyg,miesiące spędzone w mieszkaniu, żeby tylko nie wychodzić do ludzi. Na trzecim roku podjęłam decyzję o wyjeździe za granicę bo pomyślałam że wtedy już będę musiała stawić czoła przeciwnościom i będę musiała jakoś sobie poradzić to może ta fobia mi przejdzie. Wyjechałam niby w ramach praktyk i powiem wam że pomogło. Nie zapomnę jak kiedyś powiedziałam na "rodzinnym" obiedzie że żałuję że nie poszłam do zawodówki albo jakieś technicznej szkoły żeby mieć zawód w ręku- miny mojej matki a także miny siostry nie zapomnę do końca życia, w ich spojrzeniu była pogarda w najczystszym wydaniu. Mam matkę materialistkę której mottem jest "jak cię widzą tak cię piszą" . Dziś mieszkam za granicą pracuję jako niania i chociaż nie opływam w luksusy to jestem tu szczęśliwa - moja rodzina mnie nie kontroluje i narzuca swoich racji. Jestem wolna. Siostra rzadko do mnie dzwoni a jak już to wygląda(skype) tak jakby mi albo zazdrościła,nienawidziła albo nie wiem co jeszcze więc i ja już do niej nie dzwonię i mnie piszę. Matka dzwoni częściej (ja nie dzwonię nigdy bo chcę się odciąć całkowicie) i zawsze mówi o tym jaka to jest spracowana i jak teraz musi wszystko sama robić. I choć nie wiem jak mam się czuć odnośnie tych udawanych studiów czy to ja jestem potworem że ich oszukałam czy oni mnie taką stworzyli to jedno wiem na pewno-jestem tu bez nich i jest mi dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×