Dlaczego mam takiego pecha do mezczyzn?

Pierwszy przyklad: spotykam kogos z kim swietnie sie rozumiemy jest chemia, znika jednego dnia bez slowa 2. Jestem z kims na kawie, swietnie sie dogadujemy, mowi ze powinnismi isc w przyszlosci razem poplywac jak bedzie cieplej, mily, nastepnego spotkania nie ma bo juz si enie odezwal(mam podejrzenie, ze mogl bys gejem, ale nie jestem pewna) 3 . Chodze z kims biegac, tez nie byl zly, po pol roku on znajduje dziewczyne i sie zeni. Nie wiem co ze mna nie tak. Moze poprostu mam pecha, czy moge spotkac kiedys swoja milosc?

przepraszam za literowki*

autorko, chciałabym mieć takiego pecha... ty tylko poznajesz jakichś niezdecydowanych a ja się zakochuję w nieodpowiednich i cierpię z tego tytułu.

Wydaje mi się ,że zbyt poważnie traktujesz każdą znajomość . Każdy napotkany facet wg.Ciebie to już kandydat na męża / związek

W tym pierwszym tez bylam na fest zakochana i jeszcze do dzisj mnie troche trzyma. A w reszcie moze sie nie zakochalam, ale czy tak siedza mi w glowie nie wiem czemu. Nie patrzalam na nich od razu jak kandydatow na meza, ale czy tak kazde odrzucenie boli.

owszem boli, mnie co chwila odrzuca jakiś mężczyzna ale i ja nie jestem lepsza bo też odrzucam masowo zalotników bo np.bujam się wtedy w kimś innym i tak od ładnych paru lat...

najgorzej jak sobie cos ubzduramy, a druga strona wcale tego tak nie widzi, ale mezczyzni tez sami daja czasem mylne sygnaly, zamiast zamykac jasno sytuacje.

nie przejmuj sie, ja tez szczescia nie mam