Gość gość Napisano Czerwiec 26, 2015 Jestem wolna od listopada 2014. Dwa miesiące temu zaczęłam spotykać się z facetem. Pierwszy - spotkany na spacerze - miła rozmowa, więc chciałam poznać bardziej i niby jest fajnie. Ale mam dość jego marudzenia i narzekania na wszystko i czepiania się o to, że ja prawie na nic nie marudzę. Nie jesteśmy w związku i to marudzenie jego właśnie odstrasza mnie coraz bardziej. Drugi... Kolejny niedawno poznany kolega oczekuje bym mu oświadczyła, że jeśli nam by wypaliło to żebym zamieszkała w jego pięknym mieście. Tyle, że ja mało go znam, związku nie planowałam z nim... a wyprowadzać się do domu faceta co mieszka z rodzicami nigdy nie mam zamiaru. Zwłaszcza mając swój własny dom. I jest jeszcze jeden w moim otoczeniu - znajomy od lat. Nawet mój ex twierdził że nas do siebie ciągnie i robił mi wyrzuty o niego. Tyle że ja i on jakoś zawsze się mijaliśmy, albo po prostu, któreś z nas było w związku. Teraz on ma dziewczynę - ale na długie weekendy jeździ sam (z moja ekipą), na wakacje też sam, w pracy bierze nadgodziny i to ile się da. Poza tym spędza dużo czasu biegając, na siłowni, na pływaniu... no ale nadal z nią jest. Po co? Na ten weekend odizolowałam się od wszystkich. Odpoczywam na plaży, włóczę się samotnie z psem... rozmawiam ze spotkanymi ludźmi i tak jest mi dobrze :). Nareszcie ten spokój. Tylko dziwne, bo zawsze ciągnęło mnie do ludzi bliskich mi, a tymczasem wolę pośmiać się z rybakami, których znam z widzenia lub pogadać z innymi osobami spacerującymi samotnie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach