Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy jest jeszcze dla nas szansa ?

Polecane posty

Gość gość

Jesteśmy razem 7 lat, po ślubie 4. Mamy 3letnie dziecko. Bardzo kocham męża, ale on mnie chyba już nie. Zacznę od początku. Jego rodzina od początku mnie nie akceptowała: moi rodzice są po rozwodzie, a do tego nie jestem katoliczką ani nawet chrześcijanką. Kiedy oznajmiliśmy jego rodzicom, że się zaręczyliśmy wpadli w szał. Teściowa zaczęła płakać, że nie zasługuję na jej syna, że co to za ślub w Urzędzie, teść zaczął wyzywać mnie od "kotów" choć ze ŚJ nie mam nic wspólnego. Powiedzieli mężowi jasno "albo ona albo my". No i wybrał mnie. Na ślub nie przyszli, jego siostra jak przychodziła do urzędu coś załatwić i widziała, że ja siedzę za biurkiem wychodziła. Rok po ślubie urodziłam córkę , oczywiście postanowiliśmy, że jej nie ochrzcimy. Widziałam jak mężowi jest przykro, że rodzice mijając go na ulicy odwracają głowy , namawiałam go do odnowienia kontaktów. Doszło do tego rok temu , ale powiedzieli mu jasno, że ja do ich domu wstępu nie mam i nie chcą mnie znać. Zaakceptowałam to chociaż było i jest to bardzo przykre. Mąż chodził do nich na niedzielne obiadki. Kilka miesięcy temu wydało się, że po kryjomu próbował zorganizować z rodzicami chrzest naszej córki. Skończyło się to awanturą. Obiecał mi, że ograniczy kontakt z rodzicami i nie będzie ulegał ich wpływom. W ubiegłym tygodniu wydało się, że gdy niby miał być w delegacji spotkał się z najlepszą przyjaciółką siostry. Bardzo mnie to zabolało, wiem, że to wpływ jego rodziców. On twierdzi, że to był tylko jeden raz. Kocham go, ale czy ma sens trzymanie go przy mnie siłą, widzę że jest nieszczęśliwy :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ciężka sprawa. To sie rozpadnie wcześniej czy później

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W tym związku Twój mąż poszedł na zbyt wiele kompromisów dla Ciebie, choć chciał inaczej. Nie mogłabyś odpuścić choćby w kwestii chrztu? Pomyśl ile rzeczy się wydarzyło, które musiało go zaboleć, albo poszukaj sobie zdeklarowanego ateistę a najlepiej sierotę, nie będziesz miała złych teściów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widzę tu kompromis tylko ze strony Twojego męża. Ochrzciłabym dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój mąż nie poszedł na żaden kompromis, bo katolikiem od lat jest tylko na papierku. Ten chrzest miał być nie ze względu na niego, tylko na jego rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie ludzie, to ku**y. Ja bym wpadła do ich domu i zrobiła dzika awanturę, niech wszyscy sąsiedzi dowiedza się jacy katolicy sa tolerancyjni ! wykrzyczałabym że niszcza rodzine swojego syna i czy o to im chodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość inkagość
Wiesz moj maz jest niewierzacy, ja wierze i do kosciola chodze czasem. Ale dziecko ochrzcilismy. Zrobilam to dla moich rodzicow. Wiesz to nasza corka i mamy prawo decydowac ale to tez ich wnuczka ktora kochaja nad zycie. Chrzest byl dla nich tak waznym wydarzeniem ze plakali ze wzruszenia. Moj maz tez byl na mszy. Zrobilismy obiad w restauracji dla najblizsze rodziny i bylo bardzo milo. Czasem warto zaakceptowac. Wiesz moze dla Twojego meza to tez wazne. Wiesz nic sie temu dziecku podczas chrztu nie stanie a w przyszlosci i tak samo zdecyduje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej Dokladnie zgadam sie z Inkagość trzeba czasem uszanować innych a dziadkowie to przecież bardzo ważni ludzie w zyciu dziecka. Odpuscilabym dla swietego spokoju i radosci dziadków :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inkagość
Dodam jeszcze ze pomimo ze rodzina meza jest tez niewierzaca to przybyli na chrzest. Mimo moich obaw bylo naprawde sympatycznie i zostalo to milym wspomnieniem dla obu rodzin. Nie ryzykowalam bym zwiazku dla jednego dnia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
głupoty wypisujecie - to właśnie nieochrzczenie dziecka daje mu możliwość wyboru - kiedyś samo zdecyduje i będzie mogło się ochrzcić, a tak za chrztem idą lekcje religii w szkole, niedzielne msze w kościele, komunia, bierzmowanie, co dla autorki będzie związane z odstawianiem nowych szopek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Prawda jest taka, że mąż od początku przyjął Twoje warunki - zerwał z rodziną, nie wziął ślubu kościelnego /wbrew pozorom to ważne dla katolika/, nie ochrzcił dziecka. Gdyby on tak na prawdę czuł się dobrze w tym wszystkim to nie zgodziłby się iść do rodziców sam. Ja szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie sytuacji, że teściowie nie chcą mnie widzieć u siebie albo moi rodzice nie chcą widzieć mojego męża ;-( sama na pewno nie poszłabym wtedy. Twój mąż poszedł na obiadek, to znaczy że jednak coś między Wami jest nie tak. Ta sytuacja z koleżanką to już szczyt wszystkiego. Rozumiem, że on Cię zdradził z tą kobietą? Ja wystawiłabym mu walizki. Może nim manipulują, ale to "stary chłop", mąż i ojciec, powinien mieć swój rozum. Nie mieszałabym w to jego rodziny, chociaż na pewno nie są w porządku, ale z nimi ślubu nie brałaś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli to dla niego takie ważne to czemu chciał to zrobić za moimi plecami? Absolutnie nie zgadzam się na ochrzczenie dziecka, nie będę tego robić tylko, żeby zadowolić osoby, które nie chcą widzieć mnie na oczy, bo nie jestem katoliczką. Oczywiście to, że mnie zdradził to też moja wina prawda :(? Codziennie mam poczucie winy, że pozwoliłam mu na to, żeby dla mnie odsunął się od rodziny. Widać, że nie jest mu z tym dobrze, bo najważniejsze dla niego jest och zadowolenie. Ja naprawdę wiele godzin przepłakałam, kiedy on szedł na cały dzień do rodziców , a ja zostawałam sama w domu, bo oni nie chcą mnie widzieć. I dochodzę do wniosku, że ten związek od początku nie miał racji bytu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba masz racje jesli ktos tak duzo poswieca dla bycia z jedna osoba to taki zwiazek nie ma racji bytu. Trzeba nauczyc sie pokory i kompromisow moja droga. Trzeba patrzec daleko w przyszlosc. I chyba trzeba przestac widziec tylko koniec wlasnego nosa. Chcialabym zeby dalo Ci to do myslenia ale pewnie nie jestes w stanie krytycznie zanalizowac siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to małzenstwo nie ma sensu jak dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość metha
Tak to czytam i mysle ze faktycznie ten zwiazek Twoje malzenstwo nie ma sensu juz od podstaw. Trzeba bardzo duzo kompromisow zeby takie cos sie udalo, kompromisow od Ciebie, Tesciow i Twojego meza. Trzeba ludzi na poziomie zeby bez emocji to wszytsko przegadali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Prawda jest taka, że mąż od początku przyjął Twoje warunki - zerwał z rodziną, nie wziął ślubu kościelnego /wbrew pozorom to ważne dla katolika/, nie ochrzcił dziecka XXX Bzdura. To nie autorka postawiła ultimatum narzeczonemu, tylko jego rodzice. To oni powiedzieli "wybieraj: ona albo my". To oni stawiali warunki. Co do reszty wypowiedzi o kompromisach, moim zdaniem gdyby z męża autorki faktycznie był katolik to sprawa wyglądałaby inaczej. Kościół dopuszcza możliwość takiego ślubu, warunkiem jest wychowanie dzieci w wierze katolickiej. Ale mąż autorki niczego takiego nie proponował, ba zgodził się na ślub cywilny. Gdyby był wierzący to od początku by to jasno deklarował i sprawa wyglądałaby inaczej. Moim zdaniem możliwe, że faktycznie rodzice męża namieszali mu w głowie. Tyłek autorce obrabiają pewnie nieźle na tych rodzinnych obiadkach, wykorzystują każdą sytuację przeciw niej, a ona nawet się niczego nie domyśliła wierząc w ich dobre intencje. Inna sprawa: gdyby rodzice mojego męża zabronili mi wchodzić do ich domu, to zapewniam Cię autorko, że noga mojego męża też by ich progu zbyt często nie przekraczała. A już na pewno nie co tydzień na "rodzinnym obiadku". I nie dlatego, że bym mężowi zabraniała. Po prostu mój mąż nie zaakceptowałby takiego braku szacunku w stosunku do mnie. Twój błąd, że nalegałaś na te spotkania i Twój błąd, że pozwoliłaś się lekceważyć teściom i mężowi. Co do zdrady: sorry, ale dla mnie to byłaby najprawdopodobniej już koniec związku. Zrobił raz, zrobi i drugi:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziwna to wiara, która dopuszcza zdrady, intrygi, buntowanie etc. z jednej strony walka o chrzest dla wnuka, z drugiej podsuwanie synalkowi cudzołożnicy.... masakra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dla mnie rodzina męża to niekatolicy, prawdziwy katolik przyjąłby każdego bez względu czy wierzy czy nie ... nie myślą o tym co dobre dla ich syna i jego dziecka ... rozbijają małżeństwo, rodzinę ... szkoda, że mężczyzna nie potrafi przemówić im do rozumu do autorki zapytaj męża czy jego rodzice to prawdziwi katolicy skoro niszczą Waszą rodzinę .... zapytaj jak będzie się czuło wasze dziecko jak weźmiecie rozwód /dla dziecka to trauma/ a jak będzie starsze to będzie zawsze rozdarte... szkoda słów na tych dziadków/ - sama jestem wierząca, nie znoszę, kiedy innych źle się traktuje a zwłaszcza kiedy robią to pseudokatolicy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gosc z 12.52- swiete slowa i bardzo madre podejcie.Tacy rodzice to nie chrzescijanie,bo nienawidza i niszczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale tacy są najgorsi co uważają się za katolików bo moim zdaniem z wiarą yo nie mają dużo wspólnego a nie szanują drugiego człowieka ze względu na odmienność. Niby co niedzielę w kościele a po mszy intrygi, plotki i obrabianie tyłka innym. Autorko nie wiem czy jest dla Was szansa. Jeśli zdecydujesz się wybaczyć zdradę i dalej próbować to uważam, że mąż powinien teraz rodzinie postawić warunek albo akceptujecie nas razem albo przykro mi. Tylko czy Ty umiałabys z nimi spotkać sie po takim czasie? Po takich przykrościach z ich strony. Nie rozumiem czemu naskakujecie na autorke ze maz poszedł na kompromis itd no chyba rozmawiali na ten temat i wyraził zgode na slub cywilny brak chrztu itd a jesli cos mu po czasie zaczeło przeszkadzac i doskwierac to z żoną powinien na ten temat rozmawiać przedstawić swoje racje a nie z rodzicami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie napisałam, że wymusiła to autorka, ale faktem jest że mąż wybierając ją przyjął jej warunki związane nawet z wiarą/ślubem/chrztem dziecka. Nie obwiniałabym za wszystko teściów, uważam że facet który świadomie wybrał żonę i ma dziecko musi też mieć swój rozum i dbać o rodzinę. Nie poszłabym na obiad do rodziców, którzy nie chcieliby widzieć mojego męża. To mąż i dzieci są rodziną, nie rodzice którzy knują spisek rozbicia małżeństwa. Skoro jemu pasują takie niedzielne spotkania bez żony i jeszcze dopuścił się zdrady to nie ma już Was. Taka jest smutna prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12.52-sto procent racji! Autorko, jak dla mnie ten związek nie ma sensu, mąż jest związany z rodzicami silniej niż z tobą, zresztą zdradził cię więc nie wiem nad czym się zastanawiasz??? Walizki mu wystaw i wystąp o alimenty na dziecko, tylko nie daj sobie wmówić, że rozwód będzie bez orzekania o winie - winien jest mąż i jego rodzice, oni tak naprawdę rozbili wam małżeństwo. Zakończ to szybko to może jeszcze poznasz kogoś normalnego a nie synusia mamuni i tatusia który nie potrafi być ojcem i mężem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Ja nie napisałam, że wymusiła to autorka, ale faktem jest że mąż wybierając ją przyjął jej warunki związane nawet z wiarą/ślubem/chrztem dziecka. Nie obwiniałabym za wszystko teściów, uważam że facet który świadomie wybrał żonę i ma dziecko musi też mieć swój rozum i dbać o rodzinę. Nie poszłabym na obiad do rodziców, którzy nie chcieliby widzieć mojego męża. To mąż i dzieci są rodziną, nie rodzice którzy knują spisek rozbicia małżeństwa. Skoro jemu pasują takie niedzielne spotkania bez żony i jeszcze dopuścił się zdrady to nie ma już Was. Taka jest smutna prawda XXX No niby fakt. Zgadzam się, że facet powinien dbać w pierwszej kolejności o żonę i dzieci, i z nimi się liczyć, a nie ze zdaniem rodziców. Chodzenie na "rodzinne spotkania" bez żony to totalna pomyłka. Co do warunków: miałam na myśli to, że skoro facet nie dał żadnej swojej propozycji (jak choćby ślubu kościelnego, który mogli zawszeć) to nie był to kompromis. Kompromis to by był w przypadku gdyby dał taką propozycję, ale ustąpił pod wpływem argumentów narzeczonej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak czy inaczej małżeństwo jako takie nie istnieje - nie ma jedności, szacunku, miłości - przynajmniej ze strony męża autorki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Co do warunków: miałam na myśli to, że skoro facet nie dał żadnej swojej propozycji (jak choćby ślubu kościelnego, który mogli zawszeć) to nie był to kompromis. Kompromis to by był w przypadku gdyby dał taką propozycję, ale ustąpił pod wpływem argumentów narzeczonej." xx no ale chyba wiedział co robi, był poczytalny i w pełni świadomy? warunki takie więc mu chyba odpowiadały a przynajmniej nie przeszkadzały - winni są tu tylko i wyłącznie jątrzący rodzice "katolicy"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×