Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dlaczego miłość minęła czyli zrozumieć byłego

Polecane posty

Gość gość

Piszę ten post bo mimo, że minęły 3 tygodnie nadal cierpię i staram się zrozumieć dlaczego zostałam porzucona. Może ktoś mi podpowie jak pozbyś się tego bólu który waży jak 8 ton betonu? Byłam z moim byłym ponad dwa lata. Historia jakich wiele. Na początku to on strasznie zabiegał, ja go olewałam w końcu uległam i zakochałam się. Zamieszkaliśmy u niego po 9 miesiącach i było cudownie. Przez pierwsze półtora roku nie rozstawał się ze mną. Wszystko robiliśmy razem. Mamy wspólne hobby, które nas zbliżyło. Cokolwiek robiłam on chciał w tym uczestniczyć. Codziennie dzwonił życzyć mi miłego dnia. Momentami miałam dość ale z drugiej strony było mi miło, że tak mnie kocha. Zresztą miłość wyznał bardzo szybko. Po 2 latach zaczął się zamykać. Z natury jest introwertykiem. Zaczął mnie rozliczać za każdą złotówkę , zaczął mieć pretensje, gdy zachorowałam bo nie mogłam robić tego co akurat chciał. Był wręcz obrażony. Namawiał mnie do podjęcia studiów a potem miał pretensje, że mam mniej czasu. Przestaliśmy rozmawiać. Nie było kłótni po prostu zaczął między nami wyrastać jakiś mur, którego żadne z nas nie chciało pokonać. Czułam, że żle się dzieje ale gdy wracałam z pracy i witał mnie widok faceta przyklejonego do komputera, który rzucał wymuszone cześć to nie miałam ochoty rozmawiać. Totalna obojętność . W nocy nie spałam, budziłam się zestresowana, płakałam. Gdy dusza cierpi ciało też źle funkcjonuje. W końcu on rozpoczął rozmowę, że nie podoba mu się nasz związek i musimy zerwać. Powody były różne. On nie czuje tego co kiedyś, uczucia wyparowały, nie noszę sukienek i stringów, nie urodziłam mu dziecka, generalnie nie widzi ze mną przyszłości. Przemyślenia te towarzyszyły mu przez ostatnie 5 miesięcy. Do tego stopnia, że szukał porad na necie jak zerwać z dziewczyną. Bardzo płakałam, powiedziałam, że mimo wszystko ja go kocham ale spakowałam się w jeden dzień i byłam gotowa do odejścia. W końcu nie zmuszę nikogo do miłości. Miał mi pomóc z przeprowadzką. Wrócił z pracy rozpłakał się i poprosił, żebyśmy spróbowali raz jeszcze i żebym została, bo to co powiedział nie do końca było prawdą i że myślał co innego i wcale nie chciał rozstania. W jego mniemaniu argumentem za tym bym została był fakt, że zrobił sobie listę moich zalet i wad i wyszło mu więcej zalet... Wiem to jest poniżające, ale serce nie sługa... Zostałam ale to wszystko co mi powiedział ciągle mnie nurtowało i nie byłam w stanie uwierzyć, że on mnie pokocha na nowo. On zresztą też nie. Całym swoim zachowaniem przez kolejne tygodnie sugerował, że mu nie zależy, ignorował mnie. Troche sie starał ale niechęć do mnie była chyba większa. W końcu, gdy odwołał nasz wspólny wyjazd aby jechać ze znajomymi gdzieś indziej uznałam, że to nie ma sensu. Tym razem ja zaczęłam rozmowę. Powiedział, że on sie starał ale nie wyszło wiec chyba mu nie zależy i nie czuje tego co wcześniej i nie chce się męczyć w takim związku. Na większość moich pytań odpowiadał "nie wiem". Spakowałam się ponownie i wyprowadziłam. Przy pożegnaniu życzyłam mu udanej wycieczki i wyszłam. On płakał i tego samego dnia wysłał mi “pożegnalnego maila”. Przeprosił za ból który mi sprawił, życzył szczęścia w życiu i zaoferował wszelką pomoc (treść jakby wyjęta z Pani Domu). I tak nastała cisza. Nie odzywamy się do siebie do dziś. Starałam się być dla niego dobra. Nie ograniczałam go w żaden sposób. Nie robiłam scen zazdrości. Wspierałam w każdym przedsięwzięciu. Nasi wspólni znajomi go nie lubią więc ja zawsze starałam się być blisko i mu to wynagradzać. Teraz mi gratulują, że się go pozbyłam. To też boli i mi go żal. Nie jest ani przystojny ani sympatyczny (ja byłam tą atrakcyjniejszą częścia naszego związku) ale serce nie wybiera. Przez ostatni rok zaczął się jednak zachowywać tak, jakby był najprzystojniejszym, najlepszym mężczyzną jaki stąpa po tej ziemi. Ego eksplodowało. Co najbardziej boli? Chyba ta obojętność. Ja się uniosłam honorem i odeszłam. On jest zadowolony, pozbył się mnie. Momentami czułam się jak natrętna mucha. Nie umiem sobie poradzić chociaż pozornie wygląda to tak, że jestem twarda i nie przejmuję się. Mam dni, że jest lepiej i jest mi obojętny a są dni kiedy płaczę i pamiętam tylko to co było dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ejjj to już było!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ktoś skopiował i wkleił topic, który toczył się przez bardzo długi czas!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odezwały się życzliwe forumowiczki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gotowałaś, prałaś i sprzątałaś mu ? Za bardzo się zbliżyliście, zlikwidowaliście wszystkie oazy intymności między Wami ? Wolne chwile zawsze razem ? CZy mieliście jakieś chwile dla siebie np. Ty tylko ze swoimi koleżankami, on ze swoimi kolegami ? Za mało było zagadkowości z Twojej strony, zbyt wiele dobra, zbyt wiele opiekuńczości, podsuwania wszystkiego pod nos, dzielenia wszystkiego razem, każdej chwili .... etc. Przestałaś być wyzwaniem dla niego .... znudziłaś mu się ? a jak Wasze pożycie intymne - to też ważne ? Rutyna, czy zawsze było super, ktoś proponował z Was jakieś "urozmaicenia" ? x stringi i sukienki to tylko przenośnia w jego ustach. Po prostu zabrakło mu "świeżości", niespodzianek, dreszczyku, emocji. Wszystko było przewidywalne i "nudne". Nie bierz tych stringów dosłownie, to tylko przenośnia .... - nie miał już czego zdobywać - wszystko mu podałaś na tacy i znudził się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak było jak piszesz. Podane na tacy. Seks też stał się przewidywalny. Inicjatywy zabrakło i mi i jemu. Wszystko robiliśmy razem, ale gdy ja wychodziłam bez niego on miał focha...Nigdy nie zabraniałam mu wyjść z kolegami. Możę powinnam. Przez ostatnie miesiace starałam sie urozmaicić nam czas, zaczełam ładniej sie ubierac, malowac sie. inni faceci mi mówili, żę ładnie wyglądam ale nie mój. Chyba za późno. Patrzył przeze mnie a nie na mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trzy dni po rozstaniu zainicjował nowy zwiazek z moją koleżanką z którą wyjechał na wycieczkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mozna zatracic siebie nawet kochajac faceta ponad zycie, nic na siłe i wbrew logice.... Zycie toczy sie dalej ...z nim..czy bez niego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak już po prostu bywa, niektórzy nie potrafią trwać w długich związkach, szybko się nudzą, po prostu się do tego nie nadają. I tu nie chodzi o to że miał wszystko podane na tacy, że związek stał się monotonny, bo z czasem wszystko powszednieje, wszystko się nudzi, nie da się utrzymać związku na takich emocjach jak na początku jego trwania. Są ludzie którzy potrzebują w życiu emocji i adrenaliny i oni ciągle chcą zmian, czegoś nowego, a są i tacy co chcą stabilizacji i spokoju i tej pewności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znudzilas mu sie, jestes za dobra. trzeba bylo nie dawac mu doopy na kazde skinienie i mieszkac z tym tyle czasu bez oswiadczyn. Poza tym powiedzmy sobie szczerze, ten facet to kompletne zero, wiec nic nie stracilas. Nie szanuje kobiet, nastaopnej tez szanowac nie bedzie jak mu sie znudzi. A stringi i sukienki to tylko pretekst. Zobacz na ulicy jakie niezadbane grube krowy idą z jakimi fajnymi mężami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Muszę przyznać, że to co zrobił było jak uderzenie obuchem w łeb ale takie otrzeżwiające. Po tym wszystkim spotkałam się z nim dwa razy twarzą w twarz i dwa razy płakał a ja byłam wściekła. Oboje są warci siebie. Koleżanka, którą wyrwał jest dużo starsza i bardzo nieatrakcyjna i nie mówię tego bo jestem rozżalona. Moja kolegowanie się z nią było między innymi tym podyktowane, że było mi jej szkoda. Taka bidulka, lizuska a wycięła mi taki numer. Życzyłam obojgu powodzenia. I chyba wszystkie macie rację, znudził się mną a rzucił na pierwszą laskę jaka mu się nawinęła. Nauczka na przyszłość, żeby się nie zakochać na zabój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy wy zawsze musicie robić tragedię z rozstania, odszedł to odszedł, znaczy nie kochał i tyle. Wy drogie Panie nigdy nie rzuciłyście faceta? Nigdy nie powiedziałyście jakiemuś że go kochacie, a jakiś czas później sorry, ale już cię nie kocham i odchodzę? Zapewne nie jeden facet przez was cierpiał, a teraz zgrywacie wrażliwe i uczuciowe istotki, tak po prostu bywa, ludzie się poznają, zakochują, odkochują, odchodzą, normalna kolej rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×