Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

bezdzietni... proszeni na ojca chrzetnego :(

Polecane posty

Gość gość
Sama pytasz o opinie a potem żalisz się że ludzie je wyrażają... skoro tyle lat staracie się o dziecko, to chyba powoli uczycie się też o tym rozmawiać? Leczycie się, diagnozujecie? Wybacz, wiem że jest ciężko (tak- wiem) ale nie jesteś pępkiem świata. Nie wszystko kręci się wokół waszych problemów, ale ty najwyraźniej w świecie tylko na nich się koncetrujesz, daj sobie odetchnąć! Naprawdę nie cieszysz się że będzie kolejne zdrowe i radosne dziecko w rodzinie? Tylko tak "po polsku"- źle bo Ty tego nie masz? Jedną ciążę, upragnioną wyczekiwaną, straciłam na początku trzeciego trymestru. Szok i ból dłuższy czas kiedy natykałam się na matki z dziećmi, kobiety w ciąży... ale kiedy siostra czy koleżanki zachodziły w ciążę, cieszyłam się szczerze- że komuś to jest dane, że są takie szczęśliwe ciąże i radosne zakończenia, że tak też można więc i mnie to spotka. Tak jest lepiej i dla mnie, i dla innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do dziś wiadomo ze lepiej sie cieszyc niz martwic, lepie smieac niz plakac, zadne odkrycie dla autorki, ale widocznie nie kazdy jest na tyle silny psychicznie, szczegolnie ze otoczenie czesto nie ulatwia sytuacji ciagle dopytujac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak widać są tu dziewczyny które maja taki sam problem z poczęciem dziecka, i nie rozumieją autorki. Następnie napisała, ze nie można się wyżalić bo same wyzwiska i obelgi ja tu spotkały, gdzie ja widzę dosłownie jeden post niezbyt przyjemny, a reszta to dojrzałe wypowiedzi kobiet które maja do takich rzeczy prawidłowe podejście, mimo, że problemy podobne i tłumaczą jak krowie na rowie, że to naturalne, że siostra chce brata na chrzestnego, i ona powinna trochę opanować emocje, bo są nie zdrowe i toksyczne dla jej samej i męża. Myślę, że niezbędna dla ciebie jest pomoc psychologa, pomoże ci z tymi emocjami i może będzie ci łatwiej w takich sytuacjach, których się nie uniknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To z otoczeniem można rozmwiać. Serio, kiedy człowiek sobie nie daje rady, prosty komunikat "nie możemy sobie z tym poradzić, nie rozmawiajmy o tym" załatwia sprawę. Ciężko liczyć na to że ktoś się domyśli, zrozumie... Moja szwagierka, która była w pierwszej ciąży równocześnie ze mną, też nie wiedziała jak się zachowywać kiedy straciliśmy dziecko. Mówiłam wprost, rozmawiałam, rozmowa wtedy boli, fakt, ale raz, a przemilczanie i duszenie w sobie boli długo... bywa że latami. A sugestia żeby poradzić się specjalisty nie jest dla autorki obraźliwa, bez względu na to jak to przyjmuje. Obecnie, po szczęśliwej ciąży, mam najwspanialsze na świecie dziecko. Ale to wspaniałe dziecko potrzebuje wsparcia psychologa, więc tłumaczę, jak to dziecku- jak choruje noga to idziemy do pana ortopedy, jak chorują zęby to idziemy do pana okulisty, jak choruje nasze "zachowywanie się" to idziemy do pana psychologa... lekarz pomaga nam radzić sobie z problemami. I też radzę autorce spróbować. Może będzie lżej wygadać się komuś, zobaczyć w jaki sposób można sobie radzić, bo zaszywanie się w bólu i poczuciu krzywdy to jedno z najgorszych wyjść jakie można wybrać. Tak, wybrać- to my wybieramy. Bez względu na to czy mamy dzieci czy nie, czy żyją czy nie- my wybieramy i my żyjemy dalej, trzeba się tego nauczyć, ale trzeba chcieć żeby było lepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka chyba liczyła, że wszyscy pogłaszczą ją po główce i powiedzą: tak, twoja szwagierka jest głupia i jak ona śmiała tak bezczelnie się zachować... a tu psikus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jakbym slyszala moja bratowa.... gdy zaszlam w ciaze to miala lzy w oczach z zazdrosci... bo sama od lat sie starala zajsc i nie wychodzilo. Wiesz czemu nie wychodzilo? Bo za bardzo chciala i nie miala innych problemow. Gdy skupila uwage na czyms innym i odpuscila to od razu zaszla w ciaze. Pech... ze teraz chyba zaluje ze ma dziecko bo przerosly ja obowiazki i brak instynktu macierzynskiego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, a ja się pytam po raz kolejny: leczycie suę? Robicie coś, żeby mieć dziecko? Jaka jest przyczyna Waszych kłopotów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zastanów się dobrze, czego tak naprawdę zazdrościsz mającym dzieci.. Tych słodkich rodzinnych obrazków? One zdarzają się raz na ruski rok. A codzienność z dzieckiem to harówa, zmęczenie, niewyspanie, kupy, brak czasu, wypalenie, uwiązanie, stres, choroby, lekarze, a przy niemowlaku często fizyczny ból, gdy pragnie się tylko aby to ktoś inny się nim zajął. Rodzina i znajomi popiszczą na samym początku nad wózkiem, że słodki bobas, a po chwili będziesz sama z samymi obowiązkami. Naprawdę doceń to co masz teraz zamiast skupiać się na zazdrości. Bezdzietność to też dar. Kiedy to pojmiecie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do dziś ludzie, nauczcie sie empatii, chociaz sprobujcie, to naprawde nie boli to tak jakbym ja tlumaczylam glodnemu i biednemu czlowiekowi, ze dzieki swojej biedocie docenia male radosci, a ja jestem bogata i nie wiele mnie cieszy bo na wszystko sobie moge pozwolic, zrozumcie biedni ludzie, bogactwo to jest nic fajnego, trzeba myslec o inwestycjach i duzo mozna stracic, wy nie musiscie sie tak stresowac, bo za tym non stop boli mnie brzuch od przejedzenia a kiedys zatrulam sie krewetkami, wy macie przynajmniej z tym spokoj, od suchej bulki ciezko sie zatruc. tepe dzi ko, nie rozumiesz ze jak ktos nie moze miec dzieci, to dla niego to jest problem a nie kaszki, sranie w pieluchy i nie uznaje to za dar, kur tepe dzidy a tak sie rozmnazaja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie musisz mnie wyzywać, bo ja też nie mogłam zajść w ciążę i też tak świrowałam jak Ty. Ale o tym, że to był zwykły świr przekonałam się dopiero jak już miałam swoje upragnione dziecko. Wtedy stwierdziłam, że gdybym miała mieć drugie i przechodzić to wszystko od początku to wolałabym z mostu skoczyć. Teraz mam już odchowane dziecię i jak widzę kobiety w ciąży lub z niemowlakiem to im zwyczajnie współczuję, bo wiem ile jeszcze mordęgi przed nimi. Może zatrudnij się jako niania do niemowlaka na 8 godz to trochę ostudzisz swój zapał. A potem pomyśl, że czy tak niania ma fajnie, bo kiedyś kończy pracę i w nocy śpi. A poza tym czy uważasz także, że osoby nie posiadającej partnera, nie powinno się np prosić o świadkowanie na ślubie, by jej nie ranić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:51, nie masz racji. Wszystko ma wady i zalety - bezdzietność też, choć nigdy nie chciałabym btć bezdzietna. Ale gdybym nie migła mieć dzieci albo nie miała z kim, to szukałabym zalet tego stanu. Żeby nie zwariować. A zalety są - brak obowiązków, brak uwiązania, kariera, pieniądze. Przecież są bezdzietni z wyboru... Ja bym założyła hodowlę psów albo kotów rasowych, a teraz nie mam na to czasu ani miejsca ;). Podróżowałabym. Uczyła się języków. A jeśli mimo tego czułabym się nieszczęśliwa, to adoptowałabym dziecko. Wiem, że lepiej môc mieć dzoeci (nawet jeśli się nie chce, ale przynajmniej mieć potencjalną moźliwość), ale lepiej cieszyć się tym, co się ma, niż zadręczać się tym, czego się nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewnie, że wszystko ma wady i zalety i właśnie o to mi chodzi. Bezdzietność to też fajny stan, który niestety docenia się dopiero jak już ma się dzieci. Ma ogromne plusy i nie ma co tak się zacinać i fiksować na punkcie dziecka. Niestety często takie zafiksowanie nie idzie w parze ze świadomością trudów rodzicielstwa, bo już sama ich świadomość pozwala trochę wyluzować w temacie. Autorka jak już będzie na tych chrzcinach, to niech zamiast zielenieć z zazdrości przyjrzy się zmęczeniu matki. Bo wszędzie dobrze gdzie nas nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja Ci Autorko proponuję następującą skróconą terapię: weź 7 kg cukru do siatki na zakupy i chodź z nimi non stop po 15 godz dziennie przez 2 tyg. A potem jedź na chrzciny z uśmiechem, jeżeli jeszcze będziesz miała siły na nie jechać. Ps. należy wziąć poprawkę, że cukier nie płacze, i nie robi wielu innych rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość dobra rada
a ja mysle autorko ze mimo "bólu" powinniscie isc jesli meza poprosza na chrzestnego i cieszyc sie jak najbardziej sie da, skoro smai nie mozecie miec dzieci to bedziecie je "miec" w postaci chrzesniaka-uczestniczcie w jego zyciu jak najbardziej sie da, tak mi sie wydaje. nie mozna sie odcinac od ludzi tylko dlatego ze nie mozna miec dzieci.jesli macie je miec to one sie w koncu pojawia a jesli nie daj boze nie, to zbzikujecie calkiem. wiec glowa do gory. ja sama staralam sie z mezem o dziecko prawie rok. poronilam po drodze, a teraz jestem mama. wszytskie te doswiadczenia umocnily mnie, choc przyznaje ze byly chwile zwatpienia, byl czas kiedy nie umialam patrzec na dzieci, na wesolych rodzicow...ale na boga nie dalam sie zwariowac... musicie stawic temu czoła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×