obłąkaniec jeden!

Mój facet wystawia mnie do wiatru przez całe życie. Teraz pojechał sobie na wakacje na Teneryfę z koleżkami, a ja siedzę sama w domu i to w dodatku bez środków do życia, bo ze swojej wypłaty musiałam mu jeszcze na wyjazd pożyczyć, a teraz zapier***am od świtu do nocy, żeby jak wróci niczego mu nie brakowało. Zapytacie czemu pojechał sam? Bo tak chciał, bo nie chciał jechać ze mną... W dodatku chyba ma romans, bo dziwnie się zachowuje. Odkąd pojechał rzadko do mnie dzwoni (no to jeszcze mogę zrozumiec, bo drogo), ale pisać mógłby, ma tam w końcu internet! Kiedy pytam co robi odpowiada, że jest z kolegami w knajpie, że świetnie się bawi. Kiedy piszę, że go kocham i tęsknie odpowiada w stylu "spoko", "acha". Jego matka ostatnio do mnie dzwoniła i wyzywała mnie od naiwnych, bo on ma na boku jakąś laskę, a ja o niczym nie wiem, prawde mówiąc wysmiewała mnie. A ja jak ta głupia kocham go mimo wszystko, pomagam mu, dbam, wierze, że kiedyś pójdziemy do ołtarza i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Tylko muszę poczekać, przeczekać złe czasy, a moja cierpliwosc zostanie wynagrodzona. Jestem załamana :(

Albo sobie jaja robisz albo jestes nienormalna

oh ja też mojego kocham najbardziej na świecie, oddałam mu wszystko, wspieram finansowo .... jestsensem mojego życia ....jest mi bardzo smutno że kocha inna zamiast mnie