Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dlaczego synowe mieszkające u teściowych narzekają zamiast się wyprowadzić

Polecane posty

Gość gość
gość dziś sranie w banie ja nie mieszkałam z teściową, mieliśmy własne mieszkanie a i tak się we wszystko wtrącała to kwestia charakteru, jak ktoś ma wredny to i tak będzie się wtrącał i psuł krew to jak się układają relacje w małżeństwie z teściowymi zależy od teściowej i tego czy jej syn pozwala się wtrącać synowa niewiele tu zdziała xx Czemuz to niewiele zdziała ? :D Jezyka nie ma by sie odezwac ? Wyrazic wlasne zdanie? Ograniczyc kontakty ? Przeciez prawie każda tu, na kafe ucina kontakty, izoluje wnuki itp :D Skoro nawet będąc niezalezna od tesciowej , nie potraficie rozwiązac z nia sprawy po waszej mysli, to nie tylko tesciowa jest niemotą :D Albo w dalszym ciagu jestescie od nie zalezne np. finansowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale nadal żadna narzekająca nie napisała dlaczego nie wyprowadzi się od teściów do swoich rodziców wraz ze swoją rodzinką? Śmiało, dlaczego uciekacie od odpowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja jestem przyszłą teściową i zastanawiam się, dlaczego właściwie miałabym udostępniać swoje mieszkanie synowi i jego żonie na ICH warunkach.. Mieszkam tu 40 lat, mam swoje lata i swoje przyzwyczajenia. Lubię firanki w oknach, moje stare emaliowane garnki, lubię mieć codziennie poodkurzane i parę innych rzeczy. Narzeczona syna traktuje dom bardziej jak hotel, rzadko sprząta, nie gotuje, a firanek nienawidzi, uważa je za okropny relikt PRLu. I w porządku - każdy ma U SIEBIE to co lubi. Tylko, że według niektórych osób na forum, to ja - 65 letnia stara baba - powinnam się wyrzec swoich zwyczajów, bo przecież będę tą wredną teściową.. Nieistotne, że ktoś chce przewrócić moje dotychczasowe życie do góry nogami, to JA w MOIM domu mam się dostosować. Nie rozumiem tego..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Np dlatego ze dali dwa pokoje. Yhy pokoje remontowane 20 lat temu włożylo się kasę a tu teściową pokazała co potrafi a jeśli się już jakieś oszczędności włożylo to trochę trudno teraz odejść i zostawić wszystko. Obiecanki chyba żeby młodzieży remont zrobili a potem daje do zrozumienia ze jesteś dzikim lokatorem. Aha i urządz wszystko najlepiej tak jak ona chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
65-latka zostanie teściową? To ile lat ma Pan młody? 40? I nadal z mamusią pod dachem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ano 65-latka teściową. I żadne dziecko ze mną nie mieszka. Czytuję to forum i zastanawiam się nad trybem myślenia młodych ludzi: wprowadzamy się do jej teściowej, wciskamy swoje zasady, a jak ona się nie zgadza to mówimy, jaka to z niej żmija. I ja rozumiem, że młoda gospodyni pragnie mieć w mieszkaniu po swojemu, tylko dlaczego w nie swoim tylko takim, w którym ktoś mieszka już wiele lat i jest do pewnych rzeczy po prostu przyzwyczajony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo synowe chciałyby mieć własny dom lub mieszkanie, ale zostają skazane na bycie lokatorką, a nie Panią domu. I nawet jeśli teściowa jest ok to taka synowa, może nawet o tym nie wiedząc będzie tam mieszkać z podwyższonym ciśnieniem. Nerwy będą wynikać tak naprawdę z bezsilności, że nie jest się na swoim. Teściowa może swoje dołożyć od siebie, ale problem tyczy się tej drugiej strony. Żadna mi nie powie, że jest szczęśliwa musząc zamieszkać z teściami. No i potem pojawia się postawa roszczeniowa, przewrażliwienie i bezsilność, że trzeba wszędzie liczyć się ze zdaniem teściowej i nie można nic zrobić po swojemu, i na luzie. Choćby poganiać w majtkach po domu, pokrzyczeć podczas seksu czy poleżeć w wannie przez godzinę. Rodzi się frustracja i odreagowywanie na forach,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobra ja rozumiem, że młoda nie może wprowadac soebi swoich porządków tak mieszkam z teściową, bo nie mam wyjścia na razie jednak mimo wszystko nie uważam, że skoro nas przyjęła pod swój dach to może nam wchodzić kiedy jej się podoba znienacka, grzebać nam w szafach, bo JEST U SIEBIE tak się normalny człowiek nie zachowuje i nie rozumiem tej nagonki, że teściowej wszystko wolno ale to absolutnie wszystko, bo to już nawet nie chodzi, że to jest jej dom ale przyjmowanie kogoś tylko po to aby go ustawicznie gnębić jest po prostu chore. Do rachunków się dokładamy, dom sprzątamy, ogrodem się zajmujemy, ja gotuję i robię zakupy i OK powinnam to robić ale za co ona nam tak dopieka? Nie wnikajcie dlaczego sobie nie pójdziemy, bo to nie jest istotne mówimy teraz o tego typu zachowaniu. W tej chwili mam wystawione sporo ziemi na sprzedaż i czekam, czekam, czekam. Nie wiem ile to potrwa mieliśmy za to kupić auto i zrobić generalny remont domu rodzinnego mojego męża ale ja powiedziałam dość! kupuję mieszkanie w bloku, a ona niech się buja z tym komunistycznym klocem, nieocieplonym i do kompletnego remontu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wszystko jest OK, jak się kasy w dom teściów nie włożyło. Gorzej jak przepiszą dom na syna, a potem i tak traktują jego żonę jak pasożyta, mimo, że wyremontowała staroć. Niektórzy za bardzo ufają i myślą, że da się dogadać. Ja wiem, że się nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\my się wprowadziliśmy do teściów na ich wyraźne życzenie (bo 6 pokoi i tylko oni dwoje, kredyt na dom - więc będzie im łatwiej). Płacimy jak za wynajmowane mieszkanie. mamy "dla siebie" cały dół (2 pokoje plus garderoba, wc, łazienka, kuchnia), a oni taki sam układ domu mają u siebie na górze. jakiś czas temu postanowiliśmy wszystko wyremontować, bo stan domu zatrzymał się na na początku lat 90tych. gdy teściowie kupowali dom 6 lat temu, to nic nie ruszali. wydaliśmy już jakieś 20 tysięcy na remonty. Cały czas teściowie podkreślali, że to nasze i róbmy co chcemy. Jednak jakiś czas temu, jak zaczęliśmy się dorabiać i raz w miesiącu kupowaliśmy jedną rzecz do domu (w ciągu roku dorobiliśmy się nowej lodówki, kuchenki, telewizora, samochodu, innych małych sprzętów AGD i RTV, mebli i wyremontowaliśmy dwa pokoje i łazienkę) to zaczęły się docinki, głupie komentarze i szperanie po naszych pokojach. Często nasze rzeczy były u nich. I nie widzieli w tym nic złego, bo w końcu mieszkamy razem (mimo, że od początku teściowa podkreślała, że każdy jest na swoim i sam tym rządzi). Mamy osobne wejścia (my od tyłu domu, oni od przodu), ale wspólną mamy klatkę schodową, ich kot często leżał na naszych meblach w kuchni, zdarzyło się też, że nasikał na nie. To nadal nie był problem według nich, bo to tylko zwierzę. W końcu mąż zdecydował, że przy okazji wymiany drzwi w pokojach postawimy drzwi w połowie korytarza, by stworzyć osobne mieszkanie. Zażyczyli sobie, by jeden komplet kluczy był ich, by zawsze mogli do nas zajrzeć. Mąż się na to nie zgodził. Obraza majestatu teściowej trwała ponad miesiąc, o czym dowiedziała się też cała rodzina. Jakiś czas temu okazało się, że nad ich głowami wisi komornik, bo nabrali kredytów i nie mieli za co ich spłacać. W związku z tym mogliśmy stracić także nasze rzeczy, bo są w tym samym domu, a oni mogli stracić dom i wszystko czego się dorobili . Usiedliśmy z nimi (my, brat męża i jego żona, która jest prawnikiem i oni), by porozmawiać o ich problemach i znaleźć rozwiązanie. Okazało się, że teść nie pracuje od kilku miesięcy, bał się o tym powiedzieć i zaciągał pożyczki, by teściowa sie nie domyśliła, a teściowa nie pracowała od kilku tygodni, bo nie dogadała się z poprzednim pracodawcą. Gdy brakowało pieniędzy brała pozyczkę. Łącznie pożyczyli około 30 tys. plus kredyt na dom około 200 tys.. Po godzinach awantur, niemiłych słowach z ich strony i zarzuceniu przez teściową, że nikt jej nie szanuje i nikt nie chce jej pomóc, a ona dla wszystkich się poświęcała, postawiliśmy sprawę jasno, albo wezmą się w garść i znajdą pracę albo my się wyprowadzamy, a oni tracą dom i zostają z niczym. Zaproponowaliśmy też pomoc finansową, że przez dwa miesiące spłacimy za nich kredy na dom plus oczywiście zapłacimy za mieszkanie. zgodzili się. Któregoś dnia usłyszeliśmy przez przypadek, że zrobiliśmy to specjalnie, że zapłacimy za ten kredyt i będziemy chcieli przejąć cały dom, a ją zamkniemy w jednym pokoju i będziemy prześladować. Mąż się wkurzył, poszedł do nich i powiedział parę dosadnych słów. Teściowa znowu się rozpłakała, próbowała szantażu emocjonalnego (groziła, że się zabije, bo i tak jej tu nic nie trzyma, że ma same długi, że to wina teścia, itd.). By szybciej mogli spłacić długi brat męża zaproponował im pracę za granicą. teść przyjmował każdą propozycję bez słowa, zgadzał się na wszystko, teściowa zrobiła awanturę, że jest za stara (ma 48l.) na wyjazdy za granicę, że tutaj znalazła pracę marzeń (jako pomoc kuchenna za 1100 zł./msc) i że "nie będziemy się wp*****ać w jej życie". Kolejna rozmowa była też nieprzyjemna. Po dwóch miesiącach i dwóch spłaconych ratach za dom usiedliśmy znowu w szóstkę i wyłożyliśmy plan, który zaproponowała żona brata. Oni będą spłacać pożyczki zaciągnięte, gdy nie mieli pracy, połowę kredytu za dom i połowę rachunków (dotąd my płaciliśmy całość plus opłata za mieszkanie), a my spłacimy drugą część kredytu i resztę rachunków, ale w zamian notarialnie połowa domu i działki jest nasza. Zgodzili się, ale do dziś słyszymy, że chcemy się ich pozbyć i zająć cały dom. Za dwa lata planujemy rozpocząć budowę naszego domu, a to mieszkanie, które mamy dotychczas wynająć. Już się nie możemy doczekać. mieszkanie z teściami jest złe i jak dotąd usłyszeliśmy od nich tylko to, że za szybko się dorabiamy i że mamy za dobrze. Ale powiem nieskromnie, że gdyby nie my, to teściowie mieszkali by teraz pod mostem i dlatego z nimi na razie mieszkamy, by im pomóc, bo nadal pozostają rodzicami męża, a rodzinie się pomaga, niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja autorkę rozumiem doskonale i również się dziwię narzekaniom na teściów czy rodziców u których się mieszka. Teściową nie jestem i szybko nie zostanę, nikt mi w niczym nie pomógł, najpierw wynajmowaliśmy z mężem małą kawalerkę (wtedy jeszcze nie byliśmy po ślubie), potem wzięliśmy ślub, urodziła się córka a my kupiliśmy swoje mieszkanie, do którego nikt nam gorsza nie dołożył. Odkładaliśmy na nie sami, kredyt spłacamy sami. I ja rozumiem, że są różne sytuacje losowe, życiowe, zdrowotne i czasem ludzie nie maja wyjścia i muszą zamieszkać wspólnie z którymiś rodzicami, ale są to sytuacje ekstremalne. Nie wierzę, że wszystkie osoby, które mieszkają z rodzicami faktycznie w takich sytuacjach się znalazły. Ba: sądzę, że większość z tych osób jest po prostu nieudolna życiowo, albo leniwa, albo zbyt roszczeniowa i dlatego podejmuje taką decyzję, a nie z powodu prawdziwych kłopotów życiowych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mieszkam z teściową i nie narzekam bo to złota kobieta, tyle że już niestety schorowana :( teraz przynajmniej możemy się nią zająć "na miejscu", a i przynajmniej nie siedzi całymi dniami sama jak palec. Nigdy nie narzekałam na mieszkanie, bo nie było na co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tutaj czegoś nie rozumiem choć mam swoje lata i prawie pełnoletnie dzieci. Kto normalny zakłada formalny związek nie mając pojęcia gdzie zamieszka bo w kieszeni tylko podszewka? Jak można mieć pretensje do kogoś wprowadzając się pod jego dach inarzekać że mu zle? Czy ktoś kogoś na siłę zaciągnąl do ołtarza? Kobiety ogarnijcie się,bo zamiast mózgu myslicie tylko tym co macie w gatkach a pózniej jakoś to będzie. Rżniecie pózniej laboraty że zła tesciowa,a wy co? wyskoczyłyście sroce z pod ogona,gdzie macie swoich rodziców? czy zapewnili wam start życiowy? czy uważają że to teściowej obowiązek.Żenada i prostactwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie zamieszkałam z rodzicami, bo nigdy mi tego nie proponowali i wiedziałam że nie byłabym tam mile widziana z całą rodziną, wprawdzie wyprowadziłam się jako pierwsza z rodzeństwa, ale nawet kiedy później całe piętro stało puste jakiś czas a my wynajmowaliśmy, to nie padło słowo na temat mieszkania razem. Mama zawsze podkreślała że młodzi powinni być na swoim i dwie gospodynie w jednym domu- to za dużo. Mieszkamy na swoim, częściowo dzięki pomocy rodziny męża, a w dużej mierze dzięki "zakasaniu rękawów". I ok, żalu nie mam, tyle że... moja mama była właśnie taką synową przy teściowej, mieli osobne piętro, potem został im cały dom po babci. Fakt, tata pomagał w budowie i urządzali się już samodzielnie, jednak nie było w ogóle tematu gdzie mieszkać- w domu rodzinnym było miejsce więc tam zostawali. Nikt z pokolenia moich rodziców nie musiał mieszkania wynajmować ani kupować na kredyt. Albo mieszkanie z rodzicami, albo rodzice fundowali mieszkania za książeczki mieszkaniowe, albo dawali wkład na budowę i cała rodzina przy niej pracowała... Zupełnie inne realia i nikt z nich nie miał problemu gdzie mieszkać i za co. I mimo całej miłości do rodziców i serdeczności między nami czasami zgrzytam zębami kiedy w towarzystwie toczą się rozmowy o wyprawianiu dzieci w świat i słyszę ich "staramy się pomóc ile możemy". Aha, pomogli, przewieźć rzeczy na nowe mieszkanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×