Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość desmondabc

Czy on jest psychicznie chory? niezdrowa relacja.

Polecane posty

Gość desmondabc

Jestem z moim chłopakiem już prawie rok, oboje żeby być razem musieliśmy dużo poświęcić, ale nie żałujemy. Rzuciliśmy wcześniejsze studia w 2 innych krajach i zeszliśmy się do Polski i tu mieszkamy. Większość czasu jest super, ale jak to każdy związek - mamy kłótnie. ...no i tu pojawia się problem. Nasze kłótnie nie są normalne. Czasem nam przechodzi i jest spoko, ale zwykle nie wiem kiedy stanie się coś dziwnego i on wybuchnie ze swoim "powodem do klotni", który jest strasznie błahy... np. ja sobie gaszę światło i się kładę, on nagle zmienia się w tyrana i mnie zmusza do zapalenia tego światła spowrotem, bo rzekomo go używal (sam tez tylko leżal i wcale mu nie bylo potrzebne) robil to tylko żeby udowodnić kto tu rządzi. Oczywiście ja nie będę się dawała tak pomiatać i tego nie robie i tu się zaczyna sajgon - ja nie zrobie, on się odwdzięcza. Otwiera okno, na oścież "bo mu gorąco" - a wie, ze jestem chora.... potem mnie zwyzywa, potem jeszcze pozabiera mi moje rzeczy np. wyrywa mi z rąk moj telefon, zebym go nie używała, mowi ze jestem w jego pokoju i nie mam prawa robic rzeczy wbrew jemu... blablabla.. Denerwuje mnie, gdy on mi wyrywa moje rzeczy z rąk, a jakbym ja tknęla jego to nie do pomyślenia co by mowil... wiec wtedy go nawet uderzę w zlosci, on mi nigdy nie oddaje, ale łapie mnie i szarpie zebym nic nie mogla zrobic, rzekomo robi to dla mojego dobra, zebym sie uspokoila, ale zacznijmy od faktu ze gdyby mi nic nie wyrywal z rąk, tylko zostawil telefon czy tam laptopa i MNIE w spokoju to bym sobie siedziala i robila swoje... on mnie po prostu prowokuje. Potem się godzimy i jest strasznie przerazony tym co zrobil, jak mnie nazywal itp, mowi ze chce sie poprawic, ze nie rozumie czemu tak robi, ze przeciez mnie kocha, ze nie jest sobą jak tak robi. Ja już nie wiem o co chodzi, czy on mna manipuluje i ma taki styl bycia, czy jest po prostu psychicznie chory? I ja widze, ze mnie kocha, jak nie ma tego napadu to jest nam super... robi mi kanapki, kiedy tylko zechcę i o co bym go nie poprosila, to by mi zrobil... zabiera mnie wszedzie, gdzie chce.. ja mu tak samo staram sie dac wszystko z siebie, no chyba ze prosi po uprzednim zmieszaniu mnie z blotem, czyli w klotni.. O i nawet mowi, ze tak mnie kocha, ze troszczylby sie o mne, nawet jakbym ulozyla sobie zycie z kims innym...bo by to kompletnie zrozumial. Na początku myślałam, że tak dziwnie sie zachowuje, bo sam mi powiedzial - nie może pogodzic sie z moją przeszloscią (bo jak go poznalam bylam jego pierwsza powazna dziewczyna, a ja mialam wczesniej paru partnerow i to takich na 'odreagowanie')...Ale duzo czasu od tego minelo i widze, że to nie jest powodem. Powód leży w nim, w jego psychice. On zawsze myslal, ze nie bedzie miec dziewczyny i nie wierzył, że mu się trafilam. Ja go bardzo kocham i nie chce go krzywdzić, nasz zwiazek bylby idealny gdyby nie to.. ale to jednak chyba nie mala sprawa.. Moze dzieje sie tak bo on spedza ze mna za duzo czasu? praktycznie 24h/dobe jestesmy razem. Nie zabraniam mu oczywiscie wychodzic, ale on sam nie lubi tez zostawiac mnie wiecznie samej w domu, tak wiec spotyka sie o wiele mniej z kolegami niz kiedys... Nie wiem, jestem juz bezsilna. Wczoraj zerwalismy, ale ja jestem slaba i on to widzi i najwyrazniej nagina. Ja mu powiedzialam, ze moze jeszcze pare razy sie zejdziemy, bo jestem naiwna i ślepa, ale niech sie nie martwi, bo jak taki jest to z nim calego zycia na pewno nie spedzę. Kwestia czasu. On wczoraj powiedzial, ze nawet nie chce mnie przepraszac, bo wie, ze to nic nie da, że ostatnio jak mnie widzial, z tymi podkrązonymi oczami od plakania to zrobilo mu sie tak glupio, ze to przez niego... wiec sie nie dziwi, ze nie chce z nim być. Najgorsze jest w tym wszystkim to, ze na pewno go nie rzuce do póki widze poprawe i slysze jak mu z tym zle i widze, ze coraz czesciej jest tego mniej... ale moj pesymizm podpowiada mi, ze to zludna nadzieja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość desmondabc
Polskiej, faktycznie - zle to ujelam, on jest stad, a ja wyjechalam za granicę na studia, ale po roku wrocilam i zamieszkalam u niego. Oboje po roku po prostu zmienilismy studia i jestesmy na tej samej uczelni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hahaha, taaa, to "prawdziwa milosc"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zachowywałam się DOKŁADNIE tak samo jak Twój facet wobec mojego ukochanego. Od kiedy poszłam do psychiatry, który zdiagnozował u mnie nerwicę i biorę leki jest cudownie... Jestem normalnym człowiekiem i nie zachowuję się już tak. A uwierz- moje zachowanie było identyczne jak Twojego faceta. Niech idzie do psychiatry, to żaden wstyd. Będziecie żyć normalnie i szczęśliwie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Noo....bo to nie jest normalne i jeśli już zachowuje się ta,, to co będzie potem? Myślałam, że w grę wchodzi mentalność kulturowa, ale skoro jest Polakiem to nie. Ja bym sugerowała podobnie: badanie i ewentualnie leczenie. Tak czy inaczej Ty nie możesz się zgadzać na coś takiego. Musisz chronić przede wszystkim też siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×