Mam 33 lata i stwierdzam ze tak naprawde nic w zyciu nie jest warte wstawania ra

no. Robota? Ile tam dostaniecie? Tyle zeby sie utrzymac i oplacic dojazd do tej wlasnie roboty? To juz lepiej z mopsu brac zasilek albo krasc. Nauka? Po co? Zeby i tak wyladowac na bezrobociu po ilus latach z********ania i kucia dzien w dzien i noc w noc? Kiepski biznes. Ja bym pol swojego zycia zmienil, stracilem z 16 lat zycia na p*****ly. Wymagajce liceum, studia na farmacji 5 lat czyli lacznie 10 lat zeby teraz pracowac za 2500 czyli tyle ile ma pierwszy lepszy robol po podstawowce. To sie kur/wa kalkuluje?