Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gośćania

ROZSTANIE, największy błąd mojego życia, przestroga dla innych

Polecane posty

Gość gośćania

Kilka dni temu rozstałam się z ukochanym, od tamtej pory bezustannie płacze,nie jem, nie śpię. Byliśmy razem niecałe 4 lata nie układało się... Ciągle się kłóciliśmy.... Ale teraz uwaga! W czasie trwania tego związku miałam wiele momentów zwątpienia, prawie zawsze w każdej kłótni uważałam że to ja mam rację a on zupełnie się myli.... bardzo się oddaliliśmy od siebie a jako że nie mieszkaliśmy razem i widywaliśmy się głównie w weekendy dało się to bardzo odczuć. Wspólny czas choć było go nie wiele zamiast spędzić okazując sobie uczucia i miłość, spędzaliśmy spierając się o byle bzdury zazwyczaj nieistotne. Ja mam wiele problemów rodzinnych,związanych z przeszłością i teraźniejszością, skupiałam się na nich i na sobie wymagając jego większej uwagi i wsparcia, ciągle oskarżając go o to iż nie jest dobrym partnerem bo mi nie pomaga jak należy.... byłam wybuchowa,wyżywalam się na nim.... Potem postanowiłam że to koniec że lepiej będzie jak się rozstaniemy. Znalazł się byle błahy powód na domiar złego w tamtej sytuacji on chciał pomóc a ja tą pomoc odrzuciłam unosząc się honorem. Nie pisałam do niego,nie utrzymywałam kontaktu kilka tygodni,bardzo dobrze sobie radziłam ,miałam świadomość że możemy jeszcze się zejść . Kiedy to on zaczął pisać, nawiązaliśmy znów kontakt i było widać że mu zależy, pisał że kocha że tęskni że los daje nam kolejną szansę, złamałam się i zdecydowałam że spróbujemy, mi także zależało.... Jaki przeżyłam szok kiedy po kilku spotkaniach po dwóch miesiącach on nie chce już być ze mną!! I to .... przeze mnie!!! Starał się, przyjeżdżał, a ja byłam nie czuła, oschła, chciałam jeszcze przez chwilę dać mu, ,nauczkę, , i znów wywołałam spór o byle pierdołe.... widzieliśmy się potem ostatni raz,bez żadnego dotyku,przytulenia,chwycenia za rękę.... czułam że coś jest nie tak. Następnego dnia spytałam go czy już mnie nie kocha,nie odpowiedział.... napisał tylko że bardzo się boi że będzie tak jak kiedyś że nie widzi zmian u mnie.... rozstaliśmy się.... I .... dopiero wtedy poczułam jak ja go cholernie kocham, że naprawdę go kocham całym sercem,całą sobą.... wpadłam w panikę, w histerię... widząc jego zdecydowanie,opanowanie i domyślając się że on już mnie nie kocha i to przeze mnie!!! Że zabiłam tą miłość w która przez długi czas nawet nie wierzyłam a teraz okazała się silniejsza niż cokolwiek na świecie.... Teraz oddała bym wszystko za możliwość przytulenia się do niego a tak często go odpychałam!!! Jakaż byłam głupia!!!! Dopiero teraz otworzył mi oczy, dopiero teraz rozumiem że to ja popełnialam błędy, on zawsze miał rację a ja miałam klapki na oczach co często mi mówił..... Wszystko się zmieniło.... mój świat runął, a z uwagi na to że od dłuższego czasu prawdopodobnie mam depresję, teraz mój stan jest tragiczny. On zawsze prosił mnie, błagał żebym poszła do lekarza, domyślał się że jestem w dołku, nie słuchałam ... a swoje frustrację przelewałam na niego.... Dopiero teraz zrozumiałam jaki był wytrwały, cierpliwy dla mnie i jakim był wsparciem... oddała bym wszystko żeby móc cofnąć czas i naprawić błędy. Błagałam go o ostatnią szansę... niestety. Za późno, żyje tylko nadzieją że kiedyś.... zmieni zdanie, że może zatęsknił, że będzie samotny kiedyś.... i wróci do mnie a ja mu wynagrodzę te wspólne lata które zmarnowałam ..... Powiedział mi że chce spróbować szczęścia z kim innym to były najboleśniejsze słowa jakie usłyszałam. Nie wiem jak żyć. Czekam na wizytę u psychiatry bo wiem że sama sobie nie poradzę!!!! To on mnie do tej wizyty przekonał wciąż dba o mnie i się troszczy. I twierdzi że chce żebym była szczęśliwa, że kiedyś będę się z tego śmiać i docenie że dał mi szansę poznania kogoś innego, a on będzie patrzył na moje szczęście z boku. To wspaniały mężczyzna!!!! A zawsze go obrażalam, teraz tak żałuję,to poczucie winy mnie zabija, wiem ze jakąś inna kobieta teraz go doceni i będzie z nią szczęśliwy ale nie potrafię się z tym pogodzić. Nikogo takiego już nie poznam, akceptował mnie jako matkę z dzieckiem z wszystkimi wadami a ja jeszcze zarzucalam mu że mnie nie docenia. TO JA NIE DOCENIAŁAM JEGO. Moja sytuacja jest przestroga , opamiętajcie się kiedy jeszcze jest czas! Nie skupiajcię się na negatywach, okazujcię sobie uczucia,rozmawiajcie, doceniajcię się!!!! Ja będę czekać… czekać na niego aż kiedyś do mnie wrócić póki co życia bez niego nie widzę. To miłość mojego życia…. miłość którą straciłam przez własną głupotę i chorą dumę :-( tak bardzo teraz cierpię…. widząc że on cieszy się z tej decyzji że traktuje mnie po przyjacielsku a tak niedawno mówił mi że mnie kocha….. będę żałować do końca życia, chyba że Bóg da nam jeszcze jedną szansę……… :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie żeby chciało mi się całość czytać, ale zwróciłam uwagę na jedno z ostatnich zdań: NIE MASZ RACJI, że straciłaś miłość przez coś tam. Po prostu facet zmienił zdanie, co - niestety- wcale nierzadko się zdarza. Miłość wieloletnia jest czymś rzadkim. Zdarzyło Wam się to, co większośc***ar, tj. wypalenie uczucia. Owszem, warto rozważyć swoje błędy i wyciągnąć wnioski, ale nie myśl sobie, że gdybyś np. ustąpiła mu 3 miesiące temu w czymś tam to teraz by nie odszedł, bo to bzdura. I tak by odszedł. Smutne, ale tak jest. Nie obwiniaj siebie, tylko skup się na otrząśnięciu z szoku emocjonalnego - do którego masz prawo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No niekoniecznie by odszedł. Odszedł bo p******a jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
spoko, statystycznie ma sporą szansę trafić na kolejną podobną tobie idiotkę. Sporo was się napleniło. Spotka jeszcze jedną, dwie podobne tobie i da sobie z kobietami spokój na dobre. Każda jedna łazi z nosem w chmurach przekonana o własnej z******tości a prawda jest taka że większość jest właśnie taka jak autorka tego posta. Pusta jak bęben i widząca tylko koniec własnego nosa. A, i nie tłumacz swojego charakteru "depresją". Poznasz nowego kretyna i będziesz go traktowała dokładnie tak samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Życie uczy i wychwuje. Nawet w uczuciach. Nie przegap tej lekcji. Nawróć się. Idź do szczerej Spowiedzi św. Wówczas nie będziesz potrzebowała psychiatry ale miłości Wszechmocnego którą odkryjesz w Sakramentach św.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćania
a teraz samotnie ganiam wiewiórki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poproś o pomoc Jezusa. On miłości nikomu nue odmówił i nie odmawia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ew poproś Supermana. nie dość że też ma nadprzyrodzone moce to jeszcze więcej o nim książek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćania
Rozumiem negatywne komentarze :-( Tylko że to nie jest do końca prawda że jestem pusta i widzę tylko czubek własnego nosa. Wiem że to przez moje osobiste problemy się stało,że ja taka się stałam... Kiedyś byłam zupełnie inna, czuła i troskliwa.... Potem znów nie dostrzegałam swojej winy, uważałam że to on prowokuje mnie swoim zachowaniem. Już wtedy miałam wybrać się na jakąś terapię, być może to by nas ocaliło. On zawsze tego chciał... Dziękuję za radę z tą spowiedzią, mam nadzieję że się na to zbiorę w sobie bo wiele lat tego nie robiłam. Pozdrawiam wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×