Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy to już depresja poporodowa?

Polecane posty

Gość gość

Nie wiem od czego zacząć. Syn urodził się przedwcześnie. Kiedy był na OIOMie bałam się nim zajmować (np zmieniać pieluszkę w inkubatorze), że zrobię mu krzywdę, że na pewno robię to nie tak jak trzeba. Nie zostałam z dzieckiem w szpitalu bo tak się bałam. Czułam i czuję się nadal przez to wyrodną matką. Co chwilę ktoś pytał czemu nie chciałam zostać przy Nim a ja już wiedziałam że mnie ocenia co ze mnie za matka. W końcu nadszedł dzień kiedy Syna wypuścili do domu. Nie powiem, cieszyłam się pomimo tego całego strachu, w końcu w domu nikt mi na ręce nie patrzy więc myślałam że po prostu przejdzie. Pierwsze parę dni było ok. Syn spał i jadł więc stres był tylko przez krótki czas. Poza tymi czynnościami obowiązkowymi nie musiałam się nim zajmować. No ale dziecko rośnie i mniej śpi. Zaczęło się od "kolek". Ciągłe wyrzuty sumienia że płacze bo ja robię coś źle. Pediatra pierwsze co powiedziała to to że na pewno zjadłam coś nie tak. Napięcie rosło. Teraz ciągle myślę że dziecko ma za dużo leków do łykania a pewnie jest całkiem inna przyczyna płaczu i ja jako matka powinnam to wiedzieć. A nie wiem nic na temat zajmowania się dziećmi. Ostatnio zastanawiając się czy prężenie przy jedzeniu to nie objawy problemów z napięciem mięśniowym trafiłam na stronę gdzie pokazano jak nie podnosić niemowlęcia, znów wyszło że robię wszystko źle i wyrzuty sumienia że krzywdzę dziecko. Z racji tego że to wcześniak to mamy też problem z karmieniem piersią. Nie umiem tego zrobić. Zdarzyło mi się krzyknąć na Synka i mocniej Go chwycić (strasznie utrudnia przystawienie) i zawsze potem mam doła że co ja najlepszego wyprawiam. Czuję że nie podołałam byciu mamą, mam ogromne poczucie porażki, płaczę razem z dzieckiem, bardzo mocno Go kocham a nie umiem niczego zrobić dobrze. Jest tak wiele aspektów tej nowej sytuacji i w każdej czuję że zawodzę. Czy to jest normalne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kazda młoda mama ma podobne myśli. Tez ciągle wydaje mi się ze robie coś zle. Przychdzi do Ciebie położna środowiskowa? Opowiedz jej o wszystkich wątpliwosciach od tego jest zeby pomoc! Niech Ci wszystko pokaże i wyjaśni na Twoim synku. A Twoj mąz? Tez mu o wszystkim opowiedz niech Cie wspiera powiedz mu wprost czego potrzebujesz. Ostatecznie udaj się do psychologa jesli to depresja to z tym nie ma żartów to powazna sprawa. Za dużo pięknych chwil macierzynstwa jest do stracenia! 3 mam kciuki zeby to szybko minęlo więcej wiary w siebie! Twoj syn potrzebuje Ciebie i Twojej milosci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poczytaj bloga o matko wariatko. Dziewczyna opisuje swoją walke z depresją. Wiedz ze nie jestes sama! I pamiętaj dziecko wyczuwa Twoje nastroje i obawy. Zdaj się na instynkt!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgłoś siię do poradni laktacyjnej, często są przy szpitalach. Nauczą Cię jak przystawiać dziecko do piersi, jak karmić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Depresja to przede wszystkim obniżony nastrój, brak chęci do życia, niemożność znalezienia szczęścia i satysfakcji. U Ciebie jest aż tak źle? Może tylko presja społeczeństwa? Miałaś zaburzony, nie z własnej winy, kontakt z dzieckiem po porodzie, dopiero się uczycie siebie. Teksty "może płacze bo go brzuszek boli, co znowu zjadłaś?" też mnie doprowadzały do szału, w końcu to było moje dziecko, męczyło się i sugerowanie mojej winy dobijało mnie tylko. Dziewczyn które miały wyrzuty sumienia z powodu problemów z laktacją też trochę widziałam, a z tego już się robi obłęd, im większe problemy tym większy stres, im większy stres tym większe problemy. Wszędzie można znaleźć setki porad odnośnie prawidłowego karmienia, pielęgnacji, usypiania, warunków dla dziecka, a do tego wspaniałego i radosnego macierzyństwa. Dochodzą uwagi mamy czy teściowej o tym jak one miały trójkę maluchów na raz i wszystko ogarniały więc jaki mam problem żeby się ładnie ubrać i obiad ugotować, czy porównywanie do siostry która miesiąc po porodzie szczupła i prosto od fryzjera pracowała w domu, karmiąc dziecko piersią, jedną nogą odkurzając a drugą zapewne mieszając ciasto na domowy chleb... Tyle dobrego że miałam bardzo fajnego męża i również mądrą położną, i oni mnie przekonali że dziecku krzywda się nie dzieje, płacze bo niemowlęta płaczą, płakały i będą płakać, bo taka kolej rzeczy, a ja mam wypoczywać i patrzyć tylko na nas. Trochę trwało zanim wyluzowałam. Pomyśl czy to poczucie presji, stres i niepewność, czy faktycznie przytłaczające poczucie beznadziei i nieszczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, położna nie przychodzi ponieważ minęło już 2 miesiące życia Synka. Była raz, ale wtedy jeszcze nie myślałam nawet o tym żeby próbować przestawić Synka bezpośrednio na pierś, ogólnie wtedy był ten "lepszy czas" kiedy myślałam że stres przejdzie i się oswoję z sytuacją, dam radę no bo przecież stałam się matką to chyba będę wiedzieć co i jak. Mąż no cóż w dużym uproszczeniu mogę powiedzieć że On tego zwyczajnie nie rozumie, jak to kobieta może nie umieć zająć się dzieckiem. Pomijając czas bezpośrednio po porodzie i kiedy dziecko było w szpitalu to mogę powiedzieć że teraz nie mogę na Niego liczyć. Jedną z pierwszych sytuacji która dała mi odczuć że jestem z tym sama to był fakt że mąż nie chciał wziąć 2 tygodni tacierzyńskiego i z dnia na dzień zostałam sama z dzieckiem w domu. Dzięki za cynk o blogu, na pewno poczytam. Niestety wiem że jestem tu gdzie jestem właśnie sama. W instynkt nie wierzę bądź go zwyczajnie nie mam:( Najbliższą poradnię laktacyjną mam 80 km od miejsca zamieszkania. Próbowałam nauczyć się tego czytając co nieco ale mam wrażenie że z wcześniaczkiem to po prostu nie da się tak zwyczajnie nauczyć (jest nerwowy jak ja i tak jak ja nie umie się do tego dobrze zabrać tzn nie otwiera dobrze buźki, rzuca głową na oślep licząc że pierś mu wpadnie, robię co mogę ale po pewnym czasie ogarnia mnie zwyczajna złość). Ja już nawet nie marzę o szczęściu i satysfakcji, chcę tylko żeby nie było tak jak w czarnej d***e, bez wyjścia, bez pomocy, bez zrozumienia. Uwagi są od dalszej rodziny męża, bliższej nie mamy. W sumie to najbardziej irytujące są komentarze męskiej części, czuję się beznadziejnie jak obcy facet mówi mi co powinnam. Myślę że u mnie to jedno i drugie bo mam mocno depresyjne myśli łącznie z myślami że lepiej żeby mnie nie było, ale presja otoczenia też jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym zadzwonila do położnej środowiskowej i poprosiła, żeby przyszła pomóc w przystawianiu dziecka do piersi. Moja położna byla u nas tylko raz, ale jak mała miała ok. 6 m-cy, to zadzwoniłam do niej z problemem i prośbą o poradę i pomogła (w sensie powiedziała co robić). Twoje dziecko jest jeszcze malutkie, więc tym bardziej możesz prosić o pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×