Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Renatka90

czarna rozpacz...

Polecane posty

Kilka miesięcy temu, ktoś bardzo mi bliski, zapytał czy jestem szczęśliwa. Ponieważ ta osoba jest w stanie z małej chmury wywołać olbrzymi deszcz, zapewniłam, uargumentowałam odpowiednio i tym sposobem stworzyłam obraz sielanki. Dla mnie samej, pytanie pozostało na bardzo długo bez odpowiedzi. Bałam się o tym myśleć by nie dojsc do wniosku, że obok szczęścia nawet nie stoję...aż do dziś.. ale od początku... Będąc bardzo młodą dziewczyną, poznałam i zakochałam się z wzajemnością w mężczyźnie. Kiedy związek rozkwitał, a ja wraz z nim, przyszło także rozczarowanie. Facet okazał się księdzem uczącym mnie religii. Z bólem zakończyłam znajomość. Niestety nie zrozumiał, wtedy rozpętało się piekło.... Okropna atmosfera w szkole, ponieważ wykorzystywał przewagę nauczyciela, w kościele, gdzie opowiadał na moj temat cuda, przez co fanki księdza o mało nie dokonały na mnie linczu (mowa o rozmodlonych staruszkach). Minęła ludzka agresja, została legenda szybsza od światła..przez co należy rozumieć, że ktokolwiek wchodził w mój zasięg, automatycznie był informowany przez życzliwych o moich rzekomych postępkach (w skrócie, jak ta kur...kusiła księdza). Konczyłam liceum, kiedy zaczęto mi sączyć do serca bzdury o tym jak trudno znaleźć męża, a w moim przypadku to już w ogole dramat, bo z taką opinią... I tu zaczynają się schody bo uwierzyłam i przyjęłam pierścionek od człowieka, którego nie kochałam...ba..ja go nawet nie znałam. Obsłuchana kazań Pawlukiewicza, postanowiłam, postępować tak, jak to w narzeczeństwie, modliliśmy się razem, rozmowy, sądziłam, że miłość nadejdzie, zwłaszcza, że on kochał za nas dwoje. Odbył się ślub, wyjechaliśmy na studia, tak naprawdę studiowałam tylko ja, bo on, bez matury... Był czas, kiedy stawał ponad przepaścią intelektualną jaka nas dzieliła, spacery, to nas zbliżało i wydawało mi się, że szczere rozmowy też. Tylko to ja szczerze je prowadziłam, bo tuż po zaślubinach teść, wyjawił mi okrutną prawdę... Chyba tylko można wyobrazić sobie jak się poczulam... jak złapana w sidla idiotka... Dosłownie, odchodząc od ołtarza oznajmiono mi, że mąż kłamał by doprowadzić do ślubu. Zignorował sprawę, kiedy probowałam wyjaśnić i odtąd bagatelizował każdy nasz problem. Boże, przecież nie tak powinny wyglądać pierwsze tygodnie ślubu... Przestał chodzić ze mną do kościoła, modlić się, przestaliśmy rozmawiać, dowiedziałam się, że za plecami finansowo pomagał swojej rodzinie, kiedy sami przymieraliśmy głodem i tak mija 6 gorzkich lat, kiedy zmagam się z jego dziecinnym zachowaniem, stawianiem własnej rodziny ponad mnie. Przykłady? Proszę... sponsorował rodzinę, brata, dziadka, matkę, czyszcząc do zera konto z naszych ślubnych pieniędzy. Nie rozumiał, że mam cięzkie studia i drogie książki, taką rozrzutnością w kierunku rodziny, musiałam wybrać między bogatym umysłem a pełnym garnkiem. Przerwałam naukę, od tamtego czasu az do teraz zastrasza mnie powrotem w rodzinne strony, bo dla mnie oznacza to bezrobocie (tutaj mam bardzo dobrą pracę). Myślałam już o terapii, ale przepraszam, on jest za głupi... po pierwsze nie zgodził się, a po drugie by nie zrozumiał. On rozumie tyle, co nowszy model swojego bmw, kraksa na autostradzie... I dochodzę do meritum, poznałam kogoś, ten facet jest w związku, tylko to dziewczyna, nie żona... Czy ja mam prawo mu to wszystko rozpieprzyć? a może ratować swój związek... nie wiem co robić... by uratować małżenstwo potrzebne są dwie strony, a on nie widzi problemu.. to ja przesadzam, jaki dziecinny?? on po prostu chce juz teraz kolejną drogą zabawkę z kolekcji wypasiony laptop do gier albo kierownica do wyścigów... czy powinnam odbudować uczucie w związku, w którym słyszę, że wziął kota w worku albo dylematy co gdyby miał dziecko będąc kawalerem (i może ma, bo nie pierwszy raz mnie okłamał). Co robić?? Co z tamtym facetem??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Gdyby dwoje chciało to by się udało". Tylko ty chcesz i jesteś sama. Nie masz dzieci? Masz dobrą pracę to odejdź albo wyjedź gdzieś żeby się wyciszyć i wszystko dokładnie przeanalizować bez wpływu rodziny. Nie ma co tracić swoich lat z kimś kto cię olewa. Najpierw wylecz swoją duszę a potem myśl o innm facecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze wszystko może się zmienić na lepsze ale już raczej nie z twoim mężem. On się nie zmieni bo dzieli was m.inn. przepaść intelektualna i on tego nie pokona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przeczytaj broszurkę dostępną pod hasłem : Anna - Zaufajcie Maryi PDF. Tam od połowy do ostatniej strony jest dużo o prawdziwym szczęściu , miłości i życiu oraz przyszłości Polski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zdumiewa twoja naiwnosc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
z tym facetem z którym obecnie jestes juz zawsze bedziesz skazana na tworzenie obrazu sielanki. od siebie dajesz tyle ile jestes w stanie, moim zdaniem powinnas sprobowac z tym innym mezczyzna..a nawet jesli z nim sie nie ulozy, to uwolnij sie od męża

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
prze/je/bane masz Renia uciekaj od tego debila co ty w ogóle w nim widziałaś? :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jfk35
ile zarabiasz? nie stać Cię na wynajęcie kawalerki, żeby móc zacząć wszystko od nowa? bez niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jfk35
zacznij działać, nie siedź bezczynnie, bo sie wykończysz, dobrze Ci radzę Renia. trzymaj się 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×