Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kamil_kretyn

czy rak trzustki jest uleczalny?

Polecane posty

Witam. Niedawno poznałem na portalu randkowym pewną dziewczynę. Wymieniliśmy się kilkoma wiadomościami i nagle zamilkła. Odezwała się po pary dniach. Okazało się że dowiedziała się wtedy o raku trzustki. Ja nie miałem oczywiście żadnych pretensji o to że urwała kontakt bo rozumiałem to dobrze. Obecnie kontynuujemy nasza znajomość pisząc przez neta. Ona po tych kilku dniach depresji obecnie ma dużą chęć walki. Do dzisiaj nie wiedziałem nic o tym nowotworze. Rozmawialiśmy raczej normalnie bo napisała abym nie patrzył na nią przez pryzmat tej choroby. Starałem się też uważać na to co piszę aby nie napisać coś nie tak. Zapytałem tez ostatnio jakie ma plany na przyszłość po wyleczeniu nowotworu, odpisała że na razie chce wyzdrowieć. Pytałem raz reż z ciekawości jak długo takie leczenie może trwać. Ale wtedy wysłałem kilka pytań i na to nie odpowiedziała. Dzisiaj poczytałem o tym nowotworze i jest mi głupio bo wiem dlaczego np. nie odpowiedziała na to jak długo trwa leczenie. Z tego co wyczytałem to jest to najgroźniejszy nowotwór... jestem kretynem. Mimo iż nie skreśliła mnie z tego powodu i rozmawiamy nadal to czuje się podle. Temat założyłem jednak z innego powodu. Chce zapytać czy ten nowotwór jest uleczalny? Bo wszędzie pisze ze chemioterapia wydłuża życie o miesiące lub lata, ale czy to znaczy ze np. ona może zyskać dzięki niej np. tylko rok życia a potem... no wiecie... ; (

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie. Najdluzszy czas przezycia od diagnozy wynosi 5 lat. Rak trzustki to wyrok. W dodatku straszliwe boli. Nawet najwieksze gwiazdy z wielkimi pieniedzmi i mozliwoscia leczenia sie w najlepszych klinikach swiata umieraja do 5 lat. Wspolczuje dziewczynie. Moze pomylka w diagnozie? To jedyna szansa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
prawie każdy nowotwór jest mozliwy do wyleczenia, o ile chory nie znajduje się w stanie agonalnym lub przedagonalnym, jednak u lekarza tego sie nie dowiesz, tam tylko dadzą chemię i loteria - zadziała albo nie zadziała, jak zadziała: albo bedą nawroty albo nie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety to nie jest pomyłka. Obecnie bierze już chemię - jakiś środek w szpitalu w formie kroplówki... Nie znam jej dobrze ale nie mogę teraz spać przez to. Jeszcze wczoraj myślałem ze to jakiś łagodniejszy nowotwór i myślałem sobie że pewnie z tego wyjdzie. Po tym co przeczytałem jestem załamany. Ładna dziewczyna, w szkole świadectwa z paskiem na studiach najwyższa średnia... doświadczona okrutnie przez los - ojciec alkoholik, obecnie oboje rodziców nie żyją... a teraz to... Oczywiście wszystko wiem tylko z jej opowieści ale wierzę jej ze to prawda. Ten świat jest zje..ny Już prędzej ja sobie zasługuje na to niż ona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ogólnie to wybaczcie za to jak pisze. Pewnie uważacie że mam coś z głową skoro przejmuje się kimś kogo nie znam. Nie jestem głupi i mam powody aby jej wierzyć. Może jestem trochę za wrażliwy, ale to pewnie też przez to że do tej pory nikogo nie miałem i jeszcze nie wyrobił em sobie jakiegoś dystansu. Ale współczuję jej bo wiem jak musi się czuć... Czyli nie ma żadnych szans na to aby dożyła starości? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ile ona ma lat?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja babcia w ubiegły wtorek zmarła na raka trzustki. Ale ona miała ponad 80 lat plus już przerzuty i inne problemy zdrowotne. W sumie żyła miesiąc po usłyszeniu diagnozy. Z tego co wiem dziadostwo trudno wyleczalne, ale 20 lat to bardzo młoda dziewczyna. Ma szansę na życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś zgadzam się. Dużo zależy od naszej wewnetrznej siły i siły organizmu. Większość chorych umiera przedwcześnie nie na sam nowotwór, ale na wycieńczenie i niedożywienie związane z chorobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przykro mi, przyjmij moje kondolencje. No właśnie ona cały czas wierzy w to że się uda pokonać nowotwór. Nie ma się co dziwić bo każdy na jej miejscu chciałby tak wierzyć. Ogólnie to dobrze że się nie poddaje. No właśnie pytam tutaj ponieważ w necie piszą tylko o tym że chemia wydłuża życie, ale nigdzie nie znalazłem zwięźle odpowiedzi czy to się da wyleczyć do końca czy nie. Nigdzie je na napisane wprost: "ten nowotwór jest nie uleczalny, ale można sobie wydłużyć czas do smierci", nigdzie tez nie pisze "cześć chorych całkowicie pozbywa się choroby i prowadzi normalne życie do starości". Dlatego ja po prostu nie wiem czy nawet istnieją szanse na jakieś mile zakończenie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety rak trzustki jest nie uleczalny, na kafe poczytasz o cudownych lekach, czy uzdrawiających ale w praktyce zupełnie nie skutecznych. Zdrowia dla dziewczyny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki, ale ona nie jest niestety moją dziewczyną. Znamy się tylko od przeszło miesiąca, z czego praktycznie miesiąc jeszcze się do mnie nie odzywała, bo jak się okazało w pewnym momencie się załamała i odcięła się od wszystkich. Myślałem, że zwyczajnie mnie olała (bo wtedy jeszcze nie wiedziałem o nowotworze) ale to była po prostu depresja i niechęć rozmowy z kimkolwiek. Oczywiście biorę pod uwagę, że może ktoś mnie tylko próbuje w coś wkręcić... ale czuję, że to nie to. Raczej nikomu by się nie chciało specjalnie umieszczać strasznie emocjonującego wpisu na swoim FB i podrabiać komentarze znajomych. Raczej jestem z tego "gorszego" sortu facetów skoro szukam miłości przez internet, ale pierwszy raz nie zostałem olany przez naprawdę ładną dziewczynę i w dodatku, z tego co wychodzi z naszych rozmów to poukładaną. Tymczasem jej zostały miesiące, a w najlepszym wypadku lata życia... Mimo, że jej nie znam to jednak przejąłem się trochę jej chorobą i co jakiś czas myślę o niej. To musi być okropne, żyć z świadomością, że zostały Ci ułamki życia. A jej największym marzeniem jest stworzenie rodziny takiej której ona sama nie miała... Jak już pisałem ona wierzy w to, że uda się jej wyjść z tego, ale z tego co czytam to są to nierealne marzenia. Czy w ogóle ze mną jest coś nie tak, że mnie to aż tak rusza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość12345678
moze nie bedzie tak zle. choc ja sie nie znam na nowotworach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byłoby super gdyby udało się jej wyzdrowieć. Kto wie może coś by między nami wyszło, a nawet gdy nie to chociaż by miała możliwość zbudować swoją wymarzoną przyszłość z kimś innym. No ale to jest chyba nie realne... :/ Czy możecie mi doradzić jak z nią rozmawiać? Na co zwracać uwagę? Trochę się martwię gdy z nią rozmawiam, że palnę coś nie na miejscu. Trochę brakuje mi też jej większego zaangażowania w rozmowę, bo obecnie to ja wybieram tematy, zadaję pytania, itp. Oczywiście rozmawia się bardzo fajnie, ale to ja próbuję się obecnie dowiedzieć czegoś o niej niż ona o mnie. Domyślam się, że to przez jej nastrój i załamanie i nie mam jej tego za złe. Jednak po prostu obawiam się, że skończą nam się w ten sposób szybko wspólne tematy. Ja przeważnie za młodu byłem bardzo nieśmiały i choć teraz jest już trochę lepiej to tym bardziej jest mi trudniej zapewnić jakąś sensowną rozmowę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 070707
pisałem o 1:27 Nie szukaj pomocy u lekarzy, czy ogólnie w medycynie konwencjonalnej, bo ta banda konowałów jedyne co ma do zaoferowania to radio i chemię, która przy raku trzustki czy woreczka jest właściwie bezradna. Skuteczne mogą być metody alternatywne, znam kilkadziesiąt osób, które wyleczyły się. Moja Mama też zachorowała, nowotwór woreczka, niestety diagnoza była na miesiąc przed śmiercią. Miała już przerzuty do wątroby, żołądka, a nawet do kości, więc była w stanie przedagonalnym, gdzie można liczyć jedynie na cud. Mimo to zastosowaliśmy kilka metod alternatywnych na raz (z kilkunastu mi znanych) i wyraźna poprawa była niemal natychmiastowa! Pod koniec drugiej doby kapitalna poprawa samopoczucia, ból ustał niemal całkowicie, odstawiła leki przeciwbólowe (Tramadol), bez których od 1,5 miesiąca nie mogła funkcjonować (a i tak bolało dość mocno). Zaczęła pomału wracać sprawność ruchowa (miała już problem z chodzeniem). Wrócił apetyt, którego nie miała od miesiąca i prawie nie jadła, a tu nagle zaczęła jeść obfite posiłki, itd, mniejszych i większych symptomów poprawy była cała masa. Niestety zabrakło czasu, bo usunięcie raka kiedy już wejdzie w kości jest właściwie nierealne żadną metodą. Nie jestem w stanie tutaj opisać czegokolwiek na temat metod leczenia, bo to jest ogrom wiedzy. Potrzeba nawet kilku tygodni, żeby to ogarnąć, jednak wszystko jest w necie. Szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą Wam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jest realna metoda Tak dla poczytania, może kogoś zaciekawi, bo mnie zainteresowało: Wszystkie dolegliwości ciała fizycznego, są skutkiem braku harmonii ciał subtelnych. Jeśli często opanowuje człowieka nienawiść, smutek, żal, zazdrość i inne negatywne myśli, uczucia, czy emocje, to za każdym razem, coraz bardziej niszczy swoje ciała subtelne. Po pewnym czasie te zanieczyszczone energie, znajdujące się w ciałach subtelnych, schodzą na ciało fizyczne, poprzez różne dolegliwości. Nieprawidłowe działania, myśli, negatywne emocje i uczucia, powodują dolegliwości i tylko sam człowiek jest za nie odpowiedzialny. Duża różnorodność dolegliwości, spowodowana jest przez różne przyczyny, jakie człowiek wywoła. Inne dolegliwości odczuwa kiedy, nie może komuś wybaczyć, inne kiedy jest ciągle pełni zazdrości, a jeszcze inne kiedy na przykład. źle się odżywia. Najistotniejsze w tym wszystkim jest to, że to sam człowiek tworzy je sobie i sam jest za nie odpowiedzialny. Również i sam może się ich skutecznie pozbyć. Powinien to jednak chcieć zrobić sam. Nie jest to proste, ale do wykonania. Jeśli dolegliwości ma małe dziecko, oznacza to że rodzic powinien popracować nad sobą. Zaczerpnięte z bloga: http://przygoda-z-duchowoscia.blog.pl/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 070707
Rzeczywiście, warto zapoznać się z tym tematem i zadbać o sferę duchową i energetyczną, to bardzo ważne dla kondycji ciała fizycznego!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kamil_kretyn dziś Dzięki za słowa wsparcia. No cóż, do mnie szczerze powiedziawszy nadal to wszystko mało dociera. W międzyczasie natknęłam się na jakiś lek dostępny w amerykańskiej onkologii, u nas niestety słabo refundowany - afinitor. Ma niezłe opinie, a myslę, że mając 20 lat i silny organizm człowiek będzie walczył wszelkimi metodami. Rak trzustki jak ktoś powiedział daje słabe rokowania, ale nie zawsze rokowania to wszystko. Moja ciocia żyje juz ponad 20 lat z nowotworem piersi, przekroczyła statystyki. Moja babcia miała żyć 3 miesiące, żyła tylko miesiąc. Więc to różnie bywa i myślę, że zawsze można mieć nadzieję, wtedy zawsze jest szansa na życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oszołomony który potrafią "leczyć" raka już wlazły na topik:-O Stara spiewka, lekarze nie potrafią, a na kafeterii wyleczą....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
słyszałam, że w tym przypadku im w poźniejszym wieku człowiek zachoruje tym dłuższe szanse na przeżycie. znam pana po 50, który już dobre 6 lat z tym dziadostwem żyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość dziś jeśli chodziło Ci o mnie, ja niestety nie potrafię wyleczyć. A że szukałam pomocy dla umierającej babci, to chyba normalne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
uomo absolutnie nie chodziło mi o Ciebie.Bardzo dobrze, kazdy powinien szukać. Duchowość, pozostali i ten ten spam filmiki z YouTube. to masakra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
070707 dziś Trochę nie chce mi się wierzyć, w to, że gdyby te metody niekonwencjonalne przynosiły skutki to wtedy by lekarze tym nie leczyli. Zresztą ona raczej też nie podejmie takiego ryzyka i zrezygnuje z chemii. xxxxxxxxxxxxxxxxxx uomo dziś Nie chcę poruszać dość ciężkiego dla Ciebie tematu, ale pewnie byłaś bardzo zżyta z babcią skoro tak to przeżyłaś. Podobno czas goi rany... Ogólnie to dziękuję Ci za zainteresowanie tematem :) Ten afinitor jest chole_rnie drogi, z resztą z tego co widzę, to on jest bardziej wykorzystywany do leczenia raka piersi. Pewnie w przypadku raka trzustki spowodowałby tylko tyle, że można by przeżyć kilka dodatkowych tygodni, może miesięcy... Najgorsze jest to, że za bardzo nic nie da się z tym zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość dziś Przepraszam. Ja po prostu ciągle nie mogę się z tym pogodzić. Za świeże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kamil_kretyn dziś Dziękuję. Babcia to babcia, ktoś bliski i często niestety niedoceniany na co dzień. Czas leczy rany, zostaje miłość. I tego się trzymam, że nie jej już na tym świecie, ale to nie znaczy, że nie ma. Lek faktycznie cholernie drogi i nie tyle leczący, co wydłużający życie. Co do tych niekonwencjonalnych metod sama się ostatnio nad tym wszystkim zastanawiałam i moim zdaniem to może pomóc, ale jako wsparcie leczenia onkologicznego, a nie alternatywa. Na pewno ważne jest pozytywne myślenie, dbanie o siłę organizmu i właściwe odżywianie, ale leczenie swoją drogą. Bo skoro organizm już nie dał rady zwalczyć pojawiających się komórek nowotworowych i nastąpił rozrost, to jednak ciężko czekać, ze nagle samodzielnie da sobie z nimi radę. Choć podobno i taki przypadek miał miejsce. I nie rozumiem ludzi, którzy potrafią podjąć ryzyko czyjegoś życia namawiając do porzucenia standardowego leczenia onkologicznego (które owszem może być niebezpieczne, ale często potrzebne) i skupienia się jedynie na eksperymentach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jakie są rokowania u tej dziewczyny? Ważne, że leczą , tzn. że nie jest jeszcze tak źle, że jest nadzieja. Z tego, co zrozumiałam, rak nie jest złośliwy? A swoją drogą... coraz więcej chorych dzieci, osób młodych - cywilizacja, w tym jedzenie nafaszerowane chemią, tempo życia i stres robi swoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
uomo ma rację, nalezy próbować wszystkiego, ale nigdy nie ryzykować z leczenia onkologicznego. 070707 ma jakiś uraz do lekarzy, może stąd taki bzdurny wpis. Kamil zdrowia dla dziewczyny, może jej się uda wyleczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uomo dziś Niestety nie jestem w stanie Ci powiedzieć jakie są rokowania ani też czy jest to złośliwy rak czy może jakiś łagodniejszy. Nie pytałem jej o takie szczegóły bo nie chciałbym poruszyć zbyt bolesnych faktów. Z tego co zdążyłem się zorientować w internecie to raczej nie ma podziału na łagodny i złośliwy nowotwór trzustki, chyba jest tylko jedna odmiana, ale mogę się mylić. Boję się zapytać o coś więcej, bo domyślam się, że i tak już jest załamana, ale może jakoś delikatnie spróbuję dowiedzieć się szczegółów. Nie chcę abyś Ty przypadkiem odebrała mnie źle, ale gdybyś potrzebowała z kimś porozmawiać sam na sam to nie krępuj się o tym napisać ;) xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx gość dziś także popieram uomo, że nie należy rezygnować z leczenia onkologicznego na rzecz metod niekonwencjonalnych. I dziękuję, to bardzo miłe :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×