Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość axzu

Powrót zakończony porażką, co robić i myśleć...

Polecane posty

Gość axzu

Po pierwsze witam na forum! :). Przeglądam je od długiego czasu, jednak dopiero co się zarejestrowałem, bo potrzebuję rady od osób bardziej doświadczonych ode mnie w postaci oceny sytuacji, bo znowu bardzo się obwiniam o ,,rozpad" mojego związku i nie wiem czy słusznie. Wiem, że jest duża ściana tekstu , ale mam nadzieję że ktoś da radę przeczytać ;) Mam problem. 5 miesięcy temu doszlo do rozstania - wyprowadzki mojej dziewczyny ode mnie. Generalnie przyczyniłem się w sporym stopniu do tego rozstania, bo faktycznie trochę zaniedbywałem kobiete, aczkolwiek ona była troche taka ze za bardzo ustawiała mi życie i mi nie było też łatwo i czasem miałem wrażenie, że za bardzo chciałą pewne rzeczy. Chciała najlepiej mieć od razu dziecko, żeby się oświadczył i żebyśmy byli szczęśliwą rodziną. Wprowadziła się do mnie kiedy nie byłem na to gotowy. Po prostu miała wieększość rzeczy u mnie , bo prawie zawsze zostawała na noc. I powiedziała, że nie będzie ciągle jeżdzić w jedną i druga stronę ( 30 min os isebie tramwajem) i praktycznie oznajmiła mi że się wprowadza. I wyszło że się wprowadziła. Spowodowało to wtedy we mnie złość, czułem się lekko uwięziony, nie czułem u siebie luzu jaki miałem. W wielu sprawach bardzo mnie wyręczała, robiła dużo rzeczy za mnie gdzie wcale jej o to nie prosiłem. Taka trochę altruistka, choć dziwne że potem było "ja dla Ciebie tyle robie, a Ty dla mnie prawie nic" i że wszyscy są ważniejsi od niej. Faktycznie ja lubiłem spędzać czas sam ze sobą, ale też nie było tak że w ogóle razem nie wychodziliśmy. Miałem ją trochę na dystans, ale też kochałem i jej charakter jest bardzo dominujący, taki że w sumie ona ma wwszystko już zaplanowane za kogoś. Stałem się bardzo bierny również w związku i ona też nie była z tego jak się później okazało zadowlona. Ogolnie ona jest osobą wiecznie usmiechnięta, która da się lubić, wydawało mi sie że dokładnie wie czego chce od życia. Od razu cała rodzina baaardzo ją polubiła i to było też dodatkowo jakimś atutem. Po roku wspólnego mieszkania ona stwierdziła, że się wyprowadza, bo że ona nie czuje się ani trochę w związku ważna, że zabijałem w niej powoli uczucie i aż się wypaliło. Aczkolwiek wyprowadzając się powiedziała, że jeśli chce to możemy być ciągle razem, a mojej siostrze, dobrym znajomym powiedziała że wyprowadziła się bym się zaczął o nią starać i że to jest takie jakby sprawdzenie mnie czy mi zależy. Myślę sobie ok, w sumie może takie mieszkanie oddzielnie przez jakiś dobrze nam zrobi,bo może faktycznie było tak że ją miałem i po prostu myslalem ze zawsze będzie. Bylem bardzo podłamany sytuacją, ale stwierdziłem, że będzie dobrze, że pokaże jej że mi na niej zależy i wrócimy do siebie- będziemy mieszkać znowu razem. Dziewczyna wyprowadziła się do moich bardzo dobrych kolegów bo mieli wolny pokój, co w tamtym momencie uważałem za plus, gdyż koledzy mieszkali blisko mnie i stwiedziłem że będzie więcej okazji do spotkań z dziewczyną. Już od początku, zaraz po wyprowadzce trochę dziwne rzeczy zaczęły się dziać. Dostałem na swoje urodziny list od niej gdzie ona nie jest osobą dla mnie, że będe szczęśliwy z kimś innymi i że ona powinna mieć kogoś kto się o nią postara. Wkurzyłem się bardzo i przestałem się do niej odzywać na jakiś czas. Potem miała swoje urodziny. Myślałem że się nie odezwie , nie zaprosi mnie ale było inaczej. Cieszyłem się, spędzilismy razem czas , zostałem na noc i było bardzo miło. Dostałem również liścik, że skradłęm 2 lata temu jej serce itp. Po urodzinach znowu brak odzewu z jej strony. Moje smsy, telefony były ignorowane. Później był wyjazd rodzinny do hotelu który był opłacony jak jeszcze byliśmy razem , było świetnie, cudowny seks, czułe słówka, patrzenie sobie głęboko w oczy itp itd czyli niby wszysto w jak najlepszym porządku, zaraz po wyjeździe zabrała mnie na chrzest gdzie przy swoich ciociach, których nie znałem przedstawiała mnie jako swojego chłopaka - w sumie norma. Czyli niby wszystko znowu było w porządku i wszystko było w moim zdaniem na dobrej drodze. Jednak zaraz po tych wyjazdach spotkaliśmy się, gdyż chciałem żeby nie robiła jakiś dziwnych akcji z głupimi listami i jasno się określiła w stosunku do mnie. Ona na to, że nic nie wie i że chciałaby mojego szczęścia bo widzi, że ja z nią w ogóle szczęśliwy nie jestem. I znowu , że chciałaby dać szansę komuś innemu kto będzie się o nią starał. Mega się wkurzyłem i zacząłem zastanawiać o co w tym chodzi. Później ona miała mnie w d... Dzwoniłem, chciałem się dalej spotykać, ale ona stwierdziła że nie jesteśmy razem i w ogóle po co dzwonie. Co jakiś czas zaczęły pojawiać się jej zdjęcia z jakiś imprez, spotkań z nowymi znajomymi - bolało mnie to bardzo. Raz udało mi się z nią pogadać i powiedziała, że jest szczęśliwa, że ma przyjaciół wokół siebie i jest jakiś chłopak, któremu chce dać szanse. Zakończyłem rozmowę. Po dobrych 3 tygodniach od rozstania dowiedziałem się, że ona faktycznie ma chłopaka. I ten chłopak to był gość z którym ona widywała się przed naszym rozstaniem. Choć faktycznie w tamtym okresie nasze relacje były dość chłodne choć też mówiła że kocha i myślała o nowym mieszkaniu itp... Mega się załamałem. Przez 2 miesiące byłem cieniem samego siebie. Byłem w głębokiej depresji. Miałem do niej ogromny żal i ciągle w glowie była tylko ona. Jakoś pod koniec grudnia - 2,5 mies. od rozstania załapałem znowu z nią kontakt poprzez rozmowę telefoniczną, gdzie przed okres rozstania nie odzywaliśmy sie do siebie w ogóle. No i zaczelismy sie znowu spotykać , sypiać razem aż weszliśmy w związek. Choc co bylo dla mnie dziwne i kiedy zapalila mi sie czerwona lampka - kiedy spotkalismy sie po naszej rozmowie telefonicznej od razu ,,wskoczylismy" do lozka.. Jednak wchodzac w nia zapytalem czy zalozyc gumke czy bierze dalej tabletki. Ona wtedy rozplakala sie i ze po co pytam, ze gdyby nawet nie brala tabletek to co z tego, ze mielibysmy dziecko. Uznałem to trochę za niepoważne bo przecież byliśmy sobie obcy przez jakiś czas a teraz mielibysmy mieć od razu dziecko?... Dziwne tez dla mnie bylo to, ze moja ex nadal teoretycznie byla jeszcze wtedy ze swoim nowym chlopakiem w zwiazku .. Ona ze chciałaby rzucić wszystko i zacząć ze mną życie od nowa , znowu razem zamieszkać ale ja trochę to ostudziłem, bo stwierdziłem ze trochę się boję. Powiedziała mi ze bardzo mnie kocha nadal itp, choc w momencie gdy sie rozstawailismy twierdzila ze jej uczucie calkowicie wygaslo .. wiec bylo to dla mnie troche dziwne ze nagle znowu tak bardzo mnie kocha, gdzie przedtem słyszałem że mam dać jej spokój. Ona stwierdzila ze chce spedzic ze mna sylwestra, ze nie chce jechac ze swoim chlopakiem i paczka swoich znajomych. Mysle sobie super, moze uda mi sie ja calkowicie odzyskac i spedzic milo czas. Zrezygnowalem ze swojego sylwestra. ALE w dzien sylwerstra ok 16 dostalem smsa ze to bez sensu ze to nie w porzadku wobec jej obecnego chlopaka i ze ona chyba jednak chce spedzic go ze znajomymi ktorzy byli z z nia po naszym rozstaniu i ze jedna rozmowa wszystko zaczela - jesli chodzi o powrot i jeden sms musi to zakonczyc, bo ona sama przed soba i jej chlopakiem sie czuj***ardzo glupio ze tak zrobila. Ja dalej walczylem i do niej pojechalem. Ona ze ma metlik w glowie, nie wie co robic, cos poplakiwala ,że mnie traci ale finalnie pojechala z nimi na tego sylwestra. Mówi że jedzie tylko na 1 dzień ale w końcu została z nimi na 3.. Bylem tym zniesmaczony, ale 2 dni po slywestrze pojechalem do niej.. Ona (NIBY) ze wyjasnila tez swojemu obecnemu chlopakowi ze nie moga byc razem itp. Mysle okej, teraz mozemy byc razem i moge dzialac. Spotykaliśmy się i było generalnie bardzo, bardzo fajnie. Świetny seks, częste wyjścia razem, dogadywaliśmy się, choc caly czas mialem do niej mimo wszystko dystans, jakos nie do konca ufalem. Bo mowie jesli chodzi o nasze roztanie do którego doszło wcześniej - tu jest też moja duza wina (mim zdaniem jej też...), ona nie czula sie przeze mnie doceniana itp, nie czula sie pozniej w zwiazku dobrze. Ale ciągle miałem w głebi zal o to ze ona wyprowadzila sie do moich kumpli, i ze niby mieszkamy oddzielnie ale i tak jestesmy razem a co sie okazalo - po wyprowadzce ona miala mnie totalnie gdzies i po dobrych 2 tygodniach miala chlopaka z którym praktycznie od razu spała, co mnie mega zalamalo - bo przeciez mogla to skonczyc nie robiac mi zadnych nadziei. Tak mi się przynajmniej wydaje.. I to wszystko spowodowalo ze w fazie naszego powrotu zdarzylo mi sie nie raz powiedziec ze mam do niej zal, że bardzo ją kocham , że zależy mi na niej ale jakos nie specjalnie przez to co się wydarzyło jej ufam ... Moze za czesto o tym mowilem, ciezko mi teraz stwierdzic, ale dla niej chyba tak . Poza tym uwazam ze bylo bardzo dobrze, staralem sie .. I potem moaj dziewczyna pojechała w gory, gdzie ja niestety miałem jechać z nią (wycieczka studencka) ale nie dostałem wolnego. Ona pojechała sama i nie miałem tego za złe bo chciała odpocząć i od dawna marzyła o wyjeździe w góry. Ja po jej przejeździe przyczepilem sie bo obejrzałem zdjęcia które ktoś wrzucił i ona caluje tam w policzek jakiegos typa, przytula go (wiesza sie na nim doslownie), widać na zdjęciach że cały czas spędza z nim później czas. Byłem wściekły bo chce zaufać i te zdjęcia mi w tym nie pomagają. I po przyjeździe napisałem że jakoś nie mam ochoty w tym momencie na spotkanie. Ona stwierdzila ze ja tylko dziele wspolne chwile,, nie potrafie sie cieszyc tym co jest tu i teraz i ze ja ranie z premedytacja swoim gadaniem i pretensjami. No i ze za szybki byl ten powrot i powinnismy sie spotykac bez parcia na zwiazek. Od tego momentu, kiedy mu to nspisała to miala we mnie praktycznie zlewke - to ja sie kontaktowalem, inicjowalem spotkania. Pozniej w weekend gdzie miala jechac do kolezanki okazalo sie ze byla na imprezie - sama sie walnela w zeznaniach i mega sie wscieklem, ze staram sie jakos na nowo zaufac a ona mnie oklamuje. Ona na to ze bala mi sie powiedziec o prawdy bo jestem o wsyztko zazdrosny i bym sie jej czepial i wymyslil sobie niewiadomo co. Bylem wtedy napprawde na nia mega zly i byc moze za duzo rzeczy wypomnialem. Po tym ,,incydencie" mimo ze bylem na nia bardzo zły o te sytuacje i nie ufalem to dalej mnie do niej bardzo ciagnelo, kochałem nadal i mi zależało. Chcialem sie spotykac ale jej dystans byl ogromny. Ja zaczalem byc natarczywy, wrecz desperacki jesli chodzi o telefony i dziewczyna stweirrdzila ze nie chce miec ze mna zadnej relacji, nawet kolezenskiej, choć jeszcze pare dni temu mówiła jak to bardzo mnie kocha, a przed górami pisała zebym był tylko bardzoej stęskniony. JA caly czas mimo tych incydentow, wscieklosci traktowalem ja jak dziewczyne i po prostu tak zareagowalem na jej totalny brak zainteresowania. Widzialem ze znowu sie odsuwa, ze cofam sie do momentu z przed paru miesiecy. I nie rozumiem jak można tak się odsunąć , mówić że się kocha a nagle po tym wręcz nienawidzić, gdzie tak naprawde nic takiego złego nie zrobiłem. I znowu mam powtórkę i cierpie w pewnym sensie na własne życzenie. Zawaliłem forum swoim smętem;p, al;e musze pewne rzeczy z siebie wyrzucić przed kimś kto podchodzi neutralnie do sprawy. Jeśli chodzi o jej profil ,,psychologiczny". Generalnie ona miała trudny okres dorastania. Znerwicowany ojciec, matka wyprowadziła się z domu ze względu na ,,newry" ojca i ogólnie też na to że niby znalazła sobie nowe, rozrywkowe towarzystko i zaczęła olewać dzieci itp. Dzieci zostały w domu z ojcem. Mmatka chciała z jej ojca wydoić jak najwięcej kasy i moja dziewczyna przez to zerwała z nią kontakt. Kontaktu nie ma do dziś. Z ojcem jej relacje są przeciętne. Jedynie z 2ma starszymi braćmi ma od jakiegoś czasu bardzo dobry kontakt. Dziewczyny wyprowadziła się 7 razy od czasu kiedy zaczęliśmy być razem do teraz (byliśmy razem 2 lata w tym rok mieszkaliśmy razem). I to było, jest dla mnie dziwne. Bo ona generalnie ciągle coś zmienia jeśli chodzi o miejsce zamieszkania, jakby nie mogła znaleźć sobie miejsca. Jeśli chodzi o pracę to jest jedyna rzecz która jest u niej bardzo ustabilizowana. Pod tym względem wie czego chce, dąży do celu i bardzo dużo pracuje. Generalnie jestem bardzo załamany sytuacją, ogromnie się obwiniam i nie iwem co mam o tym wszystkim mysleć..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co, nie musisz pisać nic więcej, bo na diagnozę wystarczy. Jesteś cielak naiwny, nie chcę Ci wytykać niebotycznej wręcz głupoty, bo ludzie zaślepieni miłością często tak mają. Jak Ci przejdzie, sam przed sobą będziesz się wstydził. Co byś poradził kumplowi w takich tarapatach? Kopnąć w dupę niewdzięczną zdzirę? No weź poczytaj, co wysmażyłeś i złap trochę dystansu. Może łuski Ci opadną z oczu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
potraktowała cię tak jak zazwyczaj faceci traktują kobiety. Jesteś jej pogotowiem seksualnym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A po tym wszystkim zacząłem latać za laską jak pies .. Zatraciłem chyba swoją godność...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sam napisałeś, że rozstała się z Tobą abyś o nią zawalczył :) No i walczysz cały czas o nią. Jednak faceci lubią takie gierki, kurde mogłam tak samo pograć ze swoim byłym ale ze mnie glupia kobieta :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chory układ dajcie sobie spokój nie pasujecie do siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×