Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Żona nieokreślona

Mężatki, które być może źle wybrały

Polecane posty

Gość Żona nieokreślona

Dzień dobry. Chciałabym tutaj rozgrzebać to, co nie powinno być rozgrzebywane, a omijane jak kupa w trawie. Jednak nie daje mi to spokoju od kilku lat. Dla jasności i wyjaśnienia braku sensacji - temat nie jest rozwojowy. Nic się tutaj nie wydarzy, nie będzie zwrotów akcji. Jest żona i mąż i wątpliwości żony, ale nikt trzeci się nie pojawi w swym jestestwie. Chcę sobie sama poradzić ze swoimi emocjami, bo w tym temacie kuleję. Dla oglądających "Teorię Wielkiego Podrywu" mogę najaśnić, żem Sheldonem w wersji żeńskiej. Rozwój emocjonalny na poziomie pierwotniaka pantofelka. Nie radzę sobie zbytnio z własnymi uczuciami, nie do końca potrafię je zdefiniować. Czasami mam podejrzenia, że być może nie jestem zdolna do uczuć wyższych, bardziej głębokich. A rzecz ma się tak: Wyszłam za mąż - parę ładnych lat temu za wspaniałego młodego chłopaka, uczuciowego, troskliwego i szalenie zakochanego we mnie. Ja z całą pewnością byłam nim zauroczona. Nigdy nie wzbudzał we mnie tak ognistych uczuć jak jego poprzednik, ale nie samą fizjologią i ogniem człowiek żyje. Mąż jest cudownym mężem, rewelacyjnym ojcem, bez żadnej skazy. Zawsze mogę na niego liczyć, razem wszystko razem tworzyliśmy od podstaw. Nie możemy narzekać. Jednak zauważyłam, ze non stop w myślach wraca mój nieszczęsny jedyny eks. Może dlatego, ze tylko jego poza mężem mogę wspominać. Może dlatego, że pierwszy, który mi się naprawdę spodobał, także fizycznie, onieśmielał i podniecał, i takie tam różnorakie szczenięce uczucia i podchody. Może dlatego, że nie umiem kochać naprawdę. Nie mam zamiaru szukać mojego byłego, stąd też napisałam, że nic się dziać nie będzie. Chcę sama sobie jakoś to wytłumaczyć, by móc spojrzeć inaczej na męża, jak na faceta, którego naprawdę chcę,a nie jak zastanego męża. Życie uczuciowe to chyba nie moja bajka. Nie ma tutaj żadnych aksjomatów i nic nie jest pewne, nawet nie ma z góry określonych reguł i zdefiniowanych pojęć. Czy są jakieś biegłe w tej materii albo tak samo pogubione jak ja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żona nieokreślona
I nic? I nikt?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A może po prostu wdarła się rutyna? Dziwie się że określiłaś się jako Sheldon w wersji żeńskiej bo jeśli tak jest to byłoby ci bardzo trudno znaleźć partnera i raczej byś za mąż nie wyszła. Napisz co robicie wspólnie z mężem. Co was połączyło. Jak jest teraz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A czemu sie z bylym rozstaliscie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem tak, ze tez jest jeden facet, o ktorym mysle a wcale nie byl moim pierwszym i jedynym. A bylo to juz pare lat temu...Ale ja mezatka nie jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko. Jesteś normalnym człowiekiem. Tęsknisz za młodzieńczą miłością a ona nigdy już nie wróci bo twoja młodość już nie wróci. Kochasz meza miłością dojrzałą a tęsknisz za miłością szczenieca. Ps. Bardzo częsty przypadek na kafeterii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u mnie to było tak.... nigdy nie chciałam wyjść za mąż zawsxe twierdziłam ze to nudne i ze wcześniej czy później ta instytucja sue rozpada i ze ludzie potem tylko wilkiem na siebie patrzą. .na urodzinach koleżanki poznałam pewnego troskliwej blondyna trochę wypiłam wtedy nawet nie był w moim typie...dla dziewczyny która pragnie spokoju partnera który jej we wszystkim przytaknie i codziennie będzie mówił komplementy byłby to facet idealny byliśmy ze sobą 4 lata to ja powiedziałam ze odchodzę wtedy się popłakał...jeszcze długo prosił żebym dala mu kolejna szanse ze wie dlaczego tak się stało czego mi brakowało. ..a ja chciałam czegoś innego takiego który tupnie noga jk trzeba przy którym będę się czuła jednocześnie bezpiecznie ale i będziemy się mieli o co pokłocic...nie należę do tych najspokojniejszych...nie było kolejnej szansy choć bardzo się staral po kilku miesiącach poznałam faceta który idealnie pasował do moich wytycznych z którym jestem do tej pory juz 10 lat szczęśliwi co z tego ze jak się kłócimy to talerze i szklanki lecą. ..to jest to czego szukałam całe życie ta 2 połówka. ..niczego nie żałuję i niczego bym nie zmieniła mimo tego po rozstaniu z blondynem tak poprostu nie wiem czemu bardzo długo wracał on do mnie w snach i to często i tym razem w tych snach to ja chciałam z nim byc i o niego zabiegałam takie to głupie ale no cuz... nie warto wychodzić za mąż za kogoś kto cię nie pociąga przy którym nie czujesz tego czegoś przy którym nie miekna ci nogi na jego widok małżeństwo z rozsądku nigdy nie są szczęśliwe w pełni. ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj, trudno mi jednoznacznie przyznać, że jestem uczuciowo niedorozwinięta,ale mam takie podejrzenia. Co przemawia za: podejrzenia mojej własnej rodzonej matki:) A to dobra kobieta. Mój mąż też jest zdecydowanie bardziej emocjonalny ode mnie. Kiedyś to podkreślałam, na co zawsze słyszałam: "nie jest trudne", "każdy jest". Nawet nie planowałam zakładania rodziny, mój plan na życie zakładał zostanie bogatą starą panną, trwoniącą swoje z******te zarobki na przyjemności. Starą panną nie zostałam jedynie ze względu na swój wygląd, tego jestem pewna. Walory fizyczne przyćmiły niedostatki charakteru:) Mamy (ja i mąż) mnóstwo wspólnych cech - oboje jesteśmy raczej spokojni, opanowani. Lubimy zwiedzać, oglądać dokumentalne filmy, reportaże, programy popularnonaukowe. Oboje lubimy matematykę. Mąż lubi majsterkowanie, ja urządzanie wnętrz, więc w tym się uzupełniamy. On potrafi oszczędzać, ja nie, więc dzięki niemu mamy jakieś oszczędności. Takich przykładów mogę wymieniać mnóstwo, bo problem nie leży w moim mężu. To idealny facet i wymarzony mąż i ojciec. Nawet na piwo z kolegami nie wychodzi,bo nie lubi. Wyganiam, żeby zmienił sobie środowisko, a ten i tak woli ze mną spędzać każdy wieczór. Nie muszę go zmuszać do żadnych prac domowych, bo sam się oferuje z pomocą. Dlatego tak mnie dziwią moje odczucia. Mój eks był w porównaniu do niego palantem. Rozstanie z eks ostatecznie wyszło przez jakieś głupie nieporozumienie, ale nie można powiedzieć, że rozstanie było pomyłką. Tak jak mój mąż miejsce moich wad łata swoimi zaletami (ja jestem uparta jak osioł, on lubi negocjować, ja się zamykam, on chce porozmawiać, ja jestem dumna, on potrafi ustąpić), tak eks był moim lustrzanym odbiciem (uparty, głupio dumny, narcyz, z przerostem ego - taka niestety jestem).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Swój świat mam - mam pracę, swoje zainteresowania (trenuję), swoich znajomych. Mój mąż nie ma takiej odskoczni i chociaż go namawiam, to woli być z nami w domu. Moje koleżanki marzą o takich mężach, a ja mam taki okaz w domu. I wiem, że powinnam wielbić na klęczkach, a od kiedy pamiętam myślami wracam ciągle do jakiejś zamierzchłej przeszłości. Dle mnie ten dysonans jest niepojęty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu z 15:02 - nie wiem, czy moje małżeństwo było z rozsądku. Byłam albo wydawało mi się, że byłam zakochana. Teraz jak patrzę na mojego męża to w myślach od razu kołacze "kocham cię", a zaraz potem "czy ja w ogóle wiem, co to znaczy kochać? czy kocham naprawdę". Nie jestem o niego zazdrosna, nie tęsknię. On wręcz przeciwnie i z jego strony widać takie prawdziwe uczucie. Różnie uzasadniałam sobie tę dziwną sytuację - właśnie tęsknotą za młodzieńczą beztroską, wspomnieniami tego pierwszego faceta, niedopowiedzianym rozstaniem. Tłumaczyłam sobie, że eks jako wspomnienie się sprawdza, ale na pewno nie na partnera dla mnie, bo byśmy się pozabijali. Sam stan podniecenia tym, że męża mam każdego dnia, nie tylko w sytuacjach klasycznie damsko-męskich, ale i tych prozaicznych, niesprzyjających euforii. To takie pierdoły, ale mnie męczą. Tym bardziej, że to pierwsze myśli jakie mi się pojawiają po wypiciu kieliszka wina czy butelki piwa. A mam takiego świetnego męża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żona nieokreślona
Nie wpisałam swojego pseudonimu i napisałam te 3 posty jako gość. Wybaczcie moje roztargnienie, ale próbuję ogarnąć mieszkanie w międzyczasie, póki familja jeszcze w plenerze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem po prostu znudziła ci się poroza życia bo wybacz piszesz farmazony. To nie jest to że jesteś emocjonalnie niedojrzała po prostu brakuje ci czegoś w życiu i tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Żona nieokreślona
Nie mam czego wybaczać, dla mnie to komplement.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
że piszesz farmazony? Nie jestem może dobrym doradcą bo ja w 90 % czasu no może w 95% jestem zadowolona ze swojego małżeństwa i nigdy nie dopadała mnie tęsknota za czymś innym. Piszesz bardzo długie posty a ja chcę się doszukać w nich tej prozy właśnie. Co was łączy z mężem? Ile robicie razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jeśli chodzi o to że nie wiesz co to jest miłość. To moim zdaniem dla każdego to coś innego więc sama to musisz określić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przy milosci wie sie, ze to milosc i nie trzeba sie nad tym zastanawiac ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak ale dla każdego to jednak trochę coś innego, trochę inaczej się objawia, trochę inaczej się ją okazuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tobiepodobna
mam bardzo podobnego męża :) nie będę robić odnośników ,musisz uwierzyć na słowo . dla większości kobiet jest po prostu chodzącym ideałem na dodatek przystojny . Oszczędzę opisów bo mam nadzieję że rozmawiamy szczerze . Jednak , jak we wszystkim i w naszym długim małżeństwie jest drugie dno.i choć wierzę , że w twoim małżeństwie jest wspaniale i jest dokładnie tak jak piszesz to jednocześnie pewna jestem ,ze i u ciebie jest drugie dno. trzeba je tylko nazwać .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewnie że zawsze jest drugie dno i u mnie jest też owszem. To jest właśnie to 10-5% które nie jest szczęśliwe. Autorka być może zapomina o tej większości która jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tobiepodobna
Moim zdaniem zadowolenie ze związku , o ile spełnione są w nim nasze oczekiwania jest kwestią decyzji a nie odczuć , nie emocji . Czasami wiercimy dziurę w brzuchu tak długo aż ją wywiercimy i wtedy dopiero okazuje sie jak przed chwilą byliśmy wręcz obłędnie szczęśliwi :) mało tego , im jesteśmy starsi tym bardziej oglądamy sie za siebie zdając sobie sprawę ,ze nic nie stoi w miejscu . Nasza miłość też nie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×