Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Rada na samotność

Polecane posty

Gość gość

Witajcie Piszę żeby po prostu się wyżalić. Kończę w tym roku 24 lata i nigdy nie miałem dziewczyny. Ostatnio dowiedziałem się że moja koleżanka, która mi się podoba zaczęła się spotykać z jakimś chłopakiem. Po prostu się spóźniłem i tyle. Kończę studia i wiem że raczej będę sam bo niby gdzie znajdę jakąś fajną ogarniętą dziewczynę? Coś mi umknęło i tyle. Jakie macie rady na przyzwyczajenie się do samotności Z góry dzięki i pozdrawiam wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale jesteś nieśmiały ? To jeszcze nie tragedia , chyba że wyglądasz jakbyś z buszu wyszedł .. Czasami nawet w związku czujesz się samotny ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trochę jestem nieśmiały, ale z tą koleżanką naprawdę miałem super kontakt- można z nią było pogadać o wszystkim i o niczym. Tylko tak jak pisałem za długo czekałem i tyle:(, a co spotkam jąkąś w miarę fajną dziewczynę to zajęta. Dałem sobie już z tym spokój- teraz kolejne zadanie- akceptacja takiego stanu rzeczy i spędzenie jakoś reszty życia, po prostu coś ze mną nie tak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
24 lata to idealny czas na rozpoczęcie poszukiwania kobiety. Rozumiem Twoje uczucia, naprawdę, ale po 24 urodzinach są 25, 26,27... 30, 40, 50... 70. Naprawdę chcesz je spędzić sam tylko dlatego, że masz DOPIERO 24 lata i postanawiasz sobie, że to już koniec? Moja rada: nie myśl o tym, że coś się skończyło, umknęło, bo zamykasz sobie drzwi. Spotykaj się z ludźmi. Ja w Twoim wieku miałam pierwszego chłopaka (absolutnie pierwszego), a właściwego mężczyznę poznałam 2 lata później. Tak, czułam wtedy, że to już koniec, że nic mnie nie spotka, ale to taki czas (piszę z perspektywy moich 30+ lat), kiedy człowiek czuje, że coś się zmieniło, że coś już nie wróci. Na miłość czas jest zawsze, nawet po 70tce w domu starców ;) Na taką stereotypową masz jeszcze dużo czasu, ale wykorzystaj go mądrze. Postaraj się poznawać ludzi (kobiety). Każde niepowodzenia da Ci potrzebne doświadczenie. Teraz mnóstwo osób szuka swoich polówek w okolicy 30tki. Np. moja przyjaciółka - lat 36,5 - ciągle pełna nadziei :), mój ex - lat 35 - 2 lata temu rozpoczął sezon na poszukiwanie żony. No i co powiesz? Tu nie wiek jest problemem, tylko Twoja rezygnacja. Ja wiem, że tak może wygodniej, bo nikt Cię nie odrzuci, ale wierz mi, to nie jest wyjście. Uciekniesz raz, przewegetujesz wiele lat, a potem spojrzysz wstecz i będziesz tego gorzko żałował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do gość (20:22) Dzięki bardzo:D, ale mieszkam w małym mieście i nie ma za bardzo gdzieś kogoś spotkać, zostaje mi ewentualne czekanie (może jej nie wyjdzie, chociaż raczej wątpię). Uważam, że im później tym gorzej, wiele osób jest po związkach i ja wypadnę blado jeśli powiem, że nigdy nie miałem dziewczyny, tak mi się wydaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Siedź dalej z założonymi rękami, to na starość będziesz sobie ostro w brodę pluć ;) jak to mówią, "szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać innych rezultatów", skoro bierność nic ci nie dała, to może czas troszkę zadziałać? Samo nic się nie dzieje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koleżanka (nota bene w tym miesiącu wychodzi za mąż) studiowała w wielkim mieście, wróciła do siebie, na wioskę i tam (we wsi obok) znalazł przyszłego męża. Rozejrzyj się :). Co do tego, że nigdy z nikim nie byłeś, bliska mi osoba (facet) pierwszą dziewczynę miał w wieku 28 lat (pierwszą pierwszą). Jego żonę znam powiedzmy bardzo blisko. Jeśli charakter jest ok to nie ma to takiego znaczenia. Jest straszna histeria związana z tzw. doświadczeniem, ale to, że dla kobiet jest to decydujące czy nawet bardzo ważne to mit. Ja z resztą obracam się raczej w środowisku, gdzie byłaby to wręcz zaleta ;). jeśli mieszkasz w wiosce to postaraj się bywać tam, gdzie ludzie w Twoim wieku spędzają czas: nad wodą, na wspólnym sporcie, byle nie pod budką z piwem. Tak samo trudno jak tobie jest też kobietom na wiosce, wykorzystaj to :). Poza tym, czasy pańszczyzny się skończyły, nie jesteś przypisany do ziemi, więc jeśli to jedyna przeszkoda - wyjedź na rok czy 2, wyhacz żonę, upoluj i wracaj jeśli chcesz ;). A co do sympatii. Obserwuj, ale nie czekaj za długo, żebyś nie został z ręką w nocniku. Ale jak (jeśli) będzie wolna - uderzaj. to, co mogę Ci z całego serca poradzić, to skup się na rozwijaniu siebie i na tym, żeby rozwijać siebie tak, byś mógł zapewnić potencjalnej żonie dobre życie. Nie chodzi o łapanie materialistek z tipsami, ale o to, że jeśli będziesz ogarniętym gościem, to brak doświadczenia nie będzie miał znaczenia. Tym możesz martwić się Ty - człowiek przed 30. Potem ważne są inne rzeczy. 20parolatek posiada pewien potencjał, 30parolatek powinien go już rozwinąć. Na tym się skup. I na szukaniu kobiety swojego życia oczywiście. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam 25 lat i nigdy nie miałem dziewczyny, ani kontaktów seksualnych. Ale ja chyba zostanę sam, bo chyba mi taki sposób życia odpowiada, tylko, abym miał kogoś bliskiego z rodziny, czy znajomego, kumpla i wystarczy. Dzieci nie zamierzam mieć, bo nie chciałbym być w życiu ojcem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jesteś starym kawalerem na własne życzenie. Na kumpla bym nie liczyła, bo prędzej czy później się z kimś zwiąże. Tak ok. 30tki w większych miastach (lub wcześniej w mniejszych) następuje zmiana wolnych duchów, czyt. kumpli na dobre i na złe w żonatych i dzieciatych facetów robiących córkom warkocze i dostających wychodne od żon. To naturalna zmiana. Próbujesz zatrzymać czas. To Ci się nie uda. Czas biegnie, życie się zmienia, nie będziesz szczęśliwy za jakiś czas nawet, jeśli teraz taki stan rzeczy (samotność) Ci odpowiada. Co do dzieci... Ja też po traumie wychowywania rodzeństwa nie chciałam, a mam :). Wszystko z czasem. Podejmujecie decyzje niezmieniania się. To jest złe, bo życie się zmienia. Poszukajcie co sprawiło, że jest jak jest, bo może nie w kobietach problem tylko w Waszym niskim poczuciu wartości, złych relacjach rodzinnych. Nikt bezpodstawnie nie decyduje się na życie mnich w tym wieku.Coś podcina Wam skrzydła. Znajdźcie to i wyeliminujcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój kumpel też nie chcę mieć żony i dzieci, ma tyle samo lat co ja. Miał dziewczynę jak miał z 16 lat i stwierdził, że to nie dla niego. A stary kawaler w wieku 25 lat ? O kurwa, gdzie ty mieszkasz, na podkarpaciu ? Ciemne masz poglądy strasznie. Ja dzieci mieć nie chcę, bo na ojca się nie nadaję, nie czuje instynktu, a po drugie nie widzę sensu sprowadzania na ten brudny świat niewinnej istoty, i tak umrze jak każdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Stary kawaler to stan umysłu ;) i masz go na własne życzenie. Takie jest moje zdanie. Dzieci nie chce mieć coraz więcej osób, więc to mnie nie dziwi, ale w wieku 25 lat nie można mieć pewności, czy ta decyzja przetrwa kolejną dekadę. Szczególnie jak po raz kolejny czytam o niewinnej osobie sprowadzanej na ten świat, która i tak umrze. Takie infantylne, wybacz, teksty sugerują stan umysłu i to, że jednak możesz jeszcze wiele rzeczy zmienić. Poglądy na przykład. Ps. Nie mieszkam na Podkarpaciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam umysłu starego kawalera, tylko samotnika. Jestem bardziej introwertyczny i w związku, małżeństwie bym się dusił. W dodatku nie chcę się angażować w relację i być zależnym od tego kogoś. Chcę być wolny, i wolę mieć życie dla samego siebie i poświęcać je tylko sobie, swoim pasjom i zainteresowaniom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ok, przyjmuję co napisałeś. Sama jestem introwertyczką, panicznie niegdyś bojącą się związku (zależności od 2 osoby dokładnie), zarzekającą się, że dzieci mieć nie będę (mam 2kę), co o mało nie miało miejsca, gdyby mnie mój szacowny małżonek do ołtarza nie zaciągnął. Rzecz w tym, że u mnie (na Ciebie nie będę rzutować, bo to nie fair, więc pisze o sobie) ten lęk przez zaangażowaniem, zależnością, potencjalnym bólem, odrzuceniem itp. maskował wielką potrzebę bycia z kimś, którą pogrzebałam wraz z moim pierwszym związkiem. Jeśli Ty nie miałeś nigdy takich marzeń (bliska osoba płci żeńskiej, miłość, szacunek, wspólne kroczenie przez życie itp.) to ok, może faktycznie jest jak piszesz. ale jeśli tak to odpowiedz mi tylko na jedno pytanie: Co u licha robisz na tym forum???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Siedzę sobie i rozmawiam na różne tematy. Akurat wszedłem na uczuciowy temat i zobaczyłem temat, w którym autor piszę o sytuacji, która dotyczy mnie, z tym, że ja nie szukam nikogo i nie potrzebuje nikogo. I chciałem napisać, aby się nie martwił tym, że są tacy ludzie jak on. Pewnie twierdzisz, że wizyta w tym temacie jest pragnieniem, skrywanym przed sobą samym, pragnienia z bycia drugą osobą. Związek, małżeństwo nie daje żadnej gwarancji zabezpieczenia przed samotnością, gdyby go dawał, to bym wszedł w taki układ. A związek się może rozwalić, ludzie zresztą wcześniej czy później są ze sobą z przyzwyczajenia. Bo motylki, zakochanie trwa tylko kilka lat. Dowody naukowe na to są, i nie tylko dowody, ale też i relacje innych osób w związkach. Im bardziej ktoś jest w związku, tym często większy lęk, że ta osoba odejdzie i znowu zacznie się ból i poczucie samotności i tak w kółko. Lepiej być wolnym od tych uczuć. Dzieci sprowadza się tylko dla przedłużenia gatunku, narodzą się dzieci, założą rodziny, i odejdą, i tak w kółko. Tylko, że one też będą cierpieć. Ten Świat nie jest taki fajny, jest barbarzyński. Jesteśmy drapieżnikami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Bardzo smutno piszesz, choć myślę, że w dużej mierze Cię rozumiem, bo przechodziłam taki etap. Związek może rozlecieć się zawsze, nawet niekoniecznie z czyjejś winy (wypadek losowy), ale kwestia jest w tym po co żyjemy. Nie, nie chodzi mi o imperatyw przedłużenia gatunku, ale o szczęście. Kiedyś (stare czasy, których końcówkę pamiętam) receptą na szczęście, która była pewnym kredo, było dawanie i przyjmowanie miłości. W tym kontekście związek daje szczęście. Nie podoba mi się, że spłycasz związek do motyli w brzuchu. rozumiem, że wynika to z wyobrażenia o związkach jako takich. Nie wypowiem się za ogół, ale ja uważam, że zakochanie (motyle) nie są konieczne do udanego związku. W małżeństwie (lub stałym związku) dominującym uczuciem jest przyjaźń. Coś jak kumpel w spódnicy z seksem. Kojarzysz Happysad i jedną z ich piosenek: "miłość to nie pluszowy miś, ani róże, ani całusy małe, duże, ale miłość to, kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze". Dla mnie to po prostu prawda. Mamy wokół mnóstwo mitów np. 80% kobiet zdradza (dziś mi to tu gdzieś mignęło), że liczy się tylko kasa, a facetów interesuje tylko jedno. Pomyśl nad racjonalnością i prawdziwością takich stereotypów czy raczej prymitywnych i wybiórczych uproszczeń, opartych o doświadczenia pewnej (nawet nie znacznej) grupy osób. Czy Ciebie jako faceta można sprowadzić do genitaliów i czy chcesz "tylko jednego"? Nie. To zdanie sfrustrowanej grupy kobiet ze złymi doświadczeniami lub wybiórczym postrzeganiem byłego związku. do czego zmierzam. Skoro jeden stereotyp (w który uwierzy niejedna kobieta) jest bzdurą, to może inne też nie przedstawiają większej wartości? Związek jest taki, jakim go uczynimy. Potrzebny jest w miarę dobry materiał wyjściowy, dużo zaangażowania i pokory. Wtedy może wyjść coś naprawdę fajnego. Mówi się, że samotność najgorsza jest w związku i myślę, że to prawda. Ale samotność poza związkiem też nie jest fajna. Nie namawiam Cię do niczego, pokazuję tylko, że może opierasz swoją decyzję na niewłaściwych przesłankach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przyjaźń mogę mieć z mężczyznami. facet faceta zawsze lepiej zrozumie niż kobieta. Po co mi związek i przyjaźń, jak mogę mieć samą przyjaźń, nie koniecznie będąc w związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze jedno. Jest dużo powiedzeń (mądrość wieków) dotyczących kwestii podejmowania działań o niepewnym wyniku np. nie bój się porażki, bój się nie spróbować (moje tłum.). Troszkę popsychologizuję (jakbym tego wcześniej nie robiła ;)), ale czy Twoją główną motywacją do tego stylu życia, jaki opisałeś, jest satysfakcja z samorealizacji czy lek (przed cierpieniem, opuszczeniem, porażką)? Motywacja pozytywna (osiągnięcie dobra) czy negatywna (uniknięcie zła)? Jeśli to drugie, to może kształtujesz swoje życie kierując się niewłaściwymi pobudkami? Ono może być ok, ale jeśli są w Tobie inne potrzeby, które tłumisz w jakiś sposób, nie wiem ,czy będzie ono pełne. czy gdzieś na dnie nie poczujesz jakiegoś braku. Oczywiście życie nie jest ani sprawiedliwe, ani łatwe i zwykle wychodzi inaczej, niż byśmy chcieli i tej "pełni szczęścia" możemy nie osiągnąć, ale grunt, żeby próbować tego, co naprawdę nas uszczęśliwi. Nawet jeśli jakieś złe przejścia sprawiły, że założyliśmy pancerz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś No to wyliczmy: 1. znalezienie kumpla na całe życie to taka sama sztuka jak znalezienie kobiety na całe życie. 2. mężczyźni i kobiety przynależą do tego samego gatunku, stąd twierdzenie, że się 2 strony nie zrozumie należy do tej grupy stereotypów, o której pisałam wcześniej. Są obszary, w której się zrozumie i to zrozumie w pełni. Są obszary, w których płcie się różnią. Nie jestem w stanie zrozumieć wszystkich aspektów związanych z seksualnością mężczyzny i obszarem walki, ale mogę przyjąć tę różnicę i nauczyć się z facetem w tym obszarze obchodzić. Mój małżonek np. wie, jak postąpić jak mam chandrę albo problemy ze sobą. Nauczył się, bo za chińskiego boga tego nie rozumie. 3. Związek daje nową jakość, to jest coś więcej niż przyjaźń. To bliskość, współodczuwanie, wsparcie. Są rzeczy, których nie da Ci najlepszy kumpel. Z drugiej strony, są też rzeczy, których nie da Ci najlepsza kobieta, ale od tego mamy różne związki międzyludzkie. 4. Związek rozwija i wydobywa cechy, talenty, umiejętności w obszarach, o które byś siebie nawet nie podejrzewał. 5. Seks. A co z seksem? wiesz, czasem jak zaglądam na jakąś stronę z seksem to widzę, jak daleko jest to wszystko od rzeczywistości, jaka to jest smutna namiastka. Seks to spotkanie na wielu płaszczyznach, nie tylko czysto mechanicznej. Nie będąc w związku pozbawiasz się tego. Z drugiej strony niektórzy pozbawiają się tego świadomie, ale czy Ty do nich należysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie tłumię niczego. Nie unikam zła, cierpienia itp. Powoli zaczynam interesować się izoteryką. Może i odczuwam jakieś lęki wewnętrzne, ale chcę się ich pozbyć, oczyścić umysł, duszę, te wszystkie brudy, złe nawyki, myśli, oczyścić lęki, wyrzucić je. A co do rozwijania samego siebie, to mam na myśli stawania się coraz bardziej doskonalszym na tle duchowym. intelektualnym. Nie stać w miejscu i szukać kolejnych doświadczeń. Tym doświadczeniem może być też i kobieta, czy stosunki seksualne, ale nie koniecznie na stałe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Seks mnie oczywiście interesuje, ale nie tylko mechaniczny, jak to opisałaś, ale coś w rodzaju przeżycia również duchowego. Pełna ekstaza. Mam bardzo wiele trochę mocno wyrafinowanych upodobań w tym względzie, ale nie da się tego zrealizować też z pierwszą lepszą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miało być ezoteryką, sorry za błąd ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem. Zawsze była jakaś grupa ludzi, którzy poświęcali ten obszar (żona, dzieci) by rozwinąć się w obszarze ducha (mnisi, derwisze, asceci itp.). Może to faktycznie Twoje powołanie, droga, która Cię pociąga mocniej niż inne. Albo dopiero rozpoznajesz dostępne opcje. Myślę, że rozwój duchowy może być formą pychy i samolubstwa, albo może być oparty o miłość, tylko realizowaną w nieco innym wymiarze. Kwestia celu - po co się rozwijać. Druga sprawa, żeby rozwój przyniósł prawdziwe szczęście musisz się w to zaangażować na maxa. To wielka mądrość (albo wygodniejsza wersja: przymus wewnętrzny) żeby postawić wszystko na 1 kartę i wytrwać. Piszę o tym, bo nie ma łatwej i wygodnej drogi. Każda jest trudna jak nie w ten, to w inny sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, nie wyklucza, że związki wydobywają z nas umiejętności, współodczucia, troski, dbania o drugiego partnera. To prawda. Każda relacja uczy nas czegoś nowego przez do zdobywamy kolejne doświadczenie. Ale również jako osoba wolna, mogę również poświęcić się dla ludzi, troszczyć się o nich, i też będzie to talent. Mogę dążyć do doskonałości na różnym etapie życia, przez medytowanie, hartowanie swoich złych nawyków i cech, zdobywania odpowiedniej wiedzy z różnych dziedzin, jak i dbania o swoje zdrowie, kwestią wyrzeczenia się z nieodpowiednich jadłospisów czy szkodliwych substancji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś To, jak pisałam, jest obszar, którego nie zrozumiem w pełni i możemy go zupełnie inaczej odbierać. Ale pisząc o płaszczyznach miałam na myśli m.in. to, że w stałym związku jest to element większej całości. Nie jest to czysta sól (nawet w jakimś mistycznawym postrzeganiu), ale sól w potrawie. Coś, co przenika sferę codzienną. Seks nie zaczyna się wieczorną grą wstępną, ale porannym poklepaniem po plecach w geście wsparcia. Nie chodziło mi o ekstazę, tylko o przenikanie. Ale i tego, jak sam pisałeś, z pierwszą lepszą się nie osiągnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale faktycznie, w wieku 25 lat tak naprawdę trudno jeszcze mówić o swoich powołaniu. Ciągle się zmieniamy, i potrzebujemy czegoś nowego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co, raczej nie chciałbym się budzić rano obok kobiety ;) Nie dlatego, ze kobiety mnie brzydzą itp. Ale za ciasno i nie wygodnie spać razem na łóżku. :D Chyba, że łóżko jest naprawdę duże.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie neguję Twojej drogi, jej sensu czy wartości. Pokazuję alternatywę, byś świadomie z niej zrezygnował :P. Dobra, to troszkę żart. Odpisałam tu konkretnej osobie, która zrezygnowała ze związku z "wyboru (nie swojego)". Wiem, że takie więzy i blokady, które sami sobie nałożymy bywają druzgocące i mogą determinować nam życie. Próbuję odkłamać (o ile człek jeszcze tu zajrzy) niektóre przesłanki, które mogą stać u podstawy tej decyzji. Twój wybór szanuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Nie musisz. Dużo par śpi osobno. Nie ma to wpływu na to, czy się kochają, czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć wszystkim. Również mam 24 lata. O posiadaniu dziewczynę myślę już od dobrej dekady i na myśleniu się skończyło. Nigdy nie dane było mi mieć dziewczyny chociaż chciałem. Zawsze byłem sam. Nawet znajomych z prawdziwego zdarzenia nie miałem. Permanentna samotność w wieku w którym teoretycznie nie powinno się na nią narzekać. Jak ja mam sobie znaleźć dziewczynę. Próbowałem w 2013 roku podrywać na mieście ale to nic nie daje kompletnie. Bo one albo kiepsko reagują na to albo mówią że mają chłopaka. Już zaniechałem tego całego podrywania. Dalej wychodzę jednak na miasto ale rozglądam się bacznie na wszystkie strony świata i dalej nic z tego nie wychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po pierwsze - fajnie, że próbowałeś, szkoda, że przestałeś. Podryw na ulicy jest jedną z trudniejszych rzeczy, dlatego szacun. Nie powiem nic odkrywczego, ale spróbuj wkręcić się w środowiska, które są choć trochę sfeminizowane. Fajną opcją są np. spotkania typu speed dates, stowarzyszenia, kluby. Wybierz co, co naprawdę Cię zainteresuje (albo jest taka szansa, bo jak nie czujesz to np. na balet cię nie namawiam ;)) i rozwijaj siebie rozglądając się mocno na boki. Druga opcja to znajomi, trzecia - Twoje środowisko lokalne np. dzielnica i dziewczyny, które na ulicy widujesz od pieluchy. Poszerzaj krąg znajomych płci obojga. to pozwoli Ci dotrzeć do kobiet i nabyć umiejętności z nimi związanych np. rozmowy. Może pomogłam, może nie, bo to oczywistości (ale uważam, że statystycznie dają spore szanse powodzenia).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×