Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zjakiejjestemplanety

Nie potrafię zaakceptować swojego ciała

Polecane posty

Gość zjakiejjestemplanety

Mimo upływu lat jest coraz gorzej. Od dziecka byłam dla otoczenia "inna", ponieważ matka natura obdarzyła mnie skórą białą jak u albinosa. Nikt nie mógł pojąć, jak to możliwe, że pomimo częstego przebywania na słońcu pozostaję blada jak kartka papieru. Co lato słyszałam pod swoim adresem takie uwagi, że w końcu zrezygnowałam z krótkich rękawów dla świętego spokoju. Gdyby to był mój jedyny problem, to pewnie z czasem nabrałabym do niego na tyle dystansu, by móc nadal ubierać się adekwatnie do pogody. Ale nie. Są inne, może nawet gorsze. Ponieważ miałam stany depresyjne z powodu swojej karnacji, zaczęłam brać leki, po których spuchłam jak ponton. Wcześniej nie obserwowałam u siebie tendencji do tycia, mimo że jadłam sporo. Po odstawieniu leków waga momentalnie zleciała - wyglądałam jak jeden wielki, wiszący worek, w dodatku cały w rozstępach. Ale miałam wtedy jeszcze na tyle samozaparcia, że regularnymi ćwiczeniami doprowadziłam się do jako takiego stanu używalności. Niestety zaczęła się u mnie rozwijać choroba tkanki łącznej. Początkowo zaatakowała głównie stawy, ale z czasem odbiła się na wyglądzie skóry, która stała się cienka jak bibuła i pokryta zmianami naczyniowymi. Chyba nie trzeba dodawać, jak to wygląda w połączeniu z brakiem pigmentacji. No dobra, powiem: jak ciało zombie. Te wszystkie zmiany zachodzące we mnie powodowały ciągłe stany depresyjne, histerię, płacz, nawet samookaleczenia, z myślami samobójczymi włącznie. Ale nie jestem człowiekiem, ktory byłby w stanie odebrać sobie życie. Wręcz przeciwnie, mimo beznadziei, staram się na siłę szukać motywacji. Dlatego postanowiłam, że mimo wszystko znajdę kogoś, to mnie pokocha. Ciężko mnie samej w to uwierzyć, ale doczekałam się męża i dziecka. Tyle, że pogrążyło mnie to chyba jeszcze bardziej. Już przed ciążą żyłam ciągłym stresem, że mąż mnie nie akceptuje, że jest ze mną z litości. Zaczęłam obsesyjnie porównywać sie z innymi kobietami. Ponieważ przy każdej wypadałam blado - dosłownie i w przenośni, to zadawałam sobie w głowie pytanie - po co on w ogóle ze mną jest, skoro mógłby mieć normalną, ładną kobietę. W ciąży była euforia i przeniesienie całej uwagi na mieszkańca brzucha. Ale już po dwóch latach od porodu koszmar powrócił zwielokrotniony. Zaczęłam dostrzegać, jak ciąża pogłębiła stan mojego ciała. Ponieważ i tym razem kilogramy bardzo szybko ze mnie zleciały, ponownie wyglądałam jak worek, ale tym razem nic się już z tym nie udało zrobić. Worki zamiast piersi i pośladków, zwisająca skóra brzucha, żylaki. Choroba, o której wspomniałam niestety postąpiła także. Niszczyła sobie wszystko po kolei - skórę, włosy, oczy. Po ciąży zmienił się także mocno wygląd mojego krocza. Ponieważ mam tak kiepską skórę, po utracie wagi wszystko tam na dole także zaczęło wisieć. Oczywiście zaczęło się to odbijać na relacji z mężem. Dlatego postanowiłam, że chociaż z ta jedną rzeczą cos zrobię. Poddałam się korekcie chirurgicznej. Okazało się, że efekt jest opłakany, trzeba było kroić ponownie. Po poprawce miałam nadzieję, że wreszcie będzie lepiej. A tu koszmar, skóra na kroczu zrobila się po tej ingerencji cienka i pomarszczona jak jakaś bibuła i nadal wisi. To tak w skrócie o mojej sytuacji. Jestem już tym wszystkim potwornie zmęczona. Nie mam nawet siły ryczeć. Jest lato, a ja nie chcę się pokazywać nikomu na oczy. Mężowi także. Cierpi na tym dziecko, bo widzi że mama chodzi struta i popłakuje. Dlaczego to wszystko piszę? Chyba liczę, że może gdzieś po drugiej stronie znajdzie się kiedyś ktoś, kto mnie zrozumie, kto wie co czuję i jak mi ze sobą źle. Więc...jeśli tam jesteś, to odezwij się....nie mam już nikogo, z kim mogłabym pogadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co mnie obchodzi czyjas skora na kroczu. ja se pissdy nie ogladam i zyje :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość super_gosc
Wiesz nie wiem za bardzo co ci powiedzieć, ale może nie powinnaś aż tyle się przejmować swoim wyglądem. Skoro twój mąż jest z tobą to znaczy że kocha cię za coś więcej niż za wygląd i wydaje mi się że twoją główną motywacją do życia i zrobienia czegoś ze sobą powinno być właśnie dziecko, twój mąż też. Niestety nikt na świecie nie jest idealny a te dziewczyny do których się poróenywałaś napewno też takie nie były, może nawet miały więcej kompleksów id ciebie. Wiesz naprawde się nie poddawaj, nie warto, skoro kiedyś byłaś wystarczająco silna aby po odchudzeniu zrobić coś z tą wiszącą skórą to przypomnij to sobie że wtedy dałaś radę i teraz też dasz. Nie ma żeczy niemożliwych. A pozatym wygląd naprawde nie jest najważniejszy, sprubuj zaakceptować siebie taką jaką jesteś, nie ważne co mówią inni ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Libra09
Cześć :) Niestety nie rozumiem, ale mogę wysłuchać/przeczytać i potowarzyszyć w Twoim życiu, jako internetowy ktoś ;) jeśli pozwolisz :) Jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zjakiejjestemplanety
Cześć, dziękuję za zainteresowanie i propozycję, jednak wolałabym nawiązać kontakt z kimś, kto zna problem z autopsji. Przepraszam i pozdrawiam Cię :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×