Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Powszechne przekonanie że jak mieszkasz z teściowa to nic nie robisz i .....

Polecane posty

Gość gość
tak, przerabiałam to. Mieszkaliśmy z moją mamą, i moja znajoma jak i pewnie wiele innych było przekonanych, że mamy tak fajnie, bo jak wracamy do domu to ciepły obiadek czeka, wyprane, posprzątane i uprasowane. Ale śmiech :D. A co my jej dzieci małe którym trzeba tyłki podcierać. Jak można od starszej osoby oczekiwać, że będzie obsługiwać stare dorosłe dzieci, co rączki i nóżki mają. Otóż, my opłacaliśmy większość rachunków (a mieszkanie należało do nas a nie do mojej matki, choć nie dawaliśmy jej odczuć że ma się czuć jak intruz). Sprzątanie w większości my, nawet jak odkurzałam czy mopem myłam podłogi to i w jej pokoju też, okna jej myłam, zakupy dla niej często robliliśmy. Pranie i prasowanie sama sobie robiła, gotowała dla siebie. My też wszystko sami dla siebie. Jak synek był młodszy to dawałam jej pieniądze żeby gotując ugotowała też dla niego, bo mały marudził, że obiadów w szkole nie będzie jadł, a myśmy późno wracali. Jak podrósł to już jadł później razem z nami to co myśmy ugotowali. Teraz jest taka sytuacja, że mama się wyprowadziła na swoje, a my z powodów znanym tylko nam zamieszkaliśmy w domu rodzinnym teściowej, w sensie ona na górze, my na dole, tylko wspolna klatka schodowa i kotłownia. A tak każdy ma osobne mieszkania. Dom jest w części własnością męża. Rachunki też w większości my płacimy, nie ma mowy o wspólnych obowiązkach, klatkę schodową też sprzątamy głównie my. Żyjemy jak sąsiedzi, czyli każdy ma swoje obowiązki domowe, swoją prywatność nic nie jest wspólne. I taki układ jest rewelacyjny. Smieszą e tacy ludzie jak w tytule, może mierzą swoją miarą, czyli sami mieli taką full obsługę za darmola w kwestii rachunków, obowiązków, czy zajmowania się dziećmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To chyba ci trafiła dobra teściowa, bo ja naprawdę wole klitke w bloku od willi teściowej, takie polaczenie mojej teściowej z nami w sensie ja mąż i dziecko zakończyłoby się rozwodem albo rozstrojem nerwowym. Jabym miała teściowa co ma swoje życie chodzi codziennie do pracy, ma męża, jakies hobby i inne dzieci oprócz mojego męża to pewnie byloby inaczej ale jest jak jest i bliskie kontakty kończą proba kontroli naszego zycia budżetu porządku w domu itp.dlatego wole swoje mieszkanie w bloku i mam naprawdę święty spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no jest takie przekonanie w w większości przypadkow tak jest. opisze ci 3 dobrze mi znane sytuacje z mojej najblizszej rodziny: 1. Brat meza ozenil sie i jego zona wprowadzila sie do tesciow, dom duzy, mieszkali tam tesciowie i maloletnia corka i mlode mazlenstwo. tesciowie robili wszystkie oplaty a oni mieli odkladac na swoje wlasne mieszkanie, potem uorodzlo sie dziecko, ktore wszyscy bawili, tesciowa sprzotala dol domu, gotowala czasem ona czasem mlodzi. po kilku latach poszli na swoje mieszkanie ale do tej pory moja duza pomoc nad dzieckiem, jedzeniem, finanasowa. 2. Moja kuzynka wziela slub, maz oczywiscie sie wprowadzil do tesciow, maja male dziecko, ona nie pracuje, ciocia gotuje dla wszystkich, sprzata i bawi dziecko. oni daja jej jakies 200-300zl miesiecznie i maja jeszcze pretensje ale ciotka to za dobra kobieta. 3. moja druga kuzynka z swoimi dziecmi tez mieszka u matki, maz za garnica, dom nowy gotowy do zamieszkania ale sama z dziecmi tam nie chce mieszkac, dzieci nie dobre strasznie. kuzynka i cicoia razem gotuja, sprzataja, prowadza wspolnie ten dom rodzinny, razem wychowuja dzieciaki.ojciec 2x do roku na swita przyjezdza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do tej z 12.29. Przekichane, ale częsciowo na własne życzenie. Po pierwsze nie inwestuje się w dom póki nie jest przepisany, a jak teściowie nie chcieli inaczej to od razu pachniało jakimś przekrętem. Ja bym się wycofała u notariusza, no ale jak włożyliście w ciemno czort kasy.... Druga sprawa, co z tego, że teściowa nie zawsze ugotuje? a szwagier to rąk nie ma, jest niepełnosprawny? Tworzycie dwie odrębne rodziny, skoro macie ten luksus oddzielenia dwóch mieszkań... to co to znaczy, że przyłazi do was w porze obiadu? nie potraficie zamnkąć się na klucz we własnym domu? Głupi jesteście, że go wpuszczacie, mówicie, że jesteście zajęci i że jeśli to pilne, to żeby przyszedł za godzinę. Albo wprost, mówicie, że macie teraz obiad i sory, ale ugotowaliście na wydział, dla siebie i dzieci, niech siedzi się patrzy. DAjcie mu co najwyżej herbatę. Nosz, kur... co z wami ludzie, dlaczego z was takie doopy wołowe? A ty piszesz, że mu nieraz oddawałaś swoją porcję mięsa z talerza?! Głupia jesteś, trzeba było zabierać mężowi z z talerza tę porcję mięsa dla szwagierka, szybciutko mąż nauczyłby się wyperswadować częstotliwość i godziny wizyt u was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My rowniez mieszkamy z tesciowaoraz bratem meza i jego rodzina- dom jest pietrowy, osobne wejscia, lazienki, kuchnie. Nie jest zle, relacje sa dobre. Nieraz sobie robimy grilla z rodzina z gory. Ja mam swoj dom przepisany od babci, ale ona tam mieszka ze swoja mama, wiec nie mozemy sie tam przeprowadzic. Zreszta, trzeba by bylo go porzadnie wyremontowac. Dlatego postanowilismy, ze sie wybudujemy. Nie dlatego, ze nam zle- chcemy miec po prostu swoje podworko, troche prywatnosci, bo to jest najwiekszy minus mieszkania razem. Z tesciowa sie dogadujemy w miare, nie wchodzimy sobie w droge. Ja pomagam mezowi w gospodarstwie i zajmuje sie dzieckiem. Tesciowa nieraz przypilnuje malego godzine czy dwie, ale nie zostawiamy go na caly dzien z nia, bo jest schorowana osoba i ma 67 lat. Jestesmy na swoim, placimy rachunki po polowie, tesciowa rowniez cos dorzuci do rachunkow. Gotuje dla siebie, meza i dziecka, ale zawsze kaze tesciowej sobie wziac obiad, gdy ma ochote. Czesto korzysta, ale i ona nieraz cos ugotuje i nas czestuje. Robi najlepsze pierogi na swiecie (ja je robie rzadko ze wzgledu na dziecko, nie bawie sie w pracochlonne obiady, ale oczywiscie raz na jakis czas zrobie). Zawsze zanosi tez rodzinie na gorze te pierogi. My wozimy ja do lekarza, kosciola. Dom jest dosc spory, a tesciowa ma niecale 900 zl renty, wiec ciezko by jej bylo samej, dodatkowo choruje na zacme, cukrzyce, skolioze. Mimo to zdecydowalismy, ze i tak sie wybudujemy. Nie mamy wyjscia, bo jak na razie mamy tylko jeden pokoj do dyspozycji i jest nam ciasno. Dom postawimy po sasiedzku. Mozna mieszkac razem. Grunt to sie szanowac i nie wtracac. Oczywiscie, ze najlepeij gdyby mlodzi sami mieszkali. Najwiecej mlodych osob mieszka z rodzicami na wsiach. Nie dlatego, jak twierdza niektorzy z Was tutaj, bo lenie i nieroby, tylko z bardzo prozaicznego powodu. Nie ma na wsiach mieszkan do wynajecia. Chcesz mieszkac sam? To sie buduj. Malo ktore malzenstwo na to stac zaraz po slubie. My rowniez bedziemy sie budowac pewnie kilka lat. Bedziemy miec upragniony dom i ta owiana kafeteryjna legenda NIEZALEZNOSC, ale moj maz bedzie juz wtedy mial na pewno wiecej jak 35 lat. I co? Do tej chwili mialby czekac z dzieckiem i slubem? Bo, wedlug kafeterii, jest niezaradny? Brednie. Maz jest bardzo pracowity, ale co z tego? Skoro w tym kraju ciezko o wlasny kat? Mielibysmy wziac kredyt na 30 lat, przy fizycznej pracy meza? Glupota. Wolimy kilka lat sie ''przemeczyc'', ale zyc spokojnie, bez kredytu. A na pewno nie jestemy na garnuszku tesciowej. Dodam, ze dom jest od kilkunastu lat przepisany na meza i jego brata, gdyby ktos mial watpliwosci. Obaj dbaja o dom, podworko, inwentarz. Nawet teraz wspolnie robia stol i lawy do naszej altanki, ktora sobie postawilismy z mezem na mojej dzialce, kolo mojej babci (niecaly kilometr od nas). Ale jesli ktos w tesciowej/synowej/zieciu/tesciu widzi wroga, bo chce go zobaczyc, to dobrze w takiej rodzinie nie bedzie. Wspolczuc Wam tylko relacji i tego, ze dla Was rodzina to tylko i wylacznie partner/partnerka. To nastepna kafeteryjna bzdura. Moj maz jest najblizsza mi osoba, ale jestem pewna, ze gdyby nam sie noga powinela to nie zostaniemy sami, bo zarowno meza jak i moja rodzina wyciagnie reke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
twierdzenie że mieszkanie u teściów jest za darmo jest czystą głupotą.. Dom najczęściej jest już przepisany na młodych więc jest ich, w środku remont też muszą przeprowadzić, już nie mówiąć o tym że większe remonty ocieplenie ogrzewanie itd spadają na ich barki.. sama nie mam zamiaru mieszkać z rodzicami czy teściami, ale chyba nikt ni myśli, że jak się idzie do teściów to mieszkanie do góry jest już gotowe tylko się wprowadzać i mieszkać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko w twojej sytuacji jak dla mnie ma to ręce i nogi:)obie str są szczęśliwe uważam, że kredyt tylko po to , żeby pokazać innym jacy to jesteśmy samodzielni i dorośli jest bezsensu-ok jeżeli ktoś ma konflikt z teściami to normalne że szuka domu gdzies indziej ale w sytuacji takiej jak u ciebie? to duże ułatwienie ja mieszkam w starym mieszkaniu po rodzicach-oni wybudowali dom dla siebie a mieszkanie zostawili mi - jets ich własnością, ale ja jestem przeszczesliwa, że nie musze brać żadnego kredytu a zarobione pieniądze wydawac na siebie i swoja rodzine odremontowalismy, kupiliśmy meble i żyjemy bez kredytu:) i w d***e to mam czy ktoś mi powie , że jestem niesamodzielna:)ja przynajmniej mam te pare stówek miesiecznie dla siebie:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też mieszkam z teściami. Wychodząc za mąż wiedziałam, że będę z nimi mieszkać, bo dom duży [2 osobne mieszkania], a mój mąż jedynak. Każdy z nas żyje na własny rachunek, mamy osobne liczniki, wejścia do swoich mieszkań, wydzielony ogród, swoje pojemniki na śmieci. nie prowadzimy wspólnej kuchni, nie robimy wspólnych zakupów. Teściowie zajmują się naszymi dziećmi tylko w wyjątkowych sytuacjach chyba, że sami mają ochotę na zabawy z dziećmi. Nie wtrącają się w nasze sprawy, stosunki mamy bardzo dobre. Nikt z naszych znajomych nie uważa, że mamy wszystko podstawione pod nos. Mam tylko o tyle lepiej, ze zawsze mogę liczyć na ich pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do 14.30 to też masz rewelacyjną sytuację. Super. Mnie aż mierzi, jak czytam że na łeb zwala się im szwagier (do osobnego mieszkania jakby co) i oczekuje, że obiad za friko dostanie. Ja rozumiem, niech to się zdarzy raz na pare miesiecy, bo faktycznie zmeczony i glodny po pracy a mial sprawę do brata i bratowej... ale nie że tak po prostu bo jego matka nie ugotowała to przylazł do brata i bratowej... Pod nos to można podawać obiadki tylko osobie niepełnosprawnej bez względu na wiek i płeć... Skoro jakiś tam szwagier ma dwie rączki i nóżki, a mieszka niestety blisko (np. góra domu), to niech sam sobie gotuje, kto mu zabroni? i tak zdrowe relacje to takie o jakich piszesz. Można? można, to że jest to w jednym domu, to nie znaczy, że musi być wspólnota-komuna. Można mieć nawet w jednym mieszkaniu wszystko osobno. Lodówkę lub chociaż półkę w lodówce, swoją chemię, swój kosz na brudną bieliznę, płacić proporocjonalnie część rachunków itp. Jedyne co może być powodem sporów to pomieszczenia wspólnie użytkowane, typu łazienka, kuchnia, przedpokój, no bo tu juz kompromis, kto kiedy sprząta itp, kto kiedy gotuje żeby nie bylo ze zajmie całą kuchenkę na 4 godziny, kto kiedy się myje itp. Ale nic więcej. Reszta osobna żeby sobie na łeb nie włazić i nie wypominać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a powszechne przekonanie o którym pisze autorka wynika niestety z tego, że rodzice są nadgorliwi, i często przyzwyczajeni zwłaszcza mamusie synków, że gotują, piorą i prasują synkom, i dopiero jak ten się ożeni, to odpuszczają i gonią synowe co jest chore, bo syn ma rączki i nóżki, albo nie odpuszczają bo nikt lepiej o synka nie zadba niż mamusia, a nie jakaś tam żona obca baba :). A i dzieci = dorosłe już byki przyzwyczajone, że przed ślubem siedzieli na garnuszku u mamusi i tatusia, to dlaczego ślub miałby coś zmienić? Stąd droga autorko takie przekonanie ludzi wokoło. I dopiero kopary im opadają jak przedstawiasz im sytuację, że jesteście dwoma odrębnymi rodzinami, dzielicie się domem więc i rachunkami, jak trzeba to pomagacie sobie wzajemnie (jak dla mnie to większa pomoc należy się rodzicom, bo starsi i nie mają tyle sił). A tak żyjecie jak sąsiedzi, czy współlokatorzy czyli wiadomo: każda rodzina sobie gotuje, dzieli między małżonkami obowiązki, i to wy chowacie wasze dzieci a nie wasi rodzice, oni już mieli na to czas i dzieci, teraz ich już nie muszą wychowywać bo są dorosłe i same dzieciate.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie tak ludzie się dziwią że jak można żyć w jednym domu i płacić osobno rachunki, robić swoje zakupy (a nie to co kupi teściowa) i samemu zajmować się dzieckiem. My jesteśmy dorośli, i tak tez się zachowujemy. Teściowa np z racji swojego wieku nie zajmuje się np sprzątaniem wokół domu czy koszeniem trawy. Pomagamy jej tez przy myciu okien. Wiemy że gdy jednak wypadnie nam ważna sprawa możemy dziecko z nią zostawić, ale tego nie nadużywamy. Czasem zrobi nam pysznych pierogów:). I tak porostu żyjemy w jednym domu, ale osobno wiedząc że gdy przyjdzie jakaś potrzeba możemy na siebie liczyć. Niestety mało kto to rozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
większości przypadków dzieci żerują na rodzicach i teściach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W większości słysze też o tym, ze to rodzice jednak wtrącają się do młodych małżeństw, i probują och kontrolować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×