Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Do kobiet, które żyją w "związkach" partnerskich

Polecane posty

Gość gość
Karamba - inność nie zawsze denerwuje. Po prostu czasem marzenia, ambicje i potrzeby są różne i bycie razem byłoby niespełnieniem jednej osoby. Kiedy dwoje ludzi się naprawdę kocha to chcą swojego szczęścia, niekoniecznie razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do tego kto używa tego słowa. Mam 23 lata i nazywam swojego chłopaka partnerem. Nie jest moim mężem, ale my nie "chodzimy" (w domyśle na randki) tylko żyjemy razem. To taki skrót od mówienia "partner życiowy" - osoba którą kocham i z którą żyję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karrrrrrrramba
Autorze, slowo partner jest dla Ciebie tym czym chcesz by bylo. Nie lubisz tego ukladu/pojecia wiec ma dla Ciebie negatywny wydzwiek. To takie w sumie typowo polskie podejscie, bo zwiazek partnerski jest szeroce krytykowany przez kk i ludzie sami nie wiedza co myslec. W innych krajach partner/partnerka to bardzo powazne okreslenie, wymawiane z szacunkiem. Jesli bys z tego jakos zakpil lub sie zasmial lub dal do zrozumienia ze to glupie to moglbys sie spodziewac przykrych dla Ciebie nastepstw, bo to jak wysmiac ze kobiete nazywasz zona, a faceta mezem. Ktos rownie dobrze moze powiedziec, jakby mnie nazwano mezem to bym sie czul jak ten sasiad-maz swej zony, ktory jest traktowany gorzej niz wycieraczka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miłość nie wystarczy? Moja żona jest kompletnie inna. Mamy zupełnie inne zainteresowania inny świat, każde ma swoj. A jednak nie możemy bez siebie wytrzymać bo się kochamy. Co to ma do rzeczy że ktoś jest inny. Bardzo dobrze jest ciekawie, niech sobie robi co chce to jej życie. A ja z nią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Związek partnerski to chyba jakaś namiastka związku kiedy z desperacji nie ma innego wyjścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wam nie przeszkadza, a mnie np. bolałoby gdyby któreś z nas musiało zrezygnować ze swoich marzeń. Nie wszystko da się pogodzić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorowi chodzi o *****nko bez zobowiazan, tylko z nieznanych powodow nazywa taka relacje "zwiazkiem", dobrze, ze przynahmniej uzyl cudzyslow:D jak chcesz ****** bez uczuc, to sobie idz do prostytutki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karrrrrrrrramba
00.08 - no, masz racje, choc polemizowalabym, bo jak kogos naprawde kocham to nie mam wiekszych problemow z rezygnacja z czegos tam, podobnie jak nie chcialabym aby moj ukochany musial rezygnowac z czegos co kocha lub o czym marzy dla mnie. Jesli jest to obustronne to moim zdaniem szczesliwy kompromis murowany. Zawsze mozna cos wykombinowac jak sie chce. Where is a will there is a way. Czyli gdzie jest wola tam jest rozwiazanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak jedna osoba całe życie marzyła o mieszkaniu w Nowej Zelandii i ma możliwość wyjazdu, a druga nie chce i jeszcze na tym straci to wyjścia nie ma. Podobnie z dziećmi - jak jedna osoba bardzo chce, a druga bardzo nie chce to ktoś będzie nieszczęśliwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karrrrrrrramba
00.11 i 00.42 - wlasnie mialam napisac, ze chodzi np. o rozjazdy do innych krajow. Ale tu tez wlasnie twierdze, ze jesli jestem z tym wlasciwym czlowiekiem, to jak pragne podskoczyc, co za roznica gdzie jestesmy? Jesli chce jechac do Afryki to sie pakuje i jade. Bo jestem z nim szczesliwa, nie wazne gdzie. A takze, nie wyobrazam sobie pragnac i marzyc wyjechac gdzies, jesli moj ukochany nie chce, obawia sie, itd, bo doskonale wiem, ze bez niego nie ma to wogole sensu, bo we wszystkich marzeniach jest na pierwszym miejscu i bez niego poprostu kaplica. To juz nie marzenie a jakis koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Osoba z bliskiej rodziny, 40 letnia kobieta, zyje w związku partnerskim że swoim mężczyzną. Żyją jak małżeństwo, tyle, że bez ślubu. Mają dziecko. Ona Polka, on Włoch. Ona nie chce ślubu, on chce. I nie piszcie tu o zaścianku, czy kk. Gdy jest dziecko, sprawy trochę się komplikują. Jesli ślub nie daje gwarancji trwałości związku, to w którym momencie związek partnerski taką gwarancję daje?? W którym momencie związek partnerski jest "nowoczesny", a kiedy małżeństwo jest "zaściankiem"? Wytlumaczcie mi , gdzie jest ta "nowoczesność"? Zauważyłam, że ludzie żyjący w związkach partnerskich , czują się wyżej intelektualnie od tych , którzy żyją w tradycyjnym malzenstwie, nazywając ich "zaściankiem". Szanujmy wzajemnie swoje wybory. Bez ocen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem takie podejście jest niezdrowe i z czasem może prowadzić do frustracji i syndromu "zmarnowanego życia" za co winę będzie się zwalało na partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karrrrrrramba
Ani malzenstwo ani partnerstwo nie daja zadnej gwarancji. Nic nie daje. I dobrze, bo wtedy po co sie starac. Zasciankowosc polega na tym, ze sie mysli ze malzenstwo te gwarancje daje (a ludzie maja tendecje do takiego myslenia), ze jest lepsze od partnerstwa, ze trzeba sie zenic, wychodzic za maz, no bo... tak. Malzenstwo samo w sobie nie jest niczym zasciankowym, myslenie o nim moze byc zasciankowe. A partnerstwo tez nie jest niczym nowoczesnym bo istnieje od zarania dziejow. Ludzie maja zwyczajnie dosc koscielnych cyrkow pod wszelaka postacia. A u tej pary jest komplikacja, bo mieszkaja w Polsce. To jedyny powod komplikacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karrrrrrrrrramba
00.54 - tak, ale tylko wtedy gdy nie ma tej prawdziwej milosci, jesli jest to nie wiem jak zycie mozna sobie zmarnowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Normalnie, romantyzujesz strasznie. Miłość miłością, ale o ile nie jest się bezmózgiem bez własnych ambicji, emocji, planów i marzeń to zycie cudzym życiem (w tym wypadku partnera) nie będzie wystarczało. No i jak załatwisz sprawę z dziećmi? Jedna osoba ma całe życie cierpieć z tego powodu w imię "prawdziwej miłości"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karrrrrrrrramba
A tam od razu romatyzuje, jak sie chce to sie znajdzie rownowage we wszystkim, a nie dramat i placz, bo cos tam nie moge. Dla mnie to nie tyle romantyzm co fakt. Jesli ja go kocham to nie chce by rezygnowal z rzeczy waznych dla siebie, jesli on mnie kocha, to czuje to samo do mnie. Ja nie chce by zrezygnowal z marzenia i on nie chce bym zrezygnowala ze swojego, ale nie mozemy sie rozstac, bo nie mozemy zyc bez siebie. Musi byc jakis szczesliwy kompromis, nie ma innego wyjscia. Pewnie to jest romantyczne, moze byc nawet mydlane, ale prawdziwe. Sprawa dzieci. Powiem tak, jesli czyims celem zyciowym jest miec dzieci to tak, bedzie cierpial w zwiazku bez dzieci. Taki ktos wchodzi w zwiazek, bo chce dzieci. Uwazasz ze to jest ok? Traktowanie partnera/malzonka jako dawce spermy? Nie chce dac, to spadaj, nie masz dla mnie wartosci. Czyli powiedzenie ze dziecko jest owocem milosci leci do kosza? Bo wg kryteriow takiej kobiety to dziecko ma byc, nie wazne czy jest milosc czy jej nie ma. Taki ktos nie powinien wogole sie w zwiazek pakowac, bo ma priorytety ustawione do gory nogami. Wielkim bledem jest myslenie ze dziecko byc musi i juz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla kogoś ideałem i spełnieniem związku może być rodzina i takiej osobie zawsze będzie czegoś brakowało. I nie wychodź z załozenia, że kochać można tylko jedną osobę. Jak ludzie do siebie nie pasują mimo miłości to warto się rozstać i to nie oznacza, że tej miłości nie było lub nie była prawdziwa. I mówię to jako kobieta która dzieci mieć nie chce. Nie miałabym za złe, że ktoś odszedł bo mnie brzydzą niemowlęta i nigdy nie będę chciała śmierdziela. Wręcz wolałabym, żeby odszedł i w ten sposób oboje będziemy w przyszłości szczęśliwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćBBQ
Czy to w partnerstwie czy w małżeństwie nie chodzi o to aby ludzie byli tacy sami ale mieli zbliżone cele, chociażby jak tu niektorzy napisali, posiadanie potomstwa czy ślub. Jeżeli ludzie maja inne oczekiwania co do zwiazku to miłość nie pomoże. Dla mnie jest egoizmem wymagać od kogoś poświęcenia i nagięcia do swojej ideologi w imię miłości. Co innego gdy osoba , która kocha jest w stanie wyrzec się swoich ideologi, marzeń ale musi sama tego chcieć, nie wolno jej do tego zmuszać. Jeżeli możliwy jest kompromis to ok ale jeżeli nie jest możliwy to dajmy wybór, który może oznaczać rozstanie. Zauwazylam ,ze wiele związków nie mówi otwarcie tego co myślą, często jedna ze stron okłamuje bo jest jej tak wygodnie albo boi się ,ze zostanie sama. To jest wielki błąd bo w taki sposób krzywdzimy albo siebie albo partnera/kę. Co do związków partnerskich to w tych krajach gdzie można taki związek zalegalizować jest on traktowany na równi z małżeństwem, różnice są tylko prawne. W Polsce nie ma takiej możliwości i wynikają z tego rożne nieporozumienia, większość ludzi uważa ,ze związek partnerski to patologia. Znam parę, która jest w takim zwiazku, maja dziecko i są szczęśliwi ale podjęli decyzje wspólnie i nie mieszkają w Polsce. Znam parę bezdzietna, która jest małżeństwem i choć dzieci nie mogą mieć z niewiadomych przyczyn bo oboje są zdrowi ale bardzo by chcieli to nie zamierzają się rozwieść bo kochają się i jedno i drugie bez siebie życia sobie nie wyobraża. Myślę ,ze duży wpływ na to czego oczekujemy ma nasze wychowanie i środowisko w jakim żyjemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00:10 Karamba przez Twój post przemawia straszny relatywizm, który jest tak niebezpieczny jak dzisiejsza poprawność polityczna, sprawa uchodźców, przemoc rodzinna. Orientujesz się w ostatnich sprawach politycznych? Wiesz na czym polegała cała ta wrzawa polityczna dotyczącą nowelizacji ustawy o przeciwidzałaniu przemocy w rodzinie? Jak nie to nie mamy o czym dyskutować bo Ty dalej będziesz trwać w przekonaniu, że każdy rozumie inaczej i ma do tego prawo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie lepiej mówić "moj mezczyzna". Czemu partner? Partner jest w biznesie, w sferze publicznej, partner to przedmiot a nie podmiot. Partner to element, dodatek. Ogniwo relacji, które można zastąpić. Tak chcecie być nazywani mężczyźni? A Wy kobiety naprawdę tak nazywacie swoich ukochanych, których darzycie głębokim uczuciem o jakim pisze Karramba?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Karramba nas tutaj pożre wszystkich. Haha :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00:22 Drogi geniuszu, ja właśnie piszę to z ironią. Słyszy się o takich niezobowiązujących relacjach, kobiety wypisują jak zmieniają partnerów jak rękawiczki, mają samczą naturę łowczą a w rzeczywistości jednak pragną uczuć, romantyzmu i związku. Cóż, jesteś usprawiedliwiony bo poczucia ironii w szkołach nie uczą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytajacy25
Dla wyjaśnienia bo widzę, że doszło do ciężkich nieporozumień. Zadałem pytanie po to by uzyskać opinię osób żyjących w związkach partnerskich, wyznających takie związki, używających takiego słownictwa. Dla mnie jest to przede wszystkim kwestia semantyczna - partner/partnerka. Rozumiem, że pod tym słowem może kryć się naprawdę ukochana osoba, którą darzymy silnym, autentycznym uczuciem. Chciałbym po prostu zweryfikować swoje poglądy na temat związków partnerskich, które z jednej strony są obarczane winą wypaczenia moralno-społecznego - konsumpcjonizm, hedonizm, rozwiązłość seksualna, a z drugiej strony jako postępująca samoświadomość młodych ludzi dotycząca relacji z płcią przeciwną. Oczywiście, że miłość może przybierać różne formy i nie da się jej zmierzyć, a instytucje służą tylko legislacji takich a nie innych form. Zgoda. Moim celem jest jednak nauka, nauka czegoś od Was, starszych i dojrzalszych bo nie ukrywam zapewne jest tu najmłodszy i najmniej doświadczony - mam bagatela 25 lat... Akceptuję ludzi jakimi są i staram się słuchać by rozumieć. W poszanowaniu tego proszę przestańcie mnie obrzucać błotem czy krytykować tylko dlatego, że chce się czegoś dowiedzieć. W tym całym harmidrze dyskusyjnym nie sposób cokolwiek zrozumieć. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oni to klamcy! co to w ogole za sukinsyny tacy jak mozesz z tym zyc!! 333 www.youtube.com/watch?v=1MSTO3JnDNg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosciu 10.58, dziękuję za wpis, popieram. Zdaje się, że Karramba jest Les, i dlatego tak pluje na małżeństwo i KK. Jej zycie, jej ogląd..Zapętlony nieco, bo w/g niej, "małzenstwo nie jest zasciankowe, myslenie o małzenstwie moze byc zasciankowe". Mydło mydlane, droga pani. Homo zawsze będą przeciw tradycyjnemu malzenstwu, czy cywilnemu czy koscielnemu, bo ta nazwa, pojęcie, instytucja prawna, sakrament, jest poza ich zasięgiem. I tak jest właściwie. Na szczęście młode pokolenie pragnie tradycyjnych wartości- małżeństwa, rodziny, patriotyzmu, zasad moralnych, co widać i słychać w Polsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Acha, Karrrambo, nie wątp w inteligencję ludzi, sugerując, iź myślą, że małżeństwo daje gwarancję...trwałej miłości? więzi? dobrobytu? trwałości? No naprawdę ...chyba nie postrzegasz innych jak bezmyslną hołotę?? Zasciankową, bo..tradycyjną??:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może ją się wtrące :) autorze tobie raczej chodzi o przyjazn bez zobowiązań, związek partnerski to co innego. Zadales pytanie bo chcesz na taką trafić, nie chcesz się angażować, mieć sex od czasu do czasu, wyjazd na wakacje, pójść do kina, rozmowy nocne, wyżalania.. taka koleżanka z bonusem. Wiem co to jest ja miałam przyjaciela z bonusem. To trwało pare lat. Namiastka związku aż w końcu doszło do ślubu :) teraz mamy mego brxdaca :) jest fantastycznie... ale to nie o tym. Takie relacje istnieją tylko trzeba zasady ustalic. Aż w końcu ktoś się zakocha lub oboje bo zaczynacie spędzać czas praktycznie cały czas :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karrrrrrrrramba
2.09 - co do tego czy mozna kochac tylko jedna osobe czy nie to ja tam nie jestem pewna, poniekad to zalezy o jaka milosc chodzi. tak poprostu kochac mozna wiele osob bedac w kolejnych zwiazkach. Ale jak kochamy kogos miloscia prawdziwa, poprostu za to kim jest i jaki jest, miloscia najglebsza mozliwa, to nie wiem, byc moze gdy obdarzymy jedna osobe taka miloscia to moze byc ciezko kochac kogos innego taka sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karrrrrrramba
BBQ - w wiekszosci sie zgadzam, ale ja nie pisze o jakims zmuszaniu do czegokolwiek, zmuszanie nie ma nic wspolnego z miloscia. Jak kogos kocham to CHCE a nie jestem zmuszona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karrrrrrramba
00.10 - co ma piernik do wiatraka? Relatywizm? Z tego co widze to kazdy na tym forum wyznaje relatywizm bo kazdy widzi postawiony problem inaczej. Wogole nie rozumiem o czym nawijasz, bo chyba nie na temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×