Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie nadaję się do życia

Polecane posty

Gość gość

Co z tego, jak mam przebłyski zaradności i ogarniecia, skoro w większości nie umiem się nawet dobrze zaprezentować od początku, nie umiem być sobą, mam ochotę uciekać od ludzi? Pójdę do pracy - płaczę ze szczęścia, jak zlecenie się kończy, bo nigdy nie łapię tak do końca dobrego kontaktu z ludźmi. Nawet mimo, że niby jestem akceptowana, faceci mnie podrywają, to i tak jestem trochę dziwna i potem czuję, że im się moje zachowanie nie do końca podoba. Do klientów (jestem promotorem), jestem normalniejsza, ale też nie umiem naciskać, jak jest sytuacja problemowa albo ktoś się mnie czepia to najczęściej jak sierotka (na szczęście - albo i nie szczęście - takie sytuacje są rzaadkie) albo w pracy coś nie halo... W kółko się czegoś boję, studiuję, idę na drugi rok (z opóźnieniem 2 letnim, bo zmieniałam kierunki) i już mi się nie podoba, już z lękiem myślę o wypowiadaniu się na zajęciach... Nigdzie nawet jeszcze na wakacje nie wyjechałam (swoje, byłam tylko u dalszej rodziny) ani nawet nie zarobiłam (Co też wpędza w deprechę), może uda mi się złapać teraz zlecenie, ale zanim dostanę wypłatę, będzie za późno na moj wymarzony wyjazd... więc pewnie będę pożyczała. Ciągle czuję się gorsza, mało inteligentna (doszło do tego, że jak ktoś coś do mnie mówi, to staram się, żeby mieć "rozumiejący" wzrok - wychodzi na odwrót chyba - często jak z kims gadam to on się uśmiecha pod nosem, kiedy "czuję", że mam dziwny wzrok - nie wiem czy ktoś w ogóle zrozumie ten opis :D). Zawsze mi mówili, że jestem mądra, ale ja mam tylko inteligencję intrapersonalną, natomiast u siebie obserwuję deficyty uwagi - coś pominę, coś zrobię bez sensu, czegoś co obok leży nie zobaczę. I takie tam różne. jasny gwint, nie wiem, co ja ze sobą zrobiłam. Ale nie chcę odpowiedzi "wkręciłaś sobie, wystarczy to odkręcić i będzie w porządku". Nawet nie wiecie, ile tego jest. Ile się nałaziłam po psychologach - nie pomogło. Ja i tak jestem w dobrym okresie życia, porównując to sprzed 3-4 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piwkująca
to, co potrzebujesz to relacje i innymi i troche dowagi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
piwkująca, relacje z innymi nawet jak miałam na okrągło to mi wiele nie pomogły. ale teraz owszem, jestem raczej sama. Odwagi? dla mnie odwagą jest wyjście na zewnątrz, prawie każdego dnia! dla mnie odwagą jest chodzenie bez okularów przeciwsłonecznych. Boję się odsłaniać twarz przed ludźmi, bo wiem, że czytają ze mnie jak z otwartej książki, wiedzą, że jestem naiwna, niepewna. Słaba. Kiedyś się ze mnie naśmiewano. Sporo ludzi próbowało mnie też wykorzystywać, wiele znajomości zerwałam. Nawet teraz nie mam nikogo w 100 % zaufanego. Piszę do kogoś, ten ktoś nawet przez komunikator niespecjalnie mnie "słucha". Nie ma więzi emocjonalnej. A nadmienię, że bardzo często wychodzilam z inicjatywą do ludzi, tak paradoksalnie. Nie zliczę, ile razy na studiach (i mało razy się udało, ludzie mają swoje sprawy i dawnych znajomych i jeśli nie złapiesz z kimś super kontaktu, raczej ciężko się zaprzyjaźnić, a u mnie jest w dodatku mało ludzi) nawet raz urządzałam imprezę, ale nie doszła do skutku, bo ktoś w rodzinie mi umarł. Jestem zmęczona tym wszystkim, ciągłymi niewypałami i czuciem się tak źle we własnej skórze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no to dupa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piwkująca
00:18 - jak nie masz nic do stracenia to poj przez tydzień aby wyłączyć myśli o potem od ezera bez kompleksów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chyba masz jakąś fobię społeczną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00:23 Co przez tydzień?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam fobię społeczną, tylko że jest silniejsza w pewnych sytuacjach, w innych lżejsza. I mam trochę zmienne reakcje, zależne od różnych czynników, nawet czy danego dnia dobrze wg. swojej opinii wyglądam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piwkująca
pij... tak wiem niezddrowe itd... ale po takim opisie masz mało do stracenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zabawne jest też to, że są u mnie jakieś cząstki asertywności - jestem uparta, potrafię zdecydowanie odmówić czegoś i nikt mnie nie namówi, czasami zdarza się coś szczerze powiedzieć (ale to zależy komu). Na ogół jednak wyglądam na osobę mało asertywną, tak mi się przynajmniej wydaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślisz, że nie piję? Kiedyś piłam sporo. Teraz mało, bo mam problemy z brzuchem i gdybym z nim miała jeszcze większe, to wywołałoby we mnie jeszcze większy stres. Bralam też pewne tabletki, nazwy nie będę podawać (ale to nie narkotyki), które jednak działały odstresująco, ale za bardzo ogłupiająco i zrobiłam z siebie parę razy idiotkę, dlatego już ich nie biorę. Antydepresanty też mi przepisywał psychiatra, ale miałam skutki uboczne i odstawiałam. A poza tym one też omulają, a ja potrzebowałabym czegoś, co doda euforii (skoro własnej nie umiem wydobyć - bo np. w domu jest ok z energią, mimo że tu też jest niewesoło), i oczywiście oddali schizy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam jeszcze jelito drażliwe. Stres najgorszy przed podróżami jakimikolwiek, szczególnie przed studiami etc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz zbyt duże wymagania wobec siebie. Nie masz szans być przez wszystkich lubiana i zaakceptuj to że czasem coś robiss źle. Musisz sie rozluźnić i wyciszyć. Medytujesz? Uprawiasz jogę? Mnie wycisza sluchnie ambientu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piwkująca
sama sobie udowwadniasz, że ejsteś do niczego to będzie tylko gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odpowiem to co juz milion razy mówiłem: uwierz w siebie, polub siebie, z tymi wszystkimi pieprzonymi wadami, doceń to, olej co inni myslą, mówią i robią. Otwórz się na ludzi,zakładaj u nich dobre intencje. Sparzysz sie - trudno,bedziesz ostrozniejsza ale bez załamki. Do przodu- jak krzynówek ;) Jestes młoda, nawet bardzo młoda. Ja mam 40 lat, przechodziłem te meczarnie wieku głupiego i głupszego wiele razy, kryzys wś też i takie tam. Bądź sobą bezwzglednie i unikaj uzależnień :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00:38 Tu nie chodzi o lubienie czy nie, tylko o moje życie... o to, że nadal boję się banalnych rzeczy. JEstem niepewna siebie. Cały czas się relaksuję. Najchętniej spacerując samej i spotykając jak najmniejszą ilość ludzi... Czytając, słuchając muzyki klasycznej. To jest mój relaks, na który w dłuższej perspektywie nie mogę sobie pozwolić. Bo będę musiała pracować wśród ludzi. Wrócić na studia. Szukać zawodu, jaki będę wykonywać w dłuższej perspektywie (tu też tragiczna sytuacja).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piwkująca
czyli musisz sie przełaąc teraz tylko kwestia mozliwie łagodnego przejścia przez to...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurde, ja ZAWSZE zakładałam u ludzi dobre intencje. I sparzyłam się 3099430 razy. Już pisałam o swojej inicjatywie i o tym, że gówno z tego wychodziło. Kurde. Ja potrafiłam wyjść z inicjatywą do faceta, który mi się podobał. Ale i tak gdzieś tam z tyłu w głowie mi siedziało, że i tak oni mnie uznają za mało ciekawą. I tak było. Zawsze mnie zlewali. Ostatnia znajomość się rozsypała z winy drugiej strony, ja się starałam do końca. Inna koleżanka też dobra. To ona się starała o znajomość. Nagle jej odbiło i mi już nawet nie odpisuje. Jak ja mam się czuć, jak kto? no jak ktoś, z kim jest coś nie tak. No bo ile można? Myślałam, że znormalniałam. Ale chyba jednak nikt mnie nigdy nie zaakceptuje. Dobrze robiłam, zrywając kilka lat temu toksyczne znajomości. Myślę, że psychikę miałabym bardziej dziś spieprzoną. A teraz nawet nie muszę robić "Selekcji". Bo nie ma z czego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z czym przełamać? Ja się ciągle cofam do tyłu. Ja po prostu podświadomie NIE CHCĘ. Nie chcę mieć stałej pracy, nie wytrzymałabym psychicznie. Nie chcę mieć faceta, bo wiem, że nie umiałabym z taką psychiką stworzyć normalnego związku. Który facet chciałby taką dziewczynę jak ja? No jak widać - żaden. Największe powodzenie miałam ostatnio u za przeproszeniem niezbyt inteligentnego typa, któremu chodziło tylko o jedno. Ktoś mi ostatnio powiedział, że faceci się boją do mnie podchodzić, bo mam poważną minę, wyniosła. Wyniosłą, dobre sobie. Jak ciągle łażę wystraszona, to staram się chociaż robić twarz-maskę, żeby nie było za mocno widać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
/niezbyt inteligentny nie z tego względu, że chodziło mu o jedno - bo ja akurat szanuję ludzi, którzy wprost mówią, o co chodzi - ale z takiego ogólnego. Rzadko się takich ludzi spotyka/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moze za bardzo sie starasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurde, jak przeczytałem opis autorki to poczułem, jakbym sam to pisał. Mam identyczne problemy. Jestem pracowity, ale interakcje z ludźmi są dla mnie tak stresujące i wyczerpujące, że nie potrafię się przełamać, boję się iść do pracy. Marzę o jakiejś ciężkiej robocie, nawet groszowej, ale byle nikogo nie było dookoła, żebym z nikim nie musiał rozmawiać. Mógłbym nosić cegły i dziesięciokilowe kamienie po 10 godzin dziennie, za 7 złotych za godzinę, byle tylko nie było nikogo dookoła. Został mi rok do skończenia magisterki, a marzę o pracy stróża w budce na jakimś zadupiu, bo wśród ludzi czuję się nieswojo. Oczywiście z zewnątrz nikt tego tak nie postrzega. Nikt mnie nie rozumie, a to jeszcze bardziej mnie dobija. Gdy pracowałem z ludźmi to czułem się fatalnie, ktoś podchodził, żartował, a ja nawet nie potrafiłem się zaśmiać, aż zaczęli dziwnie na mnie patrzeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piwkująca
w takim razie mam jedno pytanie - przelamiez się czy skończysz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, raczej starałam się umiejętnie kierować znajomością i się nie narzucać. Tak poza tym - jeśli się ludzie na ZDROWY sposób lubią - to nie ma czegoś takiego jak "narzucanie się". Ale u mnie nie ma tych kryteriów spełnionych na ogół ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1:00 No to mam dla Ciebie propozycję! zostaniemy latarnikami morskimi na jakimś odludziu ;) piękne widoki i bez ludzi. Chociaż ja na drugi etat chętnie bym dorabiała jakoś bardziej aktywnie, może jako leśnik? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ty sobie wiele rzeczy wkrecasz. z tego co piszesz jestes asertywna, umiesz odmawiac, zerwalas niesatysfakcjonujace cie znajomosci, a odpowiedz sobie na pytanie - to robi osoba niepewna siebie? nie. znajaca swoja wartosc i nie zadowalajaca sie byle czym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
01:05 Może dla ciebie to jest śmieszne, ale mi nie jest do śmiechu, gdy moja przyszłość stoi pod znakiem zapytania tylko dlatego, że mam tak, a nie inaczej funkcjonujący układ nerwowy. Marzy mi się tylko święty spokój od wszystkich i praca właśnie tego rodzaju, ale niestety do takich rzeczy zatrudniają tylko osoby na emeryturze z orzeczeniem o niepełnosprawności. W reszcie zawodów są wymagane te j*bane interakcje z ludźmi i pieprzona kontaktowość, a ja nie mogę tak funkcjonować, bo dla mnie każdy dzień takiej pracy byłby katorgą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1:10 dla nas obojga nie jest to ani trochę śmieszne, chciałam po prostu na chwilę rozładować atmosferę :) od paru dni miałam kryzys i mam psychicznie dość tego rollcostaera. JA w takiej pracy byłam w stanie wytrzymać, ale do max 3 godzin - potem już miała stopniowo dość. Tyle dobrego, że to były tylko 2 dni, ale ile ja się namęczyłam z ludźmi - to moje. Potem się oswoiłam, ale tylko troszkę. Nadal bałam się gadać w większych grupach (juak nie było klientów na sklepie to wszyscy stali i sobie żartowali) etc. i różnych niespodziewanych sytuacji. Także ciągle coś nie tak, a potem regeneracja przy książce/kompie, a w niedzielę radość, bo dopiero za tydzień praca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
+ja zawsze chciałam zrobić coś poważniejszego, pożytycznego, ale to wszystko wymaga kontaktów z ludźmi i zaawansowanych umiejętności negocjacyjnych etc etc. O swojej firmie też myślałam - ale znowu...Choć sobie myślę, że gdyby wszystko zależalo tylko ode mnie, może byłoby inaczej, trochę lepiej? Bo inaczej jest być kontrolowanym przez kogoś tam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×