Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Poklosie zachowan mojej swiadkowej, co robic?

Polecane posty

Gość gość

Witam, postaram sie nie rozpisywac nadmiernie. Jak w temacie, chodzi o dwulicowa swiadkowa. Wiem, ze to moj blad i nie wiem czy bede musiala to odpokutowac na lata, albo i na cale zycie... Pokrotce poznalam ja w pracy, kiedy ja przeniesli do mojego oddzialu. Super sie nam razem gadalo, szybko zlapalo wspolne tematy. Po intensywnej znajomosci przeszlo to w mieszkanie razem (ja jeden pokoj +moj chlopak i ona drugi pokoj). Po pewnym czasie dolaczyla do nas inna kolezanka z pracy, zylo sie nam super w trojke. Po pewnym czasie chlopak mi sie oswiadczyl i odliczalismy czas do slubu. Poprosilam moja wspollokatorke, by zostala moja swiadkowa (byla pod reka, super sie mi dogadywalo z nia), zgodzila sie, byla zadowolona. Pozniej zaczela spotykac sie z chlopakiem, po miesiacu oswajania mnie i narzeczonego z nim zgodzilismy sie by zamieszkal znia w pokoju, bo taka byla ich prosba. Bylo super Z druga kolezanka do trojki byly imprezy, czasem w 6 z naszymi facetami. Czesciej one razem sie widywaly, bo grafiki mialy bardziej zgrane. Nadszedl czas slubu. Bylo tak jak chcialam, wesele udane. Pierwszy zgrzyt kiedy moja swiadkowa i druga kolezanka zawinely sie zaraz po torcie weselnym, ale dobra machnelam na to reka. Po miesiacu zauwazylam, ze swiadkowa cos nagle naburmuszona, nie w sosie. Zapraszalam ja na piwo, na pogadanie czy cos sie stalo. Ona ze nic, jest ok. Jej facet nic nie wie. Maz mi gadal, ze zle sie to skonczy (dawno przed slubem mnie ostrzegal). Tym dalej czas lecial to tym bardziej mnie zlewala i udawala w koncu ze siebie nie widzimy nas nie ma, czy ich w pokoju. Skonczyly sie wspolne wypady, ona ciagl widywala sie z druga kolezanka. Z temata tez sie widywalam, ale rzadziej, bo czasu tyle nie miala. W koncu doszlo do tego, ze swiadkowa byla milutka w pracy do mnie przy ludziach, a w domu foch i powietrze, lub sarkastyczne testy w moja i meza strone. Swojemu chlopakowi zabronila do naszego pokoju wchodzic, zeby nie mogl grac z moim mezem na konsoli.... W zime wzielam na strone na kawe te druga kolezanke i w koncu wydusilam od niej o co sie rozchodzilo swiadkowej. Wyszlo, ze ja i maz to jestesmy brudasy, nic nie robimy, syfimy w czesci wspolnej, niby im smieci pod pokoj podstawiamy, no cuda na kiju. A najgorsze, ze poltora roku przed slubem juz wtedy jej narzekala, ze nie chce byc moja swiadkowa i ma mnie dosyc, czyli z 2-3 tygodnie po zareczynach. Wkurzona bylam epicko, ale dawalam temu szanse. Maz mega wsciekly chcial ja z marszu wyrzucic, ale wstrzymywalam go, bo pracujemy razem itp. Na walentynki czara goryczy sie przelala. Jak wrocili to maz wystartowal do nich i spokojnym tonem od slowa do slowa im przekazal, ze maja sie wyprowadzic. Afera byla z tego straszna, ona jedynie glupkowato sie usmiechala i bezczelnie wgapiala w twarz, ewidentnie sie swoja mimika ciala przyznawala do tego co wygadywala. Jej facet cisza (zawsze byl taki cip*owaty). Trzaskanie drzwiami i obelgi w nasza strone za drzwiami (jakby nie mogli nam wczensije powiedziec o co chodzi...). W pracy zimna wojna, druga kolezanka (jak sie pozniej okazalo), wypytywala mnie na przeszpiegi i tak jak przypuszczalam tez w tym gownie siedziala. Wyszlo ze to ja jestem ta zla suka, niewdziecznica... Jakos to przebolalam. Ale niedlugo pozniej sie dowiedzialam, ze swiadkowa kolezanki zaszla w ciaze i odpada z gry. Swiadkowa zostala moja byla dwulicowa swiadkowa... Byly tez z tego tytulu cyrki. Nie zostalam zaproszona na panienski (mimo, ze na swoj ja zaprosilam, a w tym czasie bylam w ciazy, no ale co z tego), zaprosznie na wesele dostalam jak ziemniaki z warzywniaka i z usmiechem depresyjnego jokera... W dzien jej slubu robilam co moglam, byle na te wsze nie patrzec, a bylo trudno jak przy mlodej musiala skakac. Na zyczeniach dla mlodych udawala, ze z kims waznym rozmawia i nawet nie osmielila sie krecic przy mlodych kiedy z mezem skladalismy zyczenia. Na wesele nie poszlam, wymigalam sie ciaza. Niezly szok przezylam jak sie dowiedzialam, ze na podroz typu miesiac miodowy zabiera swiadkowa z facetem... No i teraz tak podsumowujac to zrobilam glupio, ze sie uwiklalam w taki uklad, czlowiek uczy sie na bledach. Niestety bede ten blad miec na najwazniejszych zdjeciach mojego zycia. Odnosze wrazenie, ze one obydwie to od poczatku sie mna bawily. I pewnie do tej pory prowadza te swoja brudna gre. W pracy jest taka jedna Jola, z ktorej sie smialy i obgadywaly ja jak sie da, po moim "odejsciu" momentalnie staly sie wielkimi przyjaciolkami do grobowej deski i dwie takie inne. Zale sie, bo mnie to dreczy od dluzszego czasu, nie umiem sie z tym uporac. Jestem na l4 w ciazy to musze je najwyzej raz w miesiacu ogladac, by dawac zwolnienia kierownikowi. Boli mnie dalej, ze osoba ktorej ufalam i wydawalo mi sie ze mi tez, to tyle czasu za plecami robila mi tak kolo d*py (ponad 2 lata), zwymyslala jakies kosmiczne brednie na moj temat. Czasem jak sobie zbiore pewne fakty do kupy to odnosze wrazenie, ze nie mogla scierpiec, ze mi sie zycie uklada a ona tak lawiruje miedzy chlopakami, lanoswaniem sie i pozadaniem uwagi w sieci, ze ma niskie poczucie wartosci i szukala sposobu na u*ebanie kogkos komu za dobrze w zyciu idzie... Co o tym myslicie, jak mam sobie poradzic z tym szambem? Nie mam z nimi kontaktu (swiadkowa mnie zbanowala w sieci, w realu nawet na siebie nie patrzymy), druga jest dosyc sztuczna, usmiecha sie (do oczu juz nie siega usmiech) i pyta czemu sie nie odzywam do niej, a ostatni kontakt z nia byl pol roku temu i zero inicjatywy z jej strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trafiłaś na taką typową gnide

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Idiotyczne jest dla mnie to, że od 2 lat przejmujesz się osobą, która powinna już dawno zniknąć z twojego życia. Wzięłaś na świadkową przypadkową osobę - cóż, zdarza się. Nie rozumiem tylko po kiego czorta stale rozgrzebujesz te sprawy? gada o tobie? nie masz na to wpływu, trzeba to po prostu olać a nie upajać się swoją krzywdą. Nie masz żadnych innych znajomych? przyjaciół? musisz się koncentrować na byle idiotce? dziewczyno - czy ty masz coś z głową? Nie pojmuję co tu jest do odpokutowywania???? Praca jest od tego, żeby tam PRACOWAĆ, a nie zajmować się plotkami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
8 lat wynajmowałam pokój i wiele razy miałam podobne cyrki w pracy też zaufałam nie tym osobom co nie trzeba koleżanka z która prywatnie się przyjaźniłam donosiła na mnie w pracy jak się po latach okazało i dzisiaj wiem jedno ludzie z którymi wynajmujesz pokój lub pracujesz to nie jest materiał na bliskich przyjaciół, połączył was interes czyli wspólne mieszkanie, praca a nie zwykła ludzka życzliwość, lepiej się trzymać rodziny i sprawdzonych znajomych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dodam że połączył was oprócz wspólnego interesu jakim jest praca i wspólne mieszkanie zwykły przypadek i wyszło jak wyszło myślę że rozkminiasz temat bo czujesz się skrzywdzona, oszukana i wykorzystana przez tą osobę i nic już z tym nie możesz zrobić poza odcięciem się od niej i waszych wspólnych znajomych to nauka na przyszłość by ostrożniej zawierać znajomości, dopiero po latach można powiedzieć czy ktoś jest przyjacielem czy nie, byłaś zbyt ufna myślę że twoja znajoma sama ma problemy ze sobą i tak naprawdę nie jest szczęśliwa ona bedzie szła tak przez życie krzywdząc kolejnych ludzi którzy będą się od niej odsuwać jak ją bliżej poznałaś ty jesteś bogatsza w doświadczenia bo wiesz już jacy są ludzie i jakich ludzi unikać, w tej relacji tak naprawdę to ty jesteś wygrana ale jeśli nie możesz sobie poradzić z krzywdą jaka cię spotkała to lepiej porozmawiać z psychologiem to naprawdę pomaga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myśle ze mentalnie zatrzymałeś sie na etapie 14 łatki i strasznie mi szkoda twojego dziecka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koorffffa nic z tego nie zrozumiałam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem czy sie zatrzymalam na etapie 14 latki nie mnie oceniac. Mam innych znajomych, ale czasem pojawia sie tez zal. Wiem, ze to jest takie smecenie, ale niestety w 100% nie moge sie od tego odciac, bo raz na miesiac musze je widziec w pracy kiedy daje l4 ciazowe. Jak patrze na te wsze to az mna telepie z wscieklosci, druga z kolei ciagle do mnie podbiega i mimo, ze czuje ze to jest strasznie udawane i sztuczne to nie potrafie dac jej jawnego kopa w dupe, zeby sie ode mnie odwalila. Ona moze i mi dupe obrabiala (na pewno to co wsza jej powiedziala), ale przy konfrontacji nic nowego sie nie dowiedzialam, ze ta druga tez cos na mnie gadala, czyli pewnikiem ta menda mnie sprzedawala ile wlezie, w dodatku jakies niestworzone rzeczy zwymyslala na moj temat. Nie szukam przyklasniecia dla mojej historii, ale dziekuje za wsparcie i zrozumienie co niektorych forumowiczek. No niestety, wychowano mnie w duchu szczerosci i dobroci, jak widac ten model sie nie sprawdza, bo potem jestem zbyt ufna. Obecnie nikomu juz nie pozwalam ze mna i z mezem mieszkac, juz wole wiecej placic, a miec swiety spokoj i mniej obrabiana dupe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żal mi Ciebie autorko. Co masz z tym zrobić? Nic. Dosłownie nic. Mam szczerą nadzieję, że swojemu dziecku poświęcasz tyle uwagi jak tym babkom. Mam pytanie czy wiesz, że Twoje nerwy odbijają się na Twoim zdrowiu i zdrowiu dziecka? Idź do psychologa. Bo szczerze Twoje zachowanie jest poniżej zachowania gimnazjalistki. Piszesz, że chłopak Twojej koleżanki jest cip...owaty. To nie On jest tylko Ty. Bo Ty nie potrafisz zakończyć sprawy. Koleżanka wywaliła Cię z portali społecznościowych? To miej trochę szacunku do Własnej osoby i przestań tym żyć. Pewnie One były jednymi Twoimi koleżankami??? Wykorzystaj ten wolny czas, który masz na Swój rozwój np. intelektualny. Naucz sie grać w szachy lub poucz się jakiegoś języka. Zapisz się na basen. Zyczę zdrowia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pier/dole po co przeżywasz było minęło weź się ogarnij bo chyba hormony ci buzuja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiesz co skoro widujesz je w pracy i nie możesz się odciąć to w kontaktach z nimi bądź oficjalna i chłodna trzymaj dystans gdy któraś podbiega do ciebie z pytaniem co słychać nie wdawaj się w rozmowę powiedz że dobrze przepraszam ale śpieszę się, jestem umówiona coś w ten deseń to zamyka drogę do dalszych pytań i nie chcianej rozmowy, wywlekanie po czasie tej sprawy nie ma sensu bo to emocjonalne idiotki nie zrozumieją o co ci chodzi one sobie nie mają pewnie nic do zarzucenia, często się zdarza że przegapujemy pierwsze sygnały że coś z tą znajomością jest nie tak i potem to rośnie do rangi wielkiego problemu a powinno się się reagować i wyjaśniać problemy na bieżąco gdy tylko się pojawiają, więcej asertywności i bój się wchodzić w konflikty ci którzy mają z nami zostać zostaną a jak się coś komuś nie podoba niech szuka szczęścia gdzie indziej, jak wrócisz do pracy to dla tych dwóch osób bądź miła ale chłodna i nie wdawaj się w dyskusje a i uśmiechaj się do wszystkich innych, twój uśmiech to będzie dla tych osób największa kara pokażesz że masz je gdzieś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie bój się miało być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:54 Wroce najwczesniej dopiero za poltora roku, bo planuje isc na rok na macierzynski, a dochodzi do tego odbior zaleglych urlopw. Dlugo pracuje w firmie, mam na czas nieokreslony etat, czasem sie zastanawiam jak mnie wywala po macierzynskim (bo pewnie i tak bedzie) to czy mi wtedy ostatecznie ulzy. Najgorszy dla nich widok to moje szczescie i realizowanie sie jako matka, jedna i druga proboja wszystkie inne przecignac w zyciowych "osiagnieciach", kto jest dalej od nich to obgaduja. Jak przychodze z l4 do biura z widoczna ciaza to ewidentnie saczy sie jad im z oczu na moj brzuch. Moze i mi hormony skacza, nic na to nie poradze. Mimo okreslania mnie jako malolata z problemami psychicznymi to mi lepiej, ciezko to z siebie wyrzucic, nie mam komu tego wyzalic, meza nie chce obciazac swoimi myslami, tutaj czasem ktos cos madrego powie, zaczelam troche inaczej to wszystko postrzegac. Dzieki za dobre rady :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Myśle ze mentalnie zatrzymałeś sie na etapie 14 łatki i strasznie mi szkoda twojego dziecka... " Stwierdzenie czyjeś bardzo ostre ale tak szczerze to ciekawi mnie ile masz lat autorko. Żyłaś troche po studencku mimo pracy. Takie rozkminki problemy jak ty to jak miałam właśnie na studiach 15 lat temu. Wziełam wtedy lekcje z życia dalej posuniętą niż czyiś tekst powyżej o treści: "ludzie z którymi wynajmujesz pokój lub pracujesz to nie jest materiał na bliskich przyjaciół, połączył was interes czyli wspólne mieszkanie, praca a nie zwykła ludzka życzliwość, lepiej się trzymać rodziny i sprawdzonych znajomych" Ja mam inną opinię na ten temat. Otóż dla mnie nie ma czegoś takiego jak sprawdzeni przyjaciele. Zawsze mogą wystąpić okoliczności które potrafią zniszczyć nawet wieloletnią przyjaźń i to wcale nie z przypadkową osobą. Tymi okolicznościami są praca i wspólne mieszkanie. Są to czynniki na które zawsze reaguję z poczuciem że lepiej sie w nie pakować z kimś obcym właśnie, żeby w razie draki móc sie wycofać. I ty masz taką właśnie super możliwość. Wydaje mi się że jesteś osobą która łatwo nawiązuje znajomości. Taka historia jak teraz może nauczyć ciebie wyzbycia się naiwności oraz obniżenia poprzeczki dla słowa przyjaciel. Kiedy ja zamieszkałam z przyjaciółką na studiach nasza bardzo stabilna wcześniej przyjaźń przeszła ostry kryzys bliski zawalenia. Po roku przestałyśmy z sobą mieszkać. Potem pare lat trwało zanim to rozchwianie stabilizowało się ponownie. Dziś od wielu lat na nowo mogę nazwać ją swoją przyjaciółką, ale długo nie mogłam. Stało się tak dlatego że przestałam już idealistycznie podchodzić do tego słowa. Przyjaciel to ktoś z kim można dziś pogadać pośmiać się ale to zawsze będzie człowiek, nie anioł, ze swoim egoizmem i ze swoimi ukrytymi myślami na twój temat. I to może być każdy, nawet mąż i własna matka. Z każdym się pożresz mieszkając lub nawet blisko sąsiadując. Ja osobiście mam ogromny dziś dystans do ludzi. Nawet najbardziej ciepła znajomość może sie pod wpływem codzienności z kimś przeobrazić sie niewiedzieć kiedy w alergiczną wysypke na czyiś widok. Mój mąż miał przyjaciółkę sąsiadkę z którą się znał od dzieciństwa. Znajomość trwała chyba ze 25 lat. Kiedy nagle przyszło im razem pracować to w przeciągu nie pamiętam jakiego czasu ale bodajże właśnie 2 lat znajomość potrafiła się zniszczyć doszczętnie do tego stopnia że mąż jej dziś nawet na ulicy nie mówi cześć. A wydawało się że wszystko gra. Tu już nawet nie chodzi o to czy prawdziwa przyjaźń istnieje czy nie tylko o warunki które sprawiają że człowiek człowiekowi zaczyna skakaś do gardła. Jak myślisz dlaczego tyle małżeństw rozpada się ? Bo występuje zjawisko zmęczenia materiału, a wspólne mieszkanie lub wspólna praca to prosta droga do zmęczenia materiału. A ty tutaj miałaś podwójnie bo nie dość że praca to jeszcze wspólne mieszkanie. Nie wiem czy może być gorzej. Nawet w małżeństwie nie spędzasz tyle czasu z drugą osobą i tyle sfer nie przygniata. Mi kiedyś mąż zaproponował że jego rodzina chce otworzyć firme i że może bym im tam sie dołączyła do biznesu jako pracownik. Powiedziałam: Nigdy w życiu! bo wiem jak to sie skończy, prędzej czy później nastąpi jakiś zgrzyt, jakieś obgadywanie, że tamto czy sramto nie tak i skończy sie niedzielne obiadkowanie bo wszyscy będą mieli się dość. Nie dziękuję. Ja wysiadam. Można się czasem z kimś umówić na kawe, na piwo, nad wodę, na imprezę i wtedy można zbierać owoce tego co najlepsze w znajomości we wzajemnym szacunku, ale przebywanie non stop w warunkach zbliżonych do prawa dżungli i walki o przetrwanie oraz nużących czynności domowych ? to się źle kończy nawet w małżeństwach. Dlatego nawet one wymagają niebywałego poświęcenia szczególnie wielu latach od 10 wzwyż a im dalej tym gorzej, a co ty mi tu mówisz o jakiejś koleżaneczce. Wykreślić z numerów telefonów i po kłopocie. Gorzej jakbyś ślub z nią wzięła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:59 Dzieki za konstruktywna krytyke. Przynajmniej bylo kulturalnie i wyczerpujaco. Zdaje sobie sprawe, ze nawalilam na calej linii i jest jak mowisz- z reguly latwo mi przychodzi nawiazywac kontakty z nowymi ludzmi, ale po tej historii to trzymam sie na dystans z pewnym zblizaniem czy przekraczaniem granic z niektorymi. Moze nawet zamykam sie na nowe znajomosci. Obecnie mam 28 lat, jestem typem ktory bierze duzo do siebie i jest pamietliwy. Mimo pogodnego usposobienia to wewnatrz mnie targa mna wiele zlych i niespojnych emocji. Odkad pamietam to taka bylam, ze potrafilam latami cos przezywac, mimo ze zycie plynie dalej i sa nowe problemy. Z ta dziewczyna na 100% nie ma szans by to sie odrodzilo za jakies pare lat jak w Twoim przypadku, to poszlo za daleko, to juz bylo na samym dnie relacji, wywlekanie sobie najgorszych rzeczy ze wszystkich mozliwych. Przyjaciolki mialam dwie w zyciu, los chcial ze jedna wyjechala za granice, inna za ocean i to sie rozplynelo, chociaz jakis tam kontakt jest. Ich nigdy nie nazywalam przyjaciolkami, ale druga dziewoja ktora do mnie podbiega kiedy wpadam do pracy to nagmiennie lubi tego uzywac, co mnie od zawsze denerwowalo, bo tak nigdy nie uwazalam. Raczej dobre kolezanki, do piwa, do balangi, do wyprawy, do pogadania. Jak widac i nawet to bylo za duzo w moim mniemaniu. Dostalam kopa w dupe od zycia, jest jak mowisz, cale szczescie ze to sie slubem nie skonczylo :), ale ze slubu na zdjeciach mam ja dosyc sporo i mnie niesmak bierze jak ja widze i powala mnie moja naiwnosc i glupota. Ewentualnie na przyszlosc swoim dzieciom bede mogla dac lekcje zycia, by nie spieprzyly tak jak ja. Z mezem znam sie bez porownania duzo dluzej niz te dwie, na dobre i na zle sie dogadujemy, nie bronie mu wyjezdzac za miasto, czy na piwo z kolegami, mam do niego zaufanie a on do mnie jak gdzies na dluzsza mete sie wybieram, takze chociaz to ze nie bedzie sie przy mnie dusic, tak mysle. Glupio to zabrzmi, ale tym wiecej takich prawdziwych slow slysze (czytam wlasciwie) to czuje sie nieco oczyszona z tego poczucia moze i winy, wlasnej glupoty. Dzieki za przeczytanie moich wypocin, doceniam to i powoli dociera do mnie jak to powinnam odbierac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zasada ograniczonego zaufania nie jest zła, a to że się zamykasz na nowe znajomości to po takich doświadczeniach normalne, ja też już nie mam ochoty zapoznawać się z nowymi osobami w pracy, wystarczy mi kontakt służbowy i tyle tak samo jak nie dla wszystkich muszę być miła i koleżeńska czasami okazuje chłodny dystans przynajmniej ludzie w pracy nie walą do mnie drzwiami i oknami oczekując przysług i nie daje się wykorzystywać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po tej historii maz czasem uwaza, ze zbyt radykalna sie zrobilam, bo robie duzy przesiew i dopatruje sie czesto zlego kontekstu z rozmow ze znajomymi. Moze i ma racje. W pracy to wiadomo, mecza mnie o ciaze, bo to raz ze ciekawi, a dwa to nie maja ze mna o czym innym rozmawiac. Wypadlam z obiegu to nawet nie wiem co, kto, jak i z kim. Nie szukam plot, ale zawsze jak ktos sie zarecza, czy bierze slub to cos sie dzieje. Teraz prace traktuje jak miejsce typu wpasc, zrobic swoje, wypasc, nie ogladac sie za innymi i pilnowac tylko swojej d**y.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej to ja od tego długiego posta. Tak oczywiście ta znajomość nie daje żadnych rokowań na naprawę relacji jak to u mnie było, gdyż u mnie były u tej osoby jeszcze jakieś chęci ciągnięcia kontaktu i to podtrzymywało jeszcze tę znajomość przy życiu choć mocno kulejącą. U ciebie sytuacja praktycznie bez nadziei na czyjeś dobre chęci i jawne okazywanie antypatii. Takie znajomości z jeszcze innymi koleżankami które w podobny sposób się skończyły też mam na koncie swojej historii i też mam ostry wstręt na samo wspomnienie. U ciebie jak słusznie napisałaś zadziałała tutaj babska zazdrość ale taka już w czystej postaci. Normalnie ona często występuje chociaż nie aż tak jawnie. Normalnie jest tłamszona w imię poprawności politycznej i zachowania dumy własnej. Zależy znów od osoby czy zalezy jej na znajomości i stłumi w sobie zazdrość widząc że komuś się ładnie wszystko układa czy to się dla kogoś takiego okaże zbyt ciężkie. Prawdopodobnie włączył się tu syndrom "przechodzenia na drugą stronę mocy" który się często zdarza jak jedna ze stron przyjaźniących się wychodzi za mąż, zakłada rodzinę. Jak druga strona nie przewiduje takiej zmiany w swoim życiu to takie znajomości dość często rozpadają się. Druga strona widzi już więcej dzielących różnic niż łączących jeszcze mostów. I traci interes w tej znajomości. To się zdarza nie tylko wśród kobiet ale też i u mężczyzn. Normalnie jest to tak że strona która nie zakłada rodziny zaczyna po prostu olewać. Przestaje inicjować cokolwiek, spławia. I znowu ten mój mąż, ale też tu przykład taki. Bliski jego kolega z czasów szkolnych jeszcze tak się właśnie zaczął zachowywać gdy mój narzeczony wziął ze mną ślub. Akurat tutaj nawet nie działała zazdrość bo tamten mógłby się ożenić z połową miasta tylko nie planował takiego modelu życia więc mojego męża już olał jako kolege bo więcej ich dzieliło niż łączyło. Przykre to że taka długoletnia przyjaźń ale prawdziwe. Ja akurat nie potraciłam znajomości gdy wychodziłam za mąż bo wszystkie moje znajome już były po ślubach lub równocześnie go ze mną planowały, ale naprawdę nie wiem co by było gdybym albo ja albo któraś została panną. Niestety podejrzewam że z którejś strony coś by się posypało. Po prostu ktoś by mógł się już czuć źle w czyimś towarzystwie. Tematy wspólne by się przerzedziły. Ja to chyba nawet rozumiem. Cóż...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wsrod bliskich znajomych mam taka grupke zaufanych wieloletnich kolezanek, wszystkie sie wyslubowalysmy, zostala najstarsza z nas. Ewidentnie jej z tym zle, ze jej jedynej "nie wypalilo" w zyciu i nie potrafi sobie znalezc faceta, a jak juz go znajdzie to albo stary rozwodnik z dziecmi, ktoremu zalezy tylko by sobie pouzywac, w dodatku sie wysterylizowal, albo jacys zyciowi nieudacznicy. No nie ma farta dziewczyna. Ale reszta z nas zdaje sobie sprawe i jej nie wykluczamy z naszych wspolnych wypadow. Moj maz jest zapracowany to nawet jak nie ma ukladu wszyscy w parze i ona sama to jej nawet razniej, takze staramy sie wybierac taki uklad zaleznie od sytuacji, by nie czula sie wykluczona. Wspieramy ja, jak sie trafi okazja to i moze delikatnie poswatamy z jakims sensownym kolesiem. Ona potrafi sie zachowac i nie obgaduje nas na wzajem, nie zyczy nam wszystkiego dobrego a za plecami najgorszego. Ktos z komentarzy wyzej napisal, ze pewnie nie mam zadnych innych kolezanek, no coz forum nie sluzy do wylewania swojego calego zyciorysu to i mogla tak sobie pomyslec. Jak widac mam, ale na jednej grupie ludzie zwykle nie koncza. W roznych kregach mam znajomych, no i ten jeden rozpadl sie niepowrotnie jak czarna dziura, wchodzac w to nigdy sie z tego nie da uwolnic, uciekac jak najdalej, ale i tak wciaga w ta beznadziejnosc. Moze to zle zabrzmi, ale sie ciesze ze nie jestem sama w tym bagienku nieudanych znajomosci. Czasem sie zastanawialam, czy tylko ja mam takie beznadziejne zakonczenia, czy to jest czyms "normalnym". Z Twoim mezem to tez przykra sprawa, bo znac sie taki szmat czasu i konczy sie podobnie jak u mnie, nawet nie wiem czy gorzej, bo ile lat wspolnie spedzonych razem... No i to jest dla mnie najgorsze, ze ludzie maja ze soba dobry kontakt, ale jednej stronie cos odbija (np. wlasnie ta zazdrosc, zawisc o czyjes bardziej udane zycie), pieprzy glupoty i tylko burzy to co sie tyle czasu wspolnie tworzylo... Nie wiem jak bylo u meza, ale te rewelacje co sie o sobie dowiadywalam z trzeciej reki to byly tak zwymyslane, ze mnie to by przy intensywnym klamaniu o sobie by tak dobrze nie szlo... Wyobraznia przeraza, co ci ludzie moga nawymyslac. Ploty to chyba tez domena kobiet, pamietam historie babci jak siostrze swojego tescia (ciotka, starsza siostra pradziadka, wtedy zyjaca) opowiadala jaka to jej tesciowa (prababcia, zona tego wlasnie pradziadka) jest taka owaka. Babacia niestety ma niewyparzony jezyk, jak sie pozniej okazalo jak i ciotka, ktora swojej przyjaciolce wypaplala to i po miesiacu krazenia po tym samym miescie dotarlo to do prababci i afera ciagnela sie przez dekady. Pozniej wyszlo szydlo z worka, ze ciotka jako szwagierka nienawidzila sie z prababcia, a babcia najwyrazniej nic o tym nie wiedziala, lub to ignorowala i doigrala sie. Takze znam sile plotkowania od podszewki, teraz po ostatnich "przygodach" to juz i podwojnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Już widzę jak szalałam po zerwaniu z jakim chłopakiem, przecież one nie sa twoja rodzina, co ich obchodzisz ty i twoj brzuszek? Wez i sie nie wkręcaj. Co to niby świadkowa, wielkie hallo. Stała przy tobie w kościele lub urzędzie tez mi węzły na życie. Rodzeństwa sie " nie znają " a ty za koleżanka płaczesz . To ciebie boli ze tamte dobrze sie bawią , ze to nie ty pojechałaś z nimi w podróż. Jak ciebie ktoś nie chce to trudno, przezywasz jakby to było ...nawet nie wiem do czego porównać. I do tego ból d**y ze jest na zdjęciach i ze ponosisz konsekwencje pochopnej decyzji-:) czy ty ja masz wpisana w dowód osobisty, meldunek czy testament rodziców? Wez sie ogarnij, to obce osoby, ile w życiu takich już " nie znasz" . Wywaliła ze znajomych na fb na dramat! Dorośnij bo już czas, nie kazdy nas lubi , nie kazdy musi , nie wszyscy nas zawodzą no po prostu życie. Powodzenia w dorosłym życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zazdroszcze im wyjazdu, bo i sama moge taki sobie zrobic, jedynie dla mnie jest niepojete, ze od kiedy to swiezo poslubieni malzonkowie, ktorzy chca sie nacieszyc soba w nowym stanie, zabieraja kogos. Nie znam ani z rodziny, ani ze znajomych innego podobnego przypadku. Kazdy chce pobyc ze swoja polowka sam na sam. Inna kwestia, ze nie chce ich na oczy widziec, a nie mam wyjscia, druga gwiazda na sile mi wciska ich historie i zdjecia. Same chca caly czas pokazywac, ze sa nie wiadomo kim i ile na tym stracilam. Powiesz- dorosnij, odetnij sie. Latwiej powiedziec jak zrobic. Porownanie z rodzenstwami do mnie nie trafia, moge to samo powiedziec "dzieci w Afryce gloduja i nie maja wody pitnej", porownujac do tego przypiecia to prawie wszystkie kafeterianki maja banalne problemy, a jednak cala rzesza dziewczyn w normalny sposob im odpisuje. Ludzie maja rozne psychiki, to ze jestem dorosla nie znaczy ze mam miec zelanza odpornosc na to co sie dzieje wokol mnie. Sa typy z sercem z kamienia, ja jestem typem wrazliwca. Jakims niebywalym cudem maz mnie nadal chce mimo, ze jego psychika jest jak u pokerzysty i dostrzega we mnie pozytywy mojej osoby. Mniej jadu w wypowiedziach, a brzmia zupelnie inazej, pozdrawiam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×