60% odpowiedzialności za zdradę w związku ponosi zdradzający, a 40%, osoba, któr

a "weszła z butami" w życie danej pary. Czyli: 60% winy ponosi nasz (oby nie, tfu, tfu, tfu!!!) partner/partnerka, a 40%-"lepszy model"/"lepsza modelka". Wydaje mi się, że nigdy nie jest 50:50.

srutututu majtki z drutu. powiedz to ludziom, którzy uciekają w zdradę z toksycznych związków z pijakami, ćpunami, bokserami, itd. różnie bywa, takie generalizacje są dla tępaków.

osoba zdradzona NIGDY nie ponosi nawet 1% winy za zdradę; to tłumaczenie tylko ze względów wygodnictwa; za to, że w związku się nie układało, wino może ponosić zarówno jedno, jak i drugie, ale zdradzie winne jest tylko jedno - niby tak oczywiste, a tak trudno zrozumieć co niektórym zdrajcom, a może doskonale rozumieją, tylko próbują wymyć łapki

poczytaj sobie historie związków, w których alkoholik-szantażysta grozi żonie, że wykończy ją i dzieci, jak odejdzie i zweryfikuj swoje poglądy na zdradę w przypadku kobiet, które żyły latami w strachu, braku poczucia bezpieczeństwa, doświadczając przemocy psychicznej, fizycznej i ekonomicznej. i dopiero wtedy się wypowiadaj z takim znawstwem. generalizacje są dla ludzi tępych, nawet psychologowie tego nie robią.

23.25. Jest wiele roznych sytuacji, ale jedno jest pewne- trzeba zakonczyc malzenstwo/związek z daną osobą, z alkoholikiem/ ćpunem PRAWNIE, i wtedy na nowo ukladac sobie życie. Tak byłoby uczciwie.

W dupie mam co trzeba a co nie trzeba. Jak ktoś jest zwykłym/ą kurwą nie mam żadnego obowiązku być fair wobec tej osoby.