czy jest tu psycholog? albo czy kroś wie?

W związku z depresją poporodową zapisałam się do psychologa. Spodziewałam się, że to psycholog będzie większość sesji mówił, próbując mnie wyciągnąć z tego, że będzie tłumaczył mi wszystko itd. Tymczasem kobieta oczekuje, że to ja będę opowiadać co się działo u mnie ostatnio, zadaje mi bardzo ogólne pytania, na które nie potrafię zwykle odpowiedzieć bo nie kumam o co jej chodzi. Pyta o moje uczucia w czasie jakichś zdarzeń z przeszłości. Czy tak właśnie wygląda psychoterapia? Bo jeśli tak to mi to w życiu nie pomoże. Ja oczekuję konkretów, a ta gada o jakichś ogólnikach. Nawet nie jestem w stanie powtórzyć mężowi o co ona mnie pytała.