Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy warto jeszcze walczyć o ten związek?

Polecane posty

Gość gość

Witam, już nie wiem co powinnam zrobić ze swoim życiem. Czuję się fatalnie. Po raz kolejny pokłóciłam się ze swoim chłopakiem. Po raz kolejny chce mnie zostawić. Mówiąc od początku... poznaliśmy się rok temu i szybko zostaliśmy parą (ba, dzisiaj mamy pierwszą rocznicę związku). Wszystko było super, zaczęło się od wyjazdu w góry, dużo się spotykaliśmy, było naprawdę cudownie. W międzyczasie się dowiedziałam od niego, że jest żonaty. Sprawa była jednak w toku i rozwód był kwestią czasu. Od 9 miesięcy nawet nie widział się ze swoją żoną. Dzisiaj już od dawna jest po rozwodzie. Zaakceptowałam to. Wyjaśnił mi wszystko. Rozwód był ewidentnie z jej winy. I tu zaczyna się cała historia, bo przez rozwód patrzył na kolejny związek ostrożnie. Miałam ciężko. Był zazdrosny od samego początku. Pewnego razu dorwał mój telefon. Wiedział, że przyjaźnię się z jednym chłopakiem ze studiów. Oczywiście dokopał się do starych wiadomości, kiedy sobie żartowaliśmy na temat seksu. Na studiach śmiali się z nas, że fajna byłaby z nas para itd. Więc żartowaliśmy sobie z tego, że jakby to było gdybyśmy uprawiali seks. Dodał potem, że "on by mnie kijem nie tknął", bo byliśmy przecież tylko kumplami. Mój chłopak rozpętał wtedy istne piekło. Zwyzywał mnie od najgorszych, żałował że wgle mnie poznał. Zrobił akcję przed moją mamą. Był święcie przekonany, że to nie żarty a prawda. Że umawiałam się z tym kumplem na seks. Odkąd byłam ze swoim chłopakiem przestałam z tym kumplem tak żartować, a te odkopane wiadomości były z czasu, jak jeszcze swojego chłopaka nawet nie znałam. Po wielkiej kłótni wreszcie się złamał i postanowił mi uwierzyć. Potem zaczęły się szczere rozmowy na ten temat. Oczywiście co chwila wracały kłótnie. Męczyłam się z tym, ale nie potrafiłam go odpuścić. Aż wreszcie pewnego razu zapytał czy byłam zakochana w tym kumplu. Skłamałam. Powiedziałam, że nie. Odetchnął i temat ucichł. Do momentu aż w styczniu znowu wszedł na fejsa i tym razem zajął się wiadomościami z moją przyjaciółką. Jak na złość znalazł wiadomości potwierdzające, że go okłamałam. Nie chciał mnie znać. Wtedy mnie zostawił. Obiecał, że mnie zniszczy, że wszyscy się dowiedzą jaka jestem i że się puszczam. Zaznaczam, że nic z tego nie było prawdą, bo on był moim pierwszym i nie było innego. Postanowił też zniszczyć związek mojego kumpla. Wszystko się zawaliło. Aż tu nagle się stęsknił. Wrócił z podkulonym ogonem i postanowił mi dać szansę. Byłam wtedy szczęśliwa, że jednak wszystko udało się jakoś załatwić. Postanowiłam się poprawić. Nie miałam go już nigdy więcej okłamywać, nawet w dobrej sprawie. Jedyne czego wymagał to abym całkowicie zerwała kontakt z tym kumplem. Poszłam na to, bo już sama przez to wszystko nie mogłam patrzeć na tego kumpla. A niestety widywałam go codziennie na uczelni. Mijały miesiące, wszystko układało się dobrze. Bywały drobne lub większe sprzeczki, ale zawsze dochodziliśmy do zgody. Aż do tego czwartku. Wyszło jak na złość, że muszę się skontaktować z tym kumplem ze studiów, bo jakimś trafem znalazł się u niego mój indeks i nie pozostało mi nic innego jak prosić go o zrobienie mi wpisu. Napisałam do niego na fejsie. Rozmowa trwała niecałe 10 minut. Pisaliśmy dość ozięble jak na nas (choć według mojego chłopaka dobrze się bawiliśmy) i jedynie na temat tego wpisu. Miałam zamiar powiedzieć o tym swojemu chłopakowi, żeby nie miał pretensji, bo musiałam to tak załatwić. Chciałam powiedzieć następnego dnia, bo nie chciałam psuć mu humoru, który był bardzo dobry ze względu na to, że dostał nową pracę. Niestety nie zdążyłam. Uprzedził mnie i sam to zobaczył wchodząc na moje konto. Powtórzyła się sytuacja ze stycznia. Do dzisiaj nadal się kłócimy. Powiedział że ma mnie w dupie i że mnie nienawidzi, bo nie dotrzymałam obietnicy i napisałam do kumpla. Do tego dodał kilka epitetów, których wymieniać nie będę. Nie potrafi zrozumieć, że napisałam z konieczności i że miałam zamiar mu powiedzieć. Nic nie dociera. Zapytałam w takim razie co go jeszcze przy mnie trzyma, czemu w ogóle jeszcze do mnie pisze. Odparł, że po prostu jest naiwny i że nie wie co ma robić. Powiedział że nie chce być z kimś, kto go ciągle rani. A faktycznie zdarza mi się to nieświadomie robić, ponieważ nie umiem dostatecznie dobrze rozmawiać o problemach i często mu jakby "uciekam". Nie zwierzam mu się z wszystkiego, bo zdarza mu się to wykorzystywać przeciwko mnie. Jestem w sytuacji kiedy już naprawdę nie wiem co mam robić. Czy powinnam jeszcze walczyć o ten związek czy już nie warto? Dodam, że nie wyobrażam sobie życia bez niego i jeśli faktycznie mnie zostawi to nie wiem czy sobie z tym poradzę. Mieliśmy plany na całe wspólne życie, a w tej chwili wszystko to polega w gruzach. Proszę pomóżcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Większość ludzi w twoim wieku konczy związki i wydaje im sie ze tego nie przeżyja. Winy rozwodu nie znasz. Znasz tylko jego wersje. Ciężko bedziesz z nim miała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×