Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

co wy wlasciwie macie z tego malzenstwa poza zapieprzaniem na kilka etatow?

Polecane posty

Gość gość

przy dzieciach przy mezu w pracy w kuchni :o? jakie są korzysci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kilka etatów? ??no to ci współczuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kto pyta? Singiel? Czyli, że sam siedzi w brudzie i smrodzie, o głodzie, bo przecieź to ..."etat":)) Dzieci nieraz pytają- dlaczego słońce świeci, albo czemu trawa jest zielona ....:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jakie są korzyści z mieszkania samej z kotem, który załatwia się do kuwety, obdrapuje ci meble i fuczy na ciebie, kiedy się na ciebie obraża? :o 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W zyciu nie dałabym się na takie cos ! Dosyć naogladalam się teściowej, sluzacej. Kobieta może nie pracuje zawodowo, ale w domu usługuje wszystkim, az mnie skreca jak to widze. Ja i maz pomagamy sobie wzajemnie, nie wyobrażam sobie inaczej. Mamy podzial obowiazkow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sory ale ja na obiad zjem sobie jogurt, kanapke mezowi trzeba wymyślać miesne obiady, bić kotlety:o kużwa wiem bo mialam faceta i codziennie srałam sie z tymi obiadami, do tego brudna łazienka, wszedzie pełno kudłów po goleniu, śmierdzace skarpetki upchniete pod łóżko, panicz życzyl sobie tez prasowania koszuli:D oczywiscie odmowilam:) obraza jak nie wiem, bo on nie umi:D ja tez nie umiem:) i sie nie zamierzam nauczyc:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zapieprz przy dzieciach to zapieprz przy dzieciach, a nie w małżeństwie. Nikt nikomu w małżeństwie nie każe mieć dzieci. Zapieprz przy mężu? A to mąż nie ma rąk, ze nic w domu i koło siebie nie zrobi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja przy mężu nie zapieprzam, ba, dzięki niemu mam o połowę obowiązków domowych mniej, bo nie muszę robić wszystkiego sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tam nikomu kotletow nie klepie. Za to on robi niezly gulasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewnie jest Ci więc obce sprawianie innym przyjemności i radości, ot tak, po prostu :) Nie dlatego, że trzeba "bić kotlety" ale po to, by usiąść razem po pracy przy smacznym obiedzie, przy cieście, w czystym, pachnącym domu, miło sobie rozmawiając, snując plany na kolejny dzień czy weekend, obgadując jakieś bieżące problemy, sprawy w miłej atmosferze. Są tacy, którym wystarczy jogurt i kanapki na obiad, ale są też tacy, którym zależy, aby pokazać swoim dzieciom, że czas spędzony wspólnie z rodziną jest bezcenny, nie da się go niczym zastąpić. Którym zależy, aby dzieci, kiedy będą już dorosłe, samodzielne, chciały wracać do domu rodziców w niedzielę na te "ubite kotlety", bo lubią, doceniają i tęskni im się czasem za taką atmosferą. Nie wiem jak ty - ja z dzieciństwa pamiętam, że czas obiadu czy kolacji był czasem świętym, poświęconym bliskim. To samo zaszczepiłam swoim dzieciom i mimo tego, że są już nastolatkami, uwielbiają z nami rozmawiać, pomagać w kuchni, pomagać w domu. Nikt nie traktuje tego jak kierat, tylko jak dbanie o własną przestrzeń, którą lubimy, w której się kochamy, w której miło spędzamy czas. Lubię prasować mężowi koszulę, bo lubię, kiedy fajnie wygląda i miło mi, że docenia to, że akurat ja potrafię zrobić to perfekcyjnie w 10 minut- nie jest to dla mnie strata czasu, nie jest to zadanie, po którym muszę odpoczywać 3 dni. Podobnie jak mój mąż nie przemęcza się, a wręcz przeciwnie - sprawia mu przyjemność - kiedy może podać mi śniadanie do łóżka, bo akurat mam wolny dzień od pracy. Pewnie, że mógłby zostawić mi na blacie w kuchni świeży chleb, kostkę masła i 3 plasterki wędliny, ale na szczęście woli zrobić mi ciepłą jajecznicę ze świeżą angielką i podać do tego gorącą, pachnącą kawę mówiąc "smacznego kochanie". Po co, kąpiąc się, robisz sobie pianę, po co kupujesz pachnące olejki czy płyny do kąpieli, po co palisz sobie świeczkę wieczorem, kiedy na zewnątrz jest zimno i ciemno? Żeby było miło. Pewnie, że można byłoby umyć się szarym mydłem, zamiast świeczki można zapalić 5 żarówek, a zamiast aromatycznej herbaty z cytryną i imbirem, można popijać w lutowe wieczory truskawkową wodę niegazowaną z Biedronki. Można, czemu nie, tak też da się żyć. Każdy ma inne potrzeby. Budowanie bliskości, więzi, miłości, przyjaźni dla każdego ma inny wymiar. Jedni podróżują we dwójkę po świecie mając cały dom w bagażniku, inni uprawiają seks 8xdziennie i na tym budują swoją relację, a jeszcze inni biją kotlety, prasują koszule i tłumaczą dzieciom skąd się biorą dzieci. Dla każdego "kierat" i "etat" to pojęcie względne. Kiedyś zrozumiesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ech... w życiu nie byłam tak szczęśliwa jak teraz- mam fajnego chłopa, cudownego synka i drugiego w drodze. Wyszalalam się, lubię swoją pracę, lubię swój dom, facet mi pomaga. Wcale nie zazdroszczę singlom hehehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hmm.ja nie tyram. Pracuje i maz tez.obowoazki po polowie. I on czasami ugotuje i ja. Nie mam bzika na punkcie sprzatania,on odkurza, zmywa podlogi. Zalatwia wiekszosc spraw itp. Zmywa,wstawoa zmywarke,rozladowuje. Dziecko odbiera z przedszkola itp. Ale szczerze powiem ze nie rajcuje mnie takie zycie. Zaluje podjetych decyzji.jestem troche takim dziwakiem pewnie. Rzucilabym wszystko w cholere, uciekla na koniec.swiata,znalazla jakies fajne miejce, zylabym z dnia na dzien nie myslac o przyszlosci, nie chcialabym sie martwic o nikogo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu z 12:50 Jak się żyje w związku partnerskim to pewnie ze nie ma niczego w biciu kotletów, ale tu nie o tym mowa. Autorka miała na myśli stan gdy wszystko jest na kobiety głowie a facet tylko odpoczywa po pracy i wtedy ta biedna baba po prostu nie ma siły ani ochoty na pichcenie ciast i wspólne zasiadanie do stołu, może i Ty kiedyś to zrozumiesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Takich balkowych zwiazkow jak 2 czy 3 tu opisane, z atmosfera i pomocnymi nastolatkami do kompletu, z mezem, ktory po 15 latach sniadanka przyniosi, to jest ULAMEK PROCENTA. Do tego trzeba miec SZCZESCIE, ane " wybrac sobie", bo wiekszosc z nas nie ma z czego wybierac. Dlaczego zatem wszyscy nie sa singlami? Po co biora co jest? 1. Instynkt biologiczny - nie tylko robenie dzieci, ale oglnie w miare bezpieczny staly seks z kims znanym 2. co 2 wyplaty to nie jedna - wcale tu nie chodzi o " siedzenie na mezu", al eplacic chocby po polowie rachunki i zarcie jest fajnie. jasne, mozna miec wspollokatora, ale - patrz pkt 1 - raczej nie uprawia sie z nim seksu, a jak juz, to on jest niemal jak maz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14.46 ale to po co zgadza sie na taki uklad? Skoro na to pozwala to tak ma. Faceta trzeba wychowac jak matka tego nie zrobila. A jak sie nie da to tak jak bratowa mojwgo meza chce zrobic:spakowac lenia i odeslac mamusi :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, ale co wtedy z polowa rachunkow, juz trudno sie przyzwyczaic do jednej wyplaty jak sie mialo dwie. Tak to by 90% do mamus trafilo. Wychowywanie doroslych facetow jest zmudne i straszne. Ale powiedzmy, ze mamy juz kilkuletnie dziecko, ojciec jako tako ma z nim " kontakt", tzn. luknie na zadanie domowe, jest takim w sumie kapciem w domu i woadomo, ze awantur wzbudzac sie nie chce...a jednak zapieprz i jego kotlety, wlosy, skarpety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Małżeństwo to jedno wielkie neporozumienie. To kula u nogi i koniec wszystkiego. A jak pojawia się dzieci to jest TO gwóźdź do trumny. Wiadomo ze ciężko się do tego przyznać i wmWiamy sobie ze mąż jest partnerem i przyjacielem. Ale gowno prawda tak jest tylko na początku. A potem jest praca i dom. Nie ma już nas tylko jest żona i matka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:50 ja jestem mężatką ale rozumiem co ma na myśli autorka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SlowianskaLala
To zalezy. Jak masz trojke dzieci i meza lenia to rzeczywiscie jest zapieprz. Obecnie na l4 siedze sobie czytam ksiazki o ogladam seriale a i chlopak mi pomaga w domu...a dziecko w drodze i nigdy bym sie nie zamienila z singlem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×