Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mamy niemające nikogo do pomocy nawet na godzinę raz w msc. Jak sobie radzicie?

Polecane posty

Gość gość

Oczywiście wyłączając męża. Chodzi mi o te mamy co oprócz męża nikogo nie mają by pobawił dziecko gdy idziecie do lekarza, spzitala, a mąż w pracy. Albo jak zwyczajnie chcecie wyjść. Jak to u was jest, czy z mężem nigdzie nie wychodzicie sami latami, a jeśli tak to jak to się na waszym związku (i czy w ogóle) odbija? czy opłacacie kogoś do pomocy? Nie boicie się, że obca osoba moze krzyczeć na wasze dziecko które przecież jeszcze mioże nawet nie umie się poskarżyć? Jak zachowujecie się względem babć, które odmawiają wam nawet kilka razy do roku zostać z dzieckiem na godzinkę, a po ludziach mówią co innego? Normalnie, czy chłodne stosunki? Pytanie jest do rodziców, których ten temat autentycznie dotyczy, na zaczepki całej reszty z góry uprzedzam ze nie zareaguję choćby nie wiem jak mnie obrażano czy lżono. Jednym uchem wleci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do małego mamy nianie jak jestem w pracy. Do szkoły starsze i na zaj. Dod wszędzie sami. Jak sie uda to sie dzielimy ale często wszędzie z dwójka, na zakupy, do lekarza itd... jest ciezko , dla siebie mało czasu bo niby kiedy? Moi rodzice mieszkają daleko ale zawsze pomogą na miejscu nie mamy nikogo, teście na wsi obok- pomogą jak poprosimy, sami z siebie nie, ogólnie nie sa empatyczni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:44 u mnie to samo, rodzice chętni ale co z tego, jak mieszkają naprawdę bardzo daleko. Obok mamy tesciów dosłownie 15 km od nas... nie pomogą, tzn. najpierw mówili że chętnie i sami prosili o kontakt z wnuczką bo mielismy z nimi śrfednie stosunki bo byli dla mnie nieprzyjemni... a potem jak przyszło co do czego to wiele razy nas wystawili. Radzimy sobie nijak...nigdzie nie wychodzimy sami bo sie boimy ze opiekunka to nie waodomo co dzieckuz robi.... a babcia sie nie pali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam już 8 latke.Tu gdzie mieszkamy czyli wmoim rodzinnym miescie.Ja rodzoców już nie mam.Mam tylko siostrę i ciotke.Raz na jakiś czas pomagamy przy corce np. jak musiałam dlzuej zostać w pracy albo praca w sobote.To z wiekim bolem się zajemy.Ale tak żeby pojsc do kina czy na kawe.Nigdy się nie prosiłam.Obecnie corka ma dobra kolezanke i czeto do niej chodzi min. raz w tyg. na pare h czasami zostaje na noc.Wiec wtedy mamy czas dla siebie z mezem.Natomiast rodzice meza mieszkają w innym miescie- i corka jeździ do nich już od 4 lat na kilka tyg, wakacji.Czasami jak jedziemy na swieta w grudniu to zostaje i odbieramy ja po nowym roku.Oczywiscie tylko wtedy kiedy teście nie maja planow sylwestorych. a tak na codzien musimy radzic sobie sami. ja zmieniłam prace na taka ze pracuje tylko kilka razy w miesiącu i tylko wtedy kiedy corka jest w szkole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziecko mozna zawsze oddac do adopcji jak sie nie ma czasu dla niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszędzie targamy ze sobą dzieci. Ew. na zmianę, jedno wychodzi, drugie zostaje. Tylko moje maja juz 3 i 5 lat wiec troche łatwej, mogę je zabrać do fryzjera czy na paznokcie i są grzeczne, nie to co niemowlę. Czasem przychodzi opiekunka jak chcemy gdzieś wyskoczyć, ale kiedys to było nie do pomyślenia jak były malutkie. Rodzice wszyscy daleko. Teściowa parę ( może 6 przez ponad 5 lat) razy przyjechała, z bólami, ale jednak. Natomiast moja matka mimo że nie pracowała i nie miała żadnych obowiazkow nie pomogła nigdy. Stosunków z nią nie utrzymuje, nie tylko ze względu na brak pomocy , bo wczesniej też mi nie pomagała wiec spodziewałam się takiego zachowania, ale ze względu na jej okropny charakter i prostacki sposób bycia. Współczuję autorko. Pewnym sposobem moze byc zakolegowanie się z sąsiadką w podobnej sytuacji i wzajemna pomoc przy dzieciach, tak robią moje sąsiadki. My z mężem staramy się radzić sobie sami ale bywa ciężko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:55 osz k******, ale z ciebie idiotka, typowa kafeterianka z mózgiem orzeszka. To jak któraś matka chce raz na ruski rok wyjsc bez dziecka to znaczy ze nie ma dla niego czasu i powinna oddac do adopcji? pier...olnij się w czoło kaczanie... P.S. autorko my wszedzie z dziecmi. nie mamy wyjscia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Normalnie sobie radzimy, mimo ze mąż bardzo dużo pracuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:55 niestety nie mam możliwości...bo moja sąsiadka to bezdzietna osoba, w dodatku boimy się jej, bo drze się jak osoba opętana, w nocy czasem są krzyki, drze się do męża, wyzywa go jak patologia... z nią nie mam jak się zakolegować. W dodatku dziwnie się patrzy na mnie jak z wózkiem idę, wiem od znajomego który kiedyś też w naszym bloku wynajmował, że ona jest bezpłodna. I ma z tym problem, chyba nawet zwariowała. Smutne ale prawda :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W takim razie pozostaje zacisnąć zęby i żyć w kieracie póki dziecko nie podrośnie. Pozniej jest przedszkole i robi się łatwiej, choć pojawiają się choroby i nowe problemy. Najgorsze, że większość kobiet w średnim wieku gada, że one tez wszystko same robiły, a nie było pralek, słoiczków itp. Tylko, że kiedys mieszkało się blisko rodziców, ciotek , sióstr i zawsze ktoś mógł poratować i zająć się dzieckiem choć chwilę albo po prostu było do kogo buzię otworzyć. A teraz młodzi sa zdani na siebie. Spotkałam niedawno daleką ciocię, ktora jako pierwsza powiedziała, ze na pewno mi ciezko samej z dziecmi tak daleko. Pierwsza osoba! Reszta tylko patrzy, że w dużym mieście sie dużo zarabia i mamy super

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My mamy 2sasiadki które same rodzin nie maja i chętnie sie w babcie czasem pobawią ale to sporadycznie... a tak to zawsze z dziećmi z tym ze my oboje pracujemy na pol etatu i wymieniamy sie opieka wiec jest nam dużo łatwiej bo po pracy i tak chcemy jak najszybciej byc w domu. A co do imprez to wybieramy takie gdzie możemy iść cała rodzina... picie i imprezy przestały nas juz dawno bawić a zamiast kina równie dobrze bawimy sie w domu oglądając ciekawy film...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:07 Dokładnie. Rodzina mojego męża też wie, że jesteśmy tu sami (moja rodzina za granicą) a mimo to, żadna się nie zlituje, nie zaproponuje raz na jakiś czas że godzinkę dziecko pobawi, niech rodzice raz coś mają od życia. A prosić nie będę, bo jak mąż prosił to parę razy było że tak tak, a jak przyszło co do czego to wszystkie plany trzeba było odwołać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszędzie jeździmy z dzieckiem, albo ja zostaję mąż jedzie lub na odwrót, jak pójdzie do przedszkola będzie łatwiej. Jak się spotykamy to tez w gronie znajomych mających dzieci.na babcie nie ma co liczyć .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak matka nie daje sobie rady to po co robila dziecko?seksu sie chcialo?jak ma juz dziecko ale nie daje rady sobie to dla dobra dziecka powinna go oddac do takiej rodziny ktorej czasu nie braknie.adopcja i rodzina zastepcza a nie temat na kafe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie dawać rady a chcieć raz na ruski rok wyjsć tylko z mężem to różnica. Stad tak dużo rozwodów ostatnio myśle ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bliźniaki maja 10 mc zawsze z nami :-) oboje pracujemy ale na niepełnych etatach i opieka sie wymieniamy a w kryzysowej sytuacji mamy 2 samotne starsze sąsiadki które chętnie sie na kilka godzin zaopiekują ( puki co każda po razie na ok 2 godz). Imprezy nocne nas nie kręcą teraz chodzimy tylko na imprezy dla dzieci, kino czy kolacja organizujemy sobie w domu jak chłopcy spia. Związek na tym nie ucierpiał wręcz przeciwnie mam wrażenie ze dzieci nas jeszcze bardziej zbliżyły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uwazam ze skoro dorosli ludzie podejmują świadoma decyzje o powoływaniu na swiat nowego zycia to znaja skutki tego wyboru. Wiedza ze zycie zmieni sie bezpowrotnie. Dlaczego zatem maja pretensje do babć/ciotek/dziadkow ze nie wykazują checi do zajmowania sie nie swoim dzieckiem? Jest ojciec dziecka i to on powinien z nim byc kiedy matka idzie do szpitala/lekarza czy fryzjera. Pracuje-ale ma urlop do wzięcia wiec chyba moze sie zajac swoim dzieckiem? Takiego ograniczenia "wolności i swobody" ma sie jedynie kilka pierwszych lat. Pozniej dziecko rosnie i juz jest samodzielniejsze. Jednak wygodnictwo kur domowych sięga zenitu bo nawet kilka pierwszych lat to problem zeby powstrzymać sie od pewnych rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie o sobie tylko o koleżance, mieszka z nielubiana tesciowa choć ta tesciowa naprawde sie stara, ma 2 dzieci, od noworodka zawsze z tymi dziecmi nigdy nie zostawiła tesciowej choc ta chciała, gdy szła do sklepu dzicko wtedy spało ewntualnie maz jej po pracy pomagał ,dzis one sa kilkuletnie wszedzie ciagnie je za soba nwet na zebrania do szkoły, albo zostaja same ,ale na dole jest tesciowa ale tam wszyscy chodza jak w zegarku pod jej dyktando i co ciekawe studiowała zaocznie -wtedy z dziecmi był jej maz i opiekowała sie chora mamą ,kilka kilometrów od niej tez z tymi dziecmi ,dzis dzieci chodzą do szkoły ona pracuje nadal nigdy nie zostawi z tesciowa raczej na chwile zostaja same, jakoś dała radę -kuzynka jedno dziecko 10 lat chodzi doszkoły 2 ma 3 lata, tesciowa kilka kilometrów dalej ale pracujaca matka mieszka za granica maż jezdzi na tirach, tu gdzie może to dzieci bieze ze soba albo teraz młodsze zostaje ze starszym kilka razy ja pilnowałam , w soboty gdy maż jest zawsze jezdzi kolezanki na babski wieczór , do fryzjera lub kosmetyczki w niedziele jeżdża na zakupy i tez wszyscy tam chodza jak w zegarku zawsze posprzatane dzieci grzeczne , ma wielki ogródek z kwiatami i warzywami kury

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koleżanki czy krewne, ktore mają mamy czy teściowe na codzień nie widzą, żadnej różnicy miedzy swoją sytuacja, a moją. Jeszcze niektóre twierdzą, ze mają równie ciezko i trzeba było sie nie wyprowadzać ( tylko tkwić na garnuszku rodziców do 30, a potem sie nimi wysługiwać :/). A co do kryzysów małżeńskich to prawda, że niestety rodzicielstwo , takie bez wsparcia, to ich częsta przyczyna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jakosc sobie radzimy. jak trzeba to placimy niance.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My zawsze zabieramy córkę że sobą. Wszędzie jest z nami. Nie przeszkadza mi to, mężowi też nie. We dwoje też nie wychodzimy. Wolimy posiedzieć w domu z córką:) każda chwila z nią jest dla nas cenna. Jeśli naprawdę córką nie może z nami jechać to teściową przyjeżdża. Rzadko z nią samą zostaje bo wolimy wziąć Mała że sobą jak możemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My właśnie zostaliśmy rodzicami i jest nam ciężko,mieszkamy na wsi,wszędzie trzeba dojechać i wszędzie zabierac dziecko, nawet na kontrolną wizytę po porodzie czy zdjęcie szwów brałam małego...o wizycie u fryzjera czy wyjściu z mężem mogę pomarzyć. Moja ''odskocznia'' to nie uwierzycie chwilka na kafe . Nie mam do nikogo pretensji. Jest mi trochę przykro bo i rodzice i teściowie obiecywali pomoc ale na obietnicach się skończyło. Moja mama nagle podupadła na zdrowiu i wciąż choruje na tajemnicze choroby(tajemnicze bo ''co jej lekarz pomoże'') ;-) a teściowa właśnie odkryła nowa pasję -pieczenie tortów na zamówienie....;-) ich sprawa. Wnuczka tez zbyt często nie muszą oglądać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:18 no właśnie to mnie boli. Obietnice bez pokrycia. Bo jakby nie ofiarowali pomocy to przecież nie miałabym o co mieć żalu. A ja mam żal i będę mieć, bo tak się nie robi, po prostu. Albo mierz zamiary na siły i pomyśl zanim coś chlapniesz, albo jak się powiedziało A to się mówi B i jak się coś zaoferowało to powinno się to spełnić. Po co strzępią gębę po próżnicy? To jakieś gierki, manipulacje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mieszkamy z mężem sami na wsi i mamy 9miesiecznego synka. Od urodzenia nigdzie nie byliśmy razem bez dziecka a dodatkowo ja nigdy sama nie wyszłam (mąż chodzi do pracy i regularnie do kolegow). Jak jest? Nijak. Jesteśmy na ten moment tylko rodzicami. Między nami się totalnie zepsuło. Oboje nie mamy już rodziców więc nikt nam nie pomoże. Moja dalsza rodzina mieszka daleko. Męża rodzina mieszka jakieś 20km od nas ale mają swoje zajęcia. Z tym ze ja wiedziałam ze tak będzie ze będę sama ale myslalam ze Maz zrozumie ze ja też potrzebuje chwili bez dziecka, tymczasem muszę się prosić żeby przypilnowal synka kiedy ja chce np umyć okna. O wyjściu samej to już nawet przestałam marzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja od biedy miałabym z kim zostawić dziecko, ale przyznam szczerze, że nie chodzimy do kina czy na kolacje. Jedzenie zamawiamy do domu, filmy włączamy na dvd, a jak idziemy na wesele czy inna imprezę rodzinną, to od maleńkości zabieramy ze sobą córkę, chyba że jest bardzo śpiąca, to po prostu wychodzimy wcześniej. Czasem się zdarza, że poszłam na urodziny przyjaciółki sama a mąż został z małą, albo mąż poszedł na wieczór kawalerski i ja zostałam z dzieckiem- nie przeszkadza nam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a nie możecie zatrudnić opiekunki na kilka godzin?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:23 a jakby nie obiecywali pomocy, to nie urodziłabyś dziecka? weź przestań pisać bzdury kobieto, obiecywali jakiś czas temu, teraz może im się zmieniło (np. teściowa się gorzej czuje, czy np TERAZ widzi, ze nie da rady sama zostać z małym dzieckiem, a WCZEŚNIEJ, gdy obiecywała, myślała że da radę). Serio chciałabyś zostawić dziecko z osobą, która sobie moze nie poradzić z opieką?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyne z sasiedztwa sie zatrunia, zeby posiedziala z dzieckiem. To nie sa wielkie wydatki. Hostessa zarabia 13 zl za godzine i musi byc caly czas na nogach, wiec za tyle mozesz spokojnie poprosic corke sasiadow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widziałaś kiedyś opiekunkę na wsi gdzie psy d****i szczekają?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:19 popieram...u mnie jest to samo. To jest wioska a nie miasto i nikt nie pali się do opieki nad cudzym dzieckiem bo albo jeszcze się uczy albo dojeżdża do pracy w mieście i sam ma swoje dzieci,z którymi kombinuje co zrobić i nie mowa o kinie czy kolacyjce a np. wizycie u lekarza czy urzędowej sprawie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×