Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Po jakich jesteście studiach, ludzie pracujący w korporacji i jaki dział?

Polecane posty

Gość gość

Chcialabym spróbować pracy w takim miejscu, choc maz programista pracujàcy w korpo mi odradza. Nigdy jeszcze nie widziałam na żadnym portalu z praca żadnego ogłoszenia dla kogoś z wykształceniem filologicznym (fil.ang.) a ci, których znam po germanistyce lub anglistyce dostali sie trochę z polecenia, ale na początku do działu call center. Nie wiem co robią po kilku latach bo nie mam z nimi kontaktu. Ja wiem, że wszystko zależy od działu bo można być po informatyce, ekonomii, zarządzaniu i mieć tam prace. A po czym Wy jesteście i czym się zajmujecie? Ja w ogóle dostalabym tam prace? Pewnie na najniższym szczeblu. Po czym są osoby z HR lub spedycji? Jestem w szoku ze okazało się, że nawet zarządzanie, które jest przecież dużo łatwiejsze od studiów w obcych językach, okazuje się otwierać drogę do korpo. A parę lat temu tyle się nasluchalam ze jezykowcow brakuje a zarządzanie produkuje bezrobotnych. A tu na odwrót! Nie chcę uczyć gnojków w szkole, teraz nauczycielstwo to najgorsza kara.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja kumpela pracuje w logistyce (duża korporacja w Łodzi) a skończyła... filozofię. Miała natomiast szerokie cv (handel, call center, fce, obsługa magazynu). Pracę dostała bez znajomości, musiała przejść tygodniowe, wewnętrzne szkolenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zarządzanie produkuje bezrobotnych, bo powstaje masa "uczelni", które wciąż wypuszczają nowych absolwentów. A są to uczelnie prywatne, często na kiepskim poziomie. Stąd też błędny wniosek, że jest łatwiejsze. Naprawdę myślisz, że wkuwanie odmian czasowników jest łatwiejsze niż zrozumienie ekonometrii czy statystyki matematycznej? (z całym szacunkiem dla twojego wykształcenia...) Ja znam absolwentów zarządzania po studiach prywatnych, którzy nie wiedzą, co to jest efektywna stopa procentowa - a mają kredyty! A jedna znajoma pracuje w...sklepie z ciuchami. Więc zależy, jak na to spojrzysz. Sama jestem po zarządzaniu, ukończonym na państwowej uczelni. Nie wiem, może w ostatnich latach poziom jakoś spadł, ale nie sądzę. I mogłabym pracować w działach - marketingu, HR, sprzedaży, finansach - ja akurat wybrałam to ostatnie. Kolejna sprawa - od wykształcenia ważniejsze jest doświadczenie zawodowe. Osoba po historii może być szefową hr - oczywiście wymaga to predyspozycji, dokształcania się no i przede wszystkim - najczęściej rozpoczęcia od niskiego szczebla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Khhg
Ja jestem po anglistyce , a pracuje w korpo (bank) jako analityk biznesowy, praca przy projektach. Pracuję za granicą (Wielka Brytania).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się z powyższym. Studiowałam filologię romańską i właśnie zarządzanie i moim zdaniem zarządzanie było trudniejsze (zwłaszcza matematyka, statystyka, ekonometria, mikroekonomia, matematyka finansowa, modele finansowe, zarządzanie ryzykiem, metody ilościowe w finansach). Ja pracuję właśnie w HR w dużej korporacji, a skończyłam zarządzanie ze specjalizacją "Zarządzanie kadrami"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No widzisz autorko. Aplikuj na analityka biznesowego ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pracuję w korporacji w dziale logistyki i skończyłam kierunek Zarządzanie ze specjalnością logistyka i transport międzynarodowy. Praca fajna, ale dosyć stresujaca, zarobki średnie...4,5 tys brutto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakoś nigdy nie słyszałam o trendzie, że "brakuje językowców". No chyba, że w dobie wejścia do unii. Bo gdzie niby ci językowcy mieliby być obsadzani? W firmach międzynarodowych każdy pracownik w mniejszym czy większym stopniu zna język. My tłumacza potrzebujemy raz na rok, jak trzeba przetłumaczyć na francuski sprawozdanie finansowe z opinią biegłego ;) Z pozostałymi dokumentami radzimy sobie sami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja jestem po anglistyce i pracuję na Call Center. Chciałam się przenieść do outsourcingu księgowego ale niestety biorą ludzi tylko po finansach, ewentualnie po bankowości lub ekonomii. Także pozostaje mi użerać się przez telefon z klientami, ale generalnie nie narzekam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ile masz lat? Bo mam na dzieję, że nie jesteś 30, która obudziła się z ręką w nocniku...Spróbuj załapać się do jakiejś korpo jako recepcjonistka, to dobry punkt startowy, bo będziesz mogła poznawać pracę róznych działów i zdecydować, gdzie ewentualnie chciałabyś awansować. Nie wiem, co wy macie z tą awersją do korpo. Lepiej pracować w małej firmie krzak, gdzie wypłata jest 10 następnego m-ca i żadnych możliwości awansu, nie mówiąc o zarobkach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pracuje w dziale księgowym i skończyłam Finanse i rachunkowość. U nas na projekcie to standard, innych ludzi nie przyjmują. Mam jednak kolegę po germanistyce, który pracuje w outsourcingu księgowym. Moim zdaniem zależy to od firmy i zakresu obowiązków. Jak to jest np. wklepywanie danych z faktur do systemu, albo skanowanie faktur itp to może to robić osoba po jakichkolwiek studiach byleby była dokładna, ale żeby już coś księgowac (oczywiście nie chodzi mi o takie księgowanie w stylu 200 faktur na jedno kopyto) to już jakąś wiedzę z rachunkowości i podatków trzeba mieć, chociażby po to aby przykładowo odpowiednio odliczyć vat, albo zakwalifikować koszty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pracuję w hr w korpo, a jestem po filologii - dostałam się bez problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a miałyscie wczesniej cos wspolnego z ta praca w korpo? na rozmowie kwalifikacyjnej były jakies testy spr wiedzy czy cos?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam 3 etapową rekrutację. Najpierw był test analityczny na czas (jakieś wykresy, analiza danych itd), potem rozmowa z pracownikiem HR, a potem jeszcze jedna rozmowa z przelozonym już z tego działu, do któregoaplikowałam. Z tego co widziałam i słyszałam od znajomych to w większości korpo tak wygląda rozmowa (najpierw test analityczny, a potem rozmowa kwalifikacyjna)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aha, zaliczyłam już kilka korpo (teraz pracuję w 4) i wszędzie jest bardzo podobnie jeśli chodzi o rozmowy kwalifikacyjne (czasami są dwa etapy, czasami trzy).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem jak z recepcji mozna probowac wskoczyc np. do hr... Autorko cos potraisz poza znajomoscia jezyka? Bo studia to jedno a wiedza drugie. Jestem po informatyce, pracuje w dziale wytwarzania oprogramowania, ale jakoes 40%mojego pionu nie jest po studiach kierunkowych. Teraz robia w trakcie pracy. Po prostu dobrze programuja. Pytanie co ty chcialabys robic? Idz na jakis kurs np. Z zzl i stratuj do hr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do tej od zarządzania: tyś filologię chyba tylko ze słyszenia znała.. jaka odmiana czasowników?? To chyba w podstawówce w 5 klasie..nie wiem może to twój poziom ale nie myl pojęć laska. Zoltodzioby myślą że filologia to to samo co ich kursiwo z anglika po którym większość duka coś polglishem. Nie zesraj się aby z zarządzaniem. Moja koleżanka to na UW studiowała i mówiła ze wybrała to bo się bała ze sobie na językowych ang+niem. nie poradzi. A z tych przedmiotów co wymieniasz mówiła tylko o statystyce. Poza tym ile was na roku? 300. A ich 50. P.s. nie pierdziel autorce o szacunku bo go nie przejawiasz. Ty jesteś pewnie ta żałosna lasia od kariery na linkedin :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po pierwsze zależy na jakiej uczelni studiuje się zarządzanie. Na Uniwerku jest dużo przedmiotów ogólnych, na ekonomicznym jest sporo przedmiotów matematycznych, finansowych, a na politechnice sporo matematycznych i technicznych. Wiem, bo zanim zaczęłam studia to porównywałam przedmioty i ostatecznie poszłam na Akademię Ekonomiczną. Lekko na pewno nie było. Na filologii, którą też studiowałam było mi łatwiej. Tam najgorsza (moim zdaniem) była fonetyka. No i siedzenie non stop w książkach. Ale jeśli chodzi o poziom trudności materiału to zarządzanie było trudniejsze. To moja subiektywna opinia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziwne tylko, ze w moim roczniku (obrona w 2002) na dziennej filologii hiszpanskiej obronilo sie 12 osob (tyle zostalo z 20, ktore w ogole po mordrczym egzaminie sie dostaly), na zarzadzaniu jakies 500, z czego wiekszosc kupila sobie prace od kujona, ktory tak zarabial. I nie pierdzielcie gluot z "analiza matematyczna", na wiekszosci kierunkow ekonomicznych matma to banal i ziew, przynajmniej w porownaniu z gramatyka generatywna. Ja pracuje w dziale infomatycznym, rozwoj oprogramowan, i cih wdrazanie w krajach latynoskich. I nie, nie jest tak, ze " rak na rok trzeba tlumacza". W tych jezykach trezba mowic na poziomie C2. podobnie w dziale finansowym mnostwo osob po romanistyce, gada po francusku od rana do nocy, bo Francuzi inaczej nie beda. To dziala tak: dobry filolog nauczy sie procesow na poziomie korpo, co by to nie bylo. Ale nawet dobry ekonomista ma duuuuuzo wiekszy problem z jezykiem, bo z nim nigdy na profesjonalnym poziomie nie obcowal, a uczyc sie w pracy nie ma kiedy i jak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To dziwne bo mój kolega po informatyce pracuje w outsourcingu IT w języku angielskim i jakoś sobie radzi, a musi tłumaczyć klintom jak rozwiązać jakiś problem IT. U mnie na zarządzaniu tak nie było jak piszesz. Matematyka była dla mnie koszmarem. Cały rok chodziłam na korepetycje (z matematyki i mikroekonomii), pomimo że w liceum miałam 5 na koniec i zdawałam maturę z matematyki rozszerzoną żeby się dostać. Myślałam, że akurat z matematyką sobie bez problemu poradzę a tu taki klops. Po pierwszym roku po matematyce i mikroekonomii (którą zdały 2 osoby z mojej grupy) wyleciało kilkadziesiąt osób ( z około 200 przyjętych). A pracę mgr uwierz mi, że każdy pisał sam, przynajmniej wśród moich współstudiujących kolegów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem po filologii polskiej :D ale specjalnosc zwiazana z branza wydawnicza i mediami, nie mam pedagogicznego przygotowania bo nigdy nie chcialam uczyc - natomiast interesowalam sie poligrafia, dtp, edycja tekstow, jezykami obcymi, lingwistyka itp. Przez 8 lat po studiach bylam w UK, gdzie po 2 latach pracy w mniejszej firmie dostalam prace zycia w jednej z najbardziej rozpoznawalnych organizacji na swiecie, atmosfera korpo, ale wysoka etyka pracy i swietne standardy. Pracowalam w dziale zakupów (indirect i direct), potem juz bardziej finanse (P2P), potem w demand planningu. Ostatecznie awansowalam na Senior Specialist, super kasa i warunki. Potem urodzilam dziecko i wrocilam do Polski. Wkrótce zaczynam prace jako Senior Specialist w korpo w wojewodzkim miescie w Polsce, elastyczne godziny pracy, laptop, home office, dobra kasa. Dział SRM (supplier relationship management), ale tez implementacja nowego systemu ERP (specjalizuje sie w SAPie). Generalnie przez te pare lat w firmie w UK nauczylam sie prawdopodobnie wiecej z branzy P2P, finansow szeroko pojetych, planningu i analityki biznesowej niz na jakichkolwiek studiach ekonomicznych czy biznesowych. Podstawa bylo to, ze angielskiego ucze sie od 5 roku zycia, glownie u native speaker'ow, i FCE zrobilam juz majac 15 lat. Wyjechalam juz z perfect angielskim i to, plus otwarty umysl i umiejetnosc szybkiego uczenia, dalo mi dobry start i udana sciezke zawodowa. Tak, ze nawet polonista moze :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23:14 wszystko super ale troszkę wyjeżdżasz ze stekiem pochwal w swoim kierunku. Tu naprawdę nikogo nie interesują tak drobne szczegóły twej kariery zawodowej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyna ma prawo byc z siebie dumna, bo zachowala otwarty umysl, a nie stek niepotrzebnych papierow. ja tez znam duzo ludzi po wysmiewanych tutaj filologiach, filozofiach i socjologiach, ktorzy swietnie sobie radza. Uniwersytet to jednak pewien poziom i sposob myslenia, ale oczywiscie na kafe tego swiata nadal panuje przekonanie, ze to takie niepraktyczne miejsce, przeciez tam powinien byc majster i 5 lat zawodowki. Otoz NIE. Tam dostajesz podstawy, a majstra masz juz w miejscu pracy. dziwczyna najpewniej nie powiedziala sobie od poczatku, ze " nigdy" nie zrozumie komputerow i ze lepiej jednak jak " maz jej nastawi" i teraz ma jak ma, czyli spoko. Podobnie moj znajomy, po doktoracie z Heideggera, jest wiodacym sprzedawca w waznej firmie energetycznej. Ale nikt go na uniwerku nie uczyl jak konkretne sprzedawac to czy tamto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Romanistyka plus rachunkowość podyplomowa, pracowałam w jednej korpo jako asystentka w księgowości, w drugiej najpierw jako księgowa, potem jako "personal assistant", i w końcu mniej więcej to samo ale w jednej z filii francuskich firmy. A potem poznałam męża, rzuciłam korpo w cholerę i razem z mężem prowadzimy we Włoszech stadninę i hipoterapię :) No i trochę mi jest za spokojnie, brakuje mi czasem takiego zorganizowanego biurowego dnia pracy, deadline'ów, etc. i chyba poszukam czegoś na pół etatu ;) Ale nie w korpo, w jakiejś lokalnej fajnej firmie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przewazajaca wiekszosc moich kolegow informatykow nie umie sklecic skladnie zdania w jezyku ojczystym, a co dopiero obcym. To specyficzni ludzie, zreszta zwykle jest tak, ze jak bozia dala cos w jednej polkuli, to w drugiej brak. Oni maja czesto problem z komunikacja, a ja przez ich zachowanie juz niejedna eskalacje widzialam, bo normalny klient nie wiedzial, co to za dzikie pokemony mu programuja i nie potrafia mu odpowiedziec po ludzku co i jak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
podobnie w dziale finansowym mnostwo osob po romanistyce, gada po francusku od rana do nocy, bo Francuzi inaczej nie beda. X A to dziwne bo pracuje w 3korpo z kapitalem francuskim i na kazdym spotkaniu czy w pl czy w paryzewie uzywamy tylko angielskiego, ktory u nich fakt z lekka kuleje, ale nie ma wiekszych problemow z komunikacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"To dziala tak: dobry filolog nauczy sie procesow na poziomie korpo, co by to nie bylo. Ale nawet dobry ekonomista ma duuuuuzo wiekszy problem z jezykiem, bo z nim nigdy na profesjonalnym poziomie nie obcowal, a uczyc sie w pracy nie ma kiedy i jak." x Bzdura. Angielskiego branżowego może nauczyć się każdy. U mnie w firmie nikt nie ma problemu z dogadaniem się z centralą. Co więcej, mój angielski "ekonomiczny" jest lepszy, niż nie jednego tłumacza (takiego bez tej specjalizacji). Czytałam kiedyś polską ustawę o rachunkowości w wersji angielskiej na stronie ministerstwa finansów - boki zrywać ze śmiechu :) Pamiętam też, jak pierwsze sprawozdanie finansowe zleciliśmy tłumaczowi - tak to przetłumaczył, że musiałam poprawiać, bo stosował "kalki" językowe nie rozumiejąc sensu tego, co tłumaczy... I dla jasności - język branżowy doszlifowałam właśnie w pracy, bo pracuję z expatami i używam go na co dzień... I żaden filolog nie zastąpi mnie na moim stanowisku - tu już nie będe się rozpisywać - ale to nie tylko "procesy". Oczywiście trzeba też oddać sprawiedliwości, że mój angielski nigdy nie będzie doskonały - ale moje błędy tylko native wychwyci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" W tych jezykach trezba mowic na poziomie C2. podobnie w dziale finansowym mnostwo osob po romanistyce, gada po francusku od rana do nocy, bo Francuzi inaczej nie beda." x U mnie w firmie prawie wszystkie osoby na wyższych stanowiskach (w tym ja) mówia na poziomie C2. To naprawdę nie jest wielka sztuka. Firma jest francuska, komunikacja jest po angielsku. Chociaż muszę przyznać, angielski francuzów bywa tragiczny i niektórzy uparcie piszą maile w swoim języku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś 23:14 wszystko super ale troszkę wyjeżdżasz ze stekiem pochwal w swoim kierunku. Tu naprawdę nikogo nie interesują tak drobne szczegóły twej kariery zawodowej. x Dlaczego? Mnie, osobę z wykształceniem finansowym, bardzo to zainteresowało. Dyskusja polega na tym, żeby przedstawiać argumenty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, ze nawet polonista moze x Jak widać po tak rażącym błędzie, skończone studia nie robią z Ciebie polonisty, nie wycieraj sobie gęby tym kierunkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×