Czy zmienić pracę...

Przesadzam, czy jednak nie? :) Pracuję od lutego tego roku w firmie rekrutacyjnej. W naszym oddziale pracują 2 osoby - ja i kierowniczka. Atmosfera jest średnia, zarobki średnie 1700 zł/netto (Kraków, studentka - umowę zlecenie ofc :), praca coraz bardziej stresująca (nie wyrabiamy targetów...). No i jest problem z dniami wolnymi. Chociaż mam w umowie zapis o 14 dniach płatnych niepracujących - to udało mi się wyżebrać tylko 9 dni: 1 na obronę, 1 na dentystę, 2 na wyjazd do domu i 5 dni teraz na święta. A przed chwilą usłyszałam od kierowniczki "jaka ja byłam głupia, że się zgodziłam na tyle wolnego dla ciebie - ludzie się sami nie zrekrutują". I powiem szczerze, że poczułam się trochę "odczłowieczona". Przecież też chcę trochę odpocząć - ani dnia nie byłam na wakacjach, nie byłam na zwolnieniu lekarskim... Poza tym w tym okresie około-świątecznym prawie nic się u nas nie dzieje. Ale może za dużo wymagam? W końcu wynagrodzenie mam zawsze na czas, pracuję w biurze -nie na mrozie, nie fizycznie, nie mam też większego doświadczenia (a mam 25 lat)... Więc może powinnam być zadowolona z tego, co mam teraz?

Jeżeli zaczynasz sie źle czuć w prcy i czujesz, że potrzebujesz zmian, rozglądnij się za innymi ofertami - pójdź na rozmowę kwalifikacyjną i zobacz jakie zaoferują Ci warunki. Może lepsze niż tutaj? I umowę o pracę? I wtedy zdecydujesz

Masz prawo do odpoczynku. Nie wyrabiacie targetów? To znaczy, że są zawyżone. Czas zatrudnić kolejnych pracowników, a nie wykańczać obecnych. 1800zł z premią na umowie o pracę to miałem jak miałem 19 lat, blisko 10 lat temu.