Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Garderoba

Zimny prysznic.

Polecane posty

Gość Garderoba

Witam. Pisze tu tylko zeby sie wygadac i dostac zimny prysznic, ktory pomoze wyrwac mi sie z tego bagna. Byc moze jestem zbyt slaba psychicznie. Ugrzezlam w tym bagnie, ale chcr sie podniesc. Nigdy nie bylam osoba, ktora zdradza. Zawsze na temat zdrad wypowiadalam sie "nigdy nie mow nigdy...." Mimo wielu zyciowych pokus nie zdradzilam meza nigdy. Jakies 7 lat temu w moje otoczenie wdarl sie pan x. Od razu mi sie rzucil w oczy. Spodobal mi sie. No, ale maz on zona. Nie myslalam nigdy o nim powaznie. Moze czasem pofantazjowal czlowiek w myslach i nic wiecej. Dogadywalismy sie swietnie. Z racji tego ze jestesmy w bardzo duzym kregu znajomych widywalismy sie czesto. Wyjezdzalismy razem wszyscy. On ze swoja rodzina ja ze swoja. Fajnie sie bawilismy. Oczywiscie nie przekraczajac granic. Nawet mi to w glowie nie bylo. Po prostu stworzylismy fajna relacje. Kazdy zyl swoim zyciem i rodzina, ale jedno na deugiego zawsze moglo liczyc. Do czasu. 2 lata temu obydwoje przeslismy kryzysy malzenskie. On szukal u mnie wsparcia bo zawsze twierdzil ze jestem madra osoba. Po czym przyznal ze od lat podkochuje sie we mnie. O czym ja sie domyslalam. Nie wiem jak to sie stalo. Czy to chwila slabosci i poszlo. Pocalunek, namietnosc i szalenstwo. Czulam sie jak w jakims obledzie. Musialo mi tego bardzo brakowac skoro poszlam w to. Potem 3 miesiace szalu. Motyle w brzuchach tesknota potajemne spotkania, dlugie rozmowy. Zona jego zaczela cos podejrzewac i postanowilismy skonczyc z tym. Bylo ciezko mi. Jego dopadly wyrzuty sumienia i odsunal sie ode mnie. A mi go bardzo brakowalo. Ale cierpialam za te motyle w brzuchu i swoja glupote. Rozum i serce walczylo. Wszystkie emocje jakie tylko mogly sie we mnie wyzwolic przeplataly sie kazdego dnia. Od zlosci po tesknote i zrozumienie. Walczylam ze soba. Bardzo. Nie winilam go za to. Z racji tego ze jestesmy skazani na widzenie sie czasem przelotem bylo bardzo ciezko. Zaciskalam zeby i szlam do przodu. Wsciekalam sie. Nazywalam go w myslach tchorzem. Bolalo ze zostalam sama z tym wszystkim. Polowa ludzi sie ode mnie odwrocila. Nikt nas nie zlapal ale zaczynaly sie domysly. Od lat z reszta widzieli ze pan x pala do mnie uczuciem wiec domyslali sie gdzie szukac. Bylo ciezko. Z jednej strony niewygaszone uczucie. Z drugiej rozum. Po paru miesiacach odbudowywania jego zwiazku, w trakcie ktorego widzialam ze jest w dalszym ciagu za mna zamienilismy kilka slow. Przez ten caly czas nie rozmawialismy. Ja bardzo to przezywalam. Ten bol odrzucenia. Po paru minutach rozmowy nie wytrzymal. Objal mnie mocno i zaczal calowac. Jakby zaraz swiat mial sie skonczyc. Powiedzial mi ze jestem osoba z ktora wie ze mialby swietny zwiazek ale musimy zadbac o swoich partnerow. Oni sie wzieli za siebie i stali sie o niebo lepsi. Obydwoje stworzylismy w miare udane zwiazki, ale w glowie caly czas mi on. I nie radze sobie z tym. Chcialabym kochac meza tak mocno zebym nie musiala myslec o innym, ale nie potrafie. Z tego co mi donosza pan x prowadzi bardzo udane zycie rodzinne. Nie wiem co mam robic ze soba. Jestem skazana na jego widzenie z 3-4 w tygodniu. I to wszystko powraca. On tez tak ma. Jak sie nie widzimy jest w miare dobrze. Ale niestety nie da sie unikac. Ile moge tyle unikam, ale sie tak nie da. Tlumacze sobie nigdy wiecej czyjas zabawka, pocieszeniem, ze faceci to swinie tylko zeby pozbyc sie tych uczuc. I jest ciezko. Kiedy stajemy przed soba wszystko idzie w niepamiec i zaczyna sie. Czuje sie jakby jakas magiczna sila pchala mnie w jego ramiona. Potem wyrzuty sumienia, tesknota i powrot do rzeczywistosci. I takie bledne kolo. Nie wiem jak mam sie z tym uporac. Rozumem wiele sobie ulozylam, ale w chwili kiedy sie widzimy mone serce szaleje, rece sie trzesa i trace rozum. Nie wiem jak mam w sobie wyrobic silna wole. Z tego co widze po jego zachowaniu wydaje mi, ze tez tak ma. Chcialby miec rodzine, nie chce nikogo skrzywdzic, ale nie chce mnie stracic. Wie ze byloby mu latwiej gdyby nie lata wzajemnej, swietnej relacji, ze uwielbia ze mna rozmawiac, patrzec na mnie. A ta cala reszta jest dodatkiem. Jak to sam mowi o sobie - jestem facetem i to co zachodzi w moim organizmie na Twoj widok jest silniejsze ode mnie. Z mojego punktu widzenia on kocha zone. Ale jak sam mowi nie jestem mu obojetna. Sama widze, ze walczy tez ze soba. Ja tez. Wykancza mnie juz to. A niestety nie da sie tego urwac calkiem bo bedziemy sie bardzo czesto widywac. Probowalismy przestac ze soba rozmawiac. I tak jak pisalam skumulowaly sie te wszystkie miesiace milczenia i poszlo. Czuje sie jak w jakims obledzie. Chcialabym umiec tak zyc zeby on byl mi obojetny. Nie potrafie. Zawsze o sobie myslalam ze jestem silna. I tak szlam przez zycie. Wszyscy mi zazdroscili uporu odwagi, niezaleznosci i sily. Uwazano mnie za osobe silna psychicznie. Dziwie sie, wpadlam w takie bagno. Caly czas sie zastanawiam czego mi w tym zyciu brakuje ze nie potrafie sobie z tym poradzic. Jest mi trudno i ciezko. Czasu nie cofne. Gdybym mogla nie powtorzylabym tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wyssij mi baczka z du.py wiszacy worze :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czak

Psycholog zadałby Ci pytanie, gdzie widzisz się za 5 , 10 lat z obiektem swoich tęsknot ...? Zastanów się głęboko...

Wbrew poglądom o sobie nie jesteś osobą mocną psychicznie, stojąca twardo na nogach gdyby tak było nie przeżywałabyś tego tutaj na forum. jesteś bardzo wrażliwa dodatkowo jako kobieta a wszystko określiłeś zewnątrz otoczką twardości którą chcesz żeby wszyscy widzieli.

 

takich mężczyzn jak on możesz spotkać na swojej drodze kilku kilkunastu w ciągu życia zawsze będą lepsi od tego z kim aktualnie jesteś.

 

Życzę powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×