Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

OEwelinaO

Ciągle się zakochuje....a jestem mężatką

Polecane posty

Chcę wam opowiedzieć swoją historie a jednocześnie prosić o poradę. Wiem że zaraz znajdzie się grono moralizatorów, jednak nie tego mi trzeba. Mam 26 lat jestem filigranową blondynką o dziecięcej twarzy. Z jednym mężczyzną jestem od niemal 10 lat, znamy się od liceum i wtedy też zaczęliśmy ze sobą "chodzić" Na studiach zamieszkaliśmy razem, rok temu pobraliśmy się. Wiele razem przeszliśmy, od poronień, wypadków samochodowych, problemów z rodzicami, problemów finansowych, problemów z pracą i studiami, krótkie rozstania. Znamy się jak łyse konie, stanowimy parę przyjaciół. Kocham go i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Gdy pomyśle, że mogłabym go nie mieć to wybucham płaczem. Wszystko byłoby ok, gdy by nie fakt, że gdziekolwiek nie pójdę, w jakiekolwiek nowe środowisko, czy to pracy, czy szkoły itd tam zaraz się "zauraczam" w jakimś typie. Na studiach miałam jeden obiekt westchnień i z nim zaszłam ze znajomością ze tak to ujmę - najdalej. Doprowadziło to do półrocznej rozłąki z moim wówczas chłopakiem. Po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że ja się moim obiektem westchnień tylko bawię, nie wiedziałam jak się z tego wyplątać kiedy zaczął sugerować jakieś wspólne życie, mieszkanie itp. Przerażała mnie ta myśl i uznałam że trzeba się szybko z tego wycofać. Chłopak został puszczony bokiem. Minęły studia, poszłam na staż tam też spotkałam niezbyt urodziwego acz inteligentnego pana dr, któremu również wpadłam w oko. Aczkolwiek znając już z autopsji jak może się to skończyć nie angażowałam się w nic. Długo trwał okres mojego zauroczenia, myślałam o nim dniami i nocami, nie mogłam jeść i spać ale postanowiłam, że wytrwam i nie wplącze się znów w jakąś dziwną relację, której później nie będę umiała dyplomatycznie rozwiązać, No i oczywiście nie chciałam więcej robić krzywdy mojemu już wtedy narzeczonemu. Staż się skończył, moja obsesja trwała nadal, aż poszłam do pracy i po raz kolejny się zauroczyłam....w kolejnym panu dr, facecie po 30 z żoną i dzieckiem, ponad to jest jednym z właścicieli firmy...i nie było by problemu (bo nigdy bym tego po sobie nie pokazała), gdyby jemu też nie odbiło jak mi...Od pierwszego spotkania na rozmowie o prace coś zaiskrzyło między nami, wystarczyło jedno spojrzenie a ja już mam wrażenie,że to moja bratnia dusza i aż mnie ciarki oblatują gdy go słyszę czy widzę. Ja w firmie jestem cienką płotką, coś w stylu "przynieś, podaj, pozamiataj". Nikomu nic na ten temat nie szepnęlam, sami też o tym nie rozmawialiśmy... ale czuć to w powietrzu, długo nie mogliśmy sobie z zażenowania spojrzeć w oczy... Czuje, że jest nam obojgu przykro, że nie spotkaliśmy się wcześniej. Na początku miałam wrażenie, że chciał ze mną nawiązać bliższy kontakt, (bo w sumie nie mam z nim o czym gadać, nie on wydaje mi polecenia), ale chyba skapitulował bo trzymałam go na dystans. Teraz mam wrażenie, że próbuje mnie brać na zazdrość, adorując inne koleżanki z pracy. Wiem że zaczynam pisać jak jakaś desperatka... to mną tak targa. Wiem,że jest to mega dziecinne bo już starzy ludzie z nas a gramy w jakieś gierki. Już go sobie nawet wytłumaczyłam, że pewnie chce się zabawić, żona mu nie daje, szuka przygód i na moment odeszło ale jak znów spojrzałam w te jego namiętne oczy.. znów się zapaliłam... Kiedy to się skończy i kiedy przestanę się zakochiwać jak jakaś małolata...Mam ułożone życie, a ciągle chodzi mi po głowie to spieprzyć..poradźcie coś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zacznij się modlić...to łbie ci się nieco przestawi a uczuciowość przestanie zenitować ty gorąca, po prostu nie umiesz zapanować nad sobą, nie masz w sobie żadnych granic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobiety atrakcyjne juz tak mają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem atrakcyjna i panuję nad sobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie czytałam historii ale częste zakochiwanie się jest popularne u osób z niską samooceną, jakimiś kompleksami i często zakochują się w osobach które okazują im zainteresowanie, sympatię, nie mówiąc już o jawnym podrywie i komplementach. W takim wypadku lepiej iść do specjalisty, bo to nie jest norma, jest dużo atrakcyjnych kobiet które są wierne i odrzucają zaloty innych bez rozmyślania nad nimi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestes dzieckiem ktura bawi sie chłopami zebu udowodnic ze jestes piekna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dddd ech

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jestem moralizatorką, lecz Ty ..nie masz moralności. Do tego jesteś egzaltowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
powinnas kochac jednego przez 57 lat och

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko przypominasz mi moja byla. Zaczela studia, romans. Pojechala za granice do pracy, romans. Pojechala z rodzicami na wakacje, romans. Zaczela prace, romans. Poszla do nowej pracy, romans. Poszla na impreze, romans. Dziewczyna bardzo ladna, z duzym biustem oraz flirtujaca natura, a do tego majaca problemy z naduzywaniem alkoholu. Niby mnie nie zdradzila, ale cos za latwo jej to szlo i za bardzo meczylo to moje mysli. Do tego majac prawie 31 lat nie stworzyla nigdy zwiazku dluzszego niz pol roku. Uznalem, ze mi sie to nie podoba i odszedlem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadza się, to niska samoocena. Miałam tak. Potrzebuje się wtedy ciągłego potwierdzenia swojej atrakcyjności. Pracowałam nad samooceną. Poprawiło się. Już od ośmiu lat jeden i ten sam obiekt westchnień. Ale chyba jest coraz lepiej bo dochodzę do wniosku, że chyba to nie mam sensu i już do końca będzie tak jak jest. Ja i mój mąż. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I tyle
Miłość, a zauroczenie to nie to samo z tym że to 2-gie też może trwać od chwili do nastu lat. Mówisz 26 lat i już mąż? Według mnie ludzie nie powinni żenić się przed 30-stką tylko skończyć edukacji ile się da a potem do pracy i poznawać życie samemu ,a tak dzieci (15- 25 l) mają dzieci sami z reguły nie wiele wiedzą i umieją więc czego mogą nauczyć dzieci swoje? Absurd za absurdem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość18 10
Tylko, że ja stara jestem. Mam swoje lata. To jest tak, że jak ktoś tak ma, to am to przez całe życie, dopóki nie wypracuje jakiegoś antidotum. Ale to wymaga pracy i zrozumienia pewnych mechanizmów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też tak mam, mam męża i dziecko, niby normalna rodzina z boku ale się temu przyjrzeć to porażka, no i najważniejsze ja już nic nie czuję do niego, dlatego faceci (inni) mnie krzywdza, wystarczy że powie że jestem ładna itp a ja już nie mogę przestać myśleć o nim, mam tego dość bo potem cierpię za bardzo się przywiązuje do tych osób i ich brak mnie doluje, potrzebuje miłości takiej prawdziwej, docenienia miłego słowa, pomocy, wszystkiego tego czego nie mam u męża, ale jak już mi zaczyna się podobać facet, piszemy ze sobą jest fajnie a potem on znika, rozmysla się, to jest ze mną coś nie tak??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20.41 Sama siebie nie kochasz i nie doceniasz. Skoro nic nie czujesz do męża, to dlaczego on miałby dawać Ci miłość, taką prawdziwą, doceniać Cię, itp. Co zasiejesz to i zbierzesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20.41 masz określone potrzeby emocjonalne. A umiesz dawać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21:54 tak umiem dawać bo przez ostatnie 6lat nic innego nie robię, pomagam, latam koło niego, nie jestem zolza wbrew pozorom, to on chodzi koło mnie jakbym była obca, potrzebuje tylko wtedy kiedy kiedy jemu ta pomoc jest potrzebna, normalnie jak w tamtejszych czasach, żona ma być naloznica, rodzicielka ale dać coś w zamian niekoniecznie a jestem z nim dla dziecka, kiedyś x miłości teraz z konieczności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, może powinnaś zacząć się modlić i chodzić do kościoła. To powinno trochę pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do autorki Ja też tak mam, tylko że nauczyłam się nad tym panować. Wydaje mi się, że w tych nowych obiektach westchnień czujemy adrenalinę, emocje, które już nam opadły w naszych związkach. Z czasem zauroczenie również blednie...Jesteś z jednym facetem od 16 roku życia, nie zdążyłaś się wyszaleć z innymi, brakuje ci tego. Ważne jest żeby ciągle pracować nad swoim związkiem, żeby wzbudzać wzajemne pożądanie, odnajdywać się na nowo itd. Czasami jest tak, że czegoś nam brakuje w naszym związku i widzimy tą cechę u kogoś innego, czasami wkrada się rutyna, nuda..różnie to bywa. Ja nigdy nie posunęłam się do niczego intymnego z moimi obiektami westchnień, nawet nie wiedzieli o tym co do nich czuję. Jednak te zauroczenia działają tak, jak narkotyk. Pracuj nad swoimi emocjami. Dla mnie pomaga pisanie o tym, zwierzanie się przyjaciółce, art. psychologiczne. Wiele kobiet tak ma, tylko nie każda się do tego przyzna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościowamezatka
O boże jakbyś pisała o mnie, blondynka, 26 lat i mężatka. Tylko akurat nie filigranowa, bo dość wysoka i zaokrąglona tu i ówdzie :D Ja sobie zdałam sprawę, że to jest po prostu zwykłe uzależnienie, od endorfin, dopaminy... ochota bycia na wiecznym haju emocjonalnym. Przeważnie takie osoby skaczą z kwiatka na kwiatek, albo tkwią w związkach, gdzie druga strona rani, odchodzi, jest ciągła niewiadoma i huśtawki nastrojów. A my trafiłyśmy na świetnych facetów, od których nie chcemy odchodzić i którzy jako normalni partnerzy nie zapewniają nam tych huśtawek emocjonalnych. Dlatego podiadomie w każdym nowym miejscu musimy znaleźć obiekt westchnien, zeby zycie nabralo sensu... To jest straszne, bo ja kocham swojego męża i uwielbiam z nim spędzac czas, nie wyobrażam sobie go zostawic, a na samą myśl o zdradzie i zranieniu go robi mi się słabo. A jednak ciągle w róznych miejscach zupelnie mimowoli znajduję sobie obiekty. Na szczęście to jest czysto platoniczne i nigdy nic więcej prócz wymownego spojrzenia z mojej strony się nie zadziało w kierunku innego, ale to poczucie winy jednak jest, bo taka całkiem nniewinna nie jestem a grzeszyc przeciez mozna i myslą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BardzoCiekawyAl
Autorko , a lubisz się pruć w cacao ??? ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×