Silny stres, głód i szpital, pomocy

Leczę się na nerwicę, od kilku dni praktycznie nic nie jem, pół suchej bułki i herbata to mój posiłek. Tak było wczoraj. Ale wczoraj tak się źle poczułam, że dostałam w przychodni skierowannie do szpitala. Tam powiedzieli że mam "za mało potasu, ale tak czasem bywa, do widzenia". A ja nadal czuję się źle. Wiem, że nic nie jem z nerwów, ale to zaszło za daleko, bo jestem tak osłabiona że nie mogę nawet chodzić do pracy, pójście do toalety to dla mnie wyczyn. Jestem z głodu wyczerpana. Może w szpitalu gdyby mi podali jakieś elektrolity to by mnie postawili na nogi, ale nie chcą. Już nie wiem co robić...

ja bym zadzwoniła na pogotowie, wtedy od razu cie wezmą

też jestem za tym, żebyś zadzwoniła na pogotowie. trochę przyaktorzysz i cię wezmę pod kroplówkę

W dodatku od rana dzisiaj mam biegunkę, także wykańczam się podwójnie. W takich sytuacjach to aż nie chce się żyć. Ten kto nie miał nerwicy nigdy nie zrozumie

Ja też jestem z Poznania i też miewam stresujące sytuacje w których nic nie mogę przęłknąć, ale u ciebie widzę, że to już jest zaawansowany problem :( bardzo mi przykro. Ale to że masz nerwice i nie możesz jeść to nie powód by ci w szpitalu nie pomogli. Jesteś pewnie odwodniona i masz za mało tych elektrolitów itp. Im łatwo powiedzieć, żeby w domu sie wyleczyć. Kroplówka zawsze szybciej stawia na nogi.

Dziewczyno dzwoń na pogotowie, bo jeszcze padniesz w tym domu

Dziwne, jak ja byłam wychudzona i to przez nerwy, miałam drgawki, szybkie kołatanie serca, poty, osłabienie, to lekarze pierwsze zbadali własnie elektrolity sód i potas. Oczywiście wyszło źle, wiec od razu dostałam zastrzyk, a potem tabletki na uzupełnianie.