Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

czy u was w rodzinie tez zawsze liczyło się to co ludzie powiedzą?

Polecane posty

Gość gość

czy u was w rodzinie tez zawsze liczyło się to co ludzie powiedzą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie w rodzinie najwazniejsze bylo i jest co powiedzą inni. Moja mama ciągle tylko mówi :"co powiedzą ludzie".."przeciez nas obgadają" itd.. Kiedy przyjezdzam do niej w odwiedziny i cos mówie to ona zamyka wszystkie okna i krzyczy::"cicho mów bo sasiedzi uslyszą" Moj chłopak ostatnio poszedl do sąsiada mamy pomoc im przy samochodzie ,który wpadł w poslizg przed domem i mama ciagle tylko mowila do mnie:"po co ten arek tam do nich poszedl..zaczna go wypytywac o wszystko tylko.." Czy u was w rodzinach tez tak jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak. To dewiza życiowa mojej mamy. Dla mnie to chore i jak czasem widzę te jej koleżaneczki, to aż mnie trzęsie. To jak być więźniem w swoim domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama też się tym zawsze przejmowała. Ma swoje specyficzne poglądy i przy ludziach nie przyzna się do rzeczy które według jej nie przynoszą chluby rodzinie. Zawsze przejmowała się tym co sąsiedzi u nas widzą i słyszą. Nie przejmowała się czy to co robimy jest dobre czy złe, słuszne czy niesłuszne, tylko jak zostanie odebrane przez otoczenie. I oczywiście nie tolerowała wszystkiego co było inne niż ogólnie przyjęta norma. Inna sprawa że wychowała też dzieci w jakiejś dyscyplinie i poczuciu przyzwoitości, do tej pory, a już jesteśmy stare konie, nie wyobrażamy sobie przejść się tam ulicą jak odwiedzamy rodziców i nie powiedzieć "dzień dobry" wszystkim mijanym sąsiadom, i coś z tego ze mnie zostało- jak widzę smarkaczy od sąsiadów którzy ani me, ani be, i jeszcze potrafią per "ty" zawołać to mnie trzęsie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, rodzice nigdy tak nie mówili i nie mówią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie , nigdy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak. Najgorsze jest to, że matka wciąż porównuje się z ciotką, która tak umie kreować rzeczywistość, że wszystko jest u niej idealne. Przykładowo wesele syna tej ciotki było bardzo ładne. Moja matka nie może tego znieść, bo nie ma się do czego przyczepić. My jesteśmy gorzej sytuowani i jeśli dojdzie do mojego ślubu to na pewno będzie skromniejszy. To jest dla matki ogromny problem, bo ciotka na pewno ją obgada. Mój chłopak ma parę kilo nadwagi. To straszne, bo ciotka się z niego nabija! Mi coś teraz nie wyszło na studiach, przez co skończę je semestr później. Co będzie jak ciotka się dowie?! Mam dość :( Mój chłopak zarabia gdzieś tyle co moja matka. To jest stanowczo za mało! Na pewno nie poradzimy sobie. Syn i synowa ciotki mają świetne życie i ja też mam takie mieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Haha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja matka ma takie podejście, ale nawet nie usiłuje podnosić takich argumentów przy mnie, bo doprowadza mnie to do szału. A ja mam totalnie wywalone na to, co inni o mnie mówią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madagaskar88
U mnie podobnie. Pamiętam taką sytuację: Wielki piątek, niby ścisły post, u mnie w domu smażą się jakieś kotlety, ogólnie nikt się nie przejmuje żadnym postem. Mama mówi do mnie weź idź na ogródek i przynieś kilka marchewek. A tu nagle ojciec się odzywa Nie! nigdzie nie idź, w Wielki Piątek nie wolno kopać w ziemi, co ludzie sobie pomyślą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
22:17 :D Tak, znam to. Naginanie kościelnych zasad tak, by akurat było wygodniej ;p Moja matka jest zagorzałą katoliczką, pilnuje, bym chodziła co niedzielę do kościoła i przystępowała do spowiedzi na święta. Była bardzo zbulwersowana jak oglądałam komedię w Wielki Piątek, ale nie potrafiła odmówić sobie wypicia piwka tego dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na szczescie moi rodzice tacy nie sa. Zawsze akceptuja wszystkie moje decyzje, pozwalaja popelniac bledy. Ale tez musze przyznac, ze nie jestem przez nich krytykowana, bo widza, ze dobrze sobie zycie ulozylam. Nie obchodzi ich, co mowia inni, nie lubia tej wiejskiej polityki, jak to mowi moj tata. Nie mieszkaja w PL, a pierwsza powazna decyzje, jaka podjelam bylo zamieszkanie w wieku 15 lat z babcia- wrocilam do Polski, poszlam do szkoly, mam zawod technika hotelarza, zrobilam mature, prawo jazdy. Po ponad 5-letnim zwiazku wyszlam za maz, urodzilam synka. Teraz budujemy dom. Powodzi nam sie w miare dobrze. Pracuje tylko maz, ja mu bardziej pomagam, gdy jest wiecej pracy. Ponadto moi rodzice bardzo lubia mojego meza. Zreszta, jest naprawde dobrym mezem i ojcem. Za to moja babcia jest z tych, co ''co to ludzie powiedza''. Wiecznie przezywa, ze na chrzcinach naszego dziecka chrzestna ie siedziala obok chrzestnego, ze to ludzie powiedza albo tamto, albo jak ja sie ubieram (z czasow, gdy mieszkalam z nia). Nie jest wcale jakos bardzo zacofana pomimo swojej 70-tki, ale strasznie lubi sie przechwalac. Glownie mna, ze niby taka bogata jestem. Ciagle takie insynuacje daje rodzinie, a to nieprawda, nie czuje sie bogata. Gdy zrobilam mature to poleciala z nia do reszty rodziny, zwlaszcza tej, w ktorej dzieciom nie udalo sie zdobyc swiadectwa dojrzalosci. Mnie to strasznie wkurzalo, bo nie lubie takiego pozerstwa i chwalenia sie. Zwlaszcza nie swoimi sukcesami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie tak było. Mój ojciec do tej pory tak się wszystkimi dookoła przejmuje. Cieszę się że się z rodzinnego domu wyprowadziłam, bo czuliśmy się tam z mężem jak więźniowie. Do tej pory, jak przyjeżdżamy czasem na weekend, mam wrażenie że wszyscy mnie obserwują, jak idę ulicą, firanki się ruszają itd. Ale to taka okolica, najważniejsza jest opinia sąsiadów. Wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, kto w święto nie poszedł do komunii, kto rąbał drzewo w Wielki Piątek, kto nie płaci aliementów i kto na co się leczy. Zwariować można, co też ludzie powiedzą jak zrobisz czy kupisz to i to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak. Co lepsze, jak krzyknę na męża, to ten też mnie ucisza "co ludzie powiedzą". Co JA mówię (nawet podniesionym głosem) już mniej ważne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wy tak serio?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×