Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Wypadkowa mama

Temat dla mam z dystansem czy zrobilyscie niechcacy dziecku krzywde

Polecane posty

Gość Wypadkowa mama

Bo ja mialam takie male wypadki i sie zastanawiam czy innym sie tez cos takiego zdarza? Np nioslam dziecko na rekach i nie zmiescilismy sie w futryne i dziecko glowa sie uderzylo... Zaraz inne historie napisze a wam sie cos przydarza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wczoraj dałam córce z łokcia niechcący, stała za mną w kuchni, ja się odwróciłam żeby otworzyć szafkę i akurat na wpół zgiętą ręką ją walnęłam w czoło. Obrazila się na mnie i poszła do swojego pokoju choć ją przeprosiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mi z dzieckiem nie, ale jak zaslablam i maz mnie chciał ratować i zanieść na kanapę (było to jeszcze przed ślubem, więc jeszcze mu na mnie niby zależało :D ) to też wychodząc do pokoju zaczepił moja głowa o futryne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam dwójkę dzieci i nigdy nic takiego mi się nie przydarzyło. Jestem bardzo przezorna i ostrożna aż do bólu, jesli chodzi o dzieci. Np. ja widzę niebezpieczeństwo w tym, że ktoś daje mojemu dziecku kocyk i puszcza go na schody z tym ciągnącym się kocem, do tego schodach niezabezpieczonych barierką. Moja teściowa nie widziała w tym nic groźnego, a ja oczami wyobraźni już widzę moje 4-letnie dziecko, które nóżkami plącze się w tym kocu w połowie schodów (18 stopni) i spada w dół, na kafle... I ja takie sytuacje przewiduję, rodzina mówi, że mam coś z głową... No ale mam bujną wyobrźnię, jeśli chodzi o moje dzieci. Albo mój brat, robił coś na podwórku, ten sam mój 4-letni synek chciał mu pomóc, mój brat więc powiedział, że może podawać mu kostkę brukową, wcale nie małą i nie lekką. Mój synek był vałkiem na boso, lato było. Mój brat się populał w czoło, jak go za to opieprzyłam. Bo według niego nie zrobił nic złego, a ja już widziałam, jak ta betonowa kostka wyślizguje się mojemu dziecku z rąk i spada prosto na małe stópki i paluszki. No już tak mam, co poradzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mi raz młody spadł z wersalki-mial 6 miesiecy, ale nic mu się nie stało bo miał kombinezon, czapkę i szalik-wybieralismy się na spacer i na sekundę go posadzilam na łóżko... innym razem wchodziliśmy po schodach i tak jakoś nagle podskoczyl i się obrócił ze uderzył głową o schody. nie zdążyłam go złapać :( też mu nic nie było, ale wściekła wtedy na siebie byłam bo był z gola głową, a to betonowe schody były wchodziliśmy tacy zadowoleni i weseli bo bawiliśmy się jesiennymi liśćmi. miał wtedy 2,5 roku prawie. I chyba tyle. teraz ma 7 lat i odpukac nic się więcej nie przydarzyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Otworzyłam z impetem drzwi za którymi stała córka i zdarłam jej pół paznokcia z dużego palca stopy. Drugiej córce zapięłam body pod szyją razem ze skórą i przez kilka sekund zastanawiałam się czemu nagle zaczęła płakać. Synkowi obcięłam za dużo paznokcia przez co mu ropiał kilka dni. Wszystkie te wypadki okropnie przeżywałam i do dziś mi nieprzyjemnie jak o tym myślę :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oj i to nie raz np paznokiec za krotko obcielam takie drobiazgi a moj maz jak synek byl maluski latem zapinal go w szelki i mu skore przytrzasna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja raz chyba przytrzasnęłam skórę na udzie synka, jak go w fotelik samochodowy zapinałam. Mężowi dwa razy z kanpy spadł. Ale to co opisujecie to nic w porównaniu do mojej teściowej, więc możecie się tak mamy nie biczować :) Moja teściowa ma czworo dzieci, i w dzieciństwie pod jej opieką każde z tych dzieci się np topiło :O jak nie w przydomowym oczku, to na wczasach, w jeziorze... Podobnych "przygód" miała więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dawaj te przygody teściowej; )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O temat dla mnie, bo dzisiaj otwieralam drzwi od łazienki i córka akurat przebiegała więc ja trzasnelam. Otrzasnela się i pobiegła dalej. Z łokcia też kilka razy dostała, bo często staje po cichu za mną. Ale żyje, ma się dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to mojej teściowej się zgubił mój maz gdy miał 3 latka. weszła do pralni a jemu kazała czekać. gdy długo nie wychodzila to on postanowił wrócić do domu. wrócił do babci która mieszkała 1,5km od tej pralni A wtedy komórek nie było, teściowa mojego męża znalazła po 6 godzinach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hehe no teściową mam genialną :) Teściu opowiadał, że bał się z pracy do domu wracać, bo nie wiadział, czy znowu może któreś dziecko w szpitalu nie leży... Teściowa ponoć kompletnie nie nadawała się do opieki nad dziećmi. Się rodzina śmieje, że to cud, że wszystkie dzieci przeżyły. W ogóle nie potrafiła ich upilnować. Mieszkali koło jakiejś hurtowni budowlanej i kiedyś właściciel tej hurtowni przyprowadza do domu najstarszego syna - teściowa ponoć nawet nie zarejestrowała jego zniknięcia z domu. I mówi ten właściciel, że odjeżdża spod hurtowni auto, a pod autem ten syn najmłodszy leżał, z kluczem, coś kręcił w tym aucie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten syn miał wtedy coś koło 4 lat Albo poszli z synem (moim mężem) na jakiś bilans, lekarz mówi, że dziwnie mu z ucha śmierdzi, zagląda i mówi, że ma zdechłego robala w uchu. tesciowa zaczyna sie smiac, myslala, ze lekarz sobie zarty robi, a lekarz wzial pensete i wyciagnal rozkladajaca sie muche. maz mowil, ze lekarz pytal jego mame, czy myje dzieci, bo ta mucha to kilka tygodni w tym uchu siedzi, i wcale nie gleboko i ciezko jej nie zauwazyc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Albo zdiagnozowali u mojego meza jakąś wadę przegrody nosowej. Mówili lekarze, ze trzeba to zoperowac, bo bedzie sie z tym meczyl. Powiedzieli tesciowej, jak ten zabieg wyglada. I moja tesciowa stwierdzila, ze ten wlasnie zabieg jest tak bolesny, i nie bedzie na to dziecka narazac, ze jak dorosnie to sam niech sobie decyduje, czy chce ten zabieg czy nie. I mój maz przez 16 lat meczyl sie z uporczywym chrapaniem, przewleklym ciaglym katarem, powaznymi trudnosciami z oddychaniem itp. ot matka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem fajtłapa wiec moich chłopaków tez to dosięga :-) na szczęście sa to niegroźne wypadki np otworzyłam drzwi o które był oparty synuś, robiliśmy taras za drzwiami od tarasu było błoto nie chciało mi sie iść do drzwi wejściowych i wyszłam tarasem i mi synus w to błoto wylazł... potem jeszcze dopisze inne skuchy ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak samo zęby i kręgosłup mój mąż ma krzywe, bo moja teściowa stwierdziła, że ewentualny aparat na zęby i leczenie kręgosłupa będzie zbyt bolesne dla dziecka. A z relacji mojego męża i pozostałych dzieci była zbyt leniwa, by się tymi dziećmi zająć jak należy. Ponoć nawet nie wstawała z łóżka, jak dzieci do szkoły szły. Do przedszkola i podstawówki. Same musiały się wyszykować, jedno pomagało drugiemu, sami śniadania sobie robili, a kanapki do szkoły zrobiła im mama raz, pierwszego dnia szkoły. Albo np chyba w trzeciej klasie w szkole pozwalano dzieciom samym wracać do domu, tylko była potrzebna na to pisemna zgoda rodzica. To matka męża nie napisała takiej zgody, i dzieciaki, mimo iż miały blisko do domu, to musiały czekać na świetlicy po dwie trzy godziny na autobus, bo matka nie chciała, by dzieciaki za wcześnie do domu wracały. I nie była to żadna patologia, nie nie. Porządna zamożna i szanowana rodzina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja fajtłapa :-) wykompalam chłopaków, położyłam spac a za kilka minut jeden płacze no to ja: może smoczek, nakryć cieplej, mleczko??? Biorę go na ręce a synuś cały zasikany bo mami pampersa zapomniała założyć. Jedziemy na wycieczkę rowerowa... 1 chłopak, 2 chłopak,piciu, smoki, kocyk itp mami na rower dojezdzam do bramy oglądam sie a chłopaki w przyczepce pod domem bo przyczepkę spakowałam ale zapomniałam podpiąć do roweru... jeszcze coś napewno wam opisze co prawda chłopaki maja dopiero 14 mc ale przy takiej mami przygód im w życiu nie brakuje ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moja babia szła z moim tatą za rękę, mały był i patrzyła tylko przed siebie i w końcu wyrwala mu tą rękę ze stawów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To samo co u autorki, zawsze jak nosiłam synka to jakoś go osłaniałam, a raz właśnie niosłam tak że jego główka wystawła za moje ramię i zahaczyłam o futrynę. Panikowałam okropnie, zwłaszcza że był maleńki, nie zarośnięte ciemiączko jeszcze, gdyby nie to że akurat tego dnia był umówiony na wizytę kontrolną to bym go i tak pewnie brała do lekarza. Paluszek też mu kiedyś skaleczyłam przy obcinaniu. A już nieziemsko głupio bylo mi jak przytrzasnęłam mu palce drzwiami, bo w ostatniej chwili odwrócił się i złapał za futrynę, miał małe siniaki, zaczerwienienie i obtartą skórę, na pewno bolało mocno, ale najgorsze było to że byłam wtedy wkurzona a on pomyślał że zrobiłam to specjalnie i zaczął mnie przepraszać że się odwrócił i łapał, taki malutki był i ledwie co mówił... ja się palę ze wstydu bo mogłam dziecku palce połamać,a ten chlipie i "nie złość się, przepraszam..."- do tej pory to pamiętam. Mąż z kolei raz uderzył nim o sufit :/ Widział jak ja go podrzucam, mały kwiczał z radości, i też go wziął do takiej zabawy, tyle ze nie wziął poprawki na to że jest 25 cm wyższy ode mnie i silniejszy, więc podrzuca mocniej. Ale nie biorę na własną odpowiedzialność wszystkich guzów i siniaków, trudno żebym dziecko związała i założyła kask na głowę... kiedyś np. w mojej obecności w wannie potknął się i rozciął sobie brodę- siedziałam obok, pilnowałam, wyciągałam już rękę- ba, nawet miał matę antypoślizgową, ale jakoś mu odjechała rączka którą się opierał o krawędź i poleciał. Nie wiem co bym miała zrobić żeby tego uniknąć, trzymać pod pachy całą kąpiel? Trzylatka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja córka ma to do siebie, że na spłukanie włosów w wannie się nie położy. Słuchawka prysznicowa, miska, gąbka wywołują u niej panikę i od razu wstaje. Pewnego razu wstała spanikowana i się poślizgnęła. Uderzyła się w łuk brwiowy o wanne i to mocno. Po chwili jej napucho i miała małą sliwke, która rano już była niewidoczna. Od tamtej pory mąż ją kąpie, bo mam straszną traumę i się boję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wczoraj aleś ty głupia, niezrozumiaąs pytania tematu w ogóle. tak jak ty ma każda z nas idiotko :/ dziecka trzeba pilnować to normalne, chodzi o przypadek pod twoimi oczami tępaku. ja mam chyba jeszcze za małe dziecko bo nie miałam takich akcji, ale raz córka się potknęła o mój but i lecąc jeszcze uderzyła się głową w mój piszczel, mnie bolało to ją zapewne też:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziecko weszło w błoto...no krzywda jak chooy:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam trzy przypadki. 1. Obcinając paznokieć ścisnęłam skóre palca bo synek szarpnął ręką. 2. Gdy zaczynał stawać przy meblach otworzyłam szuflade i spadł na nią w wyniku czego rozciął ucho. 3. Przycięłam mu szyje napem od czapki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama wylała kiedyś na mnie wrzątek :D Miałam wtedy z 6 lat i wróciłam z sanek. Nogi miałam strasznie zmarznięte, więc babcia poleciła mamie żebym wymoczyła je w ciepłej wodzie. Moja rodzicielka nalała do michy zimnek wody, a następnie z czajnika stojącego na piecu zaczęła nalewać wrzątek. W tym samym momencie ja podłoźyłam nogi. I tak cały czajnik wrzątku wylądował na grzbietowej części stóp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×