Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 82nnn89

Nie wiem,czy nie popełniam błędu życia. Czy on będzie mnie bił?

Polecane posty

Gość 82nnn89

Cześć 🖐️ Za miesiąc mam przeprowadzić się do faceta. Wiem, że jestem osobą, która ma ze sobą problem. Jestem bardzo emocjonalna, działam pod wpływem emocji i ciężko mi sobie z nimi radzić - w pigułce - bywam toksyczna. Gdy go poznałam zabiegał o mnie, mieliśmy niesamowite wręcz połączenie dusz. Kończył zdanie, które zaczęłam i vice versa. Mówiliśmy ciągle coś w tym samym czasie, ta sama ulubiona muzyka, ideały, patrzenie w tym samym kierunku. Wreszcie mu uległam i weszliśmy w związek. Oboje jesteśmy temperamentni, nieco kłótliwi....więc kłótnie były na porządku dziennym, ale one były nawet wtedy gdy jeszcze nie byliśmy parą. Po 3 miesiące po byciu razem zerwałam z nim, wróciłam następnego dnia. Miesiąc później on powiedział, że się odkochał i znów odeszłam. Powiedział, że powiedział to wtedy wbrew sobie, żebym po prostu wyszła - już nie mógł znieść tej kłótni - wróciliśmy do siebie po tygodniu. Następnie po tygodniu on powiedział mi w pubie, w oczekiwaniu na moich znajomych, że to nie działa. że on jest analogowy (jest starszy ode mnie 7 i pół roku), że nie do końca rozumie moje pokolenie, że jesteśmy zbyt różni.......i zamiast pójść, o co go poprosiłam, bo byłam roztrzaskana na kawałeczki, on został.....(to było spotkanie z MOIMI znajomymi których wcześniej widział raz) traktowałam go podczas tamtego spotkania BARDZO źle. Upsrawiedliwiam to, bo byłam w okropnym stanie psychicznym. Dał mi wierzyć, że już jest ok...Byłam tak okropna, że skłamałam, że go zdradziłam. Złapał mnie wtedy mocno za rękę, mówiąc, że kłamię - miałam po tym siniaka. Później powiedziałam coś równie okrutnego - strącił piwo ze stolika, wylewając je na mnie i wyszedł (o to mi chodziło,bo to całe zachowanie było po to, żeby on wreszcie zniknął). Tego wieczora pojechałam pociągiem do Wrocławia. Wypisywałam mu smsy pełne żalu, ale takie, które miały go zaboleć. Myślę, że tak się stało. Odpisywał. 2 dni później wracałam do swojego miasta i spytałam, czy mogę do niego przyjechać........)Wydaje mi się, że niestety takie związki są trudne do przerwania. czułam się od niego uzależniona. nie obchodziło mnie,jak zły dla mnie był) napisał, że tak. Nie sądziłam, że po mnie przyjdzie, ale był na dworcu i zawiózł mnie do siebie. Cały wieczór był taki spokojny. Opowiadałam mu coś,c zrozumiałam, będąc u tego znajomego, płakałam bardzo, on mnie pocieszał i przytulał. leżeliśmy przytuleni i przysypiałam, zaproponował, bym została u niego. Zostałam. Zainicjował seks, nie stawiałam oporu. Następnego dnia pisał do mnie,jak gdyby nigdy nic. Spotkaliśmy się 2 dni później. Porozmawialiśmy szczerze i spokojnie. Powiedział, że wraca do swojego rodzinnego miasteczka i zaproponował mi, żebym jechała z nim....... Byłam szczęśliwa, zgodziłam się. Powiedział nawet, że weźmiemy mojego wymarzonego psa.. Jestem teraz za granicą, a on powiedział, że nie życzy sobie, żebym chodziła bez niego potańczyć. Rozbawiło mnie to, bo wcześniej mi pozwalał. Spytałam więc, dlaczego, co się zmieniło? Mówiłam to rozbawionym tonem. Powiedział, że wcześniej było wcześniej,a teraz jest teraz i ze oboje wiemy,jak tańczę...Gdy spytałam, jak, on powiedział, że......... jakbym była dostępna za 50 zł.... Jestem wściekła. Oczywiście nie odzywam się do niego. Przeprosił mnie z 2-3 razy, ale słowo przepraszam nie cofnie tego,co zostało powiedziane. Dodam, że ma problemy z gniewem i raz podczas kłótni rzucił garnkiem. Podczas tych ataków złości, rzuca przedmiotami. Kocham Go, ale boję się, że to dopiero przedsionek. Znamy się dopiero rok, a parą jesteśmy pół.............. Czy ja się idiotycznie okłamuję, że to nie pójdzie dalej? Dodam, że wychowywałam się w rodzinie, w której były awantury, więc jego "ataki" nie robią na mnie żadnego wrażenia, ale zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest zdrowe. Znacie kogoś takiego? Czy to musi pójść dalej? Czy da się to zatrzymać na aktualnym stopniu? Nie chcę marnować czasu na kogoś, kto by mnie w przyszłości mógł uderzyć, a czywiście po takim czymś bym odeszła, ale wcale nie jest powiedziane, że to zrobi....... PRAWDA? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jest tu ktos?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie sadze Ze odeszlabys jakby Cie uderzyl. Jakos bys usprawiedliwila go, ze tez masz wybuchowa nature I go sprowokowalas, ze go kochasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odeszłabym. Nie chcę się bać swojego partnera. Jednak odkąd jestem tutaj, u rodziny za granicą (dorabiam sobie, aby móc sie przeprowadzić do niego, nie chciałam być u niego na garnuszku, dopóki nie znalazłabym pracy) i zaczynam mieć coraz większe obawy i wahania. Boję się z tego zrezygnować. Jestem rozdarta. Nie chcę go tracić, ale czuję przez skórę, że być może to wszystko to błąd...BOJĘ SIĘ podjąć decyzję...Bardzo i rozpaczliwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 82nnn89
Moje relacje z matką są niezdrowe, ale ostatnio mówiłam mu, że mam wyrzuty sumienia, że odmówiłam bratu wyjścia z nim i znajomymi, a on uznał, że ta rodzina ma mnie w kleszczach, że to niezdrowe, że czemu powinnam mieć wyrzuty sumienia? że mam prawo nie mieć ochoty. jestem zdezorientowana. matka i babcia twierdzą, że on chce mnie odseparować od znajomych i bliskich, że dlatego postanowił wrócić i ciągnie mnie tam ze sobą. Tak samo uznał mój ojciec.... Uważałam, że mocno przesadzając, dopóki nie usłyszałam od niego zdania "pomyślałem, że powinienem cię tam wywieźć od tego wszystkiego, od twojej przeszłości. może wtedy byłabyś spokojna". I on jawi się tu jako taki bohater, który ratuje mnie przed toksyczną rodziną...ale czy nie zastępuje mi starej toksycznej rodziny...nową? sobą? mam ogromny mętlik. Nie wiem,co jest prawdą. Nie chcę słuchać intuicji, bo nie wiem, czy nie jest po prostu paranoją i boję się, że popełnię błąd, jeśli zdecyduję się go zostawić... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wchodź w to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nuahhah produkuj sie dalej druhu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 82nnn89
czy ktoś był z osobą równie porywczą? Jak to się skończyło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno, sama dobrze wiesz, ze ten zwiazek nic dobrego Ci nie przyniesie. Tak bardzo jestes uzalezniona od hustawek emocji, ze nie chcesz spojrzec na cala sytuacje z dystansu? Boisz sie , ze prawda Cie zaboli? A zaboli, ale lepiej tak, poki czas, niz pozniej pluc sobie w brode po slubie, przechodzic przez pieklo rozwodu lub meczyc sie cale zycie w imie falszywie pojmowanej 'milosci'. Ja tez myslalam kiedys, ze kto byl mi przeznaczony i przez dlugi czas nie moglam sie pogodzic z porazka. To trwalo do niedawna, w sumie to jeszcze sie lecze, ale najbardziej pomogl mi ten gosc i ten filmik: https://www.youtube.com/watch?v=7dwEuzXsHUo Zycze Ci madrych wyborow :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestes patologiczna. On tez. Pasujecie do ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja p*****le, co ja właśnie przeczytałem, widzę że głupota ludzka nie zna granic, haha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Osoba taka jak Ty nie powinna mieć przy sobie kogoś podobnego do siebie. Lepiej poszukać kogoś bardzo spokojnego, nie poddającego się emocjom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znów w tramwaju widziałam podobnego do niego, może to był on, ale żal :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tak miałam, częste kłótnie przed ślubem, awantury i wzajemne pretensje. Też robiliśmy sobie na złość i brzydko się odzywalismy. Oboje z rodzin dysfunkcyjnych. A po ślubie wszystko się unormowalo, prawie wcale się nie klocimy, jest naprawdę dobrze. Ale ja od początku wiedziałam że mój mąż jest dobrym człowiekiem, muchy by nie skrzywdził. Widać potrzebowaliśmy tej pewności, stabilizacji. Nie wiem czy bym komuś poleciła trwać w czymś takim, sama byłam nieraz o krok od zakończenia tego. Póki co nie żałuję że tego nie zrobiłam, zobaczymy co przyszłość przyniesie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko myślałaś żeby pójść do psychologa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 82nnn89
gość dziś - dziękuję za linka. Odpalony, zaraz odsłucham. Ja po prostu cały czas mam nadzieję, że może wyjdzie... gość dziś - czytałam książkę toksyczna miłość i jej autorzy obalali mit jakoby osoba zdrowa i patologiczna tworzyły zdrowszy związek, niż 2 osoby patologiczne. Rzecz jasna nie mówimy o skrajnościach, tylko o osobach po przejściach z rodzin dysfunkcyjnych. Nie mam zapędów ani alkoholowych, ani do przemocy fizycznej. Raczej emocjonalny śmietnik i tyle. Taka osoba może trochę przytłaczać osobę zdrową. Poprzednio miałam chłopaków z rodzin normalnie funkcjonujących i miałam pewność, że mnie nie odrzucą i nigdy tego nie zrobili, a jednak czułam się tak samo zagrożona, jak teraz. To jest w głowie. gość dziś - to daje nadzieję. Odkąd wróciliśmy do siebie z przekonaniem, że ze sobą zamieszkamy, kłótnie ustały...Być może przez to, że oboje pochodzimy z dysfunkcyjnych rodzin w lęku przed odrzuceniem, woleliśmy sami odrzucać i sabotować związek. gość dziś - Tak. Byłam, ale zwykle czułam się spokojniejsza i miałam wrażenie, że dużo zrozumiałam po 2 średnio spotkaniach i jakoś poźniej nigdy nie znajdywałam czasu na kontynuowanie terapii... U nas ostatnio się uspokoiło właśnie i usłyszałam wreszcie, że on mnie kocha. Do tej pory miałam partnerów, którzy nie byli wybuchowi i równie huśtawkowi,co ja. Trochę czasem myślę, że zasługuję na tylko takiego partnera,bo po co mam krzywdzić swoimi zachowaniami "normalnego"? Zasługuję chyba na to samo,co daję....I dlatego trochę usprawiedliwiam to, że czasem czymś rzuci w kłótni...Ja może i tego nie robię, ale jestem bardzo silnie emocjonalna i bywam manipulacyjna. BYWAM. Zdarza się rzadko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 82nnn89
Czy ktoś jeszcze się wypowie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Burek Psi skórek drapie się jedną łapa po napecznialym worze a druga podbija

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
on jest bardzo cierpliwy wobec ciebie jakbys mi zasunęła takie teksty to sama bym cie trzepnęła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 82nnn89
spokojnie, ja tez nieraz musialam byc cierpliwa, uwierz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×