Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dziwna sprawa..Lęk przed samotnością?

Polecane posty

Gość gość

Problem mój jest dziwny i męczy mnie już od długiego czasu. Dopało mnie to pierwszy raz, nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam ani nie doświadczyłam tego typy lęków. Co więcej, nie rozumiałąm kompletnie osób, które mogą doświadczać jakichkolwiek stanów lękowych poza stresem przed egzaminem… Ma 25 lata i przez ostatnie 8 lat byłam w związku. Nie była to wielka miłość, a po kilku latach zaczęłam się zastanawiać czy w ogóle o jakiejkolwiek miłości można tu mówić. Z całą pewnością dominowało tu przyzwyczajenie i strach. Strach przez zakończeniem tego, bo nie chciałam sprawiać nikomu przykrości, strach przed byciem samej. Wtedy jeszcze nie wiedziałam zupełnie z czym to się je i jakie konsekwencje może pociągnać za sobą jedna głupia decyzja. Zdecydowałam się zakończyć ten związek, w czym pomógł mi dobry kolega i przyjaciółka. Mam tu na myśli rozmowy i analizę mojej sytuacji. Sama też nie czułam się dobrze. Byłam przytłoczona, kontrolowana i nieszczęśliwa. Patner był dość zaborczy i troche zbyt mocno zaangażowany, co było okropnie męczące. Brakowało mi wolności bardzo, bardzo, bo od 16 roku życia byłam z nim w związku. Oczywiście bywały też dobre chwile! Teraz mamy ze sobą kontakt czasem, ja nie mam żalu i o złych rzeczach już nie pamiętam. Jest moim dobrym przyjacielem ale jako partnerzy niestety byśmy się nie dogadali. Jak wspomniałam, w podjęciu decyzji pomogły mi osoby trzecie. Bo zakończeniu jednego związku, nie minęło dużo czasu jak weszłam w kolejny z tym właśnie wyżej wspomnianym kolegą. Zmęczona i zniechęcona do poprzedniego partnera, odżyłam spotkając się z kumplem. Zawsze się dobrze dogadywaliśmy, podobał mi się także fizycznie. Jest inteligentny i niestandardowy. Wtedy uważałąm to za atut, dziś sama nie wiem.. Kolega ten wyznał, że darzy mnie uczuciem od wielu lat. Tak też zaczęliśmy się spotykać i bardzo szybko staliśmy się parą. Świetnie się bawiliśmy i przeżyłam z nim naparwde super chwile. Niestety to ten typ osoby, która lubie kontemplować nas życiem i robi to często zapuszczając się w dalekie tego rejony. Ja twierdzi jest mizantropem, stał się znieczulony i obojętny na ludzi i żyje sobie po swojemu w tym, na co sam sobie zapracował. Jest introwertykiem i twierdzi, ze zawsze ze wzytskim radził sobie sam i tak też zostanie. Jest niezależny od innych i nie zależy mu na towarzystwie innych osób. Na moim hm.. tak, ale jeśli sobie pójdę to też sobie poradzi. Powiedział, że nie wkłada dużo w tej związek i jak sama zauważyłam wiele rzeczy jest mu obojętnych. Na początku często powtarzał, że zrobie sobie krzywdę i co.. chyba właśnie sobie robie. Jego słowa tak sprzeczne z tym co mówił na początku kompletnie mnie wyprowadzają z równowagi. Jesteśmy razem, a ze mna chyba jest gorzej. Mimo, ze od kilku miesięcy jest dobrze, słowa któe wypowiedział nie dają mi spokoju. Nie czuję pewności i stabilizacji. Jestem w związku na którego koniec czekam. Ito nie na koniec z mojej strony a jego. Czekam aż mu coś odbije co się tez już zdarzało i powie, że powinien być sam bo jest złym człowiekiem. Zarzucił mi też, że oboje nie przepłakaliśmy poprzedniego rozstania i nie poczuliśmy co to samotność ( to niestey fakt). Mam dziwne stany lękowe. Zapełniam sobie tydzień na maxa, większość czasu spędzam z nim i w pracy. Boję się być w domu sama bez planów co będę robić. Kiedy czeka mnie wolny niezaplanowany dzień jestem przerażona. Jest już lepiej.. na początku było to bardziej intensywne. Tera staram się sobie tłumaczyć to wszystko. Dużo czytam na ten temat i wiem,że uzależniłąm się od niego w jakiś emocjonalny sposób, bo boję się przeżyc znów z rozstaniem. Te lęki są okropnie męczące. Kiedy jestem z nim jest wszystko dobrze. Kiedy jestem z kimś innym i tak zastanawiam się czy dziś się spotkamy. Już dawno nie spędziłam nocy samotnie. Jestem zła sama na siebie, że doprowadziłam do takiej sytuacji. Męczy mnie t oi wiem, że powinnam troche ograniczyć kontakt ale to nie takie proste. Czy ktoś zmierzył się z podobym problemem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widac do tego kolegi raczej nic nie czujesz, jest fajnie ale nie jestes zakochana I tkwisz w tym zeby nie byc samej. Skad ten attach przed samotnoscia? Singlowanie ma swoje plusy. Lepiej go zostaw dkoro sama czekasz na to az on zerwie. Pobadz sama ,rozwijaj zainteresowania I za jakis czas pewnie zakochasz sie, bedziesz szczesliwa. Nie napinanaj sie, nic na sile.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cicieks
A co to w ogóle znaczy czuć cos do kogos? Czasem mysle ze milosc jest gowno warta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cicieks
Singlowanie ma raczej wiecej minusow niz plusow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×