Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Wkurza mnie ze nauczyciele w wiejskich szkolach mniej sie przykadaja!!!

Polecane posty

Gość gość

Ja jestem takim dzieckiem (teraz juz dorosla) z wiesjkiej szkoly i jak poszlam do liceum w miescie to bylam w szoku jak mi kolezanki powiedzialy jak u nich wygladaly lekcje chemii i fizyki, a jak u nich. Nauczycielom sie wydaje ze zyjemy nadal w czasach glebokiej komuny i ze na wsi to i tak kazdy bedzie rolnikiem, wiec mozna podyktowac 2 regulki a na informie pozowlic grac na kompie przez 45 minut. Krzywdza tym samym dzieci z lepszych domow, ktorych rodzice chca poslac je na studia, chca by dzieci mialy rzetelna i szczegolowa wiedze. Dzieki lekcjom fizyki w moim gimnazjum nie wiem jak dziala lodowka (jak to sie dzieje ze chlodzi, jakie tam sa elementy), g..wno wiem z chemii i g..wno z tej trudniejszej matematyki. Prosze nie mowcie ze nie mam racji, bo mam mnostwo znajomych z miasta i wiem jak u nich lekcje wygladaly a jak na wsi. masakra. Dzis mam 27 lat, jestem po studiach, pisze tylko ze nie mam takiej wiedzy ogolnej jak niektorzy rowiesnicy z miasta z dobrych gimnazjow, liceow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A powinni sie postarac, bo nauczyciel uczacy w szkole mieszczacej sie na wsi, zarabia wiecej od tego w miescie, poniewaz otrzymyje tzw dodatek wiejski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nic straconego,wiedzę zawsze możesz uzupelnić i doczytać to co cię interesuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo na wsiach czesto pracują nauczyciele którzy kompletnie nie nadają się do zawodu a są jedynie w jakimś stopniu rodziną z wójtem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje dzieci chodzą do wiejskiej szkoły, ja chodziłam do szkoły w Warszawie. Nauczyciele starają się tak samo (w końcu muszą przerobić ten sam materiał), ale ci we wsi mają o wiele trudniej. Szkoła jest mocno niedofinansowana, jak już jest coś nowocześniejszego to tylko dlatego, że szkoła napisała jakiś projekt. Gmina finansuje minimum. Dodatkowo problemem są rodzice :O Wystarczy, że padnie pomysł jakiegoś wyjazdu, dodatkowych odpłatnych zajęć od razu są głosy, że 20 zł to za dużo, nie wspomnę o 50 zł. Dzieci w tej szkole nie znają zielonych szkół. Ja co roku jeździłam od 1 klasy, nawet za granicę. Tu szczytem marzeń jest wycieczka do Warszawy na 1 dzień i biwak 5 km od domu przez 3 dni. Nie dlatego, że nauczycielom się nie chce, tylko rodziców nie stać, lub nie chcą tego finansować bo to fanaberia :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety to prawda. Chodzi o mentalność ludzi ze wsi. Tak jak napisala poprzedniczka wszelkie zajecia chociaz odrobine platne to fanaberia. Moje dzieci chodza do wiejskiego przedszkola bo mieszkamy teraz na wsi i tak jest,ze wystarczy wiekszosci ze jest przedszkole i to juz cieszy...ogolnie po roku mieszkania mam fatna opinie o ludziach ze wsi...ekologia dla nich nie istnieje...nahwazniejsza jest kasa i ksiądz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam inne doswiadczenia a jestem od ciebie o 10 lat starsza i chodzilam do malutkiej podstawowki na podkarpaciu. W liceum nasza wychowawczyni prowadzila statystyki ocen wg miejsca zamieszkania i lepsi byli uczniowie ze wsi. Moj maz wychowal sie w miescie i w zasadzie jedyne w czym mial przewage to wieksza samodzielnosc w dziecinstwie- on majac 10 lat latal sam do kina czy na basen, ja robilam to samo dopiero majac 15 lat bo nikt by mnie wczesniej samej do duzego miasta nie puscil, zreszta chyba nawet nie mialam takich potrzeb. Bylismy jak te cieleta, pomalu odkrywajace np MacDonalda czy pierwsze galerie handlowe; za to nie mielismy w domu oglupiaczy typu kablowka, wiec mielismy inne zajecia, np czytanie ksiazek. Teraz mysle ze to sie wyrownuje wczesniej bo internet ma kazdy, sa kanaly typu Discovery czy Nat Geo, wystarczy obejrzec Jak to jest zrobione zeby dowiedziec sie wiecej niz z polowy zajec z fizyki. Wiekszosc i tak zalezy od rodzicow, czy zainteresuja czyms dziecko, czy bedzie im sie chcialo, nauczyciel ma realizowac podstawe programowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:55 ja jestem wlasnie ze wsi w wojewodztwie podkarpackim a dawnym przemyskim (autorka tematu) i nie podzielam zdania, ze roznicy nie ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiedzę techniczną , ogólną jak ty to nazwałaś , zazwyczaj bierze się z zainteresowań dodatkowych , na właśną rękę. Jak kogoś będzie interesowało jak pracuje lodówka to poszpera w internecie albo zacznie szukać właściwej lektury, jak będzie chciał wiedzieć jak zbudowany jest zamek od drzwi to zdobędzie stary i go porozkręca. Jestem w miasta i uwierz mi że zarówno na chemii jak i fizyce była głównie teoria a lekcje informatyki wyglądały tak że siedzieliśmy po trzy osoby przy komputerze , dwa razy w tygodniu i nie mogliśmy ich praktycznie dotykać bez pozwolenia. Wprawdzie jestem starsza od ciebie o jakieś 6 lat ale to chyba nie ma znaczenia. Nawet na wsiach bywają świetni nauczyciele, w końcu na uczelniach pojawiają się też osoby z wiejskiego środowiska które mają rzetelniejszą wiedzę. Wszystko zależy od szkoły i nauczycieli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
masz racje ze często tak bywa raz to ze szkoły na wsiach sa gorzej wyposażone a dwa w miastach ludzie maja wybór do jakiej szkoły poslac dziecko a wiadomo ze każdy chce do lepszej wiec jest rywalizacja pomiędzy szkołami o ucznia,dojazd to tez nie problem bo jest komunikacja miejska,a na wsi .....możesz wysłać do innej szkoły ale co z dojazdami?trzeba kupic bilet a to tez zawsze jakiś wydatek.Ja mieszkam na wiosce pomiędzy dwoma miastami z tym ze to tego które lezy od nas w odleglosci ok 6 km ale w innym powiecie nie ma polaczenia komunikacyjnego....i mlodzierz wybierając tamte szkoły musi być wozona 4 km na przystanek a później już pks lub mzk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakąś bzdurną teorię sobie dorobiłaś, w każdej szkole wszystko zależy od nauczycieli, skąd pomysł że akurat do miasta trafiają sami świetni, ambitni, z pasją? Moja mama, urodzona na głębokiej, podkarpackiej wsi, do tej pory wspomina nauczyciela który zabierał ich gdzie tylko mógł, robił eksperymenty, przywoził dzieciom rózne ciekawostki z miasta i naprawdę rozwinął w nich coś wyjątkowego. Zresztą do tej pory trafiają się tam naprawdę wyjątkowi nauczyciele i rodzice ich chwalą, dzieci są przygotowywane do konkursów, mają sukcesy. Przez to że nauczyciele znają rodziców, środowisko z jakiego są dzieci, mogą też inaczej na nie wpłynąć. Ja, z centrum Krakowa, ze swojej wczesnej podstawówki pamiętam wychowawczynię która była tępą małpą, i chyba siedziała w szkole za karę... lekcje informatyki o których ktoś pisał- dwoje, troje albo i czworo przy jednym komputerze, przy którym było 20 minut teorii, i 20 minut ćwiczeń, na zmianę dostawaliśmy myszkę i próbowaliśmy rysować albo pisać. Albo się nikomu nie chciało i również na zmianę mogliśmy pograć... w liceum z kolei, ten sam rejon, informatyki nas uczył dyrektor dla którego punktem honoru było wbicie nam podstaw do głowy. Zajęcia z PO prowadził prawdziwy pasjonat i każdy z nas miał po zakończeniu liceum w małym palcu podstawy pierwszej pomocy, nie był to "luźny przedmiot" jak w innych szkołach. Z chemii również była nauczycielka która kochała swój przedmiot i miała wyjątkowy talent do przekazywania wiedzy, ale już z kolei fizyk odpuszczał totalnie, do tego stopnia że dawał nam pytania na klasówce i... wychodził z klasy. Nie chciało mu się w lecie siedzieć na poprawkach. A tego jak lodówka działa dalej nie wiem, tyle że jakoś do głowy mi nie przyszło mieć jakieś kompleksy na tym tle w gronie znajomych :P Bardziej mnie zawstydza czasem brak wiedzy politycznej czy ekonomicznej, albo słaba znajomość historii (bo często rozmawiam z ludźmi siedzącymi głęboko "w temacie"), ale to nie wina żadnych nauczycieli, tylko moja własna. Nauczyłam się francuskiego naprawdę nieźle, tak że w miarę swobodnie się dogaduję, bo bardzo mi przypadł do serca ten język a nauczycielka mnie wspierała- ale większość klasy, słabo zainteresowana, nie wyszła poza absolutne podstawy, to też wina nauczycielki? Każdego uczyła tak samo i każdy korzystał z tego na ile miał chęci i umiejętności...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ziwne jest to co piszesz. Ja chodziłam do naszej wiejskiej podstawówki i jak poszlam do LO ( jednego z najlepszych) w pobliskim miescie to bylam w szoku jakie tumany ze mna do szkoły chodzily. Nie mieli podstaw matmy, fizyki czy chemii. Dyktando które nauczycielka zrobila na początku 3/4 klasy oblalo. To co piszesz to bzdury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja chodziłam do wiejskiej szkoły i w liceum byłam najlepsza w klasie, moje koleżanki w innych liceach też radziły sobie świetnie więc jednak dobrze byliśmy przygotowani. Na studiach też sobie radziłam, z angielskiego najlepiej napisałam test sprawdzający poziom a uczyła mnie wiejska nauczycielka. Więc nie jest regułą to co piszesz. Ja mam małe dziecko póki co ale widzę, że dzieci z rodziny mają dużo zajęć pozalekcyjnych, jeżdżą na basen, wycieczki, mają koncerty. No i o wiele więcej sportu, różne dyscypliny i więcej go uprawiają. W ferie a nawet wakacje są organizowane jakieś zajęcia, np. raz w tygodniu. Wszystko zależy od inicjatywy dyrekcji i władz gminy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam sie z toba autorko. W mojej SP nauczyciel biologii uczyl tez fizyki, informatyki, w-fu oraz matematyki na zastepstwo. Jak mial nas czegos nauczyc, jak sam nie umial? Teraz jest internet ale 25 lat temu nie bylo tego sposobu zdobywania wiedzy, w tv trzy kanaly. A juz nie wspomne o jezykach obcych. Gdy moja nauczycielka poszla na zwolnienie z powodu ciazy to prawie rok nie mielismy jezyka obcego, nikogo nie znalezli na zastepstwo. Natomiast w LO potem to nikogo nie obchodzilo i mialam strzszne problemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja jestem bardzo dobrym nauczycielem angielskiego. Powiedziałabym świetnym, ale do wiejskiej mnie nie chcą, do miejskiej też, na praktyki tylko. Dzięki nim mam całą bazę uczniów na korepetycje, ale etatu nie, bo po co skoro mają nauczycielki emerytki co nic nie uczą oprócz gramatyki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×